MŁODA MLECZARKA MIAŁA NA IMIĘ LÜKKA, o czym niezwłocznie go poinformowała, niezgrabne dłonie z wypukłymi mapami żył o wiele bardziej spracowane od jego własnych i pełen dziąseł uśmiech. Podobno to od niej dostał havið, za który równie dobrze mógłby ją przekląć, co jej podziękować.
— To znaczy „szczęście” — wyjaśniła, skłaniając głowę. — Moje imię… jaśniepanie.
Nikt go tak nie nazywał, nawet wcześniej. Zresztą – kto by miał? W Agdair?
„Wasza Królewska Wysokość” ciążyła mu na języku, ale z trudem ją przełknął. Królewska. Cały być-może-tuzin osób, z którymi tutaj rozmawiał, warczała tylko krótkie „harri”* w odpowiedzi, a on nie krzywił się na żadne klepnięcie w plecy, odpowiadał uśmiechem na zalotne spojrzenia i nawet uprzejmie zainteresował się faktem, że miejscowa wersja jego imienia brzmi Hensar (i większość używała właśnie jej, jakby już nie dość mu odebrano).
Toporne dźwięki ze świata trolli i ogrów ledwo mieściły się w wąskich ustach dziewczyny, a Hans, mimo że najbardziej tęsknił do rozmowy z p r a w d z i w y m i ludźmi, w wykształconym, szlachetnym języku, poczuł nagłą sympatię do otaczającej ją ironii. On swoje szczęście utopił.
Jej jasne włosy wyrywające się spod czepka powiewały na wietrze i zaplątywały wokół szyi. Były tak długie, że niemal dotykały jego twarzy. Bił od nich dziwnie silny, upajający zapach morza.
Lükka położyła kankę na progu, a kiedy wyprostowała się z lekkim trudem i cichym jękiem, gotowa odejść, zobaczył w jej oczach zbyt wiele nigdy nieopowiedzianych legend, żeby po prostu ją puścić.
Nie musiał zadawać sobie tego pytania, żeby znać na nie odpowiedź. Oczywiście, że był gotowy złamać kolejne serce, jeśli tylko miałoby to oznaczać, że znajdzie się ktoś, kto po nim zapłacze.
Śni o królu
ze starego rodzinnego portretu siedzącym w roykstovan** –
w hrabiowskiej norze w Múla nawet w koszmarach zbyt ubogiej na bawialnię.
Król wyciąga rękę uzbrojoną w rękawiczkę, jakby zaraz miał zmaterializować się w niej kieliszek. Odlaną z brązu, oszronioną, jak oderwana od pomnika na środku placu, na którym Hans po raz ostatni był Wielki. Król wzdycha, kiedy nic się nie dzieje, i rozgląda wokół.
— Wciąż żadnej służby?
Obudził go ciężki od deszczu i lekki od grzechów świt – jego ulubiona pora dnia, gdy jeszcze wszystko wydawało się możliwe – odsłaniający umarłą wyspę za wąskim oknem.
Dziewczyna już dawno zniknęła, ale zdążył się od niej dowiedzieć, że słowo „múla” oznacza „pysk”. Kryjąca się pod nim osada była równie parszywa, co jej nazwa. Dorysowując ją na za starych, żeby mógł być z nich zadowolony mapach, Hans myślał o Rasmusie i Karlu i dopowiadał sobie „cios prosto w”.
Trudno było nie myśleć – o nich, Wyspach i wszystkich decyzjach, konsekwencją których stała się Nasturia, zwłaszcza kiedy w kolana uderzyła go książka, którą otrzymał w jedynej przesyłce, jaka do niego nadeszła, a której spodziewał się najmniej ze wszystkich – stara Biblia, wysłana przez Gustava, z krótką notatką (coś o szukaniu pociechy w Panu), przewiązana wstążką Madame. Hans musiał uważniej przestudiować podpis, bo to była zbyt wysublimowana złośliwość, zupełnie w stylu Josefa, świętego jeszcze za życia, żeby uwierzyć w to, spod czyjej wyszła ręki.
Ale to notatki na cienkich, pożółkłych kartach zaskoczyły go najbardziej.
Gustav może i mu je przesłał, ale z pewnością nie były jego autorstwa.
„Nie spocząć nigdy, nigdy już nie stanąć, dopóki śmierć nie zamknie moich oczu lub toast zemsty spełni ze mną los”***— Renartowi – Isengrim
Gdzie oni to wyszperali?
Stary Testament.
Shakespeare.
Lis Renart i wilk Isengrim.
Ingvar i Rúnar.
Machiavelli.
Miał tylko jedno wspomnienie króla Ingvara, głębokie, zimne i odległe – z czasu, kiedy liczył sobie sześć lat i bycie ignorowanym jeszcze bolało. Przerwano mu zabawę (czaszka ołowianego żołnierzyka pękła pod obcasem doktora Oxe), żeby razem z resztą braci wepchnąć do ciemnego gabinetu. Tam kazano im po kolei ucałować na pożegnanie dłoń dziadka o zapachu krwi i prochu, z każdą sekundą sztywniejszą i zimniejszą – bo stary król Południowych Wysp zginął z ręki własnych poddanych – podczas gdy jego młodszemu bratu w Arendelle stawiano pomniki.
Hansowi królewska flaga podobała się o wiele bardziej obniżona do połowy masztu, ze złotymi lwami wściekle kłapiącymi na wietrze, ale nigdy więcej już jej takiej nie zobaczył.
Później przeczytał Goethego i Powieść o lisie i zrozumiał, że być może Westergårdowie wyznawali złą maksymę, a przezwiska, chociaż w poprzednich pokoleniach też ich używali, nie były tak niewinne, jak wcześniej myślał. Wilkowi, mimo że był groźny i potężny, udało się oszukać lisa tylko w pierwszej bajce; później zawsze stawał się ofiarą jego kłamstw i oszustw.
Blade już światło lampy nadal pełzało po podrapanym blacie, kiedy on wpatrywał się w cytat, na którym zawsze otwierała się książka, sprasowana i zagięta. Znał go już na pamięć, sam go nawet przepisał – ale nie odrywał od niego wzroku, aż poczuł, jak na języku cierpną mu resztki wolnej woli.
Choćbyś
się wywyższył jako orzeł,
i
choćbyś między gwiazdami położył gniazdo twoje,
stamtąd
ściągnę cię, mówi Pan.
Kartki rozpadały mu się w dłoniach jak gnijące mięso z kolacji z zeszłego wieczoru. Zagryzł je papką z rzepy i ziemniaków, która do teraz tańczyła mu w żołądku. Kuchenne pomyje w kolorze i o konsystencji błota. Im dłużej jadł, tym bardziej było mu niedobrze, nie tyle z powodu smaku, co świadomości, że z każdym kęsem przesiąka Nasturią coraz bardziej.
Palce parzyły go już na samo wspomnienie pióra, setek podziurawionych w pośpiechu kartek, z których tylko kilka opuściło jego biurko – o kilka za dużo.
Po żmii i bazyliszku chodzić będziesz:
i podepczesz lwa i smoka****.
Rúnar miał ostre „w” Westergårdów. Wyglądało zupełnie jak jego własne, wściekłe, kąsające, gotowe do wyrwania z lwich szczęk tego, co mu się należało. Notatki pokrywały każdą wolną przestrzeń, tłoczyły się między akapitami i spychały rozmyty tusz drukarski na marginesy.
Z niezbitą pewnością obiecywały wielkość.
Vulpes, non lupi. Ræve, ikke ulve. Renards, pas de loups.
Być może Hans nie był lwem, ale nie był też wilkiem.
Był lisem.
Kiedy zatrzasnął książkę, wpadające przez okno pierwsze promienie słońca wydawały się stłumione, fałszywe. Strop wciąż pokrywały nowe pajęczyny, tak gęste, że przypominały płaty jedwabiu.
Wszystkie głosy brzmiały w tej parodii dworku zupełnie inaczej, kiedy już ktoś się odzywał – kiedy był sam, z każdej strony otaczał go niekończący się dźwięk… n i c z e g o . Wydawało mu się, że w każdej chwili może w nim zatonąć, więc trzasnął drzwiami.
Zawsze schodził aż do nagiego wybrzeża, poszarpanego w szkiery i cyple i wspinał się do dzikich turni, ale nieważne, dokąd poszedł, wciąż przemierzał tę samą skalistą trumnę.
Owce, okazjonalna włochata krowa, Grýla. Las trzech drzew, gdzie pochowano legendarny kamień, który każdego dnia udawało mu się podnieść wyżej. Grýla. Pomost i uśmiech Lokiego. Stajnie z cieniem Sitron. Cholerna Grýla obiecująca baranie policzki każdemu, kiedy tylko jej syn (niesłychane!) wróci do domu.
Później.
Po mszy.
Z rybakami.
Kościół miał bielone wapnem ściany, które niemal pozwalały morzu zakrzyczeć głos pastora.
Nie czytał, tylko opowiadał – zlewającymi się w jedno słowami, jakby sklejało je ze sobą zimno, a on nie chciał tracić ciepła na przecinki – o niewieście w dwunastogwiezdnej koronie i rudym smoku z siedmioma głowami, chociaż Hans był pewny, że tych akurat powinno być t r z y n a ś c i e .
— „A jeżeli będziesz pilnie słuchał jego głosu i wykonasz wszystko, co powiem, wtedy będę nieprzyjacielem nieprzyjaciół twoich i przeciwnikiem przeciwników twoich”***** — obiecał pastor, a Hans, chociaż nie był fatalistą, musiał uznać plik wilgotnych banknotów, które przed tygodniami wytoczyły się spod skórzanej okładki Biblii, za coś najbliższego przeznaczeniu, czego w życiu doświadczył.
Paaluk i Malik nie przypłynęli z synem Grýli (którego, jak zaczął przypuszczać Hans, sobie wymyśliła), ale oni również byli rybakami, i to na nich czekał. Pochodzili z Tikaani, kolejnego terytorium zależnego od jego ojca, i byli jedynymi osobami jeszcze mniej pożądanymi na Nasturii niż on sam.
Mieli usta tak spękane od soli i wiatru, że kiedy już się odzywali, oprócz ciężkiego akcentu, z którego siłą musiał wydzierać pojedyncze słowa, Hans słyszał skrzypienie tkanek.
Tak samo skrzypiały w zębach płaty surowego mięsa i suszone ryby łamane jak chleb.
Wzory wyżłobione w ich wciąż poruszających się wargach przypominały tatuaże – krzywe, ciemne linie wspinające się po brodzie jak pająki. Te na kostkach palców i przedramionach były jeszcze gorsze. Tusz o nieokreślonej barwie rozlał się i zakrzepł na ogorzałej skórze i pod nią, przywodząc na myśl odmrożenia, głębokie i śmiertelne.
— Czy jesteś człowiekiem? — zapytał ten pierwszy, żylasty i boleśnie uśmiechnięty w sposób, który Hans znał zbyt dobrze, z domu i lustra, żeby móc uwierzyć w jego szczerość.
— Oczywiście, że jestem człowiekiem — parsknął.
Mężczyzna przekrzywił głowę i zmrużył oczy. Równie dobrze mógł mieć trzydzieści, jak i pięćdziesiąt lat. Równie dobrze mógł nie żyć.
— Znów cię widzę.
Hans zwalczył odruch schowania nagich dłoni do kieszeni. Tikaańczycy.
Nie chciał ich dotykać.
Musiał zapłacić.
Nie mógł tu zostać.
Kiedy uścisnął mu rękę, miał wrażenie, że trzyma ciepłą kość – ale kiedy spojrzał mu w oczy, poczuł, jak w żyły wślizguje mu się śnieżyca. Spojrzenie Paaluka było ciężkie jak kotwica. Jeszcze przez chwilę nie spuszczał z Hansa wzroku, ale później po prostu puścił jego dłoń i machnął własną.
Deski zajęczały.
— On ci nie ufa — zastrzegł niemal bez śladu obcego akcentu ten drugi, Malik, wciąż jeszcze chłopiec. Było w nim coś nieznośnie znajomego. — Musiał upewnić się, że nie jesteś duchem. Gdybyś rozpłynął się w powietrzu zamiast odpowiedzieć, to znaczyłoby, że jesteś. Och, i nie chce wziąć konia, chyba że jako dar dla Pani Morza.
— Och, doprawdy? — zapytał łagodnie Hans, który nie ufał już nikomu.
Pod nimi wzburzone morze przewracało karty historii.
Czy jesteś już w jakimś piekle, ojcze? Miłym, zimnym piekle, z którego będziesz się przyglądać, jak odzyskuję swoje dobre imię?
Położył się w ubraniu i butach, gotowy, z rewolwerem pod poduszką. Splótł dłonie na brzuchu i czekał, jak całe życie – z tą różnicą, że teraz umiał już działać. Czekał, aż wszyscy poumierają, czekał na chwałę, na zemstę, na sen, na wybawienie – czekał, aż miną mdłości. Ale kiedy przez wąskie okna przedarł się brzask, wciąż miał otwarte oczy.
Mrok był wtedy największy.
* Harri (far.) – pan.
** Roykstovan – dosł. „izba dymna”. Główne pomieszczenie w farerskim domu, połączenie izby mieszkalnej i kuchni.
*** William Shakespeare – Henryk VI (przeł. Bohdan Drozdowski).
**** Psalm 91 z Biblii w przekładzie Jakuba Wujka.
***** Cytat z Księgi Mojżeszowej za Biblią Warszawską.
Chyba czas na kilka disclaimerów.
Przede wszystkim ograniczony system czasów przeszłych w języku polskim nie pozwolił mi tego sprecyzować, ale przesyłka trafiła do Hansa wcześniej, zaraz po jego dotarciu na Nasturię, teraz tylko po raz kolejny studiował sobie Biblię, co mam nadzieję, że jest zrozumiałe xD
Tikaani to odpowiednik Grenlandii. Występuje we frozenowych komiksach i książkach (chyba w tej samej roli?), i wydawało mi się tutaj idealnie pasować. Względem powitania północnogrenlandzkich myśliwych, nie biorę za nie żadnej odpowiedzialności, czytałam o nim tylko w jednym źródle – książce Lud, która niekoniecznie jest do końca wiarygodna.
Nie mam pojęcia, skąd twórcy filmu wytrzasnęli imię Runearda, ale w średniowiecznym zbiorze bajek Powieść o lisie, na podstawie którego Goethe napisał później wiersz, istniał lis Renart, którego historię starałam się w miarę przystępnie streścić. Historia Arendelle i Południowych powoli się łączy – mniej chaotycznie niż mi się wydaje, mam nadzieję.
I wreszcie – robiłam dość szeroko zakrojony risercz w sprawie tego, jakie czytania mogłyby pojawić się w kościele podczas Høsttakkefest, więc (poza proroctwem) nic tu nie jest tak do końca wybrane przeze mnie, raczej dostosowane do sytuacji. Poza tym, co wymieniłam w przypisach, pojawiło się jeszcze nawiązanie do Apokalipsy.
A jeśli coś w rodzinie królewskiej za bardzo leci carską Rosją, przepraszam!
Jestem absolutnie zakochana w pomyśle łączenia wątku Hansa z Runeardem ♥
OdpowiedzUsuń(i wątek imienia Runearda też mi się podoba <33)
Twoja wizja Westergårdów mnie coraz bardziej interesuje – i w ogóle sytuacja na Wyspach!
Tam kazano im po kolei ucałować na pożegnanie dłoń dziadka o zapachu krwi i prochu, z każdą sekundą sztywniejszą i zimniejszą – bo stary król Południowych Wysp zginął z ręki własnych poddanych – podczas gdy jego młodszemu bratu w Arendelle stawiano pomniki. – szokłam srogo :0 kto go postrzelił, dlaczego? aaa!
(a tak swoją drogą „dłoń o zapachu krwi i prochu” bardzo mi się podoba ♥)
Mam nadzieję, że pojawi się więcej na temat pozostałych braci i ojca, Westergårdów nigdy za wiele :D
Hans – Henser :DD ♥ – miotający się po swoim Wielkim Hrabstwie i tęskniący za rozmową w wykształconym, szlachetnym języku strasznie mnie bawi. 100% Hansa w Hansie :D
(i te opisy wyspy! ♥)
Zgaduję, że spróbuje się dostać znowu do Arendelle – no bo gdzie indziej – ale co zrobi dalej? *teorie spiskowe*
Podoba mi się w ogóle, że wątek rodziny i dorastania Hansa nie jest ani rozdmuchany, ani łzawy i nie służy do łatwego usprawiedliwienia bycia złolem. Nie znoszę Hansa-szczeniaczka na deszczu i propsuję bardzo, że u Ciebie niczego takiego nie ma ♥
Położył się w ubraniu i butach, gotowy, z rewolwerem pod poduszką. Splótł dłonie na brzuchu i czekał, jak całe życie – z tą różnicą, że teraz umiał już działać. – jsdbhhjfjbfh, chcę dalej, daleeeeej!
Oczywiście, że był gotowy złamać kolejne serce, jeśli tylko miałoby to oznaczać, że znajdzie się ktoś, kto po nim zapłacze. – 100% Hansa w Hansie raz jeszcze. Bosz, jak dobrze, że nie robisz z niego puchatego króliczka i wzoru cnót przy okazji ♥
Bardzo-bardzo czekam na następny rozdział <33
(i kocham, jak dużą wagę przywiązujesz do researchu ♥)
Pozdrawiam!
Aa, tak się cieszę, że podoba ci się połączenie Hansa z Runeardem ♥
Usuń(Bo tak naprawdę to Runeard powinien być dziadkiem Hansa)
Do Południowych na pewno będę dalej nawiązywać w kolejnych częściach Hansa :D
(A sytuacja tam wygląda tak, że nigdy nie mieli na tronie Runearda, więc trudno się dziwić zamachowcom, prawda)
I, hm, cóż - fakt, że Hans prędzej czy później wyląduje w Arendelle nie jest chyba żadnym spoilerem, chociaż mogę przyznać, że dotarcie tam to chyba nie był jego pierwotny plan ;)
Moja odpowiedź jest wszystko, tylko nie spójna, ale mam nadzieję, że to nie jakiś duży problem, bo wciąż strasznie, ale to strasznie ekscytuję mnie fakt, że podoba ci się moje przedstawienie Hansa ♥♥♥ Jest trudny (i na pewno NIE po prostu biedny i skrzywdzony przez złych braci), a ty się na nim, że tak powiem, znasz, także aaaaa już w ogóle ♥
I standardowo, bardzo dziękuję za komentarz! :)
Okej, znalazłam, gdzie skończyłam czytanie i rozpoczynamy nadrabianie.
OdpowiedzUsuńWyszłam ciut z wprawy w pisaniu komentarzy, ale postaram się jakoś ładnie zebrać swoje myśli.
Uwielbiam wątki z przeszłością Nasturii i w ogóle obu rodów (Hansa i Anny oraz Elsy). W zasadzie, jak się nad tym głębiej zastanowić, to w fanfiction bardziej lubię właśnie taki historie z przeszłości, jakieś takie rozszerzanie uniwersum niż 'Co będzie dalej?'.
Nadal kocham za wprowadzenie Hansa i pokazanie, że "Hej, on ma uczucia, on ma umysł, on jeszcze żyje i coś się z nim dzieje, to nie jest typowy złoczyńca, który ginie na końcu filmu'.
Czuję, że moje komentarze będą krótkie i nieregularne, bo w każdej wolnej chwili staram się czytać, ale cóż... Nie ma ich wiele. A dodatkowo bardzo chciałabym powiedzieć/napisać parę słów przy każdym rozdziale, także do zobaczenia przy kolejnym <3
W sumie to ja chyba też najbardziej lubię grzebać w przeszłości, dodawać/odkrywać stare intrygi i za ich pomocą próbować wyjaśnić, co się dzieje u bohaterów obecnie, także piąteczka! :D ♥
UsuńI bardzo się cieszę, że podoba ci się Hans! ♥ W sumie mam już jako-tako opracowane trochę szczegółów jego wątku, więc niedługo powinien zacząć pojawiać się częściej :D
I bardzo dziękuję za komentarz, każdym się strasznie jaram i każdy mnie bardzo motywuje! ♥♥♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHans, Hans, Hans! I ta ilustracja! C u d o!
OdpowiedzUsuńLükka to takie śliczne imię! I w ogóle ona cała na pewno jest śliczna. I wydaje się super postacią (dlaczego, Autorko, dlaczego ona jest tylko w jednym rozdziale?).
Bardzo podoba mi się sen Hansa. I bardzo mnie interesuje.
Brat wysłał mu listy? Jak fajnie. Ale zdecydowanie to ma swoje drugie dno.
I aaa, Hans ma ze sobą Biblię! Przyznam szczerze, że jak pierwszy raz czytałam ten rozdział, to bardzo się zdziwiłam i nie mogłam się początkowo do tego przyzwyczaić. Ale teraz mam wrażenie, że Biblia bardzo do Hansa pasuje i on, mimo swojej psychiki, jest bardzo wierzący (choć z drugiej strony daje mi taki vibe Konrada z „Dziadów” — wierzy w Boga, ale jednocześnie ma na niego nerwa za całe zło świata (a najbardziej za swoje zło)).
„ Tam kazano im po kolei ucałować na pożegnanie dłoń dziadka o zapachu krwi i prochu, z każdą sekundą sztywniejszą i zimniejszą – bo stary król Południowych Wysp zginął z ręki własnych poddanych – podczas gdy jego młodszemu bratu w Arendelle stawiano pomniki.” — Na Wyspach Południowych był jakiś zamachu stanu? Ciekawe dlaczego.
„Hanser” mnie rozwaliło. I to, że Hans tęskni za „normalnymi” ludźmi mówiącymi „normalnym” językiem, bardzo mi do niego pasuje. Jest takie hansowe, haha.
I te opisy wyspy! I tego, że Hans brzydzi się Tikaańczykami.
Szanuję za research dotyczący kościoła. A Wyspy Południowe właśnie idealnie zalatują carską Rosją.
Runeard widzę, że ciągnie się nie tylko za Elsą, ale też i za Hansem (w sumie za Anną też poniekąd). Na pewno czują się z tym okropnie.
I jeju, jak ja uwielbiam grzebać w przeszłości postaci. I najwidoczniej nie tylko ja, a więc, droga Autorko, oby takiego grzebania było jak najwięcej.
AAAAA ♥♥♥
UsuńTo zdecydowanie śliczne imię! I nie wiem, mam skłonność do mnożenia epizodycznych postaci :C
Jeśli chodzi o Biblię to ona od początku miała drugie dno, a Hans zaczął ją czytać głównie z nudów, bo pobyt na Nasturii nie obfitował w rozrywki, w końcu to miała być kara – i oczywiście widziałam go jako osobę wierzącą, to takie domyślne ustawienie dla członków rodzin królewskich :D ale nigdy głębiej się nad jego wiarą nie zastanawiałam, ale przyznam, że Konrad mnie totalnie kupił :DDD
Hans na pewno chciałby uchodzić za ateistę, który jest tak światły i w ogóle, że nie potrzebuje wiary w nic poza sobą samym, no ale w sumie wszystko szybko się zweryfikowało, co chyba tylko potwierdza teorię lustra, że Hans dostosowuje się do sytuacji i robi albo wierzy w to, co w danej chwili wydaje się dla niego najlepsze
Tak, w przeszłości mamy jeszcze mnóstwo do odgrzebania! Niestety praktycznie każdy wątek się rozrósł, więc nie wiem, jak często i kiedy będziemy w stanie do niej wracać, ale ogólnie na pewno ♥