LIS TRACIŁ WĘCH. Nie wyczuł okazji, którą podsunięto mu na srebrnej tacy praktycznie pod sam nos.
A może zwyczajnie lisem też już nie był.
Kim b y ł w takim razie?
Trzynastą porażką, której ojciec miał świadomość.
Hans Vestergaard, nie-lew, nie-wilk, ale najwyraźniej już i nie-lis.
Wtulił twarz w grzywę Sitron, postrzępioną, bez śladu charakterystycznego przycięcia. Na chwilę nawet udało mu się zapomnieć o zapachu krwi, błota i metalu.
Pod jego nogami kotłowały się koce w kolorze śniegu, spod których wystawała okładka Biblii. Brunatnoszara masa, wyjałowiona i wątpiąca – klacz, książka, on sam w kolejnej zbyt luźnej koszuli. Hans odnosił wrażenie, że wokół siebie ma tylko prochy cudzego życia.
W zastygłej bezczynności Nasturii do znudzenia tę Biblię kartkował, aż w końcu kartki zaczęły sypać się z niej jak śnieg, i przyglądał się bezsensownym wersetom pozbawionym nazw ksiąg zapisanym na marginesach: 4,42-43; 4,21; 4,39; 4,10-1; 4,45; 4,31; 4,52; 4,86; 4,75.
Najdłuższy rozdział czwarty – ten w Księdze Machabejskiej – kończył się na wersecie 61. Żadnego innego – 75, 86 – Hansowi nie udało się już znaleźć z jednego prostego powodu: zwyczajnie nie istniały.
42 Wybrał kapłanów bez skazy i wiernych Prawu. 43 Oczyścili oni świątynię i wynieśli
splugawione kamienie na nieczyste miejsce.
21 Ci, którzy to zobaczyli, bardzo się przelękli. Kiedy zaś zobaczyli na równinie także wojsko Judy gotowe do boju,*
A nawet tam oznaczenia wydawały się urwane – w najlepszym wypadku; w najgorszym – zupełnie przypadkowe.
Sterty papieru zmieniały się w milczące góry.
Na litość boską, Księga Machabejska była przecież apokryfem!
Hans trwał więc w przekonaniu, że wszystko to tylko wysublimowany, ale nie do końca udany żart – zwłaszcza po lapidarnym stwierdzeniu, że wygnanie wciąż jest lepsze od katowskiego topora i sugestii, by „szukać pociechy w Panu naszym”.
Powinni powierzyć zadanie kopania leżącego Josefowi, lepiej by się spisał.
Nikt przecież nie traktował Gustava poważnie. Ożenił się, spłodził trzy nikomu do niczego niepotrzebne córki i snuł się po szkockich wrzosowiskach za posiadłością rodzinną żony, bawiąc w anonimowego pismaka.
Hans również nie traktował go poważnie. Na jego miejscu trzymałby rękę na pulsie i oczy na tronie, od którego dzieliło go tylko jedno bezdzietne, wciąż jeszcze nieżonate życie. Jak każdy Westergård. Nawet na s w o i m miejscu to właśnie robił.
Przecież każdy w jego rodzinie postępował według określonego kodu, który…
To był taki nasz szyfr, kiedy byliśmy młodsi.
Zamarł.
Kod.
S Z Y F R .
Dostał przecież Biblię…
Tylko Gustav mógłby wpakować szyfr i klucz do niego w tę samą kopertę. Tylko Hans mógłby uznać zagadkę za zbyt naiwną, żeby wpaść na jej rozwiązanie.
Pospiesznie podniósł książkę. Przekartkował.
4-4-2 | 4-4-3 | 4-2-1 | 4-3-9
4-10-1 | 4-4-5 | 4-3-1 || 4-5-2 | 4-8-6 | 4-7-5
Szyfr książkowy.
Jak to było?
Wers-słowo-litera…
Bez numeru strony, który przecież i tak już znał, tak często do niej wracał, najbardziej sprasowanej, na której Biblia sama się otwierała. Koniec wstążki Madame służył tam za zakładkę.
Wszędzie ta cholerna symbolika.
4 Choćbyś się wywyższył jako orzeł, i choćbyś
między gwiazdami położył gniazdo twoje, stamtąd ściągnę cię, mówi Pan.
Havið przepisał ten fragment Proroctwa Abdyaszowego dla królowej Elsy. Bez udziału Hansa, który od dawna nie był już graczem, i z pozycji pionka katował się fatalistycznymi myślami.
W końcu wszystko, co się wznosi, musi kiedyś upaść, tak działała grawitacja.
Pocieszał się myślą, że jego słowa, myśli, krew w żyłach i serce, które ją tłoczy, wciąż należą do niego – mimo że on sam pozostaje poddanym Jego Królewskiej Mości.
Bo przez cały ten czas myślał, że drwią – Madame, Gustav, być może ojciec, który zawsze pociągał za wszystkie sznurki; cały Wszechświat – z jego beznadziejnej próby wyłamania się z pozycji, która trzymała go w miejscu na Wyspach. Że tym razem ugryzł więcej, niż zdołał przeżuć.
Choćbyś się wywyższył jako orzeł, i choćbyś
między gwiazdami położył
Dopiero co zapisane słowa były jak ciemne ślady ptaków na białym śniegu.
A – K – S – L
P – Ł – W || R – Y – B
Wersety 10 i 17 zaznaczone ołówkiem w kółko.
10 Dla zabicia i dla nieprawości przeciw bratu
twemu Jakóbowi okryje cię wstyd, i zginiesz na wieki.
17 A na górze Syon będzie zbawienie i
będzie Święty: posiądzie dom Jakóbów te, którzy go byli posiedli.
Pasma myśli rozciągały się po mózgu Hansa jak wstążki rzednącej mgły.
10. 17.
Kiedy się zaśmiał, jego śmiech brzmiał jak zgrzyt toczonych przez wodę kamieni. Pomyśleć tylko, że wystarczyłoby, gdyby ten jeden raz więcej zrobił to, w czym był najlepszy, i jeszcze trochę p o c z e k a ł . . .
Ale prawdziwą bohaterką jego dramatu zawsze była hybris**.
Miał wrażenie, że wszystko wokół zastyga, jakby oglądał pocztówkę z odległego miejsca pośród gór, z domem, ubitą drogą, rzędem brzóz bielejących jak martwe palce. Na sztachetach płotu suszyła się serweta w czerwone i złote kwiaty, którą najprawdopodobniej on pobrudził.
Axel Krogh. Półwysep Rybacki. 17. października.
Za tydzień.
Za drzwiami stodoły, które nagle się otworzyły, wstawał świeży i nierealny świt, w którym wszystko było już jasne.
Tor podszedł do Mus. Kruszyna szła za nim, coś do niego mówiąc – być może tłumaczyła, skąd wziął się u nich drugi koń.
Hans pomyślał o pocztówkach, które zaczął zbierać kiedyś w Boulogne-sur-Mer. Podczas spaceru guwernantka kupiła mu jedną z Wybrzeżem Opalowym, chociaż i tak nie miał jej do kogo wysłać.
Długo wpatrywał się wtedy w malowaną wodę, która wydawała się właściwym tłem dla lądu, i zastanawiał się, jak by to było, popłynąć dalej, przez cieśniny, na otwarte morze. Płynąć i płynąć, aż straciłby z oczu ląd, stawał się coraz mniejszy, rozpuścił, zmienił w wodę, muszle, kamienie i wodorosty, a oni wszyscy by tego nie zauważyli.
Ktoś go dotknął.
Wszystko zafalowało, linie zaczęły wić się jak jadowite węże, jak nabrzeże Riwiery Francuskiej z koronkowych morskich fal.
Ojciec i córka już nie rozmawiali.
Hans zamrugał i zdał sobie sprawę, że Tor i Mus zniknęli.
Miał wrażenie, że Kruszyna czuje wzbierające w nim napięcie. Musiało przenikać z jego dłoni do jej ramienia – tam, gdzie wbił palce w jej skórę.
— Rend mig i røven — wykrztusił. Jego kolana wydawały się podejrzanie miękkie. Spojrzał na swoje dłonie, jakby z daleka, i stwierdził, że drżą. Rogi Biblii uwierały go jak zobowiązanie ponad siły.
— To chyba niezbyt grzeczne — zauważyła Kruszyna. Uśmiechnęła się leniwym, zagadkowym uśmiechem. W kąciku jej ust czaił się cień śmiechu, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widział, a on znów poczuł się obnażony. — Kazać księciu iść się pierdolić.
_______________
* Fragment Księgi Machabejskiej z Biblii w przekładzie Jakuba Wujka.
** Hybris (gr.) – duma, pycha rodowa, która uniemożliwia bohaterowi prawidłowe rozpoznanie sytuacji, w jakiej się znalazł. Stanowi wyzwanie wobec bogów i ściąga na człowieka karę, często prowadząc do jego klęski.
Strzelba Czechowa z rozdziału 11 wreszcie wypaliła.
(Śmieszna sprawa z tymi duńskimi przekleństwami; to, co powiedział Hans, i co byłoby odpowiednikiem naszego „ja pierdolę”, w dosłownym tłumaczeniu znaczy mniej więcej „pieprz mnie w dupę”.)
Dla protestantów Księga Machabejska naprawdę stanowi apokryf, ale nie po to Madame jest katoliczką i nie po to upewniałam się, że te pozorne lokalizacje wersetów są bez sensu (żaden czwarty rozdział nie ma aż tylu), żeby miało stanowić to jakiś problem dla fabuły xD Wiedziałam, że Hans dostał zaszyfrowaną wiadomość już od kiedy po raz pierwszy o tym wspomniałam, ale dopiero przy okazji tego rozdziału zgłębiłam szyfr Ottendorfa. Zresztą Hans podobnie, co próbowałam oddać wszystkimi cytatami – starałam się, żeby było czytelne, więc oby naprawdę takie było!
Swoją drogą, mam nadzieję, że nie ma zbyt dużego przeskoku pomiędzy poprzednim rozdziałem z Hansem a tym; wstępnie miały być jednym, ale za dużo mi się wtedy gryzło :|
Cześć!
OdpowiedzUsuńOch Hans... tak bardzo się nie mylisz, że nawet sobie nie wyobrażasz... Nie jesteś lisem, a porażką i do tego jeszcze trzynastą. Jakbyś był pierwszą to zawsze jeszcze jest to jakieś osiągnięcie.
Uważam, że to bardzo słodkie że tak wtula się w grzywę Sitron próbując zapomnieć = w tym zwierzaki są na prawdę super. A koń akurat Hansowi się udał.
I jaki ten Hans jest praktyczny - jak już któryś z jego braci wiedzie normalne życie to źle tak? Ja myślę, że Gustav jest bardzo fajnyt a to Hans ma problem, bo ktoś ma takie chęci, które nie dotyczą tronu. No na prawdę NIE-ZWY-KŁE.
O KURCZĘ (sorry tu musi być Caps to szok jak z pocałowaniem Kruszyny)! Czyli po to mu ta bibli od tak dawna! O laBoga dobrze, że jej nie zgubił gdzieś po drodze w swoich przygodach tysiąca i jednej nocy bo dopiero by sie porobiło! Przecież ten pomysł to jest genialny! Nigdy bym na to nie wpadła!
Właśnie rozwijając pomysł na ukrycie szyfru przez Biblię - to mi sie kojarzy z czyms w stylu "Skarb Narodów" ale w dużo bogatszej wersji! Takiej bardziej ekscytującej i co tu dużo mówić - bardziej królewskiej (niestety nie mogę Hansowi tego odmówić). Bardzo mnie ekscytuje ten pomysł i wciąg! Tak samo jak jego nieoczywistość - nie pomyślałam o tym w ogóle a przecież tak jak pisałam - ten motyw przeplatał się cały czas z innymi wątkami. Ta Biblia cały czas gdzieś była, przewijała sie i w pewien dobry sposób nie dawała o sobie zapomnieć. Tym bardziej zdecydowanie podziwiam za bardzo dokładne przemyślenie tego wątku. Super!
Okej, czyli to wszystko znaczy, że Gustav chciał Hansowi przekazać wiadomość a propos jego ucieczki? To Hans na prawdę jest głupi skoro nie zrozumiał. To zdecydowanie pasuje!
O Tor! Porządny mężczyzna się zjawił! wielka szkoda, że nic nie powiedział ale jego obecność jest jak błogosławieństwo (to słownictwo przez Biblię!).
OOO, chwileczkę... chwila. Z tego co tutaj jest napisane wynika, że... Kruszyna wie kim jest Hans! Szczęka mi odpadła i się turlika! Łał ale to sprytna dziewczyna! Mądrala ale to bardzo dobrze nie będzie jej Hans kiwał. Brawo Kruszyno! Dobrze zrobiła, ale jaki klif henger na koniec rozdziału! Teraz to juz totalnie czekam na więcej!
Jako, że jeśli dobrze licze następny rozdział za dwa tygodnie to WESOŁYCH ŚWIĄT! (tu nie ma co przepraszać za Capsa!) i życzę dużo weny!
Pozdrawiam!
Zgadzam się z tym, że Hans ma fajnego konia – ale ironiczne jest to, że to dzieło przypadku, nie jego świadomy wybór xD
UsuńI w sumie też lubię Gustava, jest taki trochę odklejony xD I na usprawiedliwienie Hansa – chyba za dobrego stosunku do żadnego z braci nie ma
Ogrooomnie się cieszę, jeśli podoba ci się wątek z szyfrem; faktycznie miałam zaplanowane od początku, że Hans dostał nie tylko pieniądze, ale też wiadomość, tylko dopiero teraz zaczęłam rozbijać to na czynniki pierwsze :D Więc super, jeśli w twoim odczuciu to wszystko nie pojawiło się znikąd ♥
Ale Hans jest – cóż, nie wiem, czy zadufany w sobie to akurat najlepsze określenie w stosunku do niego – ale w każdym razie ma w sobie coś takiego, co nie pozwala mu czasem widzieć oczywistych oczywistości
W końcu to jego wina, że wpakował się w tyle kłopotów D:
Tor jak zawsze błogosławieństwo <333
I tak, MM wie, kim jest Hans! Jak jego punkt widzenia pojawi się w którymś kolejnych rozdziałów to na pewno to rozwinę :D
I zgadza się, widzimy się w drugie święto :D (Ale wtedy akurat już nie z POV-em Hansa, muszę od niego odpocząć)
Bardzo dziękuję i również WESOŁYCH ŚWIĄT! ♥♥♥
I oczywiście jak zwykle bardzo dziękuję za komcia <3