Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

6.3.22

Rozdział 44. Tchnienie śmierci

_______________

1860

CHOCIAŻ MATKA PRZESTAŁA SIĘ DO NIEJ ZBLIŻAĆ, to uderzyła ją, kiedy zauważyła podłużne zadrapanie na przegubie.

To był tylko i wyłącznie ślad stalówki, atrament zamarzł, a dłonie Elsy były zbyt zimne, żeby go rozpuścić. Nie chciała stukać piórem w blat biurka, żeby go nie porysować, więc postukała w skórę, a ona zaczęła pękać.

— To przecież grzech — szlochała matka, wcale nie słuchając, przepraszała i płakała dalej — najgorszy grzech!

Tuliła ją później długo, wtulanko i przytulasy – ile próśb Anny o ulepienie bałwana minęło już od ostatniego razu? – a Elsie wydawało się, że czuje zapach jej rozczarowania.

Nie wolno było jej więcej próbować takich rzeczy, nie wolno jej było o nich nawet myśleć – ale dopiero, kiedy powiedziała to ostatnie, Elsa przypomniała sobie, jak piękny nóż leży w jednej z niezliczonych szuflad biurka w gabinecie ojca.

I tak nie miałaby komu powiedzieć, bo czytano jej korespondencję, zanim została wysłana – chociaż, zastanawiała się ponuro, może to też byłby dobry sposób, po prostu wspomnieć o tym w jednym z listów, które nigdy miały nie dotrzeć do żadnego z kuzynów, i patrzeć, jak świat iluzji rozpada się szybciej niż porozumienie między Weseltonem a Południowymi Wyspami.

Podczas niedzielnej mszy, dziwnym trafem, usłyszała to samo, biskup z ambony straszył ją ogniem piekielnym, a Elsa słuchała w milczeniu, zastanawiając się, dlaczego nikt nie wspomniał o czarnej magii. Może dlatego, że nie wliczała się w poczet jej własnych grzechów.


— Moc wrodzona czy urok? — pyta stary troll.

— Wrodzona — odpowiada pappa, chociaż widziała, jak się zawahał.


Wrodzona jak grzech pierworodny, wina Ewy. Spojrzała na zasłuchaną matkę i pomyślała o rajskich jabłkach Idunn. Przecież to nie ona wymyśliła, żeby odwiedzić trolle i sprzedać im duszę.


— Nie wygląda Wasza Królewska Mość na zdrową — zmartwiła się Hedda.

Elsa uchwyciła swoje spojrzenie w lustrze na toaletce; odbiły się w nim wszystkie minione zimy. W pięknie ułożonej spódnicy przypominała porcelanową lalkę usadzoną tam dla ozdoby.

— No cóż, nie wyglądam — mruknęła, gestem odprawiając pokojówkę, i upiła łyk wystygłej czarnej kawy. Na dnie filiżanki kołysał się pierścień osadu.

Głowa pulsowała jej od braku jedzenia i snu, i wspomnienia ciężaru tej okropnej korony. Kawa czekała na nią od czasu podwieczorku, którego nawet nie tknęła, bo obiad zupełnie odebrał jej apetyt. Mięso było krwiste, a kiedy przebiła widelcem skórkę, między włóknami steku zaczął sączyć się czerwony płyn. Starała się nie porównywać go z krwią, którą upuścił jej później doktor Foss. Nie mogła myśleć o żadnej innej krwi, która z niej wypływała – o tej, którą widywała czasem po przebudzeniu, wielkie rdzawe plamy na pościeli, ani o tej, która pociekła jej z ucha na Lodowych Polach. Gdyby się dowiedział, odmówiłby.

„A ileż to krwi może mieć w sobie jeden człowiek, Wasza Królewska Mość”, zaśmiał się, kiedy zapytała, czy na pewno wystarczy. Poprawił bandaż przedramieniu, oczyścił lancet, a ona zrozumiała, że to już koniec.

Elsa lubiła doktora na tyle, że – chociaż lepiej znała ścieżkę jego kariery niż datę urodzenia – to pamiętała jego pełne nazwisko. Leonard Ankersen Foss. Lubiła je.

Foss. Wodospad. Przypominało szum fal toczących się po białym marmurze jej ręki, o chłodzie metalu, jedynym, który tak naprawdę czuła, na skórze, i to wcale nie ona musiała ją rozciąć, żeby poczuć ulgę.

Normalna kobieta jej gabarytów miałaby w sobie pewnie jakieś ćwierć skjeppe*, może odrobinę więcej. Ale w swoim przypadku Elsa nie mogła nic wiedzieć na pewno – doktor Foss nigdy nie zgodził się upuścić jej aż tyle, żeby mogła sprawdzić, czy jej krew, jakaś głębsza, ta, która wypłynie na samym końcu, będzie niebieska, biała – albo wcale nie będzie płynąć, zamrożona.

Uśmiechnął się. Elsa również z uśmiechem obiecała zastosować się do jego zaleceń i spędzić resztę wieczora w łóżku, ale coś nie dawało jej spokoju.

Okno stanowiło jedyny jasny punkt w ciemności. Czarne trójkąty szprosów szatkowały wpadające do pokoju księżycowe blaski, takie piękne i dramatyczne. Drzewa w dole rzucały zaczarowane cienie. Ile stóp mogło dzielić ją od ziemi?

Ah-ah-ah-ah…

Elsa spuściła wzrok na swoje palce, na krwawe ranki na skórkach wokół paznokci. Powietrze zdawało się chłodne – czy to ona sama sprawiła, że temperatura spadła? Przyciągnęła dłonie do piersi i skrzywiła się, kiedy skóra w zagłębieniu lewego łokcia napięła się i zapiekła, ale mimo to ich nie wyprostowała, tylko wsunęła pod pachy.

Ah-ah-ah…

Pomyślała, że w taką noc wszystko może się zdarzyć. Nóż mógł wymknąć się z czyjejś dłoni. Poduszka mogła wylądować na czyjejś twarzy.

Musiała objąć się mocniej, ciaśniej, ani płatka śniegu więcej.

Nie była w stanie dłużej tego wytrzymać.

Materiał sukienki zaszeleścił, kiedy jak niesforne dziecko przekradła się przez wąską szparę między framugą a drzwiami gabinetu, których nie chciała otwierać szerzej w obawie, że zaskrzypią.

Przecież była królową, to był  j e j  gabinet, i nikomu nic do tego, weź się w garść…

Tak. Musiała w końcu wziąć się w garść.

Na korytarzu skostniały lód zaczynał już wykazywać oznaki starzenia się; w środku wcale go nie było. To dobrze. Musiała teraz tylko oddychać, spokojnie, ostrożnie, nie wydmuchać przypadkiem z płuc ani powiewu sno**, skupić się na zadaniu.

Przecież musiała kiedyś wreszcie to zrobić. Dlaczego by nie właśnie teraz?

I tak nie było już żadnej słodkiej mydlanej bańki; pękła pierwszej nocy po Wielkiej Odwilży, kiedy obudził ją jej własny, pełen rozpaczy krzyk.

Zawsze wiedziała, że nic nie trwa wiecznie, ale wtedy nauczyła się też, że wszystko, co dobre, nie może trwać  d ł u g o .  Każdy spokój, który odczuwała, był zbudowany na sieci kłamstw i musiał szybko runąć, bo Elsa nie zasługiwała na szczęście.

Zapaliła światło.

Minęły trzy miesiące. To tylko kawałek papieru. Królewska straż już dawno została przetasowana jak talia kart. Czas na wydobywców lodu.

Zastukała paznokciami w rulon „Verden”, który zostawiła na biurku – jak to mówił Kai? – „ostatniego porządnego dziennika w tym kraju”. Czy to dlatego tylko tę gazetę czytywał ojciec? Bo jako jedna z niewielu stosowała się do zakazu drukowania jakichkolwiek bezpośrednich odniesień do tego, co działo się w zamku? Nawet teraz nie wspominano jej klątwy.

W wywrotowych artykułach, o których istnieniu wszystkim wydawało się, że Elsa nie ma pojęcia, używano określenia „mroczne siły”, co tylko przyczyniało się do pogłębiania tajemnicy.

Ale kiedy ludzie zobaczyli ją na Lodowych Polach, byli zafascynowani.

Nie groźni.

Pomyślała o tym, jak wyglądał wtedy Bjorgman. Na lodzie wydawał się spokojniejszy niż kiedykolwiek, odkąd… odkąd opuścili zamek? Odkąd nadała mu tytuł? Poznała go? Ciekawe, czy jemu też chłód przynosił ulgę.

Z daleka od „mrocznych sił”, które oplątały dwór.

A może to właśnie wtedy stał tuż obok ich źródła.

Też-czujesz-ciężar-góry, nie-ma-dokąd-uciec, lód-śpiewa…

Wiele ją kosztowało, żeby nie dotknąć rączki noża Bjorgmana, innego Bjorgmana, kiedy sięgnęła do szuflady. Nie jego szukała; nie miała żadnych zaklejonych kopert i zalakowanych listów do otwarcia.

Chwytając okulary, musnęła palcem szkła i kiedy rozłożyła kartkę, przez chwilę widziała tylko szron, jakby zajrzała do wnętrza własnej duszy.

Może powinna wziąć przykład z Briette albo Cecilie, tej, która zamiast torebek wolała w roli dodatku używać lorgnon.

Zagięty róg był sztywny, wprasowany w listę z nazwiskami strażników, których nigdy nie spotkała i nigdy już nie pozna, więc czy to, co się z nimi stało, miało jeszcze jakieś znaczenie? Zwariowałaby, gdyby próbowała dociec losów wszystkich ludzi, których dotyczące dokumenty podpisywała.

Na tej liście widniało tylko czternaście punktów; trzynaście nazwisk. Niewielka strata w porównaniu z tym, ile osób już wcześniej pociągnięto do odpowiedzialności za to, co stało się w lipcu, jakkolwiek teraz to nazywali.

Todderud podsunął, że najlepiej będzie wyłonić prowodyra, dla przykładu. Nie musieli karać wszystkich, nie powinni. Nie naciskał, żeby zajęła się tym wcześniej, kiedy nad Arendelle wisiała klęska głodu (której w zamku nie zaznali; w geście solidarności z ludem serwowano co prawda więcej potraw z ziemniaków, bo inne plony zostały w większości zniszczone – ale co z tego, skoro na deser podawano pomarańcze) i rolnicy zaczęli strajkować.

Nie warto podburzać przeciwko sobie również wydobywców lodu, zgodził się z nią wtedy premier, zwłaszcza teraz powinniśmy położyć nacisk na eksport – później ale przyznał rację Peterssenowi, kiedy po powrocie z Grimstad zaczął gardłować się z powodu braku szacunku, nieobyczajnego zachowania i „to prawdziwa potwarz”, a ona przysłuchiwała się temu na krawędzi śmiechu. Nie odważyła się zapytać, czy przypadkiem ściana w kantynie nad Limingen nie powiedziała mu prawdy prosto w twarz.

Może i handlarz lodem stał się baronem, ale nie oznacza to, że można pozwolić, żeby wpuszczać bunt do zamku, uznał, a ona dla świętego spokoju zgodziła się wrócić do tej sprawy, kiedy tylko odpocznie po podróży, chociaż wiedziała przecież równie dobrze, co oni, że Bjorgman jest bezpieczny.

Towarzyszył Annie, nie Jemu, i nawet, gdyby nie mieli na to żadnych dowodów, tylko słowo przeciwko słowu – to byłoby to przecież słowo królowej i księżniczki koronnej Arendelle.

Przebiegła listę wzrokiem.

Aasen, Bakken, Bøye, Evenstad.

Kim byli ci mężczyźni? Czy któregoś zdążyła zauważyć? Przypomniała sobie ciemność, była w stanie odtworzyć w niej śmiech i głosy strażników („Dotknąłem fitte królowej!”), przypomniała Jego, z oczami, które wyglądały jak zroszona trawa – ale wydobywcy lodu?

Kirkemo. Czy to on mógł oddać strzał?

Nie, nie mógł — odpowiedziała sama sobie — bo gdyby dało się wtedy strzelać, już byś nie żyła.

Czemu ta myśl wcale nie przyniosła jej ulgi?

Potrząsnęła głową.

To może niżej – Volden? Miał takie pełne przemocy nazwisko***. Nikt nie zabroniłby mu marzyć o zamachu na królową, skąd ktokolwiek mógłby wiedzieć, że żadna broń nie wypali? Zupełnie, jakby jej klątwa chciała ją chronić, przypomnieć tym, którzy ośmielili się podnieść na nią rękę, że sople można strzaskać, pałace rozebrać, aż nie zostanie kamień na kamieniu, ale mróz nadal nie puści.

Ukryła twarz w dłoniach. Jaki to miało sens? Nawet, gdyby któryś naprawdę coś zrobił, i tak nie umiałaby go wskazać.

Osiemdziesiąt par kommager, tak ich zapamiętała. Nie z Lodowego Wierchu.

Radosne, pełne niedowierzania okrzyki, rubaszne żarty nie wypowiadane w złej wierze. Trzask pił do lodu i twarde jak on mięśnie – jeśli tak wyglądali mityczni Jötunowie, sama mogłaby być Skadi.

Czy każdy z nich był już tak naprawdę  m ę ż c z y z n ą ?  Widziała wielu chłopców. Pomyślała o Tobiasie-który-wymawiał-całe-zdania-jak-jedno-słowo.

Nawet ci chłopcy mogli mieć już własne dzieci.

Pomyślała o Tylkonienini („Kristoffer to nawet własne imię myli. Janne, Wasza Królewskość, proszę do mnie mówić Janne, jeśli będzie pani taka miła”).

W stronę biurka skradał się mrok, który sprawiał, że światło lampy świeciło jeszcze mocniej. A co, jeśli…

Jeszcze raz przesunęła palcem wzdłuż listy, żeby upewnić się, że niczego nie przeoczyła – ale nie;  z ulgą stwierdziła, że nazwisko Tora Geirssona również na niej nie figuruje.

Pod „H” znajdowało się tylko jakichś dwóch Havików.

_______________

Skjeppe (buszel) – stara norweska jednostka miary, w zaokrągleniu 17,5 litra.

** Sno – zimny skandynawski wiatr wywołujący wirowanie, w krótkim czasie może doprowadzić do znacznego spadku temperatury.

*** Vold (norw.) – przemoc.


Jakby co to lorgnon, o który mi chodziło, wygląda tak, w pewnym okresie był modnym dodatkiem.

4 komentarze

  1. Cześć!

    Czas na kolejny rozdział.

    Super, że rozdział z Elsą! Bardzo lubię jak o niej piszesz, więc tymbardziej się cieszę.

    Zacznijmy od początku - czy ja dobrze zrozumiałam, że matka Elsy myślała, że jej córka podcięła sobie żyły? Straszne! I mam takie przeczucie, że dla Iduny dużo trudniejsze do zniesienia było to, że Elsa poełniła ciężki grzech niż sam fakt, że zrobiła sobie coś złego.

    Jeśli chodzi o rodziców Elsy to ja zdecydowanie uważam, że zdecydowana większość złych rzeczy, które ją spotkały to z ich winy. I zdecydowanie ich za to nie lubię. Bardzo mi smutno z powodu tego jak siostry zostały przez nich potraktowane i rozdzielone na tyle lat. Na koniec jeszcze umarli - trochę tak jakby na złość postanowili utonąć. Życie ich córek zniszczone to można już umrzeć.

    Jest w Elsie coś bardzo królewskiego kiedy odgania od siebie pokojówkę. Jest w nonszalancka i bez sprzeciwu. Pasuje to do niej!

    Szkoda mi Elsy i bardzo jej współczuję - wydaje mi się, że jest trochę jak wrak człowieka, któremu coś sie czasami wydarzy dobrego. Jakby zycie zbyt mocno ją przygniotło.

    I czy dobrze zrozumiałam? Rdzawe plamy na pościeli to chodzi o okres? Rozumiem biedną Elsę :(

    I czy Elsie sprawia ulgę upuszczanie krwi? Może ona to rozumie jak wypływanie smutków z jej ciała daleko na zewnątrz, tak żeby się ich pozbyć.

    Jesteś jedyną osobą, która potrafii wyjaśnić politykę w przejrzysty dla mnie sposób. Nawet ulubionej pani od historii się to nie udało! Rozumiem co zima Elsy sprowadziła na jej kraj i podoba mi się, że pokazujesz efekty jej zimy. Poruszasz temat strajków, głodu i biedy oraz tego, że trzeba kogoś obciążyć odpowiedzialnością. Dlatego potrzebują prowodyra! Czy dobrze zrozumiałam? To taka osoba, która dostaje karę jako przyklad i przestroga dla innych ludzi? W Arendelle jest twarda polityka! I czy ja dobrze widzę nazwisko Jensa? Pamiętam z drzewa genealogicznego! To kim jest ten drugi Havik? I czy ja zmyślam czy własnie Havik był przeciwny obławie na królową?

    Tyle pytań!!!

    Bardzo mi przykro, że komentarz w nieładzie ale jadę na korepetycje i czytam na telefonie, a bardzo chciałam skomentować!

    Super rozdział, strasznie lubię twoją Elsę i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, chyba zawsze to powtarzam, ale to naprawdę jedna z największych pochwał, że jakoś mi się udało uchwycić charakter którejś z postaci :D

      Tak, Iduna myślała, że Elsa się pocięła. I biorąc pod uwagę jej charakter z jedynki – czy też trochę bardziej jego brak – wydaje mi się dobrym materiałem na dewotkę religijną. I na pewno przejęła się tym, że Elsie mogło się coś stać – ale mnie też wydaje się, że przede wszystkim ze względu na grzech D:
      Moje podejście do rodziców jest bardzo podobne, zakładam, że niekoniecznie chcieli źle, ale to, jak wyszło, to inna sprawa. Brakowało mi w obu filmach rozprawienia się ze wszystkimi traumami, na które były narażone Elsa i Anna, więc staram się jak najwięcej z nich poruszyć, może kiedyś też rozpracować.

      Elsa chyba w ogóle jest postacią tragiczną :C
      Spuszczanie krwi jest u niej trochę formą masochizmu, bo ma dobrą przykrywkę, „zdrowotną”, a jednocześnie też na swój sposób może wydaje jej się, że tak uda jej się pozbyć magii

      O, nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek ktoś mi powie, że umiem wyjaśnić politykę xD Jestem okropna w takich rzeczach, sama mam problemy, żeby się w tym połapać, może dlatego upraszczam to najbardziej, jak się da :D Ogólnie zakładam, że polityka jest tutaj dość istotna – Arendelle leży w XIX-wiecznej Europie, nie może totalnie wisieć w powietrzu – ale jednocześnie nie uważam, że powinna stanowić główną oś fabuły, będę ją tylko w co ważniejszych sprawach przemycać gdzieś w tle :)
      Sprawa tej wyprawy na Lodowy Wierch będzie jeszcze istotna, wróci za kilka rozdziałów, ale dobrze wszystko zrozumiałaś, będą szukać kozła ofiarnego dla przykładu, żeby nikt sobie nie myślał, że można bezkarnie przeprowadzać zamachy na królową. Sprawa z Hansem została mocno wyciszona, ale stosunek poddanych do Elsy nadal pozostawia sporo do życzenia, więc…
      Jens był totalnie przeciwny, a wręcz zupełnie niezainteresowany tą sprawą :D Ale tak, Havik to jego nazwisko, i jest na liście (to, czemu, też wróci, ale myślę, że nie jest aż taką dużą tajemnicą :D)

      Komentarz jest super składny i wyczerpujący, dziękuję ogromnie! ♥

      Usuń
  2. Fantastyczny rozdział jak zawsze! Twoja Elsa i jej sposób pisania jest zdecydowanie moim ulubionym. To jak obrazowo ją przedstawiasz ile jest w niej plątaniny emocji, które ciężko jej zrozumieć. Bardzo łatwo mogę się z nią utożsamić! Zdecydowanie jeden z moich ulubionych rozdziałów <3

    Życzę bardzo dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku <333

      Elsa jest bardzo złożoną postacią, ale ma dużo bogatszy świat wewnętrzny niż zewnętrzny, więc to duże wyzwanie, pisać ją. Ale jeśli mimo wszystko jest utożsamialna (xD) to ogromnie się cieszę <3

      Cały ten komentarz to jeden wielki komplement, więc dziękuję!!! ♥

      Usuń