Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

14.6.20

Rozdział 1. Gdy nie masz nic

_______________


styczeń 1855

 — TEGO WIECZORA WRÓCIŁEM DO DOMU JAKO KRÓL ARENDELLE.

Pappa dmuchnął i świeca zgasła. W sypialni jeszcze przez chwilę wirowały woskowe cienie najpotężniejszych duchów, jakie znał świat.

Powietrze, Ogień, Woda, Ziemia.

Gdzie był lód?

— Więc…

Księżniczka Elsa wyciągnęła dłonie w stronę ojca – i natychmiast cofnęła, czując nagłą zmianę temperatury. Ukryła prawą w lewej i zacisnęła je na kolanach.

Niepokój przesączał się przez cienki materiał koszuli nocnej i wywoływał gęsią skórkę. Wyobrażała sobie, że to uczucie musi przypominać chłód.

Co się stało z duchami? — chciała zapytać, ale miała już prawie dziewięć lat i była na to zdecydowanie za duża. Podejrzewała, że to tylko wymysł pappy, miły dodatek do strasznej historii, żeby Anna – całe pół życia młodsza! – aż tak się nie wystraszyła.

— Więc… co jest teraz w Puszczy? — dokończyła.

— Tego nie wiem — odparł pappa. Jego głos był niski i szczery w pełnej powagi ciszy, jaka nagle zapadła w sypialni. — Mgła nadal nie opadła. Nikt nie może wejść. Od tamtej pory nikt też z niej nie wyszedł.

— Więc jesteśmy bezpieczni. — Elsa poczuła zapach lawendy z cienkiego nadgarstka mammy, kiedy ta położyła jej dłoń na ramieniu, jakby chciała ją pocieszyć. Ale jej słowa były tylko odległym echem, kiedy ojciec pochylił się w stronę Elsy.

— Tak — zgodził się. — Ale przeszłość ma w zwyczaju powracać. A gdy to nastąpi… musimy być przygotowani.

Elsa spijała każde słowo z jego ust, kiwając głową tak długo i mocno, aż wąsy pappy zmieniły się w rozmytą smugę w kolorze cynamonu. Obiecał, że wrócą jeszcze do tej rozmowy, ale ona i tak chciała zapamiętać wszystko od razu.

Puszcza mogła kiedyś znów się ocknąć. Musieli być przygotowani na wszelkie niebezpieczeństwa, jakie mogą z niej nadejść.

— Pamiętajcie — ostrzegł pappa — musicie się zawsze nawzajem chronić.

Elsa już to wiedziała, tak samo, jak wiedziała mnóstwo innych rzeczy: że lód przyłożony do stłuczonego kolana zapobiega tworzeniu się opuchlizny; że kiedy zrobią jej psikusa, to Fräulein Hahn zawsze będzie złościć się na nią mniej niż na Annę; że kuzyni z Południowych Wysp to tosker* (i że nie wolno tak mówić); że całowanie, które było obowiązkowe w każdej zabawie lalkami z Anną, tak naprawdę nie ma sensu – albo że najprawdopodobniej nigdy nie opuści Arendelle, kiedyś, w przyszłości, kiedy już zostanie królową. To będzie jej przygoda.

Zastanawiała się, czy pappa czasem czuje się uwięziony przez swoje przeznaczenie. Czy żałuje, że dziadek zginął nie tylko dlatego, że stracił wtedy ojca.

mamma… to wydawało jej się, że wie. Widziała, jak zamyka oczy i wystawia twarz do wiatru, albo jak patrzy na taniec zorzy na niebie, jakby chciała unieść się do góry i do niego dołączyć.

Elsa się wzdrygnęła. Strażnicy śmiali się, że Północne Światła to nic więcej, jak tylko odbicie ławic śledzi, ale opowieści, które znalazła w bibliotece, mówiły o zamarzniętych łabędziach albo… duszach.

Wolała oglądać króla Rúnara i królową Ritę na obrazach w galerii zamiast wypatrywać ich na niebie.

— Już chyba czas, żebyście powiedziały ojcu „dobranoc”. — Elsa znów poczuła na ramieniu dłoń mammy – a może była tam przez cały czas? – jednak dopiero teraz miała w sobie na tyle siły, żeby wciągnąć ją z powrotem do rzeczywistości, miękkich poduszek, ciepłych uścisków i światła księżyca wsączającego się przez okno.

— Och, ale ja wciąż mam tyle pytań! — zaprotestowała Anna. Jej ciekawości nie dało się zaspokoić, nigdy.

— Zachowaj je na później — uśmiechnął się pappa. Wstał i podniósł ze stolika nocnego książkę, którą przyniosła mamma. Było przed nimi jeszcze wiele nocy i wiele opowieści. Mimo to Anna szepnęła starszej siostrze do ucha:

— „Później” to będziemy lepić bałwana! — Materac delikatnie ugiął się pod jej ciężarem, kiedy stanęła na łóżku i oparła ręce na bokach. — I w ogóle to czemu ci Nohul-cośtam nas zaatakowali? Przecież kiedy ktoś ci coś daje, to go lubisz, tak?

Łóżko zatrzeszczało, kiedy z powrotem na nie opadła.

Polityka — pomyślała Elsa. Tyle już rozumiała. Jeśli działo się coś dziwnego, najlepszym wyjaśnieniem była polityka. (Albo magia.)

Zastanawiała się, czy kiedyś dostanie bardziej wyczerpującą odpowiedź, coś wykraczającego poza „Dawno temu, na najdalszej Północy…”. Czy sam pappa to wiedział. Przecież to nie była bajka na dobranoc. To była historia jej rodziny. Historia Arendelle.

Może kiedyś dowie się o tym więcej na lekcjach.

Dlatego ona zadała inne pytanie.

— A ty? Myślisz, że Puszcza znowu się ocknie?

Mamma wyglądała, jakby również zbierała się do wyjścia, ale się zatrzymała. Bez ognia płonącego w kominku, w bladym świetle księżyca jej twarz wyglądała na jeszcze bledszą i bardziej zmęczoną niż zwykle. Jej rysy na chwilę się ściągnęły, zanim odpowiedziała:

— Tylko Ahtohallan to wie.

— Atohoho…  c o ? — zapytała Anna. Jej język znów zaplątał się wokół nowego słowa. Elsa była jej wdzięczna, bo ona też nigdy przedtem nie słyszała tej nazwy.

— Gdy byłam mała, matka śpiewała mi piosenkę o niezwykłej rzece, Ahtohallan — wyjaśniła mamma. Jej oczy miały odcień błękitu, jakiego nigdy nie przybierało niebo. — Podobno znajdują się w niej wszystkie odpowiedzi dotyczące przeszłości. Zna całe nasze dzieje.

Jako następczyni tronu Elsa znała już dzieje swojego kraju z tekstów podręczników. W całym zamku było też pełno obrazów i rzeźb, a w Arendelle i na Południowych Wyspach – muzeów. Podczas gdy mamma czytała im baśnie i opowiadała mity, pappa często mówił o przeszłości – swojej, Arendelle, ich przodków. O mitycznym władcy Arenie, który wykuł Arenfjord pośród gór.

Elsa nic nie wiedziała o dziejach mammy, zanim połączyły się z losami pappy. Nie do końca rozumiała nawet swoje własne.

— Ja wciąż mam tyle pytań! — poskarżyła się znów Anna w imieniu ich obu. — Ta rzeka istnieje? Ktoś ją znalazł?

— Czasami chciałabym móc to zrobić — westchnęła mamma

Usiadła z powrotem na łóżku, twarzą do nich, ale patrzyła na swoje ręce. Blade kciuki wyglądały jak gołębie, gotowe odlecieć, kiedy tak pocierała nimi grzbiety dłoni, nie umiejąc ich niczym zająć.

— Czemu? — szepnęła Elsa. Powietrze wokół nich wibrowało od sekretów.

— Bo... wciąż mamy mnóstwo pytań, które chcielibyśmy jej zadać, prawda?

Elsa znała tę nutę w głosie mammy: złamaną w połowie uśmiechu. Mimo to zapytała:

— Zaśpiewasz nam tę kołysankę?

— Błagam! — dołączyła się natychmiast Anna.

Przez chwilę Elsa bała się, że mamma odmówi. Że zachwyt na buzi Anny i wyczekiwanie na jej własnej twarzy przegra z dziwnym smutkiem, który zawsze zdawał się ciągnąć kąciki ust mammy w dół, tylko odrobinę.

Tym razem drgnęły w uśmiechu, nadal niewesołym, ale czułym i kochającym.

— No dobrze — poddała się, otwierając ramiona. — Wtulanko i przytulasy?

Anna ochoczo pokiwała głową, moszcząc się u jej boku. Elsa dołączyła do nich uderzenie serca później – wyczuła je tuż pod policzkiem, który oparła o pierś mammy.

Błysk obrączki odbijał się w piegach Anny, kiedy mamma delikatnie przesuwała małym palcem po jej nosie. Elsa podpatrzyła ten gest i często robiła tak z Havskim, swoim koniem, kiedy chciała go uspokoić. Jej samej wystarczał dotyk dłoni mammy na skroni, jej ciepła skóra – właściwie każde ciało zdawało się ciepłe w porównaniu z jej własnym.

 

Tam, gdzie w morze wbiega wiatr

Czeka rzeka, niosąc brzemię lat

Śpij, kochanie, w świetle gwiazd

W tej rzeki falach wszystko masz

 

Słowo „śpij” było jak zaklęcie. Elsa poczuła, jak rączka Anny opada na kolano mammy, tuż obok jej własnej.

Mamma miała głos czarodziejki, baśniowej syreny, która przybyła do nich z innego świata.

 

Odpowiedzi znajdziesz tu —

Ścieżkę życia wśród meandrów stu

Lecz ostrożnie nurkuj w toń

Bo wiry tam zdradliwe są…

 

Poruszała się jak wiatr, kiedy schyliła się, żeby podnieść Annę, a później zaniosła ją do jej własnego łóżka, oceanu różu i bieli w ciemnym pokoju.

Zatrzymała się na chwilę pomiędzy jednym łóżkiem a drugim. Niebo za trójkątnym wykuszowym oknem po raz pierwszy nadało jej twarzy koloru – niezdrowego sinoróżowego blasku. Zorza przez chwilę miała kolory piekła, nie fiordów i trawy.

 

Co noc wód magiczny nurtu dźwięk

Usłyszy ten, kto tego chce

Czy stać cię, by pokonać lęk?

Wiedzieć to, co ta rzeka wie?

 

Mamma potrząsnęła głową, jakby chciała jednocześnie strząsnąć to wrażenie. Nie przestawała śpiewać, choć głos odrobinę łamał jej się przy niektórych sylabach, jakby wiedział, że jego łagodny ton nie pasuje do ostrzeżenia z kołysanki.

Podeszła do starszej córki, która wspięła się na ramę łóżka, i wzięła ją w ramiona. Elsie wydawało się, że kiedy dotknie policzka mammy, wyczuje na nim łzy, ale był miękki i gładki, i suchy i ciepły, zupełnie jak nos, który zetknął się z jej własnym.

Przez chwilę kołysały się przy oknie, dwa niespokojne duchy w świecie, którego nie rozumiały, ale później kołysanka się skończyła.

 

Tam, gdzie w morze wbiega wiatr

Czeka matka, niosąc brzemię lat

Chodź, kochanie, drogę znasz

Gdy nie masz nic, to wszystko masz…

 

Mamma zrobiła z Elsą to samo, co z Anną – odsunęła kołdrę i ułożyła ją z powrotem w łóżku. Ale później wykonała jeszcze jeden gest, coś, czego nigdy nie robiła, ani z Anną, ani z pappą.

Ujęła jej dłonie w swoje i uniosła je do ust, jakby chciała wyszeptać w ich wnętrze jakieś zaklęcie, którego nikt inny nie mógł usłyszeć.

Obietnica. Pocałunek.

To było coś zarezerwowanego wyłącznie dla nich dwóch, ich mała tajemnica.

— Dobranoc, muohtačalbmi** — szepnęła mamma. Tylko do niej tak mówiła. — Śpij już.

Elsa podciągnęła kołdrę pod brodę i ułożyła ręce na poduszce, a głowę na rękach.

— Ktoś naprawdę powinien ją znaleźć — orzekła, ziewając. Pomyślała o swojej magii i o tym, jak nikt nie umiał znaleźć dla niej wyjaśnienia, nawet rodzice, którzy wydawało jej się, że wiedzą wszystko. Że pappa właściwie chyba nie przepada za magią. Pomyślała o wszystkich niewypowiedzianych obietnicach i nadziejach – tych, które z nimi dzieliła i swoich własnych. — Tę rzekę.

Ale zaraz po tym pomyślała o bałwanie, lepienie którego obiecała wcześniej Annie, i uznała, że najlepiej będzie, jeśli odłoży całą resztę myślenia na później.

Mamma zatrzymała się w drzwiach i wyciągnęła rękę, jakby chciała poprawić niewidzialny płaszcz, ale sięgnęła tylko po klamkę. Rzuciła ostatnie niespokojne spojrzenie w stronę okna i wyszła.

Korona królowej Svali była zbyt ciężka dla królowej Iduny. Wiedziała o tym już dawno, jeszcze zanim dotknęła jej skroni. Należała do klejnotów koronnych, ważyła całe pięćset lat historii monarchii i Iduna miała ją na głowie tylko raz, podczas koronacji.

Myślała, że rozumie. Spojrzenia w katedrze również ważyły swoje. Była tylko żoną króla, biedną dziewczyną znikąd, której nie należały się takie honory.

Ale teraz nawet jej własny diadem, prosta obręcz bez klejnotów, zdawała się jej ciążyć. Wyjaśnienie zamigotało w lustrze, które mijała w drodze z sypialni córek.

W zdobiących ją sercach ukryła liście – kolejny sekret. Kiedyś wydawało jej się, że srebrzysta biel korony, którą sama sobie wybrała, mówi o niej wystarczająco wiele – zimna jak północne lasy, w których żyją legendy i śpiewają rzeki. Gdyby ktoś zadał sobie trud, mógłby odgadnąć, skąd przyleciał obcy ptak, którego młody król zamknął w największej klatce, jaką w życiu widziała: zamku o tysiącu komnat.

Drżały jej dłonie, kiedy odkładała ją na stolik w załomie korytarza. Myślała, że pozbywa się ciężaru, ale osiągnęła tylko tyle, że teraz przejęły go jej stopy. Były jak odlane z ołowiu, z każdym krokiem cięższe. Mimo to pokonała dzielący ich dystans zbyt szybko.

Drzwi gabinetu były otwarte, zupełnie jak leżący na biurku dziennik – i jego ramiona.

— Agnarr… — zaczęła niepewnie, bo od lat wyobrażała sobie tę chwilę. W bezsenne noce rozważała wszystkie scenariusze i uważnie dobierała słowa, których teraz jej zabrakło.

Podniósł na nią wzrok. Jego oczy wciąż wyglądały jak chrobotek reniferowy, ale wydawały się odrobinę wyprane z koloru. Płomienie lampy naftowej rysowały na jego twarzy nowe zmarszczki i podkreślały stare piegi.

Król, mąż, ojciec.

— Muszę ci coś powiedzieć… na temat mojej przeszłości. — Nie patrzyła na niego, tylko na niebo widoczne przez okno za jego plecami. Wciąż płonęło zapowiedzią niebezpieczeństwa.

Ona sama była teraz bezpieczna w jego objęciach, ale uniosła dłoń, żeby oprzeć ją na jego piersi, gotowa w każdej chwili go odepchnąć.

Królowa, żona, matka, wyrzutek.

— I… naszej rodziny.

Skąd  t o  mogło się wziąć. Skąd dokładnie przyszła zła krew, która zatruła królewski Dom Arendelle i następczynię tronu – coś, o czym wszyscy szeptali, ale czego nikt nie śmiał powiedzieć na głos.

Odważyła się unieść wzrok.

Łączyło ich szesnaście lat sekretów i jedenaście lat czegoś, co mogło być miłością. Nie była pewna, co wygra.

Wtedy Agnarr zamknął dzielącą ich przestrzeń jednym łagodnym ruchem. Lewą ręką przyciągnął ją bliżej do siebie, a prawą sięgnął, żeby pogładzić jej policzek.

— Słucham — powiedział równie poważnie, co miękko. Jego oddech odbił się od jej skóry, kiedy pochylił się bliżej. Odczuła to jak pocałunek.

Z westchnieniem przytuliła policzek do wnętrza jego dłoni i splotła swoje palce z jego.

Przez tę jedną krótką chwilę wszystko było dobrze.

Ale noc jeszcze się nie skończyła.

Północne niebo migotało nad ich głowami, gotowe, by znów zaśpiewać.

_______________

* Tosk (norw.) – głupek.

** Muohtačalbmi (płn.-lap.) – płatek śniegu.

 

To ostatnia część dziejąca się w przeszłości w stosunku do czasu właściwej akcji. Tutaj dużo nie zmieniałam, przynajmniej w pierwszej scenie. Pierwotnie miałam na nią trochę inny pomysł, ale wydaje mi się, że ten lepiej połączy się później z resztą akcji :) Poza tym wątek Iduny i Agnarra wydaje mi się najciekawszy w Krainie lodu II, więc mam nadzieję, że chociaż trochę uda mi się rozbudować ich historię :')

A z historycznego punktu widzenia nie ma w sumie nic dziwnego w tym, że rodziny królewskie z Arendelle i Południowych Wysp są ze sobą spokrewnione ;)

6 komentarzy

  1. Nie spodziewałam się pierwszego rozdziału tak szybko i jestem bardzo mile zaskoczona! (A może po prostu czas mi za szybko ucieka...)
    Niby opisywałaś scenę, którą wszyscy znamy, ale jednak rzuciłaś na nią zupełnie nowe światło. Sama zaczęłam ją oglądać pod innym kątem i faktycznie muszę przyznać, że od Iduny bije taki lekki smutek.
    W ogóle super, że zagłębiłaś się w jej uczucia. Myślę, że jest to bardzo niedoceniana postać. A jako osobie spoza arystokracji i w ogóle spoza Arendelle musiało jej być niesamowicie trudno dostosować się do roli królowej.
    Bardzo spodobało mi się ukazanie relacji Iduny z Elsą.
    No i oczywiście Agnarr i Iduna. <3 Zgadzam się, że ich wątek był jedną z najciekawszych rzeczy w drugiej części.
    A tego, że odniesienia do Południowych Wysp to miód na moje serce chyba nawet nie muszę mówić. ;-)
    Życzę weny i udanych wakacji!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W związku z koronaferiami udało mi się napisać parę rozdziałów "na zapas", więc postaram się utrzymać to tempo i również publikować raz na dwa tygodnie - wychodziłoby na to, że zawsze w niedzielę :D

      Bardzo się cieszę, że podobało ci się, jak podeszłam do tego rozdziału ♥ Tu nie zmieniałam bardzo dużo, ale wydaje mi się, że w późniejszych rozdziałach będzie coraz mniej przepisywania i zmieniania scen z filmu, myślę, że pojawi się o wiele więcej moich własnych ;)

      Iduna zwłaszcza w pierwszej części wydawała mi się taka smutna, wręcz zastraszona xD I w sumie, jak połączyć to z historią jej pochodzenia, chyba ma to sens.

      I jeszcze nie wiem, co zrobię z Południowymi Wyspami, ale postaram się przynajmniej nawiązywać do nich tak często, jak to możliwe, bo jednak Hans jest dla mnie bardzo istotną częścią tego uniwersum xD

      Bardzo ci dziękuję za komentarz! :))

      Usuń
  2. Rozdział to niby filmowe sceny, ale jednak nie, bo rzuca całkiem nowe światło na pewne aspekty. I tak, jak pierwsza część jest najzwyczajniej okej — poserza nam pole, odsłania kurtynę i pozwala dostrzec to, czego nie dostrzegliśmy podczas oglądania — tak druga część to prawdziwe cudo. Mam wrażenie, że w tych dwudziestu jeden akapitach jest zawarte więcej niż w całej „Historii Iduny i Agnarra” — emocje, wypisz, wymaluj, i to o koronie królowej Svali (Kim ona była? Bo nie przypominam sobie jej znikąd) i jej własnym diademie, nośniku całego ciężaru.

    Ta „zła krew” jest taka... t a k a, że hmmm, w zasadzie można rozpatrywać to na wiele sposobów i wprost nie mogę się doczekać, aż dowiem si jakie jest twojej wytłumaczenie mocy Elsy (bo szczerze mówiąc wytłumaczenie filmowe mnie nie kupiło ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I czy ja wspomniałam, że pochodzenie Iduny to jedna ze spraw, które interesują mnie najbardziej? Bo okej, dwójka wmawia nam, że pochodzi z Northuldry, ale według mnie to także naciągane — a może to tylko dlatego, że twórcy nie ukazali historii Iduny i Agnarr zbyt realnie i po prostu nie natrafiam jeszcze na jakieś racjonalne wytłumaczenie.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Królowa Svala to OC, który prawdopodobnie nigdy więcej nie zaszczyci opowiadania swoją obecnością – imię mi się podobało, zależało mi na tym, żeby nie wspominać prawdziwych, historycznych królowych, ale jednocześnie chciałam podkreślić, że monarchia na Południowych Wyspach jest wiekowa :D

      Piąteczka, mnie filmowe też nie przekonuje! Nie widzę w mocy Elsy „daru”, którym podobno miała być, biorąc pod uwagę akcję jedynki
      I mam jakieś tam swoje pomysły, jeszcze ich nie rozwijałam i trochę zastanawiam się, jak bardzo w ogóle powinnam, bo w sumie w jedynce poniekąd fajne było to, że nie wiemy, skąd się wzięły, bo to nie jest najważniejsze w całej historii

      Haa, „zła krew” Iduny :D Zgadzam się, gdybym miała wybrać najlepszy aspekt filmu, to chyba wybrałabym właśnie Agnarra i Idunę, ale tak na trzeźwo zgadzam się z tobą zupełnie, nie pokrywają mi się w żaden sposób ze swoimi jedynkowymi pierwowzorami i w ogóle, za mało wyjaśnień, a te, które mamy, są średnio logiczne
      Ale taktaktak, to będzie powracało, co prawda od czasu napisania tej sceny minęło sporo czasu i już chyba w poprzednim komciu wspominałam, że sporo się pozmieniało, a może raczej pokomplikowało, bo na początku chciałam po prostu przepisać ten wątek żywcem z filmu, tylko trochę go poprawić, a teraz ewoluował w coś totalnie innego – w każdym razie ten rozdział nadal powinien pasować :D

      Usuń