Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

14.11.21

Rozdział 36. Dumskalle

_______________

KRISTOFF WIEDZIAŁ, że Ninni to małe gówno już od czasu, kiedy nauczyła się mówić.

Tobias wyglądał jak strach na wróble, tyczkowaty, ze sterczącymi we wszystkie strony włosami, które dodawały mu kilka tommer. Musiała sporo urosnąć, bo teraz była praktycznie jego wzrostu.

Kiedy Kristoff ją ostatnio widział? Jakoś latem, to na pewno – na Midsommar? A lato dopiero co się skończyło; nie mogło minąć więcej niż dwa miesiące, może trochę więcej. To wcale nie tak długo.

— Noc Walpurgi. — Sven był bezlitosny. — To był  k w i e c i e ń .

— Praktycznie maj.

Renifer zaciamkał oskarżycielsko, zgarniając z wyciągniętych rąk dziewczynki kilka bryłek brązowego cukru.

Kurwa.

— Z kim przyszliście? Chyba nie z Juhanim?

Jak tak się zastanowić, jego też Kristoff nie widział od dość dawna. Pewnie od lipca – bo podczas pierwszego wydobywania lodu tej jesieni go nie było, a mniej więcej w lipcu skończyło się życie takie, jakim je znał.

Pomyślał, że nie może się na tym skupiać, bo to doprowadzi go do szaleństwa.

Kuzyn potrząsnął głową. Patrzył na nich, jakby widział ich po raz pierwszy w życiu.

— Sami, kurwa, przyleźli. — Rozłożył ręce, zmartwiony i bezradny. — Nie wiem, co na to Kalle z Ragną, ale mogę ci przysiąc, że jak matka się o tym dowie, to nam za to pourywa j… — rzucił pospieszne spojrzenie na dzieciaki — …języki. Tobie się ta rada już pewnie na wiele nie przyda — zwrócił się do Jensa — ale doświadczenie z tymi gnojkami podpowiada mi, że lepiej nie robić sobie dzieci, a co za tym idzie, kłopotów. Zgodzisz się ze mną, Kristoffer?

— Mm — mruknął Kristoff.

Stada głodnych chmur przetaczały się nad górami. Woda była czarna i pełna kawałków lodu, który rozbił.

Ninni przyłożyła palec do ust.

— Przecież ty nic nie wiesz, Juhani. Jesteśmy tu w tajemnicy.

— Może ty jesteś — zaprotestował Tobias. („Nie pyskuj, Tobi”.) — Ja niedługo pójdę do konfirmacji i zacznę pracować, więc powinienem się przyzwyczajać. A ty to nawet wtedy będziesz za mała, bo jesteś dziewczyną.

— Za dwa tygodnie mam urodziny, a wtedy to tak, jakbym była o rok starsza, mój drogi. Poza tym jeszcze nie widziałam, żeby ktoś poszedł do konfirmacji w wieku jedenastu lat. A  p o z a  t y m  poza tym to, technicznie rzecz biorąc, jestem twoją ciotką, więc, jak mówię, nie pyskuj.

— Wcale nie jesteś moją ciotką, dumskalle*.

— Kto kogo przezywa, ten się już-ty-sam-dobrze-wiesz-co, åndssvak**. — Ninni przewróciła oczami i zwróciła całą uwagę na Kristoffa. — Hej, a wiesz, kto ma nowego chłopaka? — Tobias uderzył ją łokciem w bok tak mocno, że aż na chwilę zaparło jej dech, co było u niej niespotykane. — Och, racja. Cioteczka Astrid powiedziała, żeby ci tego nie mówić.

Kristoff odruchowo potarł żebra, jakby jego też zabolał cios. Miał wrażenie, że i tak wie, o kogo chodzi.

— Ale nie zabroniła mówić o cieście cytrynowym!

— Pytała o ciebie — wtrącił Jens. — Astrid — dodał, jakby ktokolwiek inny miał prawo go jeszcze o niego pytać. Merete-Margit nigdy tego nie zrobiła.

— Ajuści! — Usta Kristoffa były jednym wielkim pęcherzem, który przy każdym uśmiechu pękał. — Z tego, co wiem, to Astrid zwykle pyta o Tora.

— No. Muszę was rozczarować, dzieciaki — dodał Juhani z miną wyrażającą absolutną niewinność — to ciasto raczej nie jest dla was.

Podobnie jak to miejsce.

Kristoff powinien być na nich wściekły za to, że tu przyszli. Powinien sprawić, żeby pobyt na Lodowych Polach wydał im się nudny i nieatrakcyjny, żeby

— Tobias! — ryknął ktoś z drugiego brzegu, Karl albo Kaspar. — Raki!

Juhani zmrużył oczy.

— Jesteście tu w tajemnicy, tak? — Naciągnął czapkę niżej na czoło i zmiął pod nosem przekleństwo. — Chyba lepiej z nim pójdę. Zajmiesz się małą?

Kristoff przez chwilę patrzył w ślad za Tobiasem, aż jego postać zbladła i stała się cieniem, szarawym strzępkiem mgły, zimnym i odległym – zupełnie jak wspomnienie jedenastoletniego chłopca, którym sam kiedyś był.

Później przeniósł wzrok na Ninni i rzucił jej wściekłe spojrzenie. Oscylował gdzieś pomiędzy pragnieniem rozerwania jej na strzępy a szczerą potrzebą opieki.

Nie. Nieważne, jak bardzo ucieszył go jej widok, Lodowe Pola nie były miejscem dla dzieci.

— Tobias tak tylko gada — wyjaśniła Ninni tonem, jakby zdradzała mu ogromny sekret — bo jest zazdrosny, bo gdybym mogła, to zostałabym lepszym wydobywcą lodu od niego. Może nawet od ciebie. Bo mogłabym unieść… o, tyle lodu. Tyle. Widzisz? Patrz, Kristoffer – aż tyyyle lodu!

(Jens taktownie przebąknął coś o tym, że jego „kłopoty” go chyba wołają, i że za chwilę wróci.)

Ninni wciąż gadała, ale Kristoff nie słuchał. Usiłował znaleźć sposób, w który mógłby jej wyjaśnić, dlaczego to wszystko może być złym pomysłem, ale słowa nie przychodziły.

— Czyli… zły jesteś? — zaryzykowała wreszcie.

—  Z ł y ?

— No dobra, widzę, że jesteś, Jezu! Ale czemu tak się wściekasz? Dobrze wiem, ile ty miałeś lat, kiedy zacząłeś…

— Właśnie dlatego! — Kiedy złapał ją za ramię, miał wrażenie, że kruche kości przesuwają mu się we wnętrzu dłoni. — Ninni, do kurwy nędzy, to nie…

Siostra wierzgnęła.

— Nie jesteś moim pappą! — wrzasnęła, zanim zdążył skończyć zdanie, a jego ogarnęło dziwne poczucie nieodwracalnej straty. Puścił ją; w tej samej chwili lód pod stopami królowej skruszył się z przeraźliwym dźwiękiem przypominającym drapanie paznokci po szkle. Jakby cienie topielców chciały się spod niego wyrwać.

Wszystko wokół było tylko milczącym śniegiem i czasem, który się zatrzymał.

— Nie. — Nie rozpoznawał swojego głosu. — Jestem twoim bratem i jestem za ciebie odpowiedzialny. — „Bo twój pappa nie żyje”, cisnęło mu się na usta, ale tego nie powiedział. — Wracasz do domu.

Z zawziętą miną odepchnęła jego rękę, która wydała mu się nagle tak zimna w mroźnym górskim powietrzu, że zaczął żałować każdej sylaby.

Patrzyła na niego jego własnymi oczami. Oczami ojca. Były szeroko otwarte, za duże na jej drobną buzię. Już zbyt wiele rzeczy się na niej mieściło – piegi, które drżały teraz tak, jakby zaraz miały się rozsypać – niepokój, gniew, rozgoryczenie.

Kristoff przez chwilę czuł się tak, jakby to było wczoraj. Jakby ojciec umarł po raz drugi.

Tor uklęknął na środku jeziora. Wiertło z trudem przedarło się przez lodową powłokę. Publiczność głośnym krzykiem odliczała każdy obrót.

 RAZ! DWA! TRZY!

Ninni wciąż się wierciła, a on miał nadzieję, że to dlatego, że czuje się teraz równie niekomfortowo, co on. Ale trudno było stwierdzić to na pewno, bo dla niej główny mechanizm radzenia sobie ze wszelkiego rodzaju emocjami stanowiło gadanie.

— Lepiej bym wszystko widziała, gdyby ktoś mnie wziął na barana czy coś — wymamrotała teraz. Kristoff tylko uniósł brew. — No weź przestań, Kristoffer, to bardzo nieładnie, kiedy ktoś się za tobą stęsknił, a ty się na niego od razu wydzierasz, że ma iść do domu. Nie tęskniłeś za mną czy co?

— Nie bierz mnie pod włos. — Uświadomił sobie właśnie, że tęsknił jak cholera. Za nimi wszystkimi.  Po prostu się martwię.

— Przecież nie musisz! — Ninni wydawała się szczerze zdumiona. — Mogę być tak samo duża i silna jak ty. — Uniosła podbródek. — Znaczy, silna. Jestem silna. Tak duża jeszcze nie jestem. Ale będę. No, może nie  d u ż a ,  ale na pewno wysoka. Wiesz, że jestem już wyższa od mammy?

— No dobra, chodź tutaj — westchnął Kristoff. Umiała przepraszać równie dobrze, co wszyscy w tej rodzinie.

— SZEŚĆ! SIEDEM! OSIEM!

— Będzie z piętnaście!

— Gówno prawda, osiemnaście!

— Ja wam mówię, że ponad dwie dyszki!

— Nie kuś licha, już przy piętnastu się umordujemy jak głupi!

— JEDENAŚCIE! DWANAŚCIE! TRZYNAŚCIE!

— A pan nie chce obstawić? — zagadnął Peterssen.

— Nie — burknął Kristoff.

— Ja chcę! Piętnaście — rzuciła Ninni pospiesznie. — Albo nie. Po namyśle, dwadzieścia.

— OSIEMNAŚCIE! DZIEWIĘTNAŚCIE! DWADZIEŚCIA!

Kristoff przewrócił oczami.

— Cztery — mruknął.

Królowa parsknęła, a on przyłapał ją na tym, że zaczyna liczyć razem z resztą tłumu:

— DWADZIEŚCIA JEDEN! DWADZIEŚCIA DWA! DWADZIEŚCIA TRZY!

Tor zrobił przerwę, żeby dać odpocząć dłoniom. Roześmiał się.

— Jakie to-to twarde!

— Potrzeba ci dodatkowej ręki, staruszku? — zaoferował Jens, podchodząc bliżej.

— A weź se tę rękę lepiej wsadź, synek! — poradził mu dobrodusznie Tor. Później podniósł wzrok na twarz i spoważniał. — Herregud, co ci się stało w kufę?

— Córeczkę zapytaj — obruszył Jens, cofając dłoń.

— Dwadzieścia czte… ja pierdolę! — Wiertło wślizgnęło się w otwór aż po rączkę (znak, że dotarł na drugą stronę lodowej pokrywy, jak skwapliwie objaśnił wszystkim zainteresowanym Peterssen), a Tor, czerwony na twarzy z wysiłku, zatoczył się do tyłu i upadł.

Królowa słabo się uśmiechnęła.

 Gratulacje. Wygrał pan — zauważyła, ale Kristoff pokręcił głową.

— Nie, wcale nie. — Zerknął na nią, a kiedy zauważył zdezorientowany wyraz jej twarzy, podbródkiem wskazał na Tobiasa, który z miarką w dłoniach pochylał się nad otworem. Juhani stał tuż za nim, na wszelki wypadek, ale on i tak wyglądał, jakby zaraz miał się zesrać ze szczęścia. — Każdy obrót wiertła to nieco ponad tomme.

Tor znów się zaśmiał.

— A to daje nam całe  p i ę ć  i  d w a d z i e ś c i a ,  chłopcy!

O niemal dziesięć więcej niż potrzebowali.

Raz! Dwa! Z całych sił!

 

Mężczyźni dygotali od chłodnącego potu.

Wiatr zmieniał dźwięk szanty w wiersz pozbawiony rytmu. Kristoff już bez tego nigdy jej nie lubił.

 

Niech każdy co tchu

Taflę tnie

 

W mętnej brunatnej wodzie przesuwały się ociężale lodowe bloki. Wyglądały jak nierówny garnitur zębów potwora morskiego.

 

Zimne dni i górski wiatr

i deszcz podszyty chłodem

Zrodziły mroźnych piekieł moc

I to serce skute lodem

 

Nie chciał sobie tego wszystkiego znowu wyobrażać.

Nie chciał niczego oprócz rzeczywistości.

 

Choć serce ściska lód

— Czy królowa jest huldrą? — szepnęła Ninni niemal z nabożną czcią.

— Nie wiem, nigdy nie zaglądałem jej pod spódni… Kurwa, nie. Nie to chciałem powiedzieć.

— Fe, Kristoffer!

— Nie to chciałem powiedzieć – chodziło mi o to… huldry mają… ogon… czy coś tam.

— Fe! — powtórzyła zdecydowanie, ale zaraz dodała: — I są niebieskie. Ona też jest trochę niebieska. I magiczna! Jest pani może huldrą, Wasza Królewskość? — zawołała do królowej. — Bo jest pani śliczna jak huldra!

Królowa przyjęła zaproszenie, które najprawdopodobniej Peterssen sam sobie wymyślił, na obiad w pobliskiej kantynie. Dołączenie do nich i pozostałych wydobywców lodu ani trochę się Kristoffowi nie uśmiechało, ale zostanie sam na sam ze swoimi myślami byłoby jeszcze gorsze.

— Kristoffer się chyba starzeje, Tobi — zauważyła Ninni, kiedy zajął miejsce przy stole, pomiędzy nią a Tobiasem, obok Juhaniego i naprzeciwko Jensa i Tove, którą siostra zasypywała właśnie krępująco szczegółowymi pytaniami na temat ciąży. — W sumie, skoro i tak nie mogę być wydobywcą lodu – swoją drogą to jednak durny zawód – to chyba zostanę akuszerką — oznajmiła. — Sam doktor Vogt powiedział, że taka ze mnie spryciula, że bym się do tego nadawała. Na Południowych Wyspach są nawet specjalne szkoły dla akuszerek, jedna chyba w Holmie…

— Holm jest w Weseltonie, dumskalle — skorygował Tobias.

— No to w Havnie! Więc mogłabym sobie poćwiczyć, zanim zacznę się zajmować twoimi dziećmi, Kristoffer, co o tym sądzisz?

— W Havnie — powtórzył Kristoff cierpko. — I kto ci za to zapłaci?

— Może ty?

— Przecież nie jestem twoim pappą.

— Wydawało mi się, że to też w twoim interesie. Twoim, twojej żony, i tuzina waszych dzieci. O, właśnie! Ile księżniczka chciałaby…

Kristoff aż się zakrztusił.

— Ninni, błagam,  z a m k n i j  s i ę .

— No dobra! Możemy później do tego wrócić. Tak czy siak, to niedobrze, jak ludzie mają za mało pieniędzy i za dużo dzieci. Myślisz, że to dlatego?

— Dlatego co?

— Dlatego jesteśmy tylko ty i ja — zniżyła głos i praktycznie wdrapała mu się na kolana. — Bo rodzice mieli więcej rozsądku niż pieniędzy.

— Nie, to raczej dlatego, że twój pappa… — Umarł. — Taa. No, coś w tym jest.

— W ogóle to czemu ty zawsze mówisz „twój pappa”? Przecież to też  t w ó j  pappa.

— Czy ty się czasami zamykasz?

— Nie wiem, ale możesz dać mi cukierka, to sprawdzimy.

Kristoff odchrząknął, przypominając sobie, jak niesprawiedliwy może być świat, i rzucił w nią zbłąkaną bryłką brązowego cukru, którą podniósł z blatu przy jej nakryciu.

Jeszcze przyjemniej zrobiło się, kiedy Tobias i Ninni wymyślili sobie nową zabawę. Polegała na tym, żeby skłonić Peterssena, zza którego dumnie wyprostowanych pleców na przeciwległej ścianie wyglądał krzywy napis PETERSSEN TO H…, żeby się odwrócił i odsłonił całość, którą sam mógłby przy tym obejrzeć.

— Chuj — odezwała się cicho królowa Elsa, jakby do siebie, a oni wszyscy jak na komendę odwrócili się w jej stronę — pisze się przez „ch”.

Kiedy podniosła głowę, w jej spojrzeniu było coś ze spłoszonej sarny. Szybko rozejrzała się dookoła i spuściła wzrok na swoje dłonie. Na opuszkach lśniła krew, tłuszcz z zupy  a może tylko światło; pomiędzy nimi stał kufel, pieniący się jak wulkan i zupełnie nietknięty.

— Skoro już o tym mowa — wtrącił się Tobias i wskazał palcem w odległy kąt sali — czy to nie Anders Zrowem?

Ninni pochyliła się w stronę Kristoffa, oplotła mu szyję ramionami i zapytała czymś, co w zamierzeniu miało być chyba szeptem:

— Dasz mu w mordę?

Juhani, kiedy już parsknął w swoje piwo i wytarł z oczu łzy, położył dłoń na plecach Tobiasa.

— Może zabierzecie talerze i zjecie na zewnątrz? Tylko tak, żebyśmy was widzieli.

— Będziecie rozmawiać o czymś tylko dla dorosłych? — zapytał chłopiec czujnie.

— O czymś, co was nie dotyczy — wyjaśnił Juhani i do niego mrugnął. — Ale gwarantuję ci, że ta zupa rybna na dworze będzie smakowała tak samo paskudnie, jak tutaj.

— Przepraszam za nich — mruknął Kristoff. — Głównie za Ninni – Janne, to jest.

Przyssała się jak pijawka, ale on miał zbyt wiele lodu do wydobycia, raport do skończenia i Peterssena do niewalnięcia, żeby przejmować się jeszcze tym, że siostra męczy królową. Przynajmniej stała wtedy na pewnym gruncie i była względnie bezpieczna.

— Nie szkodzi. — Uśmiech królowej był jak iskra; rozjarzył się i zgasł. — Przypomina mi małą Annę.

Kristoff z zakłopotaniem potarł kark.

— Mnie przypomina trochę… obecną Annę.

Królowa zamrugała. Jej kłykcie na krawędzi wozu były boleśnie białe. Zbyt białe – tak jasne, jak leżący po obu stronach drogi śnieg. W jej oczach zobaczył zaskoczenie. Odrobinę bólu.

— Osiemnaście lat — powiedziała, w jej głosie dźwięczało napięcie — a ja wciąż nie znam własnej siostry.

Kristoff nie wiedział, jak zapytać, co ma na myśli. Czy w ogóle powinien.

Zamek tak długo był odcięty od świata… Co się działo za zamkniętymi drzwiami? Co miałby na to odpowiedzieć? Ludzie. Nie wiedział.

Peterssen lepiej radził sobie z dźwiganiem ciężaru rozmowy, a cisza z każdym wybojem na drodze zdawała się bardziej ciążyć, mimo że krajobraz był teraz zupełnie płaski, po prostu się ciągnął. Tylko w górze widać było ruch. Kristoff spojrzał na ptaki, które poderwały się do lotu; wyglądało to tak, jakby rozcięły jesienne niebo.

— Chyba nie dokończył pan tamtej historii z oświadczynami — mruknął.

_______________

* Dumskalle (norw.) – idiotka.

** Åndssvak (norw.) – przygłup.


W POV-ie Kristoffa Tobias mówi totalnie normalnie, bo Kristoff jest do tego, w przeciwieństwie do Elsy, przyzwyczajony.

W ogóle skoro wyłączam trolle z rodzinnego życia Kristoffa, to przynajmniej zrekompensuję to sobie jego licznymi OC-kowymi krewnymi. I wyszło z tego trochę backstory, auć :C

5 komentarzy

  1. Do NINI! Pragnę tylko nadmienić, że to dziecię jest najlepsze we wszechświecie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kocham i ją, i Tobiego! <333
      (ale są okropni xD)

      Usuń
  2. Cześć!

    Odpowiedź brzmi... Janne! Najlepsze dziecko, ale mocno dla mnie rywalizuje z Tobim! To jest chłopak fajny ♡

    Jak zawsze juz ale bardzo mi się podoba kiedy przemycasz norweskie słowa do opowiadania jak dumskalle. Ha ha ha to trochę taki nasz polski "debil" jeśli głębiej to rozważyć.

    I jak czytam zachowanie Kristoffa to absolutnie widzę, jak bardzo on kocha swoją młodszą siostrę. Taka mocna więź ich łączy - strasznie mocna! Bardzo luubię czytać o takim typie relacji u rodzeństwa! I a propos rodzeństwa to Kristoff ma strasznie dużo krewnych! Taka daleka trochę rodzina ale jednak rodzina, fajnie, podoba mi się. A Juhanni to myślę równy gość... on sobie nie da uciąć... języka. Ha ha ha.

    A kreacja Nini i Tobiasa to jest absolutnie świetna rzecz - lubię jak podchodzisz do jej relacji. Tacy najlepsi przyjaciele id zawsze i są jak stare małżeństwo. Czekam na jeszcze większą ich ilość bo Janne to niezły urwis!

    Zupełnie nie dziwię się Kristoffowi i temu, jak się zakończyła sytuacja z jego siostrąww pierwszej scenie. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego ale szkoda mi ich bardzo!

    A Sven jak zawsze ma trafne komentarze ha ha

    Łał! Kurcze, czułam te emocje kiedy liczyli te przekrecenia (?) wiertła w lodzie. Aż wstrzymałam oddech! To było bardzo emocjonujące dla mnie i no Elsa to ich tam nieźle zamroziła!

    A potem jeszcze do tego piosenka "Serca Lód"... Wydobywcy to zdecydowanie ideał mężczyzny. A nie książęta. Pf.

    Jak zwykle aż musiałam sprawdzić jak wygląda taka huldra i NO Nini chyba chciała to powiedzieć w ramach komplementu? Tak mi się wydaje, szalona jest ta dziewczynka!

    Janne to jest serio niezła spryciula - to z jaką szybkością zmienia zawody jest dla mnie niepojęte ha ha ha xD Ale smisszy mnie strasznie jak to juz zaplanowała sobie przyszłość, że tu będzie akuszerką i najlepiej to bedzie miał Kristoff tyle dzieci tak dalej. Kocham ją, jest niesamowita! Jakoś pasuje mi do niej wizja takiego tasiemcowego serialu. Nie potrafię tego wyjaśnić ha ha ha ale to komplement!

    HA HA HA przepraszam ale to zasługiwało na Caps Lock! Anders ZROWEM HA HA HA okey, to oficjalne i kocham te małe urwisy! Zdecydowanie potrzebuję ich więcej. I "Czy da mu w morde?" - są super!

    I Elsa przeklina! Wow!

    A tak na koniec też a propos Elsy to jak zwykle jak mi jej szkoda biedna nawet wychodzi na to, że Annę słabo zna! Szkoda mi bardzo obydwu siostr!

    Super rozdział życzę weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam o poprzednik komentarzu!

      Usuń
    2. Nini i Tobi to w ogóle niezły duet xD I muszę przyznać, że też ich strasznie lubię, więc jestem zachwycona, że tak ci się podobali ♥♥♥
      Stare małżeństwo to idealne określenie, podoba mi się <3 I mam nadzieję, że uda mi się ich jeszcze gdzieś później wcisnąć!

      Haha, ja od razu pomyślałam o słowie „debilka” (zawsze mnie jakoś bawi), ale nie chciałam używać go w tej formie, bo trochę mi się gryzło po polsku, więc zrobiłam z tego dumskalle xDD

      (Mam nadzieję, że Janne nie pojawiła się znikąd, bo gdzieś tam wcześniej starałam się już przemycić wiadomość, że istnieje :’))
      Kristoff w ogóle ma sporą rodzinę, bo czterech kuzynów i kuzynkę, z których większość ma dzieci – więc powiedzmy, że to trochę oddaje liczebność jego trollowej „rodziny” z filmu xD
      I też myślę, że Juhani jest fajny :D

      (Z huldrą to zdecydowanie miał być komplement :D)
      Niemożliwie się cieszę, jeśli rozdział ci się podobał, a jeśli ci wszystkich szkoda, to niedobrze-ale-bardzo-dobrze, bo o to chodziło :D
      I wydobywcy to najlepsze co dała nam Kraina lodu, no nie? <333

      (Na Andersa jeszcze przyjdzie czas, bo do tego rozdziału akurat nie pasowała mi już jego złamana ręka :C)

      BARDZO dziękuję za komentarz! ♥♥♥

      Usuń