Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

27.6.21

Rozdział 26. Gra cieni

_______________

PODRĘCZNIK DO ANATOMII HENRY'EGO GRAYA, pachnący nowością i tajemnicą, stał na jednej z niższych półek w bibliotece, dokładnie tam, gdzie sugerował porządek alfabetyczny, nie przesadnie schowany, bo nikt chyba nie spodziewał, że któraś z księżniczek może po niego sięgnąć; dużo staranniej broniono im dostępu do powieści.

A Elsa zawsze lubiła słuchać opowieści doktora Fossa o jego studiach w Lipsku i niedostępnym dla niej teatrze anatomicznym. Marzyła, że gdyby była mężczyzną i gdyby nie musiała dziedziczyć tronu, też zostałaby lekarzem. Wyobrażała sobie rozwój medycyny, który pozwoli wyciąć z niej klątwę jak guz.

Krwawiła co miesiąc, jej dłonie krwawiły dokładnie tak, jak rany wydobywcy lodu; między królewską krwią a krwią innych ludzi nie było żadnej różnicy – więc może klątwa tkwiła głębiej, gdzieś w głowie, nie w palcach.

Uczyła się łacińskich słów, wodziła wzrokiem wzdłuż bruzd z tuszu, nacinała stalówką pióra telencephalon* i szukała.

„Z głową zawsze można powalczyć”, stwierdził trzynaście lat wcześniej ten sam troll, którego palce przesuwały się teraz po jej umyśle jak narzędzia chirurgiczne. Elsa miała wrażenie, że wtedy rozmawiał z nią zupełnie inaczej, i że wtedy z jakiegoś powodu rozumiała o wiele więcej – cokolwiek – niż teraz, kiedy sama walczyła każdego dnia.

Przeszłość nie jest tym, czym się wydaje.

Mgła, która ich związała, spływa pasmami z kryształowych palców trolla, sięga samych korzeni gór – rozrywa tkanki, przedziera się głębiej, warstwa po warstwie obierając ją ze wspomnień, jak czekoladkę w szeleszczącym papierze, aż świat zaczyna formować się z nicości; ona też gdzieś tam jest, bez kształtu i koloru, w przeganianej wiatrem pustce.

Unosi się w pierwotnych wodach, z których wyrasta pień kosmicznego drzewa; dźwiga na swoich gałęziach cały świat. Ona też jest jego częścią, bo tu wszystko jest jednością.

Elsa. Moce, magie i klątwy. Megnið i fápmu – bo czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równie by pachniało**.

Pod paznokciami trolla rozpętują się żywioły.

— Powietrze, ogień, woda, ziemia… — recytuje Elsa z sercem bijącym inaczej w rytm każdej sylaby: lekko, piekąco, szybko, twardo.

Nie widzę przyszłości.

Ona nie widzi już nic.

Jej głowa jest płaskim dyskiem, chaosem, początkiem i Słowem, wyspą na zamrożonej rzece, która pęka i rozstępuje się pod jej stopami, gdy tylko stawia pierwszy krok w stronę krawędzi. Chce odzyskać wzrok, więc próbuje dotrzeć do granicy migoczącej, szarej mgły.

(Może to nie byłoby wcale aż tak straszne – gdyby teraz upadła. Pewnie poczułaby ból, ale zaraz po nim błogosławioną, nieczułą ciemność – już na zawsze.)

AH! AH! AH! AH! — Gdy tylko staje na skraju, cała przestrzeń rozbrzmiewa tą pieśnią.

Ale ta rzeka… rzeka, która ją śpiewa, to nie Gjöll, wcale nie umrze, kiedy ją przekroczy; to…

 

— Gdy byłam mała, matka śpiewała mi piosenkę o niezwykłej rzece. Podobno znajdują się w niej wszystkie odpowiedzi dotyczące przeszłości. Zna całe nasze dzieje.

 

— …Ahtohallan.

Nad nią jak tęcza rozpościera się tama dziadka – jak wieża Babel, Sodoma i Gomora.

Til að allir rísi — troll dmucha; jego głos jest lawiną i grzmotem w jej uszach — verður einn að falla.

Wokół niej wznoszą się mury i padają ruiny Jerycha; Elsa dalej przedziera się przez Nivlheim, a śmierć okazuje się być dłuższa i bardziej bolesna niż sobie wyobrażała.

Musisz dotrzeć do prawdy.

Coś się zmienia.

Podążaj za Jej głosem.

Nagle kolory wracają, wszechświat eksploduje we wnętrzu jej powiek zorzą: turkusem, wrzosem, seledynem i pąsem. Elsa się nimi zachłystuje i czuje ból transformacji.

Szarpie się, marionetkowe sznurki mgły pękają, a ona spada.

— W porządku?

Kiedy otworzyła oczy – nie, wcale ich nie  o t w o r z y ł a ;  przez cały czas były otwarte, ale ona po prostu nic nie widziała – zobaczyła, jak pochyla się nad nią wydobywca lodu, majaczący cień w bladym świetle poranka. Siedziała skulona na rozoranej ziemi, z brudnymi półksiężycami gleby pod paznokciami.

Jej płuca walczyły o powietrze, gardło piekło, a policzki stały w płomieniach.

Spoliczkował ją?  J a k  o n  ś m i a ł  – Elsa otworzyła usta, żeby – żeby… – poczuła smak soli na języku i uświadomiła sobie, że na jej wargach wysychają łzy.

Zacisnęła usta.

Płakała cicho, bez chlipania i szlochania – godność,  g o d n o ś ć ,  jesteś królową, Elisabet – a wewnętrzny ból i tak się nie zmniejszał. Wygryzł sobie dziurę w piersi i tkwił tam, utrudniając swobodne oddychanie. Miała wrażenie, że jej serce też zaraz spłonie; tak szybko biło.

Kiedy łzy się skończyły, została ze swoim własnym Ginnungagapem w krwawiących dłoniach.

Nic nie było w porządku.

Być może nic już nigdy nie będzie w porządku.

— Oczywiście — odparła królowa. Mężczyzna odchrząknął, wyprostował się i wyciągnął rękę. — A co z Anną…? — wymamrotała Elsa, starając się to zignorować.

— Nic jej nie jest. — Odpowiedź zajęła mu zbyt długo. Widziała, jak porusza się jego jabłko Adama, kiedy przełknął ślinę. Nie powinna tego widzieć. Powinien mieć na sobie kurtkę – wcześniej miał. Gdzie ona była? Dlaczego się rozebrał? — Ale… ona – ona nic nie pamięta.

Niewywrócenie oczami okazało się bolesne.

— Och,  w i e m . — Elsa była zmęczona do szpiku kości, każde włókno jej istnienia drżało ze strachu i wyczerpania. Nie miała miejsca na jego protekcjonalność – na tę pasywną uporczywość. Zatopiła palce w skale i sama się podniosła. — I to przeze mnie nie pamięta. Nie ma potrzeby mi o tym przypominać.

— Nie, kurwa. — Wydobywca lodu ze zniecierpliwieniem potrząsnął głową. Kiedy zaczerpnął powietrza, Elsie nagle wydało się ono kleiste i ciężkie. — Nie pamięta tego… — Zatoczył dłonią okrąg, a ona zdała sobie sprawę z tego, że to dopiero ich szósta dłuższa rozmowa. —  Tego, co się tu… no,  t e g o .

Elsa miała wrażenie, że ten gest sprawił, że noc do reszty się rozwiała. Kiedy słońce wyszło zza gór i jego promienie zabarwiły mgłę krwawozłotymi strugami, wokół nich w mokrych płatach zaczął spadać śnieg.

— Nie rozumiem — powiedziała słabo, bo zrozumienie tego, co dokładnie sugerują jego słowa, zajęło jej dłuższą chwilę – ale przecież  z r o z u m i a ł a ,  i to aż za dobrze.

Zalecam całkiem usunąć z niej magię.

Śnieg zaczął się mienić, odmalowując dolinę w jaskrawej bieli.

Mężczyzna zacisnął szczękę; Elsa usłyszała, jak zgrzyta zębami, ale nie odważyła się ani puścić skały, o którą się oparła, ani tym bardziej na niego spojrzeć.

Dopiero teraz przyjrzała się wszystkim wyłomom, porostom i ostrym krawędziom przypominającym zakrzywione szpony. Zawijasy mchu pięły się po kamieniu symbolami geometrycznymi i runami.

Czy to mógł być troll?

T a k ,  to był troll, odpowiedział jej wydobywca lodu. Troll znów wymazał jej siostrze pamięć.

— Powiedziała, że… jeśli jeszcze raz będą musieli to zrobić… że to może złamać Annę. Kolejne… grzebanie w głowie, nawet wspomnienie tego. Może dlatego nie wszystko sobie przypomniała? — Elsa nie mogła skupić się na każdym z jego słów po kolei, bo było ich zbyt wiele, a wargi dziwnie mu drżały. — Powinna trzymać się z daleka od Doliny. Na wszelki wypadek…

Nawet wspomnienia magii. Na wszelki wypadek.

Może trolle nie potrafiły dawać równie łatwo, co odbierać, a skoro wspomnienia Anny – o ich mocy, ich transformacji – zostały już raz ukradzione… czy przywrócenie ich mogło być gorsze w skutkach od życia w niewiedzy?

Jej umysł może więcej nie znieść, powiedział. A wtedy wszystkie ich starania pójdą na marne. To przecież dla jej dobra.

Elsa już to słyszała.

Starszy trolli w przeszłości obiecał, że zostawią zabawę. Mówił, że magią, jak wszystkim innym, rządzą pewne zasady. Że nawet Ona ma swoje ograniczenia.

Tylko ojciec nie rozumiał.

„Nie,  w s z y s t k o ”,  upierał się. Może za bardzo przyzwyczaił się do wydawania rozkazów. Ale w tym lesie nie było miejsca dla władców; tu królowała natura. „Musicie zabrać wszystko. Zabierzcie każde wspomnienie, każdą myśl.”

— Nie — wykrztusiła Elsa.

Pomyślała, że mogłaby zapytać Bjorgmana o wiele czemu, ale podejrzewała, że jedyną odpowiedzią na każde z tych pytań byłoby imię jej siostry.

Nie, stwierdziła, że wcale nie chce wiedzieć, bo świat nie był sprawiedliwy, a jego uczucia – jakiekolwiek by nie były – nie mogły wystarczyć za wszystko. Nie dawały mu żadnego prawa.

— Nie do pana należy decydowanie o tym, co…

— Ale ciebie nie było! — przerwał jej. Wcale nie krzyczał; wciąż mówił ściszonym głosem, ale znów było w nim coś dzikiego. Elsa zobaczyła w jego oczach ten sam dziwny błysk, który pojawił się w wozie, kiedy zapytała go o matkę, i odczuła jego słowa jak pchnięcie nożem. — Wasza Wysokość — mruknął pospiesznie, co ani trochę nie złagodziło poprzedniego wrażenia.

Minęła chwila, przez którą nie spuszczał z niej wzroku.

— Co niby miałem, do cholery, powiedzieć?! — Błysk w jego oczach przysłoniło coś smutnego i ciemnego.

Elsa wiedziała, skąd się to wzięło: z przypływu strachu.

Strach będzie twoim wrogiem.

— Zrobiła się zimna jak lód… — Wydobywca lodu mówił coś jeszcze, jakoś rozpaczliwie – o niebieskich palcach i sinych ustach – ale Elsa nie mogła go słuchać, jeśli nie chciała usłyszeć w nim kogoś innego: skórę pokrył szron, włosy miała jak śnieg…

Trolle już wcześniej próbowały usunąć chłód z jej krwi i mróz z kości, ale im się to nie udało, tak opowiadała jej Anna – czy dlatego z Elsą nawet nie chciały próbować?

Wszędzie widziała już tylko czerwone plamy, żywe i krwiste. Na lodzie pod ich stopami. Na jasnych włosach wydobywcy lodu. Na jego pomiętej koszuli i spodniach z mokrymi plamami na kolanach.

— Zamknij się! — wrzasnęła. Słowa same jej się wyrwały, zanim zdążyła się nad nimi zastanowić – wiedziała tylko, że musi przestać słuchać,  n a t y c h m i a s t  – i aż zakryła sobie usta.

Miała już dość wszystkich zalotników Anny, aluzji wuja Sigurda kąsających nawet na papierze i bezczelnego księcia Magnusa z poszarpaną blizną nad górną wargą, która brutalnie wyostrzała jego poza tym eleganckie rysy.

Miała dość mężczyzn, którzy zakładali, że będzie słuchała ich odruchowo – z tego samego powodu, dla którego starała się być dobra, jak obiecała ojcu, i dla którego pozwalała prowadzić się Peterssenowi za rękę, jako regentowi i jeszcze później – bo w jej ciasnym świecie nie ma miejsca dla nieposłuszeństwa względem nich.

— Ja… — zaczęła znowu, ale tym razem żadne słowa już nie nadeszły. Niewidzialna obręcz korony zacisnęła się wokół jej skroni. Miała wrażenie, że zaraz pęknie jej czaszka.

Wydobywca lodu nie wydawał się jednak szczególnie oburzony jej reakcją, raczej zaskoczony – ale tylko  odrobinę. Umilkł.

Cóż,  o c z y w i ś c i e ,  że tak zrobił, skoro mu kazała, była przecież  k r ó l o w ą ,  a to, gdzie się znajdowali, nie mogło tego zmienić. (Prawda. Prawda…?)

Uniósł jednocześnie brwi i ręce, a Elsa znów zobaczyła migotanie. Myślała wcześniej, że było to ostrze noża, ale teraz…

We wnętrzu jego prawej dłoni widniał blady ślad – blizna – niemal zupełnie przezroczysty, jakby pod jego skórą znajdował się kawałek lodu.

A to nie było możliwe.

Elsa odruchowo przytuliła własne dłonie do piersi. Nie dotykała go bez rękawiczek, prawie w ogóle go nie dotykała, nie mogła dotykać  n i k o g o ;  ten sam troll, który miał czelność kazać jej się teraz nie lękać, przepowiadał przecież, że jej największym wrogiem będzie strach, a ona się bała – bała się, że wydobywca lodu zobaczy jej strach, wojnę uczuć wypisaną w jej rysach, i że usłyszy, jak szybko łomocze jej serce…

Minęła wieczność, zanim znów się odezwał:

Eiðbundinn — jakby to wszystko wyjaśniało.

Elsa próbowała wrócić do lekcji, na których uczono ją o runach, Dziewięciu Światach i jabłkach wiecznej młodości Idunn. Jej umysł uparcie podsuwał myśli o Ragnaroku, który będzie końcem wszystkiego, i wirował wokół słowa Nivlheim: kraina mgieł.

Czy to właśnie na tym polegało bycie Anną? Pomroka dzieciństwa, dziury w miejscu wspomnień, poruszanie się po omacku? Czy bolało?

Czy mogli…  J a k  mogli decydować za nią?

— Przysięga krwi. — Eiðbundinn – był  z w i ą z a n y  p r z y s i ę g ą .  Przypomniała sobie, że Loki zawarł przymierze krwi z Odynem. Fóstbræðralag***. Czy to stąd wiedział…?

— To miał pan na myśli, mówiąc, że to pan zapłaci?

Ale przecież nie było żadnych bogów! Ani teraz, ani nigdy. Był tylko jeden…

— Ciężko powiedzieć.

Trudno — Elsa z trudem powstrzymała się, żeby go nie poprawić.  T r u d n o  powiedzieć.

— To nie tak, że miałem w tej sprawie coś do powiedzenia. Byłem dzieciakiem, kiedy pierwszy raz je spotkałem, wtedy niczego więcej nie chciały. Potem… potem właściwie też nie. — W tych słowach krył się jakiś ciężar, coś, czego jej nie wyjawił. — Ale każda magia ma swoją cenę, tak mi m… tak słyszałem.

Kiedy znów umilkł, Elsa rzuciła niepewne spojrzenie w jego kierunku i zauważyła, że przygląda jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

Poczuła w tym wyzwanie. Jakby szukał między nimi jakiejś równowagi, bo uznał, że powiedział za dużo i teraz jej kolej.

Nie może jej do niczego zmusić, stwierdziła Elsa – ale słowa wypłynęły same:

— I był pan gotów ją zapłacić? Bez względu na to, czego mogą zażądać? — Tak jak się spodziewała, nie odpowiedział jej. — Tylko że to… to nie była  p a ń s k a  cena. Zapłaciliśmy im… ojciec… pan i ja – my… zapłaciliśmy trollowi… pamięcią Anny? — Z jakiegoś powodu zabrzmiało to jak pytanie. Przełknęła usta pełne niczego.

Miała wrażenie, że coś zniknęło, jakaś okoliczność łagodząca – jakby ktoś odsunął firankę, za którą kryło się całe zepsucie świata. Jakby dopiero teraz zobaczyła go takim, jakim jest naprawdę, i jakim był od zawsze.

Jakaś część niej chciała łudzić się, że to nieprawda, że po prostu ogląda wszystko w krzywym zwierciadle – ale przecież troll zniknął, zabierając ze sobą wszystkie odłamki, a ona znów poskładała się w rozchwianą, spękaną całość.

Stali pośrodku doliny – już nie polany – ze wzgórzem starego trolla wznoszącym się za jej plecami i okoloną skałami pozostałych. I była już tylko jedna Elsa.

— Ale po co…?

— Po gówno — burknął mężczyzna. — Skąd niby… — Wzruszył ramionami. To dla niego trudne, uświadomiła sobie. Przyznanie się do własnej słabości. — Nie mam pojęcia.

Słońce spływało między powykręcane gałęzie nad nimi jak miód, tworząc złudzenie ciepła, którego ona nigdy nie poczuje.

Zadrżała, kiedy pot spłynął wzdłuż jej kręgosłupa.

— Ale Bulda – wiem, że ona akurat nie zrobiła tego dla... z jakichkolwiek pobudek działają trolle. Ona tylko…

— Oczywiście. — Elsa nawet nie starała się, żeby jej głos zabrzmiał tak, jakby mu wierzyła. Nie znała go na tyle dobrze, żeby wiedzieć, czy jest szczery, ale z drugiej strony, w tym miejscu, gdzie ożywały kamienie, wszystko wydawało się możliwe.

Jego krew. Wspomnienia Anny.

Jaką cenę za pomoc trolli sama będzie musiała zapłacić?

Czy już się na nią zgodziła?

Spojrzała na swoje dłonie, zniszczone i poranione, szorstkie i popękane od mrozu zupełnie tak, jak dłonie wydobywcy lodu. Ale przecież te dłonie były w stanie znieść straszne rzeczy.  O n a  była w stanie. Ona znosiła.

— Anna!

Anna siedziała w obłokach pary gejzeru, przyciskając plecy do boku Svena, a do nosa – chusteczkę, którą musiał jej dać wydobywca lodu – Elsa dobrze pamiętała inicjały K. L. B., które siostra na niej haftowała i po każdym ściegu dopytywała, czy na pewno nie wygląda krzywo – tak brudną, że ona nie wytarłaby nią nawet rąk.

— To przez ciśnienie — zapewnił mężczyzna.

Jego prawa dłoń, którą ścisnęła Anna, zrobiła się tak blada, jakby zupełnie nie było w niej krwi. Blizna lśniła srebrzyście jak księżyc, którego cień jeszcze nie zdążył zniknąć z nieba.

Czerwień na tle bieli wyglądała jeszcze upiorniej.

— Do, nidz bi nie jezd — zapewniła Anna i w wyjątkowo obrazowy sposób wydmuchała nos. Zrobiła to tak gwałtownie, że z jej ramion zsunął się szal. Elsa wyciągnęła rękę, żeby go złapać; był jak powietrze i woda między palcami. — Bulda pomogła. Pan Kristoffer Odyn-Mnie-Tu-Zesłał-Żebym-Pilnował-Anny-I-Na-Nic-Jej-Nie-Pozwalał Bjorgman się oczywiście wściekł, ale jego to już w ogóle wyleczyła – zresztą, spójrz na jego twarz!

_______________

Telencephalon (łac.)  kresomózgowie.

** William Shakespeare Romeo i Julia (przeł. Józef Paszkowski).

*** Fóstbræðralag (isl.) – braterstwo krwi.


OMG, ten blog ma już rok!

6 komentarzy

  1. Cześć!

    Przejdźmy do rzeczy bo jest bardzo ciekawie!

    Pierwsza sprawa- bardzo ciekawi mnie wizja Elsy jako jakiegoś medyka czy coś w tym stylu! Myślę, że fajnie wyglądałaby w tekim typowo męskim stroju tamtego czasu! I to z krwią tymbardziej podkreśla jej wizerunek pokazany w tym rozdziale!

    Okey, często to wspominam ale opisy u ciebie to jest coś TOTALNIE SUPER! Idealne oddane sytuacje, dobrze pokazane miejsca i co dokładnie dzieje się z postaciami. Strasznie mi się to podoba i z przyjemnością dodam, że bardzo fajnie że są tutaj w opowiadaniu! Na prawdę dobra robota!

    "Ona nie widzi już nic" - aż mnie oblał zimny pot. Ale się zestresowałam! Wszystkie pźniejsze nawiązania do wszekich religii to jest majstersztyk! Super, Elsa przedarła się chyba przsz wszystkie przestrzenie wszystkich światów! Mrocznie!

    I to jak Elsa się budzi... straszne! Ale nie tak straszne jak ta biedna Ania! RANY!!! To ona nic nie pamieta! Ale się teraz rozemocjonowałam!!! Biedna dziewczyna, jejku i co teraz. Jeszcze raz i ona tego nie da rady unieść. Okey, stwierdzam oficjalnie, że z całym moim ciepłym serduszkiem dla Krzysia i Elsy to... JAK MI SZKODA ANNY! ONA JEST NAJBIEDNIEJSZA! Czy można przytulić Anię?

    A teraz porozmawiajmy o Elsie i jej złamanej królewskości. Ja dosłownie widzę i słysze jak zapada taka niezmącona cisz po "Zamknij się!". Aż Bjorgmana zatkało! Nie ma przebacz, królowa mówi, to tak ma być! I jak bardzo ona próbuje tutaj z twarzą wyjść z całej tej sytuacji!

    A Kristoff to jak zawsze miód na serce! Jaki to chłopak fajny! A klnie jak szewc! Ale pasuje to do niego, szczególnie w sytuacji kiedy tak bardzo się denerwuje o Anię! Tak! Tak! Tak!♡

    Ooo i feministyczna Elsa czująca na sobie karb męskich dyrektyw! To mi się bardzo podoba, więcej takiej Elsy bardzo proszę!

    I o JA CIE KRECE. Czyli pamięć Anny to cena za coś! Ale się porobiło! Kurcze blade, i co teraz? Po co to wszystko? O_O

    "Po gówno" jak to ośmielił się powiedzieć pan Kristoff Bjorgman! Hahaha, on jest strasznie bezczelny. Czekam co dalej w tej sprawie!

    I jejku znowu szkoda mi Anny!!! Przytulam ją bardzo mocno!

    I zaraz zaraz... co tam się dzieję na twarzyczce kutej przez Mikaela Anioła? Co tam Anna widzi?

    Słowem podsumowania! Totalnie fantastyczny rozdział, czekam na kolejny i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że taka "feministyczna" wizja Elsy ci się podoba! :D I jakoś tak pasuje mi do niej bycie na swój sposób nerdem, również w XIX wieku; a poza tym stwierdziłam, że mogłaby trochę interesować się medycyną ze względu na swoją moc.

      I cieszę się x2, że zauważyłaś religijne nawiązania ♥♥♥

      Co do wspomnień to tak, są ceną za – no właśnie, przyjmijmy roboczo, że za "pomoc" trolli, bo na razie wiemy tylko tyle, ile udało się ustalić Kristoffowi i Elsie, a jak sama zauważyłaś, ich rozmowa była porywająca xD
      (Uwieeeelbiam pisać jak Kristoff przeklina ♥)

      Anię jak najbardziej można przytulić! (Nawet trzeba)
      A twarzyczka dzieła Michała Anioła (<3333333333 Czy to Shrekowe nawiązanie? xDDD) objawi się za jakieś pewnie 2 rozdziały ^^

      Bardzo przepraszam za taką marną odpowiedź, ten komentarz zdecydowanie zasłużył na lepszą, bo zachwycam się nim trzeci dzień (♥ω♥*):
      I bardzobardzo dziękuję! ♥

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że trzymam wszystkie elementy układanki w ręku i za nic nie potrafię ich połączyć, to bardzo frustrujące XD

    Zupełnie się nie spodziewałam, że popchniesz wątek pamięci Anny w taką stronę D: i jestem zachwycona i przerażona równocześnie, bo to takie dotkliwie prawdziwe. Dlaczego właściwie trolle miałyby cokolwiek robić za darmo, pshaw. I teraz wydaje mi się, że jeszcze mocniej czuję, jak bardzo są splecione z jakąś uniwersalną równowagą w naturze. Coś bierzesz, coś musisz dać, #ups
    Ta scena Elsy i pana trolla bardzo mi się podoba – to, jak się wszystko płynnie przenika, jak we śnie. A późniejsza rozmowa z Kristoffem to złoto :D
    (śmieję się trochę, że Elsę bardziej raził błąd frazeologiczny niż rzucanie mięsem)
    Skłamię, jeśli powiem, że nadążam za wszystkim, co się w tej rozmowie dzieje :D ale jeszcze sobie to wszystko poukładam

    Kristoffer Odyn-Mnie-Tu-Zesłał-Żebym-Pilnował-Anny-I-Na-Nic-Jej-Nie-Pozwalał Bjorgman – parsknęłam tutaj. Anna lov

    W ogóle ten fragment:

    — Oczywiście — odparła królowa. Mężczyzna odchrząknął, wyprostował się i wyciągnął rękę. — A co z Anną…? — wymamrotała Elsa, starając się to zignorować.

    Też mi się strasznie podoba. Bardzo lubię, jak zaznaczasz różnice między momentami, gdy Elsa jest po prostu Elsą a tymi, gdy włącza jej się tryb królowej
    Rozczula mnie jakoś wizja Anny próbującej równo wyhaftować inicjały na chusteczce <33

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wątek trolli chyba z założenia jest frustrujący, bo znamy go tylko z perspektywy Elsy, Anny i Kristoffa, a oni sami są w tym pogubieni D:

    (Z tego też powodu pewnie nigdy wszystko do końca się w tym przypadku nie wyjaśni, chociaż postaram się, żeby z czasem było bardziej zrozumiałe)


    Rozmowę Elsy i Kristoffa analizowałam pod kątem przejrzystości i wniosek jest taki, że jest bardzo porwana i jakby niekompletna, zwłaszcza jak chodzi o jego wypowiedzi xD Ale to całkiem celowe; Elsa jest w dość sporym szoku po - jak to pięknie ujmujesz :D - rozmowie z panem trollem i nie do końca jest w stanie skupić się na tym, co mówi do niej Kristoff, a nawet jeśli, to nie całkiem wszystko przetwarza.


    (To w ogóle ogromny problem z tym niepamiętaniem rzeczy, jeśli chodzi o narrację D:)


    Mimo wszystko mam nadzieję, że nic nie było frustrujące do tego stopnia, żeby szczególnie utrudniało czytanie czy coś D:


    A pamięć Anny to dość ważny element fabularny, no plz, nie mogło być zbyt łatwo :C Trolle działają mniej więcej tak, jak mówisz - dążąc do jakiejś równowagi w naturze... no i czasami dla własnego kaprysu; jeśli o to chodzi, bliżej im do ich wersji z folkloru (z jakąś domieszką faerie).


    To tyle jeśli chodzi o wyjaśnienia, teraz czas na podziękowania xD


    Bardzo się cieszę, że zwróciłaś uwagę na dualizm (aka rozszczepienienosobowości) Elsy xD

    Z jakiegoś powodu jestem przekonana, że przekleństwa naprawdę jej nie robią :D


    I cieszę się strasznie, że Anna też ci się podobała, chociaż było jej tak mało! <333


    Ogólnie jak zwykle straasznie dziękuję za komcia ♡ I zaczynam się modlić, żeby od teraz nie wyszedł mi z tego wszystkiego jeden wielki bełkot D: XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Elsa chciałaby być lekarzem, wow.

    I znowu koszmarne sny, droga Autorko, toż oni się jakiś zaburzeń nabawią przez same te sny.

    I to, co się stało z Anną. Biedna. Ja nie rozumiem dlaczego to akurat ona musiała za to płacić i w ogóle, ona nawet nie wie co się stało. Bardzo mi jej szkoda. Choć z drugiej strony jest jak najbardziej w stylu trolli.

    I to rozszczepienie Elsy na Elsę, Siostrę i Królową!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak nie pasuje mi wizja Zawsze Perfekcyjnej i Eleganckiej Elsy i kreowanie jej na chodzący ideał i przede wszystkim ogromny kontrast w stosunku do Anny – w sensie, oczywiście, jest bardzo poukładana i sztywna, wręcz trochę kijowdupna, no ale bez przesady; mam wrażenie, że – z różnych względów akurat – ale lubi turpizm i anatomia bardzo ją interesuje
      No i bardzo się stara być idealna, ale ma za dużo problemów, żeby to się naprawdę udało, stąd Elsa-siostra i Elsa-królowa, każda chce czegoś trochę innego

      (Mam jakieś zboczenie na punkcie koszmarów, przepraszam D:)
      A to, że Anna płaci chyba idealnie wieńczy naturę trolli, to nigdy nie miało być sprawiedliwe D:

      Usuń