Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

9.8.20

Rozdział 4. Wiatr z Północy

_______________

WIATRY BYŁY NIESPOKOJNE, zupełnie jakby wyczuwały jej emocje. Magia wewnątrz niej zaczynała się burzyć, jak każdej jesieni. Tylko czekała na zimę, żeby połączyć się z żywiołem, z którego powstała.

Ale tym razem nie było już rękawiczek, w których mogłaby ją uwięzić. Skóra świerzbiła ją w miejscach, gdzie satynowe szwy, które zrosły się z nią przez lata, pozostawiły niewidzialne blizny.

Elsa zacisnęła i rozprostowała palce wokół balkonowej balustrady. Nie — poprawiła się w myślach. Nie Elsa.  K r ó l o w a  Elsa.  E l i s a b e t .  Nią właśnie teraz była, od chwili, kiedy biskup Irgens uderzył jej skronie koroną – a nawet jeszcze przed tym, od czasu, gdy trzy lata wcześniej uklęknęli przed nią najważniejsi mężczyźni w kraju, składając jednocześnie kondolencje i hołd.

Przestała być księżniczką koronną, nie była już tylko siostrą, nigdy nie mogła być po prostu Elsą.

Teraz to Anna była następczynią tronu, tak lekką, jaką ona nigdy nie potrafiła.

— Wrzuciłaś mnie jak śliwkę w kompot! — zawołała do niej z dołu. Rozpuszczone włosy falowały wokół jej twarzy jak płomienie. Dlaczego ich nie upięła? — Mogę tak w ogóle powiedzieć? Bo – popatrz, razem wyglądamy jak śliwki! — Anna przyłożyła rękę do ramienia munduru kapitana straży. Miała bluzkę w kolorze ostatniej sukni, w jakiej Elsa widziała matkę. — No popatrz! Elsa, nie patrzysz!

Elsa w końcu spojrzała. Ona pomyślała raczej o godle Arendelle: fiolet, zieleń i złoto – i o tym, że księżniczka czesze się jak dziewczynka, a królowa jak chłopka, i że ktoś na pewno zacznie  g a d a ć ,  bo wszyscy zawsze to robią…

Ale to, ze wszystkiego na świecie? To było niedorzeczne.

Przez chwilę uśmiech wydawał się nic nie ważyć. Kąciki jej ust same powędrowały w górę, a jej twarz wcale od tego nie pękła – zadziwiająco łatwo było się zaśmiać i sprawić Annie przyjemność. Z nią wszystko było lekkie.

Ale później siostra jej pomachała i zabrała całą tę lekkość ze sobą. Uśmiechanie się przestało być możliwe.

Elsa widziała, jak odchodzi, z kapitanem straży pełne szacunku trzy kroki za sobą. Nawet z tej odległości umiała wyobrazić sobie pistolet kołyszący się delikatnie przy jego udzie. Wszyscy strażnicy je mieli. Więc dlaczego — dlaczego mnie wtedy nie obroniłeś? Dlaczego nie chroniliście  j e j ?

Próbowała odnaleźć tę racjonalną cząstkę siebie, która spędzała niezliczone godziny w gabinecie ojca i słuchała starego generała Sørensena, i która przypomniałaby jej teraz, jak źle proch reaguje na wilgoć.

Tylko co z szablami? Pięściami?

Co ze starą klątwą, która wciąż szemrała w koniuszkach jej palców, w rytm każdego podmuchu wiatru? Powietrze dookoła pachniało jesienią, a ona czuła poruszenie wokół siebie,  w e w n ą t r z  siebie.

Słyszała to już – w noc swojej koronacji, nad fiordem.

Na grzbietach fal, pod powierzchnią lodu, który pojawiał się i pękał pod jej pantoflami, w strzelistych graniach otaczających Lodowy Wierch. Wtedy myślała, że to on ją wzywa – teraz wydawało jej się, że sięga dalej, samych korzeni gór, serca ziemi, z której wyrastały.

Moc – tak nazywała to matka. Fápmu w zakazanym języku, którego nie wolno było już używać w Arendelle – tak jak nie powinno używać się  t e g o .

W wieku dwudziestu dwóch lat nie czuła się ani o krok bliżej panowania nad własnymi zdolnościami niż wtedy, gdy była tylko dziewczynką. Co z tego, że umiała zmienić zamkowy dziedziniec w lodowisko, skoro ceną za to było drugie, w jej własnej sypialni, do którego budziła się rano?

— Wasza Królewska Mość…

Elsa wzdrygnęła się, słysząc za plecami te trzy słowa. To od nich zaczęło się dla niej prawdziwe życie.

Znów poczuła na gardle uścisk kości i metalu. Zrobiło jej się niedobrze.

— Przychodzę nie w porę? — Baron Gyldenløve był uzbrojony w cierpliwy, pobłażliwy uśmiech i, co do tego nie miała wątpliwości, nowe zadania.

Elsie wydawało się, że w swój zawoalowany sposób daje jej do zrozumienia, że powinna wziąć się w garść i wrócić do swoich obowiązków zamiast gapić na horyzont – chociaż poprzedniego dnia wydawał się wstrząśnięty, kiedy zamiast zejść na obiad między jednym spotkaniem a drugim, poprosiła tylko, żeby przyniesiono jej do gabinetu kanapkę.

— Nie — skłamała. Gdyby zaczęła mówić prawdę, nie starczyłoby im na to jesieni. — O co chodzi?

— Lord Bjorgman właśnie się zjawił.

— Kto? — wyrwało jej się, zanim zdążyła się zastanowić.

Udręczone towarzystwo księcia Magnusa zatruło jej cały poranek. Który z nich tym razem? Gorączkowo próbowała w myślach odtworzyć nazwiska na kopertach wszystkich listów z propozycją małżeństwa, które piętrzyły się na biurku w gabinecie oj… w  j e j  gabinecie.

Było tyle imion, tyle nazwisk…

Todderud zapowiadał, że muszą polecieć głowy – i poleciały. Zmienił się kapitan straży, przybyło służących. W ostatnich miesiącach na zamku pojawiło się tyle nowych twarzy, podczas gdy ona nie zdążyła jeszcze nauczyć się wszystkich starych.

— Nadworny Dostawca Lodu, Wasza Królewska Mość?

— Och! — Ten góral od Anny, który zawsze, zamiast ją pocałować, po męsku ściskał jej dłoń. — Oczywiście, już idę.

Ale coś kazało jej się zatrzymać.

Zapatrzyła się w majaczące w oddali szczyty gór, które znów zaczęły do niej śpiewać.

Ah-ah-ah-ah…

Gdzieś tam, za nieprzejrzystą białą kurtyną był Lodowy Wierch – i jej pałac? Stał tam jeszcze? – a dalej, gdzie od zachodu ciemność zawsze przełamywały drobne punkciki światła, tłoczyły się pewnie kolorowe drewniane domki Wioski Wydobywców.

Coś szarpnęło się jej w piersi na ten widok. Po raz pierwszy od czasu, gdy bramy zamku zostały otwarte, poczuła tak gwałtowne, rozpaczliwe pragnienie wyrwania się z pułapki jego murów i pójścia…  t a m .

Ah-ah-ah…

— Ty… też to słyszysz? — wyszeptała do Gyldenløvego.

Poczuła ciepło jego oddechu, tak cudownie ludzkie, kiedy delikatnie pochylił się w jej stronę.

— Co?

Z mieszaniną ulgi i zakłopotania zauważyła, jak pod jej nagimi dłońmi tworzy się szron. Zanim zdążyła zastanowić się nad odpowiedzią, dźwięk umilkł.

— Nic, nieważne — ucięła i oderwała dłonie od balustrady, a później ruszyła za ochmistrzem do środka, nie oglądając się już za siebie.

_______________

Oficjalne, pełne imię Elsy  Elisabet  to drobna zmiana, jaką wprowadziłam względem kanonu.

10 komentarzy

  1. Kocham za poruszenie wątku broni palnej!
    Nie wiem, czy pamiętasz, ale kiedyś się o tym irytującym braku w Krainie zgadałyśmy – i bardzo mi się podoba, że wplotłaś wzmiankę o pistolecie Madsena razem z sugestią wytłumaczenia, dlaczego broń palna nie pojawiła się w bajce.
    (poza tym każda wzmianka o kapitanie to mjut na serce, tak :D)

    Piąteczka, bo pokierowanie povem Elsy też wydaje mi się najtrudniejsze – ale Twoja wizja mnie zupełnie przekonuje ♥
    To chyba jedna z rzeczy, które naprawdę mi się podobały w dwójce; Elsa, która ma wrażenie niebycia na swoim miejscu, która czuje jakiś zew ucieczki. Po jedynce zawsze myślałam, że Elsa właściwie nie ma szans być dobrą królową, no way, a to pragnienie wyrwania się z Arendelle bardzo pięknie się z tym wrażeniem dopełniło.
    (w ogóle to – wracając na chwilę do Twojego komentarza spod poprzedniego rozdziału – też bardzo chętnie przegadam parę rzeczy z Krainy, tak w ramach podwójkowego PTSD :D więc już zapowiadam kilometrowego maila!)
    A rzucenie w eter "MIŁOŚĆ" jak dla mnie wcale nie rozwiązuje problemu z kontrolowaniem mocy, wię-ęc napomykanie o rękawiczkach też na propsie ♥
    I jeszcze z takich drobniejszych rzeczy: propozycje małżeństwa dla Elsy (btw zawsze się zastanawiałam, dlaczego Elsa została tak późno koronowana; nie była małoletnia, gdy rodzice zginęli, dlaczego odwleczono koronację aż o trzy lata...?), zwrócenie uwagi na nieupięte włosy Anny, w ogóle samo pojawienie się Anny (No popatrz! Elsa, nie patrzysz! – ♥), więcej emocji w związku ze zbliżającą się zimą, ten góral od Anny, wymiany kadrowe w zamku, Wioska Wydobywców. O, i premier Todderud!
    Biskup zapalił mi lampkę to-jakie-jest-wyznanie-w-Arendelle :D chyba jestem skrzywiona na tym punkcie

    Nawinęło mi się malutkie powtórzenie:
    — Przychodzę nie w porę? — Kai był uzbrojony w cierpliwy, pobłażliwy uśmiech i, była pewna, nowe zadania.

    Iiii to wszystko ♥
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :D (i więcej kapitana! nie wiem, dlaczego, ale się cieszę jak wariatka na każdą wzmiankę)

    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pamiętam! ♥ W pierwszej części już mi to przeszkadzało, ale w drugiej byłam wręcz oburzona tymi mieczami xD To było jedyne, na co wpadłam, żeby usprawiedliwić brak broni palnej w Krainie - także u mnie wszyscy będą się nią posługiwać :D

      Hm, właściwie to nie wydaje mi się, żeby którakolwiek z sióstr nadawała się do rządzenia państwem, ale Arendelle ma naprawdę dziwne zasady funkcjonowania - Elsa sobie po prostu ucieka kiedy chce, a Anna ot tak przekazała władzę komuś obcemu, który oskarża królową o zdradę, a nikomu to nie przeszkadza XD

      I mnie strasznie triggeruje ta koronacja 3 lata po śmierci poprzedniego króla. Wiem, że często trzeba na nią czekać, tylko żeby aż tyle?
      I ja też byłam pewna, że Elsa była już pełnoletnia w chwili śmierci rodziców, ale ostatnio chciałam coś sprawdzić i włączyłam sobie pierwszą część po angielsku. Tam na samym początku jakaś matka mówi do synka "the queen has come of age", co sugeruje, że w Arendelle osiąga się pełnoletność dopiero po ukończeniu 21. roku życia (co mnie osobiście trochę dziwi) - więc dlatego Elsa mogła zostać koronowana tak późno (wg mojej rachuby 7 miesięcy po urodzinach), czyli wcześniej najprawdopodobniej musiał być jakiś regent, huh. Nie wiem jeszcze, jak bardzo będzie chciało mi się w to bawić, ale jeśli pojawi się jakaś okazja, spróbuję coś na ten temat wspomnieć ¯\_(ツ)_/¯

      I totalnie się zgadzam, że zakończenie jedynki jest zbyt proste w kontekście rozwiązania problemów Elsy - znaczy pewnie, na pewno było LEPIEJ, ale to niemożliwe, żeby jedno "kocham cię" Anny wymazało całe 13 lat traumy.

      A wyznanie w Arendelle to kolejna zagadka xD Ponieważ ustaliłam sobie XIX wiek na czas akcji to przypuszczam, że pewnie pójdę w chrześcijaństwo/luteranizm (przynajmniej w roli oficjalnej religii państwowej), ale biorąc pod uwagę trolle i wszystkie stwory z dwójki, to jestem przekonana, że stara pogańska wiara nadal kwitnie. Plus Northuldra na pewno wierzy w swoich bogów (czy Duchy Natury w tym przypadku, jak zwał tak zwał). Im dłużej o tym myślę, tym bardziej problematyczne mi się to wydaje :')

      Powtórka już poprawiona, dzięki ♥

      Bardzo się cieszę, że tak ci się podoba! ♥ Kapitana będzie więcej, może nie jakoś dużo, ale też lubię go wciskać gdzie się da :D

      Dziękuję za komentarz i w takim razie czekam na maila! :D

      Usuń
  2. Powtórzę się, ale ty znowu to zrobiłaś. I bardzo za to dziękuję. Znowu poruszyłaś temat, który twórcy filmu po prostu "olali". Jakim cudem Elsa tak nagle nauczyła się panować nad swoimi mocami? Przez paręnaście lat nie miała nad nimi żadnej kontroli, a tu nagle pach lodowy pałac albo żywy bałwan. A potem jeszcze Anna jej mówi, że ją kocha, a królowa nagle może powstrzymać zimę. Jestem pewna, że słyszała to już wcześniej wiele razy, a jakoś nigdy nie sprawiło to, że jej magia już nie byłą problemem. Fajnie, że zaznaczyłaś, że wcale tak nie jest. Magia nadal jest problematyczna
    Dobra, koniec narzekania ;-)
    Pewnie wszyscy dobrze o tym wiedzą, ale powtórzę: Elsa jest moją ulubioną postacią w "Krainie Lodu" (zaraz po Hansie, ale w tym przypadku książę nie ma tu znaczenia). Mimo tego, że poprzednie rozdziały mi się baardzo podobały, nie będę ukrywać, że najbardziej lubię czytać właśnie o niej. Choć faktycznie jest dosyć trudna do pisania.
    Czekam na dalsze rozdziały i przepraszam za opóźnienie w komentowaniu. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. W ogóle nie ma sprawy! :D I tak bardzo dziękuję ci za komentarz! ♥

    Szczerze mówiąc, Annę pisze mi się najłatwiej, ale to chyba po prostu taki... mój typ postaci? Z kolei jeśli chodzi o Elsę, to chociaż mam z nią ogromny problem, to skończenie jej części daje chyba najwięcej satysfakcji! Także strasznie się cieszę, jeśli moja wersja przypadła ci do gustu, to naprawdę dużo znaczy ♥

    Też wydaje mi się, że wszystko poszło zbyt łatwo, już na końcu pierwszej części, zwłaszcza że w drugiej ten motyw niepewności i ukrywania wszystkiego przed Anną powrócił :|

    A co do Hansa, z każdym dniem mam coraz mocniejsze wahania - nie mam jeszcze w całości opracowanej fabuły, więc poważnie zastanawiam się, czy naprawdę nie znajdę gdzieś dla niego miejsca, bo brakuje mi jego postaci. Ale w tej chwili nawet sama sobie nic nie mogę obiecać - poza nawiązaniami, bo przed tym na pewno się nie powstrzymam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. O wow, Elsa, moja niestabilnie emocjonalnie bliźniaczko, witaj.

    A tak na serio, to Elsa jest jedną z postaci, która ma zdecydowanie ma najbardziej przechlapane, u Disneya. I nie, siostrzana miłość nie tłumaczy cudownego ozdrowienia. Kulejąca psychika wręcz w niej krzyczy i nikt mi nie wmówi, że Elsę dręczy tylko samotność — moce, które wzięły się niewiadomo skąd, i które są groźne, wypadek Elsy (z którym tak naprawdę została sama), lata izolacji — to wszystko okropnie odbiło się na jej psychice. I właśnie dlatego doceniamy broadwayowską wersję „Krainy”, gdzie Elsa myśli o samobójstwie (choć temat i tak dość spłycony — a może po prostu to ja uwielbiam wpychać swoim postaciom problemy natury psychicznej i sypię nimi niczym śnieg w latach dziewięćdziesiątych. A więc zamilkną i wrócę do rozdziału).

    Elsa zastanawiająca się dlaczego Anna nie upięła włosów, jest taka bardzo elsowa, taka królewska, może nawet trochę pedantyczna.

    I to, że klątwa nie daje jej po prostu żyć, jak najbardziej mogę podpisać pod pierwszy akapit mojej wypowiedzi.

    „Moc – tak nazywała to matka. Fápmu w zakazanym języku, którego nie wolno było już używać w Arendelle – tak jak nie powinno używać się t e g o.” — jestem okropnie ciekawa tego „zakazonego języka”.

    Aaa, zamieniałaś Kaia na Gyldenløvego (ktokolwiek to jest). I dzięki ci, bo serio, personel Arendelle jest bardzo ubogi, a po Disney'u jednak spodziewałam się czegoś więcej.

    „Todderud zapowiadał, że muszą polecieć głowy – i poleciały. Zmienił się kapitan straży, przybyło służących. W ostatnich miesiącach na zamku pojawiło się tyle nowych twarzy, podczas gdy ona nie zdążyła jeszcze nauczyć się wszystkich starych.„ — czyli Elsa ma problemy z zapamiętywaniem imion i dopasowywaniem ich do konkretnych twarzy, a konkretnych twarzy do konkretnych stanowisk. To bardzo mi do niej pasuje.

    Książę Magnus? T e n książę Magnus? Twój OC-kowy brat Hansa?

    I w ogóle koncepcja powiązania rodziny Elsy i Anny z Wastergåardami bardzo mi się podoba i jest bardzo realna (patrząc na historię europejskich władców, to ja nie wiem jakim cudem nawet wymyślone rody królewskie mogłyby nie być ze sobą w jakiś sposób powiązane).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, komentarz jeszcze raz, bo przez przypadek tamten usunęłam. Ups.

      Usuń
    2. Kolejny komentarz, z którym mogę się tylko zgodzić :D
      Kurczę, Elsa miała taki potencjał…! A dostała szczęśliwe (??? czyżby ???) zakończenie z przysłowiowej dupy, które tak naprawdę pluje w twarz wszystkim wcześniejszym sugestiom, że ma problemy psychiczne
      Też bardzo-bardzo lubię jej broadwayowską wersję, te kwestie są całkiem dobrze pogłębione <3

      Tak, Kai został Kaiem tylko w POV-ie Anny (ewentualnie Kristoffa, który zna go od Anny), ale u Elsy zaczął mnie drażnić, zresztą nie tak działa królewski dwór, halo, powinna się do niego zwracać po nazwisku, ewentualnie postawić mu przed tym nazwiskiem barona czy coś
      Gyldenløve to norweskie nazwisko szlacheckie zaczerpnięte z Wikipedii – jak większość arystokratycznych, z których korzystam zresztą xD – w końcu byle wieśniak nie mógłby być zarządcą dworu królowej

      Jeju, Ma(g)nus :D
      Nie jest bratem Hansa akurat, ale są dość blisko powiązani – na pewno są też jakimiś bardzo odległymi kuzynami, w końcu to XIX-wieczna Europa – ale znają się głównie z tego, że kiedyś uganiali się za tą samą dziewczyną? No i Magnus też próbował swoich sił w zalotach do Elsy. I chyba jeszcze jego brat był zaręczony z kimśtam z dalszej rodziny Hansa? Ee, tak, coś w tym stylu.
      W każdym razie tu jest krewnym Szwądękaunta, przyjechał pobyć na salonach i zrobić dobre wrażenie (co raczej nie wyszło, ups)

      Usuń
    3. Cóż, w takim razie nie wiem, co mi się pomyliło z Magnusem — albo możemy zwalić na to, że Hans ma diabelnie dużą rodzinę i im na pewno też się myli 😅.

      A co do Kaia do nie kupuję jego roli w filmie. Kai, kamerdyner, odźwierny, lokaj i pomywacz w jednym, jakby, on tam chyba wszystko robił. No ja błagam, co to ma być.

      Usuń
    4. Nikt by cię nie winił, nawet ja się mylę XD

      I totalnie tak, personel został tak bardzo zredukowany, że Kai i Gerda pełnią chyba wszystkie możliwe funkcje na zamku, może poza tym, co powinni (cokolwiek powinni) robić strażnicy - tu będzie zdecydowanie tylko zarządcą dworu Elsy, a Gerda jest ochmistrzynią, kropka
      Jakaś-tam-reszta z kilkoma ważniejszymi wyjątkami będzie zawsze w tle i postaram się w niej nie pogubić

      Usuń