PANI MADSEN. Anna testowała słowa na języku. Kapitanowa Madsen. Gro Anita Amundsdatter Hillestad-Lehn – bo z jakiegoś powodu przedstawiła się panieńskim nazwiskiem. Pełnym.
Ale żadne nie pasowało równie dobrze co Madame Globus – głównie dlatego, że pierwsze słowa, które wypowiedziała, brzmiały:
— Viljar, wody.
A przedstawiła się dopiero p o tym, mieszając mętny proszek w wyszczerbionej szklance. Nawet nie weszła do środka (tylko o tę szklankę poprosiła), co skłoniło Annę do rozważań na temat tego, czy w ogóle zmieściłaby się w drzwiach, biorąc pod uwagę rozpiętość jej spódnicy.
Francuskie dzienniki, które prenumerowała Elsa, przepowiadały zmierzch krynoliny na równi ze zmierzchem II Cesarstwa, ale w Arendelle – nie po raz pierwszy jakby zatrzymanym w czasie – wciąż była ekstrawagancką nowinką (sama Anna do tej pory miała ją na sobie tylko raz).
Usta kapitana Madsena zadrgały.
— To prawie jak drugi miesiąc miodowy — rzucił sucho, do nikogo w szczególności.
Powóz – czy to był fiakier? Elsa by wiedziała, bo z jakiegoś powodu znała się na takich rzeczach – ale Anna była na nią obrażona, tak samo jak najwyraźniej Kristoff był obrażony na A n n ę (no i wzajemnie!) – bo chociaż upierali się, że przecież już jej o tym mówili, to Anna była przekonana, że nikt wcześniej nie raczył jej poinformować, że wraca do domu zamiast odwiedzić Lodowe Pola, i tyko lord Peterssen był czarujący jak zwykle – w każdym razie powóz już czekał.
W środku Anna musiała usiąść obok kapitana Madsena, tyłem do kierunku jazdy, bo na kanapce obok jego żony, jej spódnicy, jej mdłości i jej migreny nie zostało już zbyt wiele miejsca.
Zastanawiała się, czy to nie wypada. W końcu jego żona przyjechała z nim tylko po to, żeby – chociaż nikt oczywiście nie powiedział tego na głos – służyć za przyzwoitkę. A kapitan Madsen był na swój oschły, sztywny sposób przystojny – tylko trochę stary.
Zerknęła na kobietę naprzeciwko i odruchowo podkurczyła nogi, jakby chmara koronek u rąbka spódnicy miała pokąsać jej kostki. Wydawała się starsza od męża – z bladą, kanciastą twarzą na długiej, żylastej szyi, z kilkoma siwymi pasmami w zaczesanych gładko włosach.
— Myśli pan, że w drodze powrotnej zatrzymają się w baronii Kristoffa? — zagadnęła Anna półgłosem. — Bo wątpię, żeby wrócili jeszcze do tej karczmy – a jeśli tak, to jednak trochę nie fair, że mnie to ominie. To znaczy wizyta w Grimstad. Nie, żeby Kristoffowi nie było to na rękę, oczywiście. Zaczynam podejrzewać, że nie chce mnie tam zaprosić, bo trzyma na strychu obłąkaną żonę, jak pan Rochester.
— Cóż — kapitan Madsen westchnął głośno, łypiąc okiem na Madame Globus ukrytą za flakonikiem soli trzeźwiących i zasugerował: — albo kilka zamordowanych w piwnicy.
— Wasza Królewska Wysokość?
Anna zatrzasnęła książkę.
Chwilę później, przeklinając pod nosem, otworzyła ją jeszcze raz, próbując znaleźć stronę, którą czytała, zanim niegrzecznie jej przerwano.
— Tak, tak, proszę! — zawołała w kierunku drzwi, na chybił-trafił wtykając zakładkę pomiędzy kartki.
Do pokoju weszła Gerda. Przyniosła tacę z herbatą i grzankami, więc Anna natychmiast wybaczyła jej wszelkie złe uczynki. Na przykład ten dziwny wyraz ulgi, który pojawił się na jej twarzy, kiedy poprosiła ją o herbatkę na les règles.
— Dzięki Bogu, wygląda księżniczka zdrowiej niż rano, kiedy wróciliście — zauważyła służąca. — Nawet już kolorki na buzi księżniczka odzyskała!
— No, potrafisz czynić cuda — wymamrotała Anna, w pełni świadoma, że ziółka i opium to nic w porównaniu z jej wyborami literackimi, jeśli chodzi o wywoływanie rumieńców.
Sięgnęła po filiżankę, rozkoszując się ciepłem porcelany w dłoniach i na brzuchu. Zwlekała z upiciem pierwszego łyku, bo, chociaż poprosiła, żeby Gerda tym razem dodała więcej miodu, podejrzewała, że wciąż będzie okropnie gorzka.
— Madame Glo… to znaczy Gro – to znaczy pani Madsen – poczęstowała mnie w podróży proszkiem bromowym, ale to nic nie dało. W ogóle mam wrażenie, że wozi ze sobą całą aptekę.
Gerda zrobiła gest, jakby chciała się przeżegnać.
— Biedna kobieta — westchnęła.
— Czemu? — Mamma przestrzegała, że nie należy plotkować ze służbą, bo robi się wtedy bezczelna i traci szacunek. Anna dobrze wiedziała, że nie byłaby z niej teraz zadowolona. — Tak dużo choruje?
Twarz Gerdy pociemniała.
— Przy takim mężu zdziwiłabym się, gdyby nie chorowała — stwierdziła, tym razem tak cicho, że Anna musiała odstawić filiżankę na stolik nocny i przesunąć się na łóżku bliżej w jej stronę.
Miała więcej o nic nie dopytywać, ale długo nie wytrwała w tym postanowieniu. W końcu jej życie nie obfitowało w rozrywki. Na ogół, kiedy już się nie uczyła i skończyła akurat pisać list do Roszpunki albo jeździć na Kjekku, pozostawały jej książki i plotki ze służbą.
— Była jedyną dziedziczką niemałej fortunki, udziałów w statkach, ziemi, domu i Bóg wie, czego jeszcze — wyjaśniła Gerda zwięźle. — A on, syn bankruta, najwyraźniej potrafił zawrócić jej w głowie i to wykorzystać.
Anna, która właśnie upiła pierwszy próbny łyk herbaty, aż się zakrztusiła. Gorący napój rozlał jej się po podbródku i szyi, a ona zadrżała.
— Chcesz powiedzieć, że… kapitan Madsen ożenił się dla pieniędzy?
To wydawało się… wyrachowane. Ale znowu, co Anna wiedziała o miłości? Zaczynała podejrzewać, że zupełnie nic. Być może właśnie tak było. Nic a nic.
Jedyny przykład miłości, z jakim miała do czynienia, stanowili jej rodzice, ale oni…
Nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy byli w sobie zakochani, i nigdy nie wpadła na to, żeby zapytać. Teraz miała tyle pytań, które na zawsze pozostaną bez odpowiedzi.
Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia? Czy mammie zależało na pozycji pappy? Czy pappa znał imiona jej najlepszych przyjaciółek? Jak często właściwie siadali razem przy stole – bo chcieli, nie dlatego, że tak wypadało? Znali w ogóle swoje ulubione potrawy?
Miała wrażenie, że troll usadowił się jej na piersi.
— Tak, tak, księżniczko. We wszystkich czasach i mężczyźni, i kobiety zawierali małżeństwa dla pieniędzy. Zresztą nie zawsze chodzi o wielkie sumy, czasem o poczucie bezpieczeństwa. Niewielu z własnej woli wybiera ubóstwo.
Anna pomyślała o Kristoffie.
Na pewno nie zauważyła, żeby rodzice działali na siebie tak, jak on na nią. Że czuła zawroty głowy. Frustrację. Ciepło. Dezorientację. Właściwie to nie widziała nawet, żeby się dotykali – poza tym portretem, na którym mamma trzymała pappę pod rękę.
— Ale miłość może być chyba tak wielka, że wszystko inne traci znaczenie? — zapytała.
Gerda łagodnie się uśmiechnęła.
— Wiem, że komuś, jest młody i zakochany, takie słowa mogą wydawać się zbyt trzeźwe, ale… — Umilkła i przez chwilę tylko się jej przyglądała. Wreszcie potrząsnęła głową. — Panienki grają w karty w altanie. Może księżniczka się do nich przyłączy? Towarzystwo dobrze księżniczce zrobi.
Mogłaby wypić herbatkę, poczekać, aż skurcze miną i zrobić coś produktywnego. Ale karty?
— Ja… nie, wiesz. Wystarczy mi wrażeń na dziś.
Słońce, nadal jasne, dopiero chyliło się ku zachodowi, leniwie i niespiesznie, jakby wcale nie miało ochoty rozstawać się ze światem. W jego promieniach szczyty gór musiały wyglądać na miedziane.
— Chyba już pójdę spać.
Udała, że ziewa, i się przeciągnęła, przy okazji strącając filiżankę na podłogę.
Co z nią było nie tak?
Spędziła resztę wieczoru, próbując to rozgryźć.
Następnego popołudnia, jak w każdy poniedziałek, miała całe mnóstwo lekcji do skończenia, ale z jakiegoś powodu Olaf ścigający świetliki w zapomnianym końcu ogrodu wydawał jej się ważniejszy. Zauważyła go przez okno, w miejscu, od którego wszyscy w zamku w milczącym porozumieniu trzymali się z daleka.
Rozarium babki Rity.
— Masz może ochotę na kolejną lekcję? — zapytała Olafa. Czytania albo filozofii; sama nie była już pewna, więc uznała, że lepiej nie wchodzić w szczegóły. — Chyba skończyliśmy gdzieś na „H”.
Otaczające ich róże należały tylko do niej, do zmarłej królowej. Wciąż zdawały się szeptać o śmierci.
— Hy — poprawił ją bałwanek, wsuwając patykowe palce w jej własne. — Jeszcze się pytasz!
Stara furtka zaskrzypiała. W końcu nikt już jej nie używał.
Później napatoczyły się Pożeraczki Diamentów Elsy – to znaczy d a m y d w o r u , Elsa nie pozwalała ich tak nazywać – ale Elsa, w przeciwieństwie do Anny, nie znała nawet ich imion.
Anna po prostu nie umiała ich nie mylić, bo wszystkie trzy wyglądały praktycznie identycznie: Panna Chichotka, Panna Migotka i Panna Idiotka.
— Wasza Królewska Mość! — zaszczebiotały jednocześnie, jednocześnie dygając. — Olafie!
Wymieniły spojrzenia i zaniosły się śmiechem.
Anna szybko wepchnęła Opowieść o miłości i pożądaniu, która – na szczęście – kończyła się akurat w dość nudnym momencie, i sięgnęła po pierwszy z brzegu zeszyt z zadaniem na jutrzejsze lekcje.
Geometria. Pięknie.
Gorzej mogłoby być chyba tylko, gdyby Pożeraczki Diamentów zaczęły robić na drutach.
Błagam, niech nie robią na drutach — pomodliła się pospiesznie w myślach.
— Cecilie dostała album poezji — rozwiała jej obawy Panna Migotka, bębniąc upierścienionymi palcami o czerwony aksamit okładki książki, którą przyniosły ze sobą. Pierścionki zastukały o jej zęby, kiedy niezbyt dyskretnie stłumiła ziewnięcie, które jasno mówiło, co o tym sądzi. — Może znajdziemy tu jakiś inny, z którego mogłybyśmy wziąć wierszyki.
— Książka w bibliotece? To bardzo możliwe — stwierdził Olaf, nie odrywając wzroku od liter, które Anna dla niego wypisała i kazała mu odwzorować. Próbowała nie roześmiać się tak bardzo, że znów rozbolał ją brzuch.
— Tak, pomyślałam, że mogę zbierać wpisy przyjaciółek — dodała Panna… – która z nich to mogła być? – podsuwając jej książkę. — Powinno się tam wpisywać życzenia i psalmy, ale przyjaciółki chyba też można?
Annie zrobiło się bardzo miło.
— Mogłabyś nawet zbierać fotografie kawalerów! — wtrąciła się z kokieteryjnym śmiechem ostatnia z dam dworu, tożsamości której Anna jeszcze nie rozgryzła. — Ja tam zbieram.
Chichotka. To musiała być Panna Chichotka.
— Pierwsza strona jest zarezerwowana dla królowej! — zastrzegła Panna Idiotka. — No i Briette z Dorete jeszcze się nie wpisały.
Annie natychmiast przestało być tak miło. Z kwaśnym uśmiechem przyjęła pióro i książkę.
Droga… — zaczęła, zanim dotarło do niej, że już zdążyła zapomnieć, która z nich jest właścicielką albumu — …Przyjaciółko!
Przejrzała książki i zeszyty na blacie stolika. Mogła napisać cokolwiek, Pożeraczki Diamentów mają przecież koleżanek na pęczki, jej wpis zgubi się gdzieś po drodze, może któraś za szybko przerzuci kartki i atrament się rozmyje…
Modlitwa byłaby bezpiecznym wyjściem, ale zanim zdążyła jakąś znaleźć albo sobie przypomnieć, Panna Idiotka schyliła się, żeby podnieść tomik poezji, który musiał spaść na podłogę.
— Mogę coś wyrecytować! — ucieszyła się.
Olaf oderwał się od pisania i aż zaklaskał.
— Balladę! — poprosił. — Uwielbiam ballady!
Panna Idiotka przekartkowała kilka stron. Odchrząknęła i wyrzuciła z siebie:
Milczący, dziki, w marzeniach ponury,
Jakby z tajemnym bólem walki staczał,
Po desperacku krył się w lasy, góry
I ranne serce w samotności obtaczał*.
— M a c z a ł ! — skorygowała zirytowana Anna. — Rany.
Panna Chichotka szturchnęła Pannę Migotkę, aż zadźwięczało.
— Brzmi jak ktoś znajomy — stwierdziła ta druga.
— Przecież my nie znamy żadnego lorda Byrona — zdziwiła się Panna Idiotka. (Olaf w zamyśleniu pokiwał głową.)
— Ale znamy lorda B j o r g m a n a !
Anna milczała. Postanowiła wziąć przykład z Olafa i zająć się zadaniem z geometrii. W tej chwili matematyka jawiła jej się jako mniejsze zło. Może tylko picie tranu mogłoby przebić branie-niebranie udziału w rozmowie Pożeraczek Diamentów.
— Dawno nas nie odwiedzał.
No pewnie, że w a s nie odwiedzał.
Głupie gęsi. Mogłaby im opowiedzieć, jak pod koniec lata prawie pozwoliła się rozebrać na opuszczonej leśnej ścieżce, kiedy zima była tylko odleglym wspomnieniem. Ciekawe, co by wtedy powiedziały.
Jej policzki skwierczały. Mamma pewnie miała rację w sprawie plotek.
— Szkoda! — rozmarzyła się Panna Chichotka. — On jest taki słodziutki!
Anna, chociaż już dość dawno poczuła się wykluczona z ich rozmowy, aż musiała na to podnieść wzrok znad trójkąta, któremu miała chyba coś obliczyć, ale zamiast tego dorysowała kilka kępek trawy i czapę śniegu na szczycie, dzięki czemu wyglądał jak góra. Ale nie żadna durna Kruszyna. Kilimandżaro.
Kristoff był równie słodki co gorzka czekolada. Już „miły” Elsy bardziej by do niego pasowało.
— I silny jak tur!
— Bardzo silny?
Głosy, podobnie jak ich właścicielki, powoli się oddalały; Pożeraczki Diamentów najwyraźniej znalazły to, czego szukały – albo wręcz przeciwnie, szukanie już im się znudziło i postanowiły wrócić do swoich spraw.
— Tak, słyszałam, że wydobywca lodu potrafi unieść tysiąc funtów lodu** – tak przeciętnie, oczywiście. Ale takie są dane.
— Och, zapomniałam! — jęknęła jedna z nich i cofnęła się do stolika, żeby zabrać album, który przy nim zostawiła, nie przejmując się, że Anna nie dokończyła wpisu. — To wszystko prawda? — zwróciła się do Anny konfidencjonalnym szeptem, jakby nie chciała dzielić się tą wiedzą z pozostałymi dwiema.
Panna Idiotka.
— Oczywiście — zapewniła Anna. — Kristoff umie też jeździć na niedźwiedziu, przechodzić przez skały i wstrzymywać oddech na dziesięć godzin.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i pędem wróciła do pozostałych.
Biedna Elsa.
— Skoro Kristoff umie przechodzić przez skały — zainteresował się Olaf — to czemu nie zrobił tego w pałacu Elsy? Byłoby łatwiej.
— Bo wtedy jeszcze nie umiał — wypaliła Anna, próbując dorysować na szczycie góry kozicę, ale była za duża – albo to jej Kilimandżaro było za małe. Miała nadzieję, że po tym temat umrze.
— Och! A myślisz, że mógłby mnie nauczyć?
— Zmęczyły mnie te wszystkie literki — oznajmił nagle Olaf. Zeskoczył z krzesła i z piskiem przesunął je po podłodze. Anna poczuła ten zgrzyt całym ciałem.
Na etapie, gdy Olaf zapełniał piątą z kolei stronę małym „e” przeniosła się na podłogę. Z rozpostartymi ramionami i nogami leżała przed kominkiem. Na gzymsie stał zegar, łudząco podobny do tego z Wielkiego Holu. Patrzyła, jak wskazówki nieznośnie wolno posuwają się do przodu, nie starając się nawet odgadnąć godziny, i czuła się, jakby znów miała dziewięć lat. Mogła dokładnie tyle, co wtedy: czekać. I czekać, czekać, czekaćczekaćczekać.
— Ale z ciebie mądrala, że tak je wszystkie znasz — westchnął bałwanek. Anna próbowała przypomnieć sobie, kiedy ktoś ostatnio ją za coś pochwalił. Okazało się to przygnębiająco trudne – ale może dlatego, że miała dużo problemów z przypominaniem sobie czegokolwiek. — Ty nie jesteś zmęczona?
— Tak. Nie. Wiesz, ja… jeszcze chwilkę tu zostanę.
— Będziesz robić jakieś zakazane rzeczy?
— Nie — tak — tylko… pomogę trochę Elsie. Wiem, że jest królową, ale to chyba nie znaczy, że nie mogę jej pomóc? Mogę robić mnóstwo rzeczy! Umiem… no, umiem na przykład…
— Na przykład zjeżdżać z górki na pazurki! — podsunął usłużnie Olaf. — Albo raczej z góry na pazury, bo Lodowy Wierch jest wysoki. Czytać też umiesz.
— No… tak.
— I roztapiać lód!
Uśmiechnęła się do niego.
— Albo, no wiesz. Znajdować wonnych królów reniferów.
— Dokładnie — westchnęła, tak ciężko, że jej grzywka załopotała jak żagiel na wietrze i odfrunęła z pola widzenia. — Rozumiesz mnie, prawda? — jęknęła, dramatycznie zakrywając oczy ręką. — Chcę tylko pomóc!
To brzmiało jak usprawiedliwianie się, ale przecież zakazane rzeczy to nie były wyłącznie z ł e rzeczy. Zamknięta w zamku, marzyła o świecie pełnym przyjaciół i jasnych odpowiedzi. Tymczasem nawet w Teraz otaczały ją dysonanse i sekrety.
A najprostszym sposobem na pozbycie się sekretów było przecież ich odkrycie.
Olaf zatrzymał się w drzwiach, jakby coś mu się przypomniało.
— To nie będziesz robić żadnych zakazanych rzeczy? — upewnił się. — Szkoda.
— Olaf?
Anna przez chwilę miała ochotę pobiec za nim i powiedzieć mu, by nie wspominał o niczym Elsie, ale zmieniła zdanie. Nakazywanie Olafowi, żeby milczał, byłoby równoznaczne z błaganiem go, żeby wszystko rozpowiedział.
— Kolorowych snów — zakończyła niezręcznie, na wypadek gdyby jeszcze ją słyszał.
Jak możesz? — pytali rodzice z obrazu, kiedy na palcach przekradała się do gabinetu. Anna miała ochotę zapytać: „Jak w y mogliście?”, ale musiała być cicha jak padający śnieg.
I była – otwierając i zamykając za sobą kolejne drzwi, osłaniając drżący płomień świecy skostniałymi palcami – przynajmniej dopóki figurka konia z regału nie spadła jej na stopę, ale prawie nie zwróciła na to uwagi, bo przeciąg od drzwi przyniósł ze sobą zapach zgnilizny i ruiny, i trzepot ptasich skrzydeł.
Kiedy podniosła wzrok, zauważyła zwisającego spod sufitu ptaka. Martwy kruk ze szklanymi oczami i rozpostartymi skrzydłami. Poruszały się lekko, jakby nadal potrafił fruwać. Wisiał nad nią, ani żywy, ani martwy, na zawsze zatrzymany w locie.
Zwiastun śmierci. Jakim cudem poprzednim razem go nie zauważyła?
Ale wtedy było za głośno, byli tu w końcu wszyscy razem – ona, Elsa, Olaf, przez chwilę nawet kapitan Madsen. Wtedy ciemność wydawała się mniejsza, a strach był tylko podskórnym mrowieniem.
Zaczęła marznąć. Wszystko zaczęło się od cichego szmeru w kościach.
Pióra kruka falowały, jakby marszczyły się pod dotykiem niewidzialnej dłoni. Anna poczuła się tak, jakby została w zamku zupełnie sama z człowiekiem, który potrafił tworzyć iluzję życia.
Ze wszystkich ścian w chatce myśliwskiej dziadka sterczały poroża, ale tam żadne z martwych zwierząt nie wyglądało na żywe.
Po raz ostatni obrzuciła pokój spojrzeniem, próbując wyobrazić sobie pochylonego nad stołem pappę, zajętego obiektami na półkach, mammę z szalem na ramionach, tłumaczącą symbole w słowa.
Ale wyobraźnia podsunęła jej tylko pomysł, że mury mają setki oczu, a wokół niej poruszają się jakieś szybkie cienie.
Nie, absolutnie n i e w o l n o jej było teraz myśleć o rodzicach, Południowych Wyspach, trollach i magii.
Musiała być cicho.
Musiała się skupić na oddychaniu.
I mogła… mogła myśleć o Elsie. Elsa może się naprawdę zdenerwować, jeśli się dowie, co Anna wyprawiała pod jej nieobecność – ale czy teraz nie była już wystarczająco zdenerwowana?
To będzie tego warte, przypomniała sobie Anna, kiedy już wszystko naprawią. Kiedy ona wszystko naprawi.
Pomyślała, że powinna iść, to był zły pomysł, zanim zajrzała do środka, wciąż jeszcze mogłaby się wycofać – byłoby prawie tak, jakby nigdy tu sama nie przyszła.
Ale zajrzała.
Na dnie kufra, wśród czegoś, czego prawdopodobnie nie chciała sobie nawet wyobrażać, leżały kajdany.
I chociaż nie rozumiała symboli z szala, który tydzień wcześniej tam znalazła, te wytłoczone na nich rozpoznała od razu.
Wyglądały zupełnie jak płatki śniegu.
Oparła drżące ręce o stół, wyprostowane, z dłońmi odwróconymi wnętrzem do góry. Rękawy nocnej koszuli odrobinę się podwinęły, odsłaniając piegowate przedramiona.
Wpatrywała się w nie tak długo, aż zaczęła mieć wrażenie, że to wcale nie ona tak tam siedzi, i że to nie jej ręce. Wydawały się dłuższe, szczuplejsze, o większych dłoniach – nie tak blade jak Elsy, zbyt męskie, żeby pasowały do mammy, za gładkie na Kristoffa.
Pappa.
Pappa często tak robił – to był gest poddania się.
Pamiętała, jak kiedyś… Jak…
Wspomnienie zaczęło nabierać kształtów, jakby zmazała ślady ołówka i odsłoniła kartkę pod nimi.
Ma dwanaście lat. Siedzi po Stronie Petentów
biurka pappy. Pomiędzy nimi są jego
rozłożone ręce, obok leży otwarty zeszyt z rachunkami. Anna ma palce piegowate
od atramentu, a kleksy wyglądają jak dziury po kulach. Stalówka dwa razy pękła.
Kiedy Kai mówił, że „tylko jej pomaga” z
rachunkami, i to „tylko ten jeden, jedyny raz”, naprawdę nie kłamał. Mamma znów się modli – chyba – Elsa i tak jej nie
pomoże, a nikt inny pewnie nie będzie umiał, zresztą herr Støylen ma jej już dość, więc zostaje jej tylko
zagniewany, zbyt zajęty pappa.
— Do diabła, Anno! — wybucha, uderzając dłońmi o blat i wstaje.
Prawie nigdy nie przeklina. Teraz Anna sama łamie stalówkę, już po raz trzeci.
— Przestań się mazać i przyłóż się wreszcie! Pewnego dnia zostaniesz królową!
Anna mruga. Nie rozumie. Kleksy rozlewają
się po kartkach, kiedy mieszają się z jej łzami.
Pappa odchrząkuje.
— No, już. — Sięga po bibułkę, żeby osuszyć
zeszyt, naprawić nieodwracalne szkody. — Niepotrzebnie się uniosłem. Może teraz
spróbujemy rozwiązać to innym sposobem.
Będzie udawał, że nic się nie stało, tak
samo jak wtedy, kiedy podczas podwieczorku oznajmiła, że kiedyś zostanie
ladacznicą, bo podobało jej się, jak brzmi to słowo, a nikt nie chciał jej
wyjaśnić, co oznacza, i tylko ciotka Gertrude wydawała się rozbawiona.
Anna też zapomni.
Na zewnątrz musiało toczyć się życie, podczas gdy w Sekretnym Pokoju słychać było tylko krakanie kruków; płomień świecy migotał, a Anna zaczęła drżeć – nie, nie drżeć. Dygotać.
Poczuła się, jakby nagle pokryła ją gruba warstwa zimnego śniegu, jakby już nigdy nie miała zaznać ciepła.
* George Gordon Byron – Don Juan (przeł. Edward Porębowicz).
** 1000 funtów norweskich ≈ 500 kg.
Kto ma oficjalnie najgorszy dwór w Europie?
Gdyby ktoś się zastanawiał, jak widzę Pożeraczki Diamentów, to widzę je tak (służące z baronii Kristoffa nie są aż tak krindżowe).
A powieść, którą tym razem czytała Anna, również naprawdę istnieje.
Cześć!
OdpowiedzUsuńCzy to Anna ma najgorszy dwór w Europie? Tak myślę! Ten rozdział jest totalnie super! Skomentuje szczegółowo jak najszybciej, wróce tu!
Pozdrawiam!
Ha, w sumie to dwór Elsy, ale to biedna Anna jak widać najwięcej się z nim męczy xD
UsuńNa prawdę. Co to a być, dwór Elsy a to Annie zawracają głowę!
UsuńCześć!
UsuńZacznijmy mocnym wejściem - jeśli żona Viljara przedstawia się swoim panieńskim nazwiskiem to chyba nie jest między nimi najlepiej. Ale "Madame Globus" zdobyła moje serce. A właściwie to przerażony śmiech mojego serca - co to za kobieta!
Ha ha ha to jak Anna sie na wszystkich obraża, a oni na nią w pewien niezrozumiały sposob do niej pasuje! Jakoś sposób tego jak o tym mówi jest niezwykle Annowy i takinidealny jak Anna z pierwszej czesci Krainy Lodu!
O! Kapitan Madsen był przystojny! I jego żona to niepisana przyzwoitka. Hm ciekawe czy panny dworskie też uważają kapitana za rzystojnego i po pustakowemh o nim plotkują!
I jakie pan Viljar ma mroczne poczucie humoru. Równie wysuszone co jego uroda hah. Pasuje!
I o Anna ma przypadłości! Super, bardzo fajnie poruszasz ten temat, tak nienachalnie. A Gerda to kochana kobiecina. Fajnie i ma herbatke super Gerda!
A Anny wybory literackie... chyba jakieś erotyki? Aż sie zarumieniła, a harlekinowa literatura mi do niej pasuje!
UsuńI kurczę, uważam, że to super że poruszasz tutaj tak ważne w tamtych czasach tematy! I to jeszcze z perspektywy Anny romantyczki. I to że nie do końca chodzi o pieniądze a o poczucie bezpieczeństwa! To bardzo dojrzałe i odpowiedzialne. Fajnie zobaczyć Annę w świetle taki rozterek! Ukłony!
I o są panny dwórki! Przepraszam za wprost ale jakie one są głupie. Strasznie, puste istoty bez pojęcia o czymkolwiek. I ten przytyk Olafa, że książki to raczej w bibliotece. Super!
Chciałam już powiedzieć że ale one miłe dla Anny, to super bo Anna taka biedna, a ta wybieg robi z jakimiś rezerwacjami kartek. Co za głupie dziewuszysko! Och jak ja ich niecierpię!
Ja Kristoffa bardzo lubię, ale nigdy bym nie powiedziała, że jest to "słodziutki" chłopak. Te dziewuchy są niemożliwe! I jak anna im super powiedziała! Brawa!!! Nie daj się tym glupim gęsiom! A one jej jeszcze wierzą!
Uważam, że Olaf wyszedł ci tutaj na takiego słodkiego małego... bałwanka! Ale siliło mi się "brata". Jest uroczy i bardzo podoba mi się jego relacja z Anna. Niby trochę Anna nie ma teraz innego towarzystwa ale coś mi mowi ze ona sie świetnie z Olafem dogaduje!
UsuńI szkoda mi biednej Anny - taka wydaje mi się, że brakuje jen jakby sensu czy coś? Szkoda bardzo ale musi pamiętać, że tak na prawdę to wszyscy dookoła jej potrzebują!
Zanim przejdę do Anny i jej odkryć w pokojach to chciałabym zahaczyć o przepiekne opisy miejsc, które tworzysz! Można tak mocno poczuć klimat tych miejsc, dać się totalnie wciągnąć. To jest fantastyczne! Duży respekt za to!
I o kurcze, no nie, Anna znalazła kajdany jakby Elsy? W sensie te z płatkami śniegu? Tak ukryte przed światem. O kurcze, czyli to wcale nie był przypadek!!! Ale ciarki normalnie szok!
Ale super retrospekcja! Lubię kiedy zgłębiasz pisanie wspomnień! I... chwileczkę... po pierwsze - jaki ojciec sióstr jest okropny! Przecież to nie wina małej Anny że nie rozumie takiego paskudztwa jak matematyka!
Biedne dziecko! I jezzcze to zdanie, że przecież ona będzie kiedyś królową. A nie Elsa... jakby wiedział, że z Elsą coś się stanie, nie wypali, że się nie uda. O kurczę, nie wiem co myśleć ależ mi to zepsuło głowe! Kurczę!
UsuńPodsumowując! Kolejny świetny rozdział, a nad Anną mam ochotę płakać. Przytulić i pocieszyć. Biedna!
Pozdrawiam!
Kapitan z żoną mają naprawdę nieszczęśliwe małżeństwo xD Damy dworu Elsy plotkują pewnie o każdym mężczyźnie w przedziale od 16 lat w górę, więc czemu by nie o nim!
UsuńKristoff na pewno też jest tematem gorących ploteczek, w końcu, biorąc pod uwagę to, skąd jest, jest na dworze dość egzotyczny xD I w ogóle, XIX wiek, chłopomania i tak dalej xD
I cieszę się, że wszelkie – em, fizjologiczne wzmianki nie są nachalne, tego bym nie chciała xD
Tak samo jak zawsze cieszy mnie, jeśli Olaf wyjdzie, bo wbrew pozorom jest dla mnie jedną z najtrudniejszych postaci! ♥
Moja Anna najczęściej czyta 3 rodzaje książek: harlekiny, erotyki i zwyczajne powieści, jakieś przygodowe albo Jane Austen i tak dalej xD
A kajdany, które znalazła, to te – albo w każdym razie podobne – które Elsa w filmie miała założone w lochu. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to nie Hans/ktokolwiek inny je wtedy dla niej przygotował, tylko że czekały już od dawna, czemu by nie w sekretnym pokoju?
I znów, wydaje mi się, że w miarę jak moc Elsy rosła, Agnarr był coraz mniej przekonany co do tego, czy będzie w stanie objąć tron, więc pewnie – poza tym, że najprawdopodobniej starali się z Iduną o męskiego dziedzica – myśleli o przygotowaniu Anny do tej roli. A co z tego wyszło – no cóż xD
(A matma to najgorsze zło, podpisuję się pod tym!)
Ogólnie nie chcę się powtarzać w każdej odpowiedzi (chociaż pewnie to zrobię), ale jestem jak najbardziej pozytywnie przytłoczona tą ilością komci, jest mi niemożliwie miło, każda pochwała to po prostu <33333 strasznie się cieszę i ogromnie dziękuję!♥
Zróbmy chwilę ciszy za poległą inteligencję trzech pożeraczek. Niech spoczywają w biedzie i ciszy.
OdpowiedzUsuńA rozdział jest boski! Anna to totalnie twój temat i to widać! ♡
To są w większości (nie jestem pewna co do Migotki) osobniki z IQ niższym niż wzrost Szwądękaunta, ale mam nadzieję, że jakoś nie przesadziłam czy coś (chociaż tacy ludzie istnieją, prawda? xD)
UsuńBardzo się cieszę, że ci się podobało! ♥ Pisanie Anny to sama przyjemność :D
*f a n g i r l i n g*
OdpowiedzUsuńTyle Viljara w jednym rozdziale, mogę umierać <333
Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego „Viljar, wody” tak mnie śmieszy XD ale totalnie słyszę ten omdlewający ton. (i w ogóle: To prawie jak drugi miesiąc miodowy – uwielbiam gościa bardziej z każdym zdaniem)
(pewnie dałby jej do picia roztopionego Olafa, jakby mógł)
Co tam Lodowe Pola, Anna wygrała podróż życia, dziękuję bardzo. I gdzie stary, jakie stary, halo!
— Cóż — kapitan Madsen westchnął głośno, łypiąc okiem na Madame Globus ukrytą za flakonikiem soli trzeźwiących i zasugerował: — albo kilka zamordowanych w piwnicy. – <3333
Przy takim mężu zdziwiłabym się, gdyby nie chorowała – no ej :c
Wiem, że to wątek poboczny na 50 planie, który pewnie nigdy nie wróci, ale i tak się cieszę, że się pojawił ♥
Panny dworu Elsy są wspaniałe, Panna Idiotka z Byronem to zdecydowanie moja ulubiona. W ogóle cieszę się, że istnieją, we wszystkich innych ficzkach, jakie czytałam, dwór Elsy składał się z Kaia, Gerdy i Olafa + ew. Kristoffa I Awansowanego, Kawalera na Doczepkę
I jeju, Ania :c Przez te wszystkie drobnostki, które tak niby mimochodem się pojawiają, znowu bardzo mocno czuć, jaka ona jest tam nadal samotna i pomijana. Czy ktoś ją może przytulić i czy może to być Kristoff
(wow Anna królową wow Agnarr co wow)
(czemu nic z tego nie wyszło)
Ej, skoro te kajdany były w sekretnym pokoju to znaczy, że Hans też wie o tym pokoju...? Muszę sobie poodświeżać te rozdziały z listem do Elsy, węszę światowy spisek
(albo po prostu znowu nie zauważyłam wcześniej oczywistej rzeczy XD)
Pozdrawiam!
Tak coś czułam xD <33
UsuńMam chyba trochę za dużo drugo-, trzecio- itakdalej planowych postaci, żeby każdą rozwinąć tak bardzo, jak bym chciała, więc staram się ograniczyć do takich wątków, które można powiedzieć, że cokolwiek wnoszą do fabuły – ale lubię pisać o Madsenach, więc to na pewno nie ostatnie ich wystąpienie, głównie kapitana :D
(I no weź, ona ma 18 lat, on jest po czterdziestce, i to jeszcze ponad sto lat temu, jest subiektywnie stary xD)
Cieszę się strasznie, jeśli Pożeraczki Diamentów ci się podobają (?!) <3 Zawsze się zastanawiam, czy nie są przypadkiem trochę zbyt głupie, ale tacy ludzie też istnieją, prawda xD
I dla mnie też dwór Elsy jest zbyt ubogi, więc chociaż pewnie nie będę go rozwijać jakoś szczególnie, to chociaż mogę powspominać o takich ewenementach :D
A Anna jest chyba najbardziej zakompleksioną i samotną bohaterką :C
Agnarr przez to, że Elsa, zwłaszcza na tamtym etapie, nie wydawała się być w stanie przejąć tronu, próbował przygotować do tego Annę - tylko że to nie było nic oficjalnego, więc może córkom też nic wprost nie powiedział. Ale on w końcu wywodzi się z Południowych Wysp, to nie pierwsze takie akrobacje wokół tronu D: (tutaj spoilery do historii Południowych)
A nie zdążył, bo, no cóż, umarł ¯\_(ヅ)_/¯
Nie mogę w tej chwili odpowiedzieć ze stuprocentową dokładnością, co mam/miałam zaplanowane w sprawie tego listu, bo nie mam tego przed oczami, ALE tak, mogę zdradzić, że Hans najprawdopodobniej był w Sekretnym Pokoju
Gdzieś tutaj intrygi powinny się w końcu zacząć zagęszczać xD
Dziękuję bardzo za komcia! ♥
(I jakbyś wymyśliła jakieś teorie spiskowe to wiesz :D)