Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

16.5.21

Rozdział 23. Kruszyna

_______________

MARTWE CIAŁO POWOLI STYGŁO GDZIEŚ TAM, w ciężkim od żelaza i stali zapomnianym miasteczku, które zostawił za sobą. Przed nim wznosiły się zębate szczyty gór, coraz wyraźniej rysujące się na horyzoncie.

Hans przedarł się przez krzaki – spomiędzy gałęzi wysuwały się bielejące w mroku jak kości kwiaty – i za pagórkiem ukazała się pozłacana, cebulasta kopuła cerkwi.

Przypomniał sobie złoto i srebro, muzykę, naukę i wolność, które czekały za granicami Arendelle.

Przetrząsał kieszenie i starał się  m y ś l e ć ,  jednak osada przed nim kradła każdą z myśli. Była tylko nędznym, pełnym mgieł miejscem, odległym i dzikim, ale Hans miał wrażenie, że las go dusi.

Improwizowany plan B zakładał uciekanie tak daleko, aż jego imię przestanie cokolwiek dla kogokolwiek znaczyć, ale wiedział, że jeszcze tam nie dotarł.

Słowo „niebezpieczeństwo” zapętliło się w jego umyśle, kiedy patrzył na fale i łuki, zagłębienia i małe dolinki. Wydawało mu się, że wioska kryje się w zakolu rzeki. Była osłonięta i schowana, okryta tajemnicą.

Warta ryzyka.

Chociaż woda w najgłębszym miejscu sięgała mu ledwie do ud, przejście jej w bród wymagało kilkudziesięciu kroków i tylu samo sekund w lodowatej gilotynie. W połowie drogi było mu już wszystko jedno, co próbuje wślizgnąć mu się pod ubranie: glony, ręce Pani Morza czy końskie gówno.

Na brzegu musiał na chwilę się zatrzymać, bo w pole widzenia zaczął wdzierać mu się śnieżny pejzaż.

Niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo.

Kiedy płatki śniegu zniknęły, zobaczył krew kapiącą na ubłocone buty i zaczął zastanawiać się, skąd pochodzi. Chwilę później jej posmakował i uświadomił sobie, że to jego własna. Ten smak cofnął go do Półwyspu Rybackiego i jego umysł nie był już w stanie skupić się na niczym innym poza faktem, że żyje.  Ż y j e .

Uświadomił sobie, że drgający u jego stóp mężczyzna był martwy. On był martwy, a Hans żył, i ta myśl była o wiele bardziej zaskakująca niż mógłby sobie życzyć.

 Rewolwer, który wciąż ściskał w ręce stawał się coraz cięższy i bardziej nieporęczny, i trzymanie go stanowiło tak dziwne uczucie. Nawet w rzednącym mroku widział wykwity krwi na płaszczu, twardą skorupę na lufie. Pomyślał, że to cud, że nie zgubił go w tej szaleńczej ucieczce.

Otworzył dłoń i między jego palcami rozpostarła się ciemna, kleista błona pławna. Wciąż nie zmył też krwi z włosów, uświadomił to sobie, kiedy nerwowymi palcami odgarnął kilka kosmyków, które spadły mu na czoło. Błoto pasmami przywierało do jego skóry i ubrań, krzepło pod paznokciami.

Znów spojrzał na rzekę. Jak dziwne byłoby obmycie jednocześnie ciała i swoich grzechów w tym samym zbiorniku.

Czy jesteś jeszcze człowiekiem?

Nagle otworzyły się drzwi najbliższej chaty, rozległy się szybkie kroki, ale nikt nie wyszedł.

Pierwsze krople deszczu zaczęły rysować na szybie pięciolinię, która wyglądała jak ślady po kocich pazurach. Hans przetarł rękawem najpierw usta, a później szkło; czerwona smuga przecięła twarz stojącego za oknem mężczyzny, nieostrej postaci z włosami opadającymi na twarz.

Mężczyzna poczłapał do przodu, zgarbiony, z jedną dłonią zaciśniętą w pięść, a drugą wyciągniętą do niego. Żebrak. Coś lśniło metalicznie wśród krwawych słońc drżących kłykci – pewnie puszka, do której przechodnie mieli wrzucać pieniądze.

Kto wpuścił go do środka?

Hans odruchowo się cofnął. Pomyślał o wszystkich romansach ojca, o tabletkach rtęciowych chère maman – bo syfilis był jedyną francuską rzeczą, która jej nie zachwycała – i jak bracia straszyli go, że jeśli jakaś dziwka na niego spojrzy, odpadnie mu nos.

Co by było, gdyby go dotknął?

— Proszę… — wychrypiał. Nie wiedział, o co prosi. Czego oczekiwał?

Westergårdowie nie prosili, ale on nie był już Westergårdem.

Czy jesteś człowiekiem?

Usta mężczyzny zza szyby powtórzyły jego słowa. Razem z nimi wypłynęło z nich więcej krwi i dopiero wtedy Hans uświadomił sobie, że patrzy na odbicie samego siebie, że ten żebrak o skołtunionych włosach zlepionych potem i krwią to on sam – to, co z niego zostało.

Poczuł, jak wsiąka w ziemię, drżące nogi nie były już w stanie go utrzymać. Rewolwer upadł obok niego; metal z niego drwił. Krew zbyt łatwo nawodniła ziemię, a on nie miał już planu. Poddał się narastającym falom.

Noc przeszła w dzień, ale zrobiło się tylko zimniej. Hans nie poruszył się od dłuższego czasu i czuł, jak odrętwienie powoli dociera do palców stóp i dłoni. Tarł je tak długo, że nie umiał odróżnić, czy szczypiąca skóra jest czerwona od krwi, zimna czy szorowania.

Patrzył, jak skrzepy odrywają się od ciała i płyną z prądem i strzępami koszuli, która przesiąkła Tikaańczykiem nawet pod osłoną płaszcza. Płaszcza też musiał się pozbyć, jak najszybciej.

Wszystko się rozpływało: woda, krzyki ptaków i szalone światło, które wszędzie chciało się wedrzeć. Brzydził go ten świat, który tak bezdusznie uwypuklał jego bezradność.

W uszach wciąż rozbrzmiewał mu świst, kula-tkanki-krew-mózg; zatrzymał go dopiero mały, ostry kamień odbijający się od jego policzka. Hans zamrugał. Ktoś zagwizdał. Zabrzmiało to zupełnie jak „ja” na wdechu żony Larsa, tej nuworyszki Helgi z kontynentu, której krzywe zęby musiały błogosławić istnienie wachlarzy.

Naprzeciwko niego siedział przerośnięty chłopak z oczami w kolorze wody. Nic nie mówił, tylko patrzył, gwizdał pod nosem i sprawiał, że Hansowi jeżyły się włoski na karku. Zanim zdążył odnaleźć swój głos, usłyszał inny:

— Hej, rusałko! — na dźwięk którego chłopak błyskawicznie wstał. — Matka ci nie mówiła, że masz przestać się tu kręcić?!

Chłopak jeszcze przez ułamek sekundy balansował na śliskich kamieniach, a kiedy Hans miał już wrażenie, że spadnie, on z zadziwiającą, kocią gracją skoczył do przodu, chwycił płaszcz leżący obok niego i rzucił się pędem w kierunku linii drzew za jego plecami.

Lort*. — Hans wyjął ręce z wody i skostniałymi palcami zaczął przeczesywać muł wokół siebie. Rewolwer. Biblia ze zmiękłą od wody okładką i pogniecionymi pieniędzmi, które zbyt wiele go kosztowały, w środku, wciąż leżała tam, gdzie ją położył – pieprzyć płaszcz – jeden but właśnie zaczął odpływać – gdzie był drugi?

Światło zatańczyło na kroplach błota u dołu spódnicy i przedarło się przez szparki w wiklinowym koszyku, kiedy dziewczyna, której głos usłyszał chwilę wcześniej, do niego podeszła. Jej fartuch był tak jaskrawo biały, że prawie go oślepił.

— Przestraszył cię? — Hans miał wrażenie, że między jej słowa wetknięte są pytania, których nie zadaje. — To tylko Świstak. Jest… trochę dziwny, ale raczej niegroźny.

— Ja się nie boję — odparł tak wyniośle, jak tylko mógł, bosy, okradziony przez jakiegoś wioskowego półgłówka i odrażająco żałosny. Później uświadomił sobie, że odpowiedział jej po duńsku i kolejne słowa wymówił już staranniej, próbując akcentować litery, które zwykle dla niego nie istniały. — Zaskoczył mnie, to wszystko.

— Ajuści. — W jej oczach igrały ogniki. — Też robiłeś pranie?

Hans spojrzał na mięso dłoni, strzępki ubrań i grudki krwi.

— Tak. — To była odpowiedź dobra jak każda inna. Żadna z wymówek, które przychodziły mu do głowy, nie zabrzmiałaby prawdopodobnie.

Dziewczyna się uśmiechnęła. Miała pełne wargi i zaskakująco symetryczną twarz, z drabiną piegów biegnącą przez środek nosa i pieprzykiem w kąciku lewego oka i tuż przy prawym kąciku ust.

— Nie jesteś stąd, co? Wyglądasz, jakbyś był skądś… — zaczęła i urwała. Jej spojrzenie prześlizgnęło się po całej jego sylwetce, zatrzymało chwilę dłużej na włosach. — Skądś indziej. Z daleka.

Nie miał koszuli, a ona nie odwracała wzroku. Jedyny rumieniec, który dostrzegał na jej twarzy, musiał wymalować na niej chłód poranka. Miał wrażenie, że jej spojrzenie odkurzyło mu policzki; pod grubą warstwą brudu poczuł ciepło.

— Muszę… — Musiał wrócić. Musiał uciec. Powinien zacząć martwić się o Sitron. (Czemu nie mógł zmusić się do myślenia o Sitron?) Chciał tylko dotrzeć do portu. — Masz konia? — zapytał, bo w oddali dostrzegł wśród trawy szpakowatą plamę. (Brabant?)

Dziewczyna schyliła się po bure tkaniny, nawet z daleka wyglądające na szorstkie, które zaścielały dno koszyka.

Męskie koszule. Męskie spodnie.

To nie mogło się skończyć dobrze.

— Nie ja, ojciec. — Podążyła za jego wzrokiem. — Ja ją tylko nazwałam. To Mus.

— „Mysz”? Dość małe imię dla tak wielkiej klaczy.

Zaśmiała się.

— A ty, jak  t y  się nazywasz? — zagadnęła z dziwnie niewymuszoną swobodą.

Ona mu się przedstawiła, ale jej imię było za długie i zupełnie do niej nie pasowało. Powiedziała, że wszyscy i tak mówią do niej Kruszyna. Była niewiele niższa od niego i szczuplutka w ten silny, żylasty sposób, który widział już u podobnych do niej dziewczyn. Z jakiegoś powodu to przezwisko wydawało się równie uszczypliwe, co odpowiednie.

Hans otworzył usta.

Pytanie było proste.

Miał mnóstwo imion. Hans, Hensar. Dla Tikaańczyków mógłby być Haansim albo Hanseraquiem, gdyby tylko uznał, że warto im jakieś podać. Axel mówił do niego Johnny.

To było najtrudniejsze pytanie, jakie mogła zadać.

Przez chwilę mu się przyglądała. Cisza zaczynała robić się groźna.

— W porządku, jeśli nie chcesz mi powiedzieć, sama wybiorę, jak będę do ciebie mówić. — Hans nie patrzył na rękę, którą do niego wyciągnęła, tylko na tę, którą oparła na biodrze; o skórze zbyt pomarszczonej jak na tak młode ciało, różową, śliską i o fakturze, która wciąż zdawała się skwierczeć. Patrzył na nią i widział ogień. Myślał o cieple. — Co ty na to, Loki?

Ujął jej dłoń w nadziei, że jej dotyk wypali w nim wszystkie pozostałości Południowych Wysp, małej księżniczki, przeklętej królowej i martwej Nasturii.

Jeśli smoła, spirytus i sauna nie pomogą, nie ma ratunku – tak się tutaj mówiło. A oni mieli i alkohol, i saunę, a Hans będzie mógł z nich skorzystać, jeśli ojciec Kruszyny się zgodzi. Dostał już jego koszulę, wciąż wilgotną, jedną z tych, które rozwieszała na parcianym sznurku nad rzeką.

Brat Kruszyny wyjechał, ale ona została z ojcem, bo złamała chłopakowi serce. Poza tym miała dopiero dwadzieścia lat, żadnych widoków na majątek i jeszcze mnóstwo czasu, a zalecał się do niej tylko Anders Groven.

D o p i e r o  — pomyślał ponuro Hans, który był cztery lata starszy, równie biedny, wyjątkowo odrzucony, nie odrzucający, i zdecydowanie nie tak optymistycznie nastrojony.

Ale nikt nie chciałby wyjść za Andersa, zgodził się skwapliwie. Im więcej o nim słyszał, tym bardziej podejrzanie podobny wydawał się do Nielsa.

Zastanawiał się, jak brzmiałoby to w europejskich uszach, gdyby – jeśli – wrócił do domu i nigdy się nie ożenił, argumentował to właśnie w ten sposób. Bo złamał dziewczynie serce.

— Zresztą nie byłbyś pierwszym facetem, który nocował u nas w stodole — głos Kruszyny wyrwał go z zamyślenia. Kącik jej ust nieznacznie drgnął, ale nie zrobiła nic, żeby ukryć jad w swoim tonie. Chociaż nie był jego celem, Hans odczuł jego gorycz.

Kiedy dotarli do chaty, pierwszym, o czym pomyślał, znów było ciepło. Z darni wspinającej się po kolorowych ścianach wyrastała trawa, krzewinki, nawet zioła, które wciąż jeszcze kwitły. Powietrze wokół niej pachniało wysuszonym sianem i starym drewnem.

On zatruł je odorem śmierci.

— Mam pieniądze — oznajmił od progu. Mógłby powiedzieć coś więcej, poprosić o pomoc, ale krępowało go poczucie własnej godności. Wciąż był zbyt dumny, żeby ubrać w słowa to, czego potrzebował – potrzebował zbyt wielu rzeczy – nauczył się, że wszystko ma swoją cenę, ale tego jeszcze nie.

Ojciec Kruszyny był mężczyzną jak skała. Hans się tego spodziewał, bo materiał koszuli, którą bez jego wiedzy pożyczył, oblepiał mu plecy i ramiona, zostawiając wystarczająco dużo miejsca na ukrycie tego, co wciąż jeszcze ze sobą miał, głównie niepokoju i wątpliwości.

Może tak naprawdę Hans był żebrakiem.

Mężczyzna wstał od stołu, przy którym skręcał papierosy. Kilka kawałków bibuły uniosło się pod światło. Wyglądały jak skrzydła wyrwane owadom, ulubiona zabawa złych chłopców, którym zabrano ołowiane żołnierzyki i połamano koniki na biegunach.

— Gdybym chciał mieć pieniądze, synek, to bym się nie brał za wydobywanie lodu. — Mógłby wyglądać groźnie, gdyby miał więcej zmarszczek między brwiami niż w kącikach oczu. — Jak cię wołają?

— Loki — odparł Hans – i to nie było kłamstwo. Już nie.

Podobno, kiedy ci z Północy pytali, kim jesteś, chcieli wiedzieć wszystko, aż do kilku pokoleń wstecz. Tak słyszał.

W oczekiwaniu na przesłuchanie zaczął tkać w głowie pajęczyny nowych półprawd i łgarstw. To byli tylko prości, ufni, naiwni ludzie, szczodrzy w swojej nędzy. Mógł przecież powiedzieć im wszystko.

Usta mężczyzny były prawie niewidoczne pod gęstą brodą, ale w jego brunatnych oczach zobaczył uśmiech. O nic więcej nie zapytał.

— Oj, toś se wybrał, naprawdę — powiedział tylko, wyciągając dłoń. Miał palce pożółkłe od tytoniu. — Ja jestem Tor.

_______________

* Lort (duń.) – dosł. gówno.

 

Zaczęłam z panem Hellandem nim pierwszą część, czemu by nie drugą ♥

A tutaj można sobie posłuchać ja na wdechu, co prawda w wersji szwedzkiej, ale Duńczycy też wydają różne dziwne dźwięki xD

12 komentarzy

  1. Cześć!

    Pragniemy powiedzieć, że razem już przeczytałyśmy! Mega ale to MEGA nam się podobało!!!

    A Tor jest najcudniejszym ideałem mężczyzny tego świata! Jaki on fajny! I wcześniej też był!

    Ale jak mi się podoba jak zrobiłaś Hansa w tym rozdziale! Przecież to jest coś WOW! Jest tak rozwinięty w porównaniu do pierwszej części Krainy Lodu ale nadal bardzo trzyma swój charakter.

    I ta scenka z żebrakiem! Na początku nie wiedziałam o co chodzi ale jak zozumiałam o co chodzi... SZOK! To on tak wyglądał!

    I ogólnie cała ta kreacja Hansa kojarzy mi się z głównym bohaterem Zbrodni i Kary! Mega są podobni i też ten motyw morderstwa i krwi na rękach.

    A Mari... jaka ona fajna!!! Taka twarda dziewczyna, ale chyba taka zadziorna mi się wydaje i bardzo dobra w serduszku. Ciekaee co jej się stało w rękę hmmm...

    A Tor jest moim BOHATEREM! To taki chłop z zasadami i idę o zakład że przy tym bardzo fajny i przystojny! Bardzo lubię gościa!

    I cudowna gra słów z Torem i Lokim! Jakie to było super, najlepszy fragment tego rozdziału!

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejuuu, ja się MEGA cieszę, i z tego komentarza, i z tego, że wam się podobało! ♥♥♥

      Hansa trudno mi czasem wyczuć, w filmie przez większość czasu udawał, więc pisanie tego "prawdziwego" to trochę wymyślanie wszystkiego od podstaw :D
      I tak, totalnie, też pomyślałam w pewnym momencie tworzenia tego wątku o Raskolnikowie!

      Hellandowie to chyba moja ulubiona rodzina, z Torem na szczycie, nie mogę nie zgodzić się ze wszystkim, co napisałaś! ♥ Spoiler - będzie go jeszcze trochę, i mnie też to niemożliwie cieszy :D ♥

      Mari też bardzo lubię - i tutaj mam takie drobne pytanie, jeśli oczywiście możesz mi odpowiedzieć: skąd wziął ci się ten skrót jej imienia? Bo chyba nigdzie jeszcze go nie wspomniałam, a dokładnie tak planowałam, że kilka postaci może się do niej zwracać :D
      (O jej ręce jeszcze będzie!)

      I cieszy mnie, że zwróciłaś uwagę na grę słów z Torem i Lokim! ♥♥♥

      Ogólnie strasznie dziękuję raz jeszcze i również pozdrawiam! ♥

      Usuń
    2. Bardzo nam się podobało!

      To bardzo fajnie wychodzi to robienie od podstaw! Wychodzi super :D

      To czekamy na więcej Tora! Bo jest super ♡

      Jeśli chodzi o imię tej dziewczyny to musiałam sie zastanowić. Haha, oglądałam drzewo genealogiczne i doszłam do wniosku, że chyba chodzi o córkę Tora. I gadałam o tym z przyjaciółką i jakoś się tak wkręciłyśmy, że chyba jakos źle napisałam w końcu xd

      Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział!

      Usuń
    3. To wyszło idealnie, bo dokładnie o nią chodzi, i Mari jest formą, która będzie funkcjonować w treści opowiadania, tylko troszkę później :D

      (Właśnie jak będzie więcej Tora, pewnie za dwa rozdziały)

      Usuń
  2. Okej ten rozdział jest fantastyczny! Aż przybyłam skomentować ^^

    Kreacja Hansa jest czystym majstersztykiem !!! Sposób w jaki go przedstawiasz jest dosłownie turbo realistyczny i to czysta przyjemność zatopić się w jego umyśle!

    Kruszyna jest jedną z najlepszych rzeczy w całym tym opo!!! Boszz więcej jej <3

    A jeszcze więcej Tora!!! On jest bohaterem mojego serduszka!!!

    Kocham i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, to strasznie mi miło! ♥

      Jak już pisałam wyżej, Hans jest trudny, więc to miło, że komuś aż tak się podoba :D

      Kruszyny i Tora będzie zdecydowanie więcej, bo Hellandowie to życie ♥♥♥

      Bardzo dziękuję za komentarz! <333

      Usuń
    2. Bardzo czekam na więcej w takim razie!!!!

      Hellandowie to życie a Hans miła konieczność 😍😎

      Usuń
  3. kochamHansakochamHansakochamHansa
    Jestem zachwycona tyloma rzeczami, że nie wiem, od czego zacząć :D
    (ten motyw odbicia w szybie!)

    Hans odkrywający kolejne poziomy bycia na dnie – lov. Czego by nie powiedzieć o jego wcześniejszym życiu na Wyspach, tak źle jeszcze nigdy nie było i obserwowanie, jak (mimo wszystko!) wydelikacony arystokrata próbuje sobie radzić z zupełnie prozaicznymi problemami jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych wątków tego opowiadania :D zresztą no hej, tak aktywna postać jak Hans jest stworzona do rzucenia na głęboką wodę i patrzenia, czy się nie utopi. Marnowałby się bez problemów
    Śmiechłam trochę przy wzmiance o Heldze :D podoba mi się też, jak wplatasz, że Hans zna się na koniach i jeszcze ten Sitron, jejuuu. Sitron, gdzie jesteś, co z tobą :C

    Westergårdowie nie prosili, ale on nie był już Westergårdem – ♥
    (i to tylko ja, czy teraz Hans jest jeszcze bardziej Westergårdem niż wcześniej :DD kocham Hansa kocham tę rodzinę bosz)

    No i Kruszyna ♥♥
    W ogóle interesuje mnie teraz, dlaczego w povie Kristoffa zawsze pojawiała się jako Merete-Margit, bez jakiegoś zdrobnienia albo czegokolwiek. Napisałabym, że *teorie spiskowe*, ale nie mam żadnej. W sumie nie zdziwiłabym się, jakby Kristoff jako jedyny tak do niej mówił :D
    (a ona mogłaby mu kristofferować w odwecie)
    (ej, a może dlatego Kristoff teraz nie lubi tej formy?)
    Bardzo czekam na backstory nooo

    A TAK POZA TYM TO TOR
    <3333333333

    Pozdrawiam!
    Józef
    (gugl nie chce ze mną współpracować żałość)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tobie Hans się podoba to to chyba naprawdę przyzwoicie napisany Hans, więc aaaa <33333333333333
      W sumie rzucanie mu kłód pod nogi jest bardziej zabawne niż się spodziewałam, aczkolwiek niedługo trzeba będzie zacząć działać, co, Hans
      (I taktaktak Westergårdowie *O*)

      Wyjaśnienie "Merete-Margit" w POV-ie Kristoffa jest dość proste, i chyba niedługo się pojawi, ale jeszcze nie w następnym rozdziale, bo to będzie inna część jego backstory XD
      (Z Kristofferem nie do końca się mylisz; z "Kristoffem" wiąże się pewnie-wcale-nieśmieszna-anegdotka, którą przytoczę w kolejnym rozdziale, ale nie będę kłamać, że to, że ona tak do niego mówiła, nie ma wpływu na to, że nie lubi pełnej wersji swojego imienia xD)
      W sumie to ten mem tak idealnie oddaje to, co czuję odpisując na komcie, aaa D: Więc może ten, zapraszam w niedzielę ( * ̄O ̄)ノ

      A Helga to była chyba "kanoniczną" żoną Larsa w Sercu z lodu? I nie mogłam się powstrzymać, żeby sobie z tego subtelnie nie zadrwić xD

      TORA RÓWNIEŻ KOCHAM NIEZMIENNIE♥♥♥♥♥
      @SINNATAGG, DAJ WIĘCEJ TORA

      Jestem bardzo wdzięczna za ten komentarz, szczególnie w obliczu zaciętej walki z publikacją XD Dziękuję ♥♥

      Usuń
  4. Ja bym tylko chciała powiedzieć, że: aaa, Merete-Margit ❤️.

    I no, w ogóle, co ja mogę więcej dodać: Hans to cudo, Merete-Margit to cudo (chyba mają zbyt dużo wspólnego, hah. I w zasadzie to nie wiem, czy mam ich shipować, czy nie, bo z jednej strony myślę, że byliby ciekawą postacią, ale z drugiej jednak nie widzę ich razem, no bo jednak nie).

    I to zestawienie Loki-Tor, haha!

    I czy tylko mi Hans zalatuje trochę Roskolnikovem? (A tak serio, „Zbrodnia i kara”, to super książka i w zasadzie bardzo mi do Hansa pasuje).

    I aaa, koń Tora ma na imię Mus.

    I okropnie się zastanawiam skąd się w ogóle wzięła ta Kruszyna, bo nie pamiętam, czy gdzieś później to wytłumaczyłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ją lubię, więc aaaaa <3
      I ja też mam z nimi problem, w sumie to trochę nie umiem ich nie szipować, ale z drugiej strony wiem, że nie ma to szans i w ogóle MM mimo wszystko zasługuje na coś lepszego, i jakieś to w ogóle smutne, bo wydaje mi się, że od początku wiadomo, że skazane na niepowodzenie

      Nawiązanie do Zbrodni i kary nie było w planach, ale w sumie dużo myślałam o tym, że rosyjska literatura mi do Hansa pasuje, nawet czytał Dostojewskiego, jeśli dobrze pamiętam - i w sumie też widzę bardzo dużo podobieństw

      Genezę Kruszyny gdzieś tam później pokrótce przytoczyłam; ogólnie to tak nazywa się jeden szczyt górski - a właściwie to nawet nie nazywa się, ale wydobywcy lodu tak na niego mówią :D

      Usuń
    2. Cóż, te shipy to raczej takie z tyłu głowy, bo bądź co bądź, jestem szczerze przekonana, że ani Hans, ani Elsa nie łączą się kompletnie z jakimkolwiek shipowaniem, no po prostu nie. Anna i Kristoff to zupełnie inna historia, a Merete-Margit, cóż sama nie wiem (i chyba faktycznie zasługuje na jakiegoś fajniejszego faceta).

      Usuń