Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

11.7.21

Rozdział 27. Cena milczenia

_______________

Z PIECA ZWIESZAŁY SIĘ USUSZONE KWIATY I ZIOŁA, z których dawno uleciał świeży zapach życia. Inny zapach, rozkładu i starości, łaskotał go teraz w nos. Stęchła woń dawnej śmierci unosiła się w powietrzu i wywracała jego żołądkiem.

Na środku stołu wnosiły się dwie złote góry: chleb na koronkowej serwetce, a obok niego miseczka masła. Wyglądały na świeże i sycące, ale ból, znużenie i mdłości były większe niż głód.

— Dobre jedzenie — zauważył Hans, chociaż tak naprawdę ledwo go skosztował.

Trupia biel korzeni pietruszki na przemian wynurzała się i tonęła w rozdygotanych falach zupy. Musiał puścić brzegi miski, która ogrzewała mu dłonie, żeby powstrzymać atak choroby morskiej. To od ich dotyku trzęsła się zupa.

— Każde jedzenie jest dobre — stwierdził Tor.

— Tak, no może — zgodziła się Kruszyna — ale nie każdemu udaje się taki lapskaus* jak Astrid Setäli, co? — Uśmiechnęła się niewinnie do swojej porcji i poinformowała Hansa: — Ona robi prawdziwy, gęsty gulasz, a szczyt moich możliwości masz właśnie przed sobą – ale nie mogę namówić ojca, żeby wyciągnął od niej przepis, bo najwyraźniej… Ugh! — Zaklęła pod nosem, kiedy łyżka wysunęła się jej z palców i wylądowała pod stołem. — Pappo! Czy ty mnie właśnie kopnąłeś?

— Ajuści! Kocopoły opowiadasz — wymamrotał Tor. — To pewnie kot.

— Przecież miałeś go nie wpuszczać do domu!

— A ty miałaś dać mu spokój.

Przekomarzali się zupełnie tak, jakby go tam nie było, a Hans ze zdziwieniem zauważył, że mu to nie przeszkadza – bo gdyby ich uwaga została skierowana na niego, pytania mogłyby doprowadzić do rozmów, których nie zamierzał odbywać.

W tej chwili zdał sobie sprawę z wartości ciszy.

W domu cisza była karą.

Przypomniał sobie ostatni przed wygnaniem wieczorek w stowarzyszeniu O-Nie-Tylko-Nie-Hans, które nagle zostało przemianowane na Zjednoczony Front Przeciwko Hansowi, bo wszystko zostało już ustalone pod jego nieobecność – uwagi, jakie mogą zostać wymienione i sposób, w jaki będzie traktowany.

Wszyscy mieli na twarzach maski i uśmiechy z portretów, namalowane i nieprawdziwe. To była przecież ich ulubiona gra rodzinna: w pozory.

Tutaj cisza była przywilejem, strategią, życzliwym przyjacielem.

Hans pozostawał więc cicho i liczył swój oddech w mijających sekundach, dokładnie tak, jak robił to w cieniu ulubionego zegara chère maman w bibliotece.

— Brzmi dobrze, Loki?

Liczenie rozpłynęło się w nicość, kiedy usłyszał nowe imię. Nawet nie wiedział, czego od niego chcą. Które z nich.

Uniósł dłoń do splątanych włosów, które znów opadły mu na twarz, i się skrzywił. Cała czaszka go bolała. Loki — pomyślał, kiedy ból powoli zaczął ustępować. Bóg oszustw i ognia. Chociaż uszczypliwe, było o wiele bardziej trafne niż Hans – „Bóg jest łaskaw”.

Tylko jedno się nie zgadzało. Loki był ojcem potworów, nie ich synem.

Powiedzieli, że będzie mógł zostać tak długo, jak zechce – aż dojdzie do siebie i rany się wygoją. Ale Hans wiedział, że żadna życzliwość nie może trwać aż tyle, a najgorsze rany to te, które nie krwawią.

Zasugerowali też inną pomoc, bo – chociaż żadne z nich nie wypytywało – widział, że nie wierzą w to, o czym ich zapewnił: że nic takiego się nie stało. Prawdę mówiąc, Hans sam w to nie wierzył, ale lekarz, choć mieszkał w Olden, kilka mil dalej, to pochodził z Południowych Wysp, jak większość lekarzy tutaj, a on nie mógł ryzykować, że go rozpozna.

Zamiast tego Kruszyna obiecała, że go opatrzy – pod warunkiem, że najpierw się wykąpie. Bez tego też nie będzie mógł pójść do sauny i nie dostanie świeżych ubrań.

Czekał więc cierpliwie, aż poda mu kostkę mydła i ręcznik, ale ona postawiła przed nim dwa cynowe wiadra.

Przez cały czas czuł na sobie jej spojrzenie. Widział, jak myśli przesuwają się za jej brunatnymi oczami.

— Jakieś sześć-siedem powinno ci wystarczyć — oceniła. Ton człowieka, który próbuje rozgryźć jakąś łamigłówkę nie miał odbicia w jej słowach.

Przez dwa miesiące na Nasturii Hans stał się silniejszy niż kiedykolwiek był, ale tam zmagał się z havið z nudy i desperacji, bo, chociaż może nie był już księciem, to wciąż był harri, jaśniepanem, któremu dostarczano pocztę i noszono wodę.

Ale to nie było coś, na co powinien się skarżyć. W tym świecie ciężka praca nie była zniewagą.

Podniósł wiadra, bo musiał się schylić pod ciężarem jej wzroku. Rączki wciąż były ciepłe ciepłem dłoni Kruszyny. Jego palce niechętnie się wokół nich zamknęły.

W drodze nad rzekę jego otępiały umysł roztrząsał plany, pomysły i szczegóły. Próbował opracować intrygi i spiski, które wymagały zdecydowanie zbyt wiele knucia, żeby był w stanie poradzić sobie z nimi bez snu. Wiedział, że najlepszym wyjściem byłoby zniknięcie przy pierwszej nadarzającej się okazji – ale teraz wiedział też, że nic nie może pozostawić przypadkowi.

Był spokojny, bezwietrzny dzień. Wokół niego panowała cisza; pachniało świerkiem i czystą wodą – tak zimną, że kiedy zanurzył je w rzece, jego palce odruchowo podkurczyły się i wygięły w szpony. Przy każdym łyku miał wrażenie, że przecina mu usta.

Nie rozumiał, jak wcześniej był w stanie się tam rozebrać, ale nie ruszał się z miejsca, dopóki mięśnie zupełnie nie stężały mu z zimna.

Wreszcie się wyprostował. Z trudem dźwignął pełne wiadra; przy każdym kroku obijały mu się o boki. Zastanawiał się, czy to on jest bardziej zmęczony niż przypuszczał, czy to one są większe i cięższe niż mu się wcześniej wydawało.

Żałosne.

W progu chaty musiał je na chwilę odstawić, żeby złapać oddech.

Absolutnie godne pożałowania.

— Zachowujesz się jak jakiś książę. — Kruszyna trąciła go biodrem, kiedy podeszła, żeby je od niego odebrać. Woda zachlupotała i kilka kropel pomoczyło mu spodnie. — Jakbyś nigdy w życiu nie musiał niczego dźwigać.

Hans się skrzywił. Nie miała pojęcia, jak bliska jest prawdy.

Wcześniej dźwigał tylko widły pełne brudnej słomy i końskiego łajna – bo chciał, nie dlatego, że musiał. Ale o Sitron nie zamierzał teraz myśleć.

Ponownie złapał za owinięte w płótno rączki.

Kiedy napełniał swoje siódme i ostatnie wiadro, słońce, nadal jasne, leniwie i niespiesznie chyliło się ku zachodowi. Ciepłe, miękkie światło spływało mu po ramionach, złocąc skórę.

Zanim dotarł z powrotem do chaty, niebo poszarzało.

Ręce sprawiały wrażenie gotowych, by odpaść, plecy bolały go od ciągłego pochylania się i podnoszenia, jednak duma nie pozwoliła mu oddać wiadra Kruszynie.

Uniósł je po raz ostatni i wlał wodę do garnka ustawionego na piecu. Zasyczała i zaczęła parować, kiedy dotknęła rozgrzanego metalu, a on zauważył, że ten dźwięk sprawił, że dziewczyna się wzdrygnęła.

Było cicho. Pachniało sianem.

Woda w balii wzbierała, gorąca i gęsta, z każdym wiadrem, które do niej wlewał.

Kruszyna nie zaoferowała mu więcej pomocy, a on o nią nie poprosił. Przyniosła mu tylko dzbanek wody, naftową lampę i świeże ubranie.

— Geir – to znaczy mój brat – jest od ciebie wyższy, ale za to sporo szczuplejszy od ojca — powiedziała z namysłem, jakby do siebie. — Wydaje mi się, że jego rzeczy powinny lepiej na ciebie pasować.

— Musisz bardzo za nim tęsknić — wyrwało się Hansowi.

— Tęsknię. To mój brat — powtórzyła z nutą irytacji w głosie, jakby musiała tłumaczyć mu coś zupełnie oczywistego.

Księżniczka Anna tym samym tonem zapewniała go, że siostra nigdy by jej nie skrzywdziła – jakby sam fakt pokrewieństwa wystarczył.

Kruszyna mogłaby równie dobrze powiedzieć: „To mój najlepszy przyjaciel”, zabrzmiałoby dokładnie tak samo.

Hans próbował przywołać chociaż iskrę tęsknoty za którymkolwiek ze swoich braci – Daisy nawet nie pamiętał – ale przed oczami stanęło mu tylko wspomnienie Sitron.

Potrząsnął głową, żeby się go pozbyć, i zauważył, że Kruszyna wyszła, ale nie zamknęła za sobą drzwi. Zimne powietrze wdarło się do parnego wnętrza stodoły i obmyło go słodką ulgą.

Rozebrał się i ostrożnie ułożył Biblię i rewolwer na podłodze, przykrywając je fałdami materiału.

Dopóki nie zanurzył się w balii, nie miał pojęcia, że to uczucie może być takie przyjemne. To nie była już jego rzeczywistość. Chwile takie ja ta miały służyć bardziej względom praktycznym niż przyjemności – mimo to Hans miał ochotę pławić się w cieple i nieważkości, aż stanie się pomarszczony i bezkostny, a wszystkie mięśnie się rozpuszczą, jak nigdy w zamku.

Ojciec próbował wychowywać ich tak, jak sam został wychowany: wojskowe prycze i krótkie, lodowate kąpiele raz dziennie – ale z synami radził sobie mniej więcej równie dobrze, co z dochowywaniem wierności.

Hans sięgnął po mydło, nabrał powietrza i zanurkował, żeby zmoczyć włosy.

Woda bulgotała mu w uszach, za cienkimi drewnianymi ścianami rozszumiał się wiatr, roznosząc intensywną woń lasów iglastych. Pod powierzchnią ból wydawał się łagodniejszy, prawie niewyczuwalny.

Ale Hans nie mógł wstrzymywać powietrza w nieskończoność. Wreszcie musiał się wynurzyć i zaczerpnąć tchu.

Przesunął kostką mydła wzdłuż linii włosów, starając się jak najdokładniej zeskrobać błoto, pył i krew. Woda zmętniała, jeszcze zanim zajął się ciałem.

Kiedy przesunął po nim palcami, zauważył, że jest szczuplejszy niż wcześniej. Było go  m n i e j  niż wcześniej – szerokości ramion, mięśni ud, ciała otulającego żebra. Kości na plecach stały się ostrzejsze, doskonale wyczuwalne pod ostrożnymi, badającymi dłońmi. Światło lampy migoczącej w kącie tylko wyostrzało te różnice, obnażało jego kruchość.

Zmiana okazała się niespodziewana i wstrząsająca.

Być może nikt już go nie rozpozna. Nawet rodzina. Zwłaszcza rodzina. Ta myśl w równym stopniu go pocieszała, co niepokoiła.

Hans potrząsnął głową i zaczesał mokre włosy do tyłu. Postanowił skupić się wyłącznie na szorstkim dźwięku mydła pocierającego o skórę i chlupocie wody, z zamiarem jak najszybszego skończenia kąpieli, żeby móc się znów ubrać i o tym zapomnieć.

Sen otworzył się przed nim jak studnia, a on bez wahania się w nią rzucił.

Kiedy się obudził, drzewa przesiewały ostatnie promienie słońca. Wieczorne ptaki siedziały na ogołoconych gałęziach i kwiliły kojąco.

Torfowe dachy sprawiały, że budynki zlewały się w jedno z naturą, a głowa Hansa była chaosem bólu i pustki, i dotarcie do drzwi zajęło mu wieczność.

Tora nie było, ale pytania rodziły pytania, więc Hans przemilczał jego nieobecność, udając, że nawet jej nie zauważył.

— Obudziłeś się — zagadnęła Kruszyna, gdy stanął w progu kuchni, ale nie wstała, żeby go przywitać. Jej dłonie poruszały się nad rąbkiem burej spódnicy, który obszywała cienką koronką. Nawet nie patrzyła na to, co robi. — Przespałeś praktycznie całą dobę. Czy teraz jesteś już głodny?

To nie było pytanie, którego się spodziewał i chociaż poczuł, jak jego żołądek krzyczy na jej słowa, musiał zastanowić się nad odpowiedzią.

— Przede wszystkim spragniony — odparł ostrożnie. Jego głos był zachrypnięty i odrobinę się załamał, jakby chciał udowodnić, że nie kłamie.

— Moja mama mawiała, że ciepły posiłek to przywilej, z którego nie powinno się rezygnować. Ale może nie będę cię już zmuszać do jedzenia lapskaus, też za swoim nie przepadam — zaśmiała się. — Co powiesz na owsiankę? Obiecuję, że akurat ona wychodzi mi naprawdę smaczna.

— Na razie wystarczy mi coś do picia. — Za kąciki ust Hansa szarpnął niesmak. Szybko stłumił go uśmiechem. — I może kawałek chleba.

Kruszyna złapała jego spojrzenie w blasku lampy; jej wzrok przesunął się po jego twarzy i zatrzymał na oczach.

— W takim razie nastawię na kawę. Och, a później musisz obciąć włosy. — Wyciągnęła rękę, jakby chciała go dotknąć. Może to magiczne światło złotej godziny, a może ciepło panujące w chacie – ale Hans mógłby przysiąc, że widzi rumieńce. — Inaczej będzie trudno… — Dotknęła swojej skroni. Hans zmarszczył brwi i natychmiast poczuł, o czym mówi. — Mogę zapytać, kto i dlaczego ci to zrobił?

— Oczywiście. A czy ja mogę nie odpowiedzieć?

Jej własny uśmiech był pełen wahania, kiedy pokiwała głową.

Zdążył zauważyć, że Kruszyna przeklina i śpiewa po rosyjsku. Dodała, że potrafi się jeszcze modlić, ale to akurat robi najrzadziej.

— Mama była Rosjanką — wyjaśniła, stawiając przed nim parujący kubek. Hans wcześniej nie zwrócił uwagi na czas przeszły. — Niewiele więcej umiem, za to Geir potrafi zupełnie płynnie rozmawiać. A ty? — zagadnęła. — Znasz jakieś języki?

Sześć — pomyślał Hans. Siedem, jeśli liczyć obłudny język dworu.

— Niezbyt wiele — odparł.

Nawet w jej głosie dźwięczał uśmiech.

— Cóż, w każdym razie z norweskim radzisz sobie całkiem nieźle.

Hans, który był dotychczas przekonany, że radzi sobie więcej niż  n i e ź l e ,  starał się ukryć swoje zaskoczenie. Z większością Arendellczyków rozmawiał przecież w ich języku. Wszyscy strażnicy go rozumieli; zagubieni ludzie, z którymi wymieniał uprzejmości i grube ubrania, również. Martwa zima – prawie bez światła, prawie bez ciepła, a oni patrzyli tylko na  n i e g o ;  to było wspaniałe

— Wcześniej – no wiesz, kiedy po raz pierwszy się do mnie odezwałeś – pomyślałam, że masz taki dziwny dialekt, ale może jesteś pijany, albo ktoś wybił ci zęby – ale ty po prostu pochodzisz z Wysp, prawda?

Milczał uparcie, a ona więcej nie pytała, nie naciskała; sekrety zwyczajnie pozostały sekretami. Tak było najlepiej.

Nigdy nie obcinał sobie włosów sam i zadanie, które już przy użyciu dwóch sprawnych rąk stanowiłoby wyzwanie, teraz, z poparzoną prochem prawą dłonią, drżącymi palcami i w kurczącym się świetle okazało się praktycznie niemożliwe.

To było coś zupełnie innego niż cynowe wiadra.

Nie umiał nawet porządnie złapać ciężkich nożyc – tych samych, które leżały wcześniej obok niej na stole. Były przeznaczone dla kobiet, do szycia, materiału i nici – nie włosów. Ich pasma ślizgały mu się między palcami, wciąż mokre i pachnące brzozową sauną.

— Mogę ci pomóc — zaproponowała cicho Kruszyna. Hans próbował nie dostrzegać zatrzymanych na jej skórze pocałunków ognia, kiedy wyciągnęła rękę. — Czy teraz pozwolisz sobie pomóc?

— Sądzę, że – tak, chyba sam nie dosięgnę z tyłu — przyznał, kiedy zdał sobie sprawę, że jego duma jest ceną, jaką musi zapłacić za opatrzenie ran. Jego głos brzmiał nonszalancko i pewnie, zupełnie inaczej niż Hans się czuł.

Nie stanowiła dla niego żadnego zagrożenia. Mimo to wzdrygnął się jak koń, kiedy obeszła krzesło i stanęła za jego plecami.

— Spokojnie, wiem co robię — a ona, jakby to wyczuwając, mówiła do niego dokładnie tak, jak do spłoszonego zwierzęcia. — Możesz mi zaufać. Tylko się nie ruszaj.

Może łatwiej byłoby, gdyby stanowiła. Wtedy Hans wiedziałby, co robić.

Czuł na karku wilgotne ciepło jej oddechu. Możesz mi zaufać. Patrzył na swoje dłonie, przecinane czerwonymi zadrapaniami włosów, które sypały się spod palców Kruszyny.

Możesz mi zaufać.

Chociaż jej ruchy były delikatne, wolne i miękkie, wciąż czuł każde szarpnięcie. W tej chwili ból go cieszył, stanowił rozproszenie. Łatwiej było skupić się na ranach i siniakach niż tej dziwnej, wymuszonej bliskości.

Kruszyna, z tym swoim perkatym noskiem upstrzonym piegami, wciąż miała w sobie odrobinę czegoś niewinnego i dziecięcego, mimo że skończyła już dwadzieścia lat.

Hans był przekonany, że absolutnie nie powinien jej ufać.

I absolutnie nie zamierzał.

Kiedy zaczęła nucić pod nosem, zasłuchał się w melodię jej głosu; był taki głęboki i czysty.

— O czym jest?

— Co?

— To, co śpiewasz.

— Och — odparła Kruszyna, jakby zdziwiło ją, że o to pyta. Musiała być myślami gdzieś daleko. — To taka stara ludowa piosenka o przywódcy powstania kozaków, Stieńce Razinie. Podobno żadne kule się go nie imały, i uciekł kiedyś z więzienia, rysując na ścianie łódź, którą odpłynął. A później miał sen, po którym został zabity. — Przez dłuższą chwilę nie sięgała po kolejne pasmo włosów. — Myślisz, że kiedy umierasz we śnie, umierasz naprawdę? Mnie się to kiedyś śniło.

— Ale. — Musiało jakieś być.

Chyba znów się uśmiechnęła; nie mógł być pewny, bo w jej głosie wyczuł gorycz.

— Ale to jedna z tych rzeczy, o których  j a  nie zamierzam rozmawiać z  t o b ą .

Hans poczuł na skroni pocałunek kości i metalu, bo Kruszyna przesunęła się, żeby obciąć kolejne pasmo włosów. Grzebień szarpnął odrobinę za mocno, nożyczki błysnęły, kiedy zaśpiewała ostatnią zwrotkę jeszcze raz, cicho i miękko.

— Przepadnie — przetłumaczyła, tak po prostu. — Przepadnie twoja dzika głowa.

_______________

* Lapskaus  norweskie danie jednogarnkowe, przygotowywane z resztek poprzedniego obiadu lub świeżych składników. W zależności od przepisu może mieć konsystencję cienkiej zupy lub gęstego gulaszu.


Oj, to nie wieczór jest znana też jako Sen Stiepana Razina albo Przypowieść kozacka. Jej tekst został po raz pierwszy opublikowany w latach 1896-97, ale podobny pojawił się już w 1866. Zresztą zakładam, że w tradycji ustnej ta piosenka mogła istnieć już sporo wcześniej, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że mówi o wydarzeniach z XVII w., więc nie widzę powodu, dla którego Natasza Helland nie miałaby jej znać (:

10 komentarzy

  1. Cześć!

    Jeśli tylko mogę wspomnieć to jak dla mnie masz bardzo dobre priorytety! Nie uskarżam się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OKEJ... OKEJ... CZY JA WIDZĘ WIĘCEJ TORA??? I LOKIEGO?

      O kurcze troche się nie spodziewałam!

      Ale cieszę się! To znaczy oczywiście Kristoff górą ale... to jest Tor! No kurczę!

      I co to będzie z tą Astrid? Hmmm... ale kocopały były super śmieszne! I bawi mnie, że Tor kopnął pod stołem Kruszynę! I dobrze! Jestem z Torem i WYNOCHA OD KOTA!! (jakikolwiek ten kot nie jest!)

      Obiecuję jutro skomentować resztę! Dzisiaj rodzice gonią mnie spać, a miałam zajęty tydzień. Także do za niedługo i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ughh... rodzice... Ale jestem! Cała i zdrowa i po zakończeniu roku! Czas na resztę komentarza!

      Usuń
    3. O kurcze! Czy Kruszyna będzie go opatrzać? Znaczy opatrywać! Wow, no niby bezinteresowniei wgl. ale to wygląda jakby na prawdę mocno mieli się ku sobie! To bardzo ekscytujące!!! (Nadal Hansa nie cierpię, ale obiektywnie twój jest bardzo dobry, a ja lubię romanse!... ale i tak go nie lubie!

      I o książę poznaje uroki nie bycia osobą wiecznie wysługującą się innymi! Bardzo się cieszę! Wiadra w garść i niech się zabiera do pracy. Chlup chlup Hans, wiadra same ci się nie przyniosą!

      I dlaczego Kruszyna się wzdryga na dźwięk syczącej wody na ogniu... zastanawiające...

      W ogóle podoba mi się bardzo jak Hans podchodzi do swojej osoby, mam na myśli że czuje się żałośniei upokorzony. Ciś w tym jest i szalenie mi to odpowiada kiedy o nim myślę w takiej sytuacji!

      Ciekawi mnie bardzo jaki jest brat Merete-Margit. Czy tak zadziorny i sympatyczny jak ona czy bardziej stoicki i spokojny jednak charakter. Hmmmm jestem bardzo ciekawa!

      I wszelkie opisy takie bardziej biologiczne? Czy anatomiczne? Chodzi mi o to, że wyglądu Hansa jak się zmienił po wygnaniu są super! Bardzo mocno fantastyczne! Uważam, że w pewien niewytłumaczalny dla mnie sposób jeszcze mocniej podkreślają sylwetkę tego bohatera sprawiając, że jest dla mnie jeszcze bardziej prawdziwy w odbiorze. Zdecydowanie w twojej werscji jest czymś fantastycznym! Chętnie poznam jeho podejście i psychikę!

      Oooo! I ta broń z biblią ukryte pod materiałem. Jakby morderca mieszając zło z biblijnym usprawiedliwieniem poczynań, głeboko je ukrywał nie tyle przed światem, co przed sobą (pani od polaka byłaby dumna za interpretację! Hahaha!)

      I Hansowi jest bliski tylko Sitron. A Sitron się zgubił. I komu jest teraz przykro Hans! (ANNIE TEŻ BYŁO JAK UMIERAŁA!)

      Porozmawiajmy o tym jak to Hans przespał wieczność! Tutaj się utożsamiam, jak chodziłam do szkoły to co weekend tyle spałam, że myślałam, że obudzę się w poniedziałek. Hahaha.

      Podoba mi się jak Hans rozmawia z Kruszyną. Te pytania bez podpowiedzi, te nawiasy słów i tajemnic! Mega!

      Ale z Hansa jest maczo jak tyle języków zna! Ja już z angolem mam problem! A mama kruszyny mówiła po Rosyjsku! Ale ładnie! I jak Kruszyna śpiewa to pewnie bardzo ładnie śpiewa *O*

      I kurcze czy jak sauna to tam się chodziło... nago? Tak pytam, jestem ciekawa.

      Plus! Merete pkmaga mu z włosami! To bardzo urocza scena! Ze zwieńczeniem, że ta głowa przepadnie! Muahahaha!

      Podsumowując jak zawsze super rozdział i czekam na wiecej!!!

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    4. Przede wszystkim doceniam zaangażowanie i trud włożony w pisanie tego komcia (komciów!) xD <333
      A po drugie: totalnie nie spodziewałam się takiego roastu na Hansa XDDD Ale nie powiem, świetnie się ubawiłam, czytając to wszystko, i… cóż, nie mogę się nie zgodzić po tym, jak przywołałaś umierającą Annę XD Nie wiem, czy to odpowiednia kara, ale na pewno nic złego mu się z powodu dźwignięcia kilku wiader z wodą nie stanie xD

      (I OMGGG, na razie nic poważnego jeszcze nie planowałam, ale przyznam szczerze, że ja Kruszynę bardzo lubię – mimo że jest w obozie anty-kocim, ale pewnie ma swoje powody, tak samo jak z wrzątkiem xD – bo lubię Hellandów i w ogóle wydobywców, i ten szip wydaje się z wielu powodów świetnym/tragicznym szipem ♥)
      (Taktak, Kruszyna musi śpiewać naprawdę ślicznie!)

      Kristoff jest już w dzisiejszym rozdziale, i będzie jeszcze najprawdopodobniej w kilku kolejnych, także spokojnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
      (Mini spoiler: Tor też będzie! I wróci temat Astrid)
      O Geirze-Narzeczonym-Każdej-Dziewczyny-Z-Arendelle też jeszcze będzie, na razie nie ma szans pojawić się osobiście, bo nawet nie ma go w Arendelle, ale kto wie, kto wie…
      W sumie w ogóle to ja u Hellandów chciałabym posiedzieć jak najdłużej xD Więc jeżeli coś jeszcze się nie wyjaśniło, to na pewno o tym pamiętam i wszystko wróci w przyszłych rozdziałach!

      Nie wpadłam na to z Biblią i rewolwerem :00000 Ale to idealna interpretacja, na swój sposób pasuje też do kierunku, w którym z moim Hansem zmierzamy, więc jestem zachwycona ♥♥♥

      Ogólnie jak zwykle jaram się straszliwie wszystkimi pochwałami i detalami, na które zwróciłaś uwagę, i mam nadzieję, że moja odpowiedź chociaż trochę to oddaje :D

      Bardzo, bardzo dziękuję za komentarz! <333333

      Usuń
    5. O, i właśnie właśnie! Nie odpowiedziałam na to chyba, a to bardzo ważne. Tak, do sauny chodzi się nago. Znaczy w ręczniku chyba też można - ale nie w tym opowiadaniu, kto ma ich tyle na zbyciu, żeby je brać do sauny - na pewno nie Hellandowie xD

      Usuń
  2. No i masz, zaczęłam ich szipować. Jak mam teraz żyć ;__;
    Kocham ich rozmowy, i w ogóle ta scena z obcinaniem włosów <333
    Ostrożność ostrożnością, ale mam wrażenie, że MM i tak prędzej czy później zgadnie, kim Hans jest (o ile już nie zgadła :D). Zwłaszcza że jego facjata ozdabiała nagłówki gazet przez jakiś czas. Tak jeszcze myślę, że Hans jednak ma szczęście. Nie dość, że trafił na najlepszą miejscówkę ever (TorTorTor), to jeszcze ma szanse zrozumieć, co mówią. Mógł być Oaken, prawda :DD
    Interesuje mnie jeszcze, jaki jest plan Hansa teraz. Bo geograficznie znajduje się już niebezpiecznie blisko Lodowych Pól i tylko czekam, aż przypsowo wpadnie na Kristoffa/Annę/Elsę/wszystkich naraz

    Co powiesz na owsiankę? Obiecuję, że akurat ona wychodzi mi naprawdę smaczna – onieonieonie, flashbacki z rozdziału z mózgiem!

    Relacja Tora i MM jest taka piękna ♥
    I będę teraz żyć nadzieją, że Geir jakoś zjawi się osobiście :D znajomość rosyjskiego: +15 do ogólnego wrażenia

    Podoba mi się kontrast sceny z myciem i wiadrami z Kristoffem przy studni w rozdziale 17 – i w ogóle widzę, że nie tylko Anna spędzała czas z zegarem z braku alternatyw D:
    (cichutko liczę na jakąś scenę-retrospekcję z Wysp)
    Nawet bym się nie zdziwiła, jakby ten słynny lekarz z Olden był tym samym, co łatał Kristoffowi rękę :D

    A TAK W OGÓLE
    Ona robi prawdziwy, gęsty gulasz, a szczyt moich możliwości masz właśnie przed sobą – ale nie mogę namówić ojca, żeby wyciągnął od niej przepis, bo najwyraźniej… Ugh! — Zaklęła pod nosem, kiedy łyżka wysunęła się jej z palców i wylądowała pod stołem. — Pappo! Czy ty mnie właśnie kopnąłeś? – wnoszę petycję o rozwinięcie tematu!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hans i Mari dołączyli też do Top 3 moich opkowych szipów (z którego większość, jeśli nie wszystkie, opiera się na jednym członku rodziny Hellandów XD) i nie wiem, jak to udźwignę :C

      Ha, temat gazety jest dokładnie czymś, co chciałam poruszyć w jednym z najbliższych rozdziałów z perspektywy Hansa! Aczkolwiek, jeśli chodzi o jego rozpoznawalność – paradoksalnie Tikaańczycy przysłużyli mu się tym, że go tak skopali XD
      I onie, nie wiem, jak poradziłby sobie z Oakenem (Pochwalony!) XDDDD Chciałam napisać, że przynajmniej miałby pod nosem saunę, ale w sumie u Hellandów też jest sauna, więc mogę się tylko zgodzić, że nie dało się lepiej trafić ♥ xD

      Jeju, Tora i MM też kocham <333
      I naprawdę, naprawdę mam ochotę wprowadzić Geira osobiście. Do tej pory ustaliłam sama ze sobą, że na pewno wystąpi w liście, ale kto wie, kto wie :D Tak samo z retrospekcjami z Wysp – tu pomysł wręcz się już klaruje, więc mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się go gdzieś wrzucić :D

      Na temat planów Hansa zmilczę, ale niedługo wszystko zacznie się wyjaśniać xD

      I omggg, ten kontrast ze sceną mycia (? XD) był jednocześnie zamierzony i niezamierzony; jakoś przez twój komentarz spojrzałam na to zupełnie inaczej :000

      Lekarz to totalnie ten sam lekarz, co w rozdziale małego Kristoffa, minęło tylko 13 lat, nie mógł się aż tak postarzeć, żeby przejść na emeryturę xD

      A (gulasz) Astrid również wróci, i mam nadzieję jak najszybciej!

      Bardzo dziękuję za komentarz! ♥ Dodam jeszcze, że zawsze BARDZO cieszy mnie twoja pozytywna opinia na temat rozdziałów z Hansem, bo jesteś Hansowym Ekspertem <333

      Usuń
  3. Wracam do komentowania!

    Czy ja już kiedyś pisałam, że lubię Merete-Margit? Czy ja już kiedyś pisałam, że lubię chyba prawie wszystkie postacie tutaj? Ale wracając, Merete-Margit (w ogóle uwielbiam to jej imię (imiona), jakoś tak, w ogóle niby oba znaczą to samo, ale ślicznie do siebie pasują i kojarzą mi się z norweską Mette-Marit, i w sumie strzelałbym że to zamierzone, ale nie wiem, czy mogę) to taka... dość twarda dziewczyna, nie? Taka niedająca sobie w kaszę dmuchać, ale nie jest tak nienachalnie samowystarczalna, jak teraz 90% kobiet w filmach/książkach. Takie kompletnie moje przeciwieństwo. I chyba właśnie za to ją lubię.

    Stowarzyszenie O-Nie-Tylko-Nie-Hans i Zjednoczony Front Przeciwko Hansowi bardzo mnie interesują.

    Aaaa, to o tej owsiance + mózg Tikaańczyka, Jezu, ja bym tu jakieś rzygi pewnie wcisnęła i ogromną traumę do owsianki, haha.

    I o Jezu, Hans zna sześć języków, ja z jednym czasami nie daję rady.

    „Wcześniej dźwigał tylko widły pełne brudnej słomy i końskiego łajna – bo chciał, nie dlatego, że musiał. Ale o Sitron nie zamierzał teraz myśleć.” — vibe „Gorączki lodu”, ale zdecydowanie ładniejszy, lepszy, zrozumielszy. I w ogóle ten kontras z Hans-Kristoff ❤️.

    I ja również wnoszę petycję o rozwinięcie tematy Astrid-Setäla-Thor-MM-bądź-cicho.

    I to ta sama piosenka, co była w POvie Kristoffa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haa, właśnie była totalnie inspirowana Mette-Marit! W sensie na początku w ogóle myślałam o Marit, ale już za bardzo mi się kojarzyło, a koniecznie chciałam coś na „M”; we wcześniejszej wersji miała mieć na imię Máddji, po norwesko-samskiej piosenkarce, ale ostatecznie nie pochodzi z Northuldry, więc
      I jak ja się niemożliwie cieszę, że nie wyszedł z niej jakiś typowy girl boss, bo to chyba najgorsze, co mogłoby ją spotkać D: W sensie, ona na pewno jest silna i zaradna, tak trochę w kontraście do choćby Anny, no ale bez przesady. Bardzo się staram tworzyć postacie, które istnieją po coś, a nie dla innych postaci.
      A to, że lubisz moje OC-ki to ogromny komplement <33

      Z Hansa zdolnościami językowymi bym nie przesadzała, w końcu to jego POV xD Nie zamierzam mu tego odbierać, na pewno mówi po francusku czy niemiecku, ale chyba trochę za bardzo wierzy w siebie w kwestii choćby norweskiego

      Nawiązanie do Gorączki było trochę celowe, bo mnie zdenerwowała, a poza tym widzę to bardziej tak, że Hans z pracą w stajni przeprosił się głównie z nudów już na zesłaniu

      I tak! Ta sama piosenka ♥

      Usuń