OKNO UNOSIŁO SIĘ I OPADAŁO. Niskie poranne słońce malowało na dalekich wzgórzach zielone, rude i błękitne smugi.
— Dzień dobry, Wasza Królewska Mość!
Ktoś popchnął drzwi do gabinetu. Elsa wyprostowała się na krześle, walcząc z zawrotami głowy. Śniły jej się nadciągające ku niej góry lodowe. Przyglądały jej się pustymi oczami. Biała pustka śniegu, w której sama była tylko skuloną czarną sylwetką, mniejszą niż okruchy kamieni.
Patrzyła, jak pokojówka dyga i podchodzi do okna, z nieprzyjemnym wrażeniem, że wciąż lawiruje pomiędzy jawą a snem.
Rama uderzyła o ścianę, z parapetu poderwał się gołąb.
AH-AH-AH-AH!
Elsę owiał słaby północny wiatr. Zobaczyła, jak ptak poddaje się jego powiewom i pozazdrościła mu swobody. On mógł lecieć tam, gdzie chciał i nikt nie miał wobec niego żadnych oczekiwań.
— Hm.
Wszystko wokół było nieuchwytne i przytłaczające. Hedda, czarno-biała jak element jej snu, wydawała się nierzeczywista. Tylko jej włosy wyglądały na prawdziwe. Miały kolor orzechów, kolor biurka.
— Czy ten koń przypadkiem nie stał wcześniej zadkiem do ściany?
Elsa ciężko oparła dłonie na blacie.
— Jaki koń?
— Figurka. — Elsa podniosła wzrok na regał. Nawet ze swojego miejsca widziała igły mrozu skrzące się na brązowym grzbiecie konia. Objuczał go cały rząd książek, rozsypanych po półce jak domino. — Zauważyłam od razu, jak wchodziłam, bo to tak nieładnie…
Usta dziewczyny się poruszały, cała twarz się ściągnęła w grymasie dezaprobaty, ale wszystkie słowa przesłaniała mgła.
— Nie masz innych zmartwień niż końska rzyć? — wyrwało się Elsie, bo sama w tej chwili nie miała. Musiała zwalczyć kompulsywną potrzebę, podskórne mrowienie, żeby wstać i natychmiast przestawić figurkę. Dlaczego w ogóle się przekręciła? Była za ciężka dla wiatru. I co by zrobiła, gdyby drzwi do sekretów znów się otworzyły?
Hedda zamrugała.
— Przepraszam?
— Przepraszam — westchnęła Elsa i zmusiła się do uśmiechu, na który tamta odpowiedziała zdecydowanie zbyt szerokim, ukazującym zęby aż po dziąsła, co tylko dodatkowo ją zirytowało. Potarła powieki, próbując pozbyć się spod nich resztek snu.
Nigdy nie była dobra w niezobowiązujących pogawędkach, a najgorszą porażką, jaka przychodziła jej do głowy, była konieczność prowadzenie niezobowiązującej pogawędki z damami dworu i pokojówkami.
Ale królowe nie przeklinały.
— Co mówiłaś? — zapytała więc. Piekły ją policzki, najwyraźniej wiedziały to, o czym zapomniał język.
Prawdziwe królowe spoczywały w królewskiej kaplicy albo stapiały w jedno z dnem Morza Południowego. Może już wcale ich nie było, została tylko ciotka, która miała czelność napisać do niej, że cher Jean przecież „nie chciał źle” ( N i e c h c i a ł ź l e ! ) i mogłaby się za nim wstawić – w dokładnie tym samym liście, w którym stwierdziła, że Elsa jednak sama musi przyznać, że kobieta na tronie— (w tym momencie przestała czytać).
Odruchowo przyciągnęła ręce do siebie i wsunęła dłonie pod pachy. Bolały ją żyły, wciąż pulsowały cichym ah-ah-ah-ah, które czuła aż w żebrach i sprawiały, że zastanawiała się, czy kiedykolwiek przestanie się karać za niebycie królową w zadowalającym stopniu. Zresztą – jaki by ją zadowolił?
— Och, tak. Z Kløverhuset przesłali nowy katalog. Widziała pani próbki satyny? Dziesięć speciedaler za alen*! Praktycznie same niebieskie, no jakby z myślą o…
Zdała sobie sprawę, że nigdy nie brała pod uwagę szczęścia. Strach, złość, smutek – na nie była gotowa. Ale szczęście?
Mróz rozsrebrzył plamy rozlanego atramentu. Elsa zasłoniła rękawem listę z nazwiskami wydobywców lodu. Havik, I.; Havik, J. Dlaczego było ich aż dwóch? Żadne z pozostałych nazwisk się nie powtórzyło. Czy nienawiść do władzy była dziedziczna? Czy nauczyli się nienawidzić j e j ?
Próbowała wypruć wszystkie te okropne wspomnienia, zaszyć luki po wydarzeniach z lipca teraźniejszością, ale szwy zaczęły się rozchodzić, zupełnie jak na pelerynie Jörgena-Björgena. Przypomniała sobie, jak stała w świetle zamierającego słońca, z dłońmi skutymi lodem, patrząc w oczy luf zamiast trzymających broń mężczyzn, i pragnęła śmierci.
— Czy coś się dzieje, Wasza Królewska Mość?
Weź się w garść!
— Są może jakieś rękawiczki?
Hedda skwapliwie przekartkowała cały katalog – wymieniając na głos piętnaście męskich, dwie chłopięce, jedną dziecięcą, z owczej-psiej-koziej skórki, z długim futrem, obrębiane futrem bobra, których ceny sięgały nawet szesnastu koron, rozbój w biały dzień! – aż dotarła do damskich, wieczorowych, koronkowych i z dżerseju.
— Czy na któreś złożyć zamówienie?
Elsa chciała pokręcić głową, ale ona była ciężka, a szyja wiotka, i ze wszystkich sił musiała walczyć o zachowanie równowagi.
— Czy miała Wasza Królewska Mość raczej na myśli… — Hedda zniżyła głos, pochylając się nad biurkiem — T e R ę k a w i c z k i ? Czy życzy sobie pani, żebym je przyniosła?
— Nie ma potrzeby. — Miała wrażenie, że całe jej ciało jest zapałką, którą każdy może złamać. — Pomyślałam tylko, że nowe mogłyby ładnie wyglądać.
Kłamstwo smakowało wstrętnie.
— Za pozwoleniem… — Pokojówka się zawahała. Elsa podążyła za jej spojrzeniem i spuściła wzrok na podwinięte rękawy koszuli nocnej. — Myślę, że tych kleksów nie trzeba będzie zakrywać. Trochę mydła i cytryny i zaraz puści. Tylko koszulę będzie trzeba szybko namoczyć.
Plamy z kałamarza, który musiała przewrócić, kiedy zasnęła, wyglądały jak negatyw nocnego nieba – czerń na bieli – a ponieważ Hedda nigdy nie będzie mogła jej dotknąć, podejrzewała, że miną całe godziny w kąpieli, zanim wreszcie uda jej się doszorować skórę.
Zakryła usta dłonią, żeby zdusić w sobie krzyk. Pomyślała, że jeśli dziewczyna zbliży się jeszcze choćby o krok, naprawdę zacznie krzyczeć, ale ona na szczęście tylko się skłoniła.
— W takim razie przygotuję kąpiel.
I zostawiła ją samą.
Elsa wpatrywała się w powierzchnię wody. Na widok unoszących się nad nią kłębów pary coś się w niej zapadało. Miała wrażenie, że cała się kurczy i zwija do środka.
Herr Munthe musiał wyprosić Annę z klasy, kiedy podczas jednej z lekcji zapytał, co uważają za najważniejszy wynalazek w dziejach. „Prysznic”, odpowiedziała bez zastanowienia Elsa, a siostra parsknęła śmiechem, którego nie potrafiła opanować. Nie rozumiała. Śmiała się też wcześniej, jeszcze podczas wspólnego picia kakao w bibliotece, kiedy Elsa wypuszczała parę nosem, żeby ją rozbawić – „Wyglądasz jak smok!” – bo chyba nie zdawała sobie sprawy, że smoki to też potwory.
Ostrożnie zanurzyła dłoń w wannie – zasyczało – i poczuła chłód w palcach. Zupełnie, jakby klątwa chciała jej przypomnieć, że to ona posiada całą moc.
Ah-ah-ah!
— Wasza Królewska Mość?
Cofnęła się, zamrugała szybko, odetchnęła głęboko i natychmiast tego pożałowała, bo sama usłyszała w tym westchnieniu łkanie rozpaczy, a to było tak boleśnie obnażające, że nie miała nawet odwagi spojrzeć na pokojówkę.
Zamiast tego utkwiła wzrok w swoich dłoniach. Czasem patrzyła na nie i myślała, że najlepiej byłoby je odrąbać, bo to, co ją różniło od innych, tkwiło właśnie w nich.
— To wszystko, dziękuję.
— Tylko czy woda nie jest jeszcze przypadkiem za…
— Jest w sam raz. — Nic nigdy nie było za ciepłe. Ani gorące napoje, ani gorące kąpiele nie były w stanie nic zaradzić na zimno, które czuła w środku. — Zawołam, jeśli jeszcze czegoś będę potrzebować.
— Ale…
— D z i ę k u j ę , Hedda.
Tym razem uśmiech jej nie wyszedł.
Ah-ah-ah!
Znowu pojawiło się to niejasne przeczucie – niepokój, lęk, że jakieś siły poza jej kontrolą pociągają za sznurki, za które być może nie należałoby pociągać.
Elsa zanurzyła się głębiej i pomyślała o babce Jorid, która tkwiła za murami przytułku i przez wysokie okna patrzyła, jak słońce kreśli swój bieg, umarła dla świata jeszcze za życia.
Gdyby jej przyszłość miała wyglądać podobnie, może wcale nie odczułaby różnicy. Zamieniłaby tylko jedną izolację na drugą.
Wyobraziła sobie inną wannę, nie na złoconych nóżkach, tylko zwyczajną, cynową, na którą nakładano ciężką pokrywę, tak, że tylko głowa pacjenta znajdowała się nad powierzchnią. Szczypiący, słony pot skapujący z brwi, którego nie jest w stanie otrzeć. Pęczniejące ciało, które zaczyna odchodzić od kości, ale boleśnie powoli, bo pod wodą wszystko trwa o wiele dłużej.
W tej wizji było coś dziwnie pocieszającego; przypuszczała, że czuła się w niej tak, jak dawniej w swoim pokoju. Jedno więzienie, drugie więzienie. To było równie zimne, ale zdecydowane mniej przestronne.
Kreśliła niewidzialne wzory z lodu na ścianach wanny, zupełnie jak wtedy, kiedy była dzieckiem, chociaż wtedy nie były jeszcze tak skomplikowane.
(Nie, żeby w pobliżu znajdował się ktoś, kto mógłby je docenić – ani teraz, ani wcześniej.)
Tuż przed zanurkowaniem zobaczyła swój oddech. Zawisł nad powierzchnią jak wstążka. Przez chwilę wydawało jej się, że słyszy cichy szmer wody pod powierzchnią lodu, jak śpiew, i czuła się… czuła…
AH!
Poczuła ból.
To nie był ten sam ból, który pojawiał się wcześniej. Nie był po prostu ostrym wybuchem, który uderzał w nią jak fala, krótkim krzykiem magii walczącej, żeby wyrwać się z żył. To było coś głębszego, coś innego, jak prąd pływowy omiatający dno rzeki. Jakby cała była rzeką.
AH! AH! AH!
Musiała się wynurzyć. Podniosła się gwałtownie, ale wtedy jej skroń zderzyła się z gładką, twardą powierzchnią. Sople zamigotały jej pod powiekami jak gwiazdy.
Uspokój się! Przecież nie było żadnej pokrywy, to tylko jej wyobraźnia, nikt oprócz niej samej nie odważyłby się wypróbować na niej metody Reila, którą zresztą doktor Foss uznawał za nienaukową, i sprawdzić, czy bolesne działanie na ciało faktycznie zdoła wyleczyć słabość umysłu.
Uderzyła pięścią na oślep, ale mur oddzielający ją od powierzchni nawet nie drgnął.
Nie przeżywaj…
Człowiek topił się w ciągu najwyżej kilku minut, chyba że… Chyba, że został gwałtownie zanurzony w lodowatej wodzie. Wtedy mógł przeżyć o wiele dłużej. Przecież sprawdzała.
Coś szarpnęło ją do tyłu, nadgarstki zapiekły, zupełnie, jakby skuły je kajdany. W lipcu nie bolało to aż tak bardzo – mocne kroki, dłoń sięgająca do pasa, to wszystko tylko przypominało jej ojca – ale nie mogła znieść ich grzechotu, brzmiał jak upiorna kołysanka, jak odłamki lodu kruszące się wewnątrz niej, dziurawiące ją od środka.
Ah-ah-ah-ah! „To lód śpiewa.” Ah-ah-ah-ah…
L ó d .
To przez niego nie brała kąpieli, bo woda zawsze zamarzała – tylko że do tej pory zdarzało się to zawsze jeszcze z a n i m weszła do wanny, jej klątwa nigdy nie zwodziła jej tak długo.
Walcząc z paniką, której nie mogła utrzymać na wodzy już nawet przy pomocy prostego wdech-wydech, powtórz, wsłuchiwała się w otaczający ją szmer. Co mówili wydobywcy lodu? Na powierzchni zawsze był najtwardszy, bo powstawał ze słodkiej wody; dopiero im głębiej, tym więcej morskiej, dlatego miękł. Nie, to nie oni tak mówili, Mjøsa nie łączyło się z morzem…
Jej palce zabębniły o taflę. Czyjeś kroki zadudniły na korytarzu. Zabrzmiało jak przemarsz stu żołnierzy. Okiełznaj to, nic nie czuj… Kroki były coraz bliżej. Czy ktoś zaraz odmrozi sobie ręce, próbując jej pomóc? Co się wtedy stanie?
Kroki się zatrzymały, ale wanna nadal drżała.
Elsa dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to przez nią, przez jej własne dygoczące ze strachu ciało. Włosy lepiły jej się do mokrych od łez policzków, wokół kolan i dłoni rozchodziły się pajęczyny pęknięć, wszędzie wokół szemrała woda wyrywająca się z okowów zimy.
Była tak przejmująco zimna, nawet dla niej, że przez pierwsze sekundy nie była w stanie zaczerpnąć tchu. Strumień igieł popłynął żyłami do serca i miała wrażenie, że jej ciało zamienia się w bryłę lodu, która zaraz wróci z powrotem na dno.
— Hed-da!
Tak naprawdę chciała zawołać Annę, ale wiedziała, że siostra oczekiwałaby, że nazwie słowami swoje uczucia, tak, żeby mogła ją odpowiednio pocieszyć. Poza tym Anna się przeziębiła (Hedda w międzyczasie jej o tym wytrajkotała, bo Hedda z natury uwielbiała trajkotać i trajkotała z kim i o czym popadnie, ale na ogół robiła to tak cicho, że Elsa nie słyszała większości i nie zaprzątała sobie głowy prośbami o powtórzenie), a ona była teraz tak zimna, że zdołałaby wyssać resztkę ciepła z jej ciała.
— Hedda!
— Już jestem, Wasza Królewska Mość!
Kiedy pokojówka odsunęła parawan, Elsa gwałtownie się podniosła, kawałki kry rozpadły się jak mokry papier, i ten nagły ruch odbity w lustrze stojącym w rogu przykuł jej wzrok. Zatoczyła się i stanęła oko w oko ze swoim odbiciem. Odpowiedziała na jego zaskoczone spojrzenie obrzydzeniem.
— Proszę wybaczyć, nie…
Cienie pod oczami zniknęły, w ich miejscu pojawiły się sińce. Tusz na przedramionach się rozmazał, skapywał z nadgarstków jak krew. Na pergaminowej skórze na piersiach i obojczykach zakwitły purpurowe róże. Wyglądała jak duch po brutalnie zamordowanej kobiecie. Zjawa szukająca zemsty.
— Słodki Jezusku i wszyscy święci! — wykrzyknęła Hedda, kiedy podniosła wzrok, i upuściła dzbanek, który przyniosła, żeby pomóc spłukać jej pianę z włosów. Być może upadł na ręcznik, albo Elsa nie usłyszała brzęku dlatego, że sama już zaczęła krzyczeć – nagle znów była dzieckiem – coraz głośniej, bezbronniej, mocniej – po prostu krzyczeć.
Żałosny lament biednej dziewczynki.
Upadła tuż obok dzbanka, jej dłonie leżały płasko na podłodze, cieknący z nich lód wypełniał wszystkie szczeliny, kolorował wzory na tapecie, rozłamywał wpół żyrandol chwiejący się u sufitu.
Była pewna, że widzi sączącą się z nich krew, małe rzeki płynące z gór lodowych sterczących z jej mostka i żeber, i płatków śniegu zawieszonych w powietrzu przez jej magię.
Nie – przez jej k l ą t w ę .
Lód krzewił się pod paznokciami, jak szpony smoka, a ona chciała tylko, żeby to wszystko się wreszcie skończyło.
_______________
* Alen (łokieć) – dawna norweska jednostka miary wynosząca niecałe 63 cm.
To taki… trzykropkowy rozdział. Elsa nie wie, co się dzieje, a ja mam wrażenie, że po tak długiej (jak na mnie) przerwie nie umiem już pisać. Oby mi szybko minęło, bo mam w niedalekich planach kilka kolejnych rozdziałów.
Odruch nurkowania, o którym wspomniałam, został opisany dopiero w latach 30. XX wieku, ale zakładam, że Elsa może znać go z własnego doświadczenia. Za to Johann Christian Reil jako pierwszy użył słowa „psychiatria” w 1808 roku, więc czuję, że mam prawo się nim posługiwać 60 ficzkowych lat później.
A tak z pozytywnych rzeczy linkuję artykuł ze zdjęciami stron z katalogów domów towarowych, bo strasznie mi się podobały. Kløverhuset to nazwa najstarszego norweskiego domu towarowego.
Cześć!
OdpowiedzUsuńCzas na ten rozdział!
Myślę, że Elsy koszmary są straszne. Przerażające co tkwi w jej głowie i jak bardzą ją samą przeraża.
Nie rozumiem dlaczego, ale "końska rzyć" sprawiła, że zaśmiałam sie w głos na całego!
I bardzo mi smutno z powodu tego ile Elsa od siebie wymaga i że z czasem coraz trudniej jej temu sprostać. Myślę, że jest najlepsza królową jaką tylko potrafii być, a ona tylko od siebie wymaga i wymaga. Jakby to miało nigdy nie mieć końca.
O i są Havik, zarówno Ivar i Jens prawda? Zaczymam się o nich bać, ale przecież Elsa nie zrobiłaby im krzywdy! To wydobywcy, fajni mężczyźni, za fajni żeby im coś zrobić!
Zawsze mi się podobało, że królowa ma swój dwór i zamawia różne piękne stroje i dodatki. Bardzo mi się podoba, że nawiązałaś tutaj do tego i że Elsa ma możliwość zamówienia nawet rękawiczek! Co jeszcze bardziej pasuje do Elsy, ponieważ ona nosiła rękawiczki bardzo często.
UsuńJak to dobrze, że Hedda zostawiła Elsę samą. Chyba za dużo rzeczy na raz się dla niej właśnie wydarzyło. I służąca wydaje się miła, ale trochę natrętna. Taka, że chyba nie rozumie kiedy ktoś potrzebuje trochę ciszy. Hm. Powinna być pokojówką Anny to moglyby porozmawiać i myślę, że w tedy nikt by nie narzekał.
Ha ha ha strasznie chciałabym spędzić jedno popołudnie z Elsą i Anną. Wygląda na to, że potrafią się świetnie bawić w swoim towarzystwie. Ha ha ha rozbawil mnie teń prysznic, a teraz kiedy jest tak ciepło na dworze też uważam, że to najlepszy wynalazek!
I tak jak myślałam - Elsa zdecydowanie potrzebuje teraz samotności i ciszy.
Chwileczkę, czy dobrze zauważyłam, że babka Elsy była najpewniej w szpitalu psychiatrycznym? Co za historia! Ciekawe z jakiego powodu się tam znalazła, może też miała moc albo coś w tym rodzaju? Hm. Jest to bardzo intrygujące. Tak samo zainteresowała mnie ta metoda z trzymaciem człowieka w wannie. Nigdy o niej nie słyszałam i zdecydowanie nie brzmi przyjemnie. Raczej jak tortura.
UsuńTa scena kojarzy mi sie trochę z tym momentem w Harrym Potterze, kiedy Harry musiał zanurzyć się pod wodę, żeby zrozumieć o co chodzi ze śpiewającym smoczym jajem. Elsa jeszcze nie wie o co chodzi ze śpiewem (ja tak samo a jestem taka ciekawa!), ale nurkując słyszy go dużo wyraźniej.
Czytając ten rozdział miałam uczucie, że teraz następuje chwila, w której Elsie brakuje tchu i mnie podobnie. Jakby czas się zatrzymał. Poczułam to napięcie jakie budujesz dobrymi opisami. To jak pokazujesz dzieki temu jak Elsa się gubi we własnych myślach. I dobrze rozumiem? Elsa jak zanurkowala to zamroziła wodę u góry i wynurzając się musiała zbić lód własnym ciałem? Wnoszę tak też po ilustracji bardzo strasznej i dobrze podsumowującej to, co się dzieje w rozdziale. Tak bardzo mj smutno z powodu Elsy i jej lęków, doskonale pokazujesz jak bardzo jest ona w tym wszystkim zagubiona i jak bardzo jej cieżko sobie z tym wszystkim poradzić. Opisy, które są chyba najstraszniejsze ze wszystkich rozdziałów są bardzo dobre, trafiają w samo sedno problemu.
A jak Elsa leży na ziemi to chciałbym ją przytulić ♡
UsuńNie martw się, nie ma różnicy w rozdziałach nadal i jak zawsze jest bardzo dobrze i czekam na kolejne rozdziały opowiadania!
Pozdrawiam :)
Hahah, cieszę się, jeśli cię rozbawiłam, bo z jednej strony myślę, że poziom frustracji Elsy sięga już takich wyżyn, że nie zdziwiłoby mnie, gdyby przeklinała, przynajmniej w myślach, ale, chociaż chciałam pokazać, że już puściły jej nerwy, to żadne mocniejsze (ale nie na level Kristoffa, Elsa jeszcze takiego nie osiągnęła xD) przekleństwo mi tutaj nie pasowało, a już tym bardziej jakieś diabły, diaski i tak dalej
OdpowiedzUsuńTeż myślę, że zawsze znalazłoby się coś, z czego nie byłaby zadowolona, Elsa nie dość, że jest perfekcjonistką, to jeszcze jest strasznie zakompleksiona i ma szereg innych problemów psychicznych :C Ale jakoś też nie widzę fabuły z Elsą nie-w-roli-królowej
Tak, Havikowie to ojciec i syn, Ivar i Jens, i obaj są na liście!
Ale to nie Elsa tworzyła tę listę – i sam fakt, że znaleźli się tam Havikowie (i, spoiler, nie tylko), jest dość istotne dla fabuły w ciągu najbliższych… nie wiem, może 3, maksymalnie pewnie z 5 rozdziałów, bo planuję tym wątkiem zakończyć powoli część II :D
Jejku, tak! <3 Tego królewskiego dworu mi trochę brakowało w filmie, też mi się straaasznie podobają takie rzeczy <333
Prawdę mówiąc, na początku chciałam, żeby geneza Hedda była taka, że Elsa wybrała ją na swoją pokojówkę, bo podobało jej się to imię (niekoniecznie z innych względów, służba, która ma z nią osobisty, zwłaszcza fizyczny kontakt, to dla niej zło konieczne), bo czytała/widziała sztukę Hedda Gabler, ale ona miała premierę już po czasie akcji opowiadania, więc niestety mi nie wyszło. Ale tak czy siak zgadzam się, że Hedda jest miła, ale dużo bardziej nadawałaby się dla Anny, w perspektywie Elsy jest zbyt natarczywa i ją denerwuje :D
Tak, babka ze strony matki była w szpitalu psychiatrycznym! Od razu delikatnie zaspoileruję, że jako tako nie miała mocy, ale jej wątek (o ile mogę to tak nazwać, nie będę raczej robić jej back story, ale o niej wspomnę :D) się z tą mocą łączy. Na pewno do tego wrócimy, raczej szybciej niż później. I tematu szpitali psychiatrycznych nie zgłębiałam aż tak, natknęłam się na tę z wodą i uznałam, że jest najbardziej na temat, skoro Elsa bierze kąpiel, a biorąc pod uwagę, że Elsa prawie zawsze czegoś się boi albo czymś się denerwuje, to nienawidzi kąpieli, bo zwykle zamraża wodę
I dokładnie wiem, o której scenie z HP mówisz! Tak, w wodzie – albo już pod lodem – Elsa słyszała głos jeszcze wyraźniej :)
I znów, zamroziła wodę właściwie nieświadomie, i przez panikę nie pomyślała o tym, żeby spróbować zapanować nad swoją mocą albo… no nie wiem, chociażby spróbować rozbić taflę rękami, praktycznie od razu się wynurzyła, i to tak gwałtownie, że lód popękał i ją całą pociął, auć :/
Cieszę się, jeśli tak odbierasz jej pęd mysli, bo dokładnie o to mi chodziło, ona sama nie do końca ogarnia, co się dzieje. I cieszę się tym bardziej, że podobają ci się opisy, jakoś na początku i tu, i w rozdziale Kristoffa mi nie szły, może przez naukową przerwę, i kilka razy je przepisywałam, ale jestem w miarę zadowolona z efektu :D Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach się rozruszam :D
I jeśli o kolejnym rozdziale mowa - w międzyczasie zaczęłam pisać Hansa, ale źle nadpisałam plik w Wordzie i straciłam to, co do tej pory miałam, ale może to i dobrze, bo stwierdziłam, że ten rozdział lepiej będzie wyglądał z innej perspektywy. Niestety będzie odrobinę pracochłonna - postaram się dokończyć do przyszłego weekendu! Potem powinno być już stosunkowo z górki
Łączę się w bólu nad upałami! :C
Jeśli nadal ci dokuczają to trzymaj się zimno <3
I standardowo bardzo, bardzo dziękuję za komcie!!! ♥
Ugh, jakby co to to wyżej to byłam ja, ale nagle wylogowało mnie na telefonie (mimo że i tak podobno byłam zalogowana) -.-
UsuńKażdy chyba kiedyś (czasami) przeklął kiedy się zdenerwował. Mi się kiedyś zdarzyło ale rodzice nie słyszeli (ufffff).
UsuńTak! Mi też, ostatnio coraz bardziej zagłębiam się w dzieje królewskich rodów i coraz bardziej mi się to podoba!
O to bardzo ciekawa geneza imienia Heddy. Wielka szkoda, że nie wyszło ale i tak fajnie znać takie informacje zza kulis.
Ojej w takim razie czekam na jakieś drobne rozwinięcia wątku babki! To musi być bardzo ciekawa historia.
To super, że wiedziałaś o jaką scenę mi chodzi! Też lubisz Harrego Pottera?
Po przeczytaniu kolejnych rozdziałów mam nadzieję, że rozkręciłaś się z opisami, bo mi się je czyta super jak zawsze!
Przykro mi, że usunął ci się plik z Worda! To musi być strasznie wkurzające.
Twoje życzenia pomogły, przetrwałam resztę lata!
Dziękuję i pozdrawiam!
Bardzo lubię HP! Teraz nie jestem już tak bardzo w temacie jak kiedyś (miałam znajomych, którzy wręcz obsesyjnie jarali się wszystkim, co brytyjskie, więc Harrym siłą rzeczy też, aż mi się odechciało) - ale mam ogromny sentyment do tej serii i bardzo jesiennie mi się kojarzy <3
Usuń(Niedyskretnie zapytam, bo jestem nerdem - jeśli w ogóle zauważysz ten komentarz - masz ulubioną część/bohatera? I w jakim jesteś domu? Ja w Gryffindorze, ale kiedyś bardzo chciałam w Hufflepuffie, miałam fajny żółty szalik i było mi przykro, że Pottermore i wszystkie quizy mówią inaczej :C)
A z Wordem mam nadzieję, że będzie okej, chwilowo przerzucam się na dokumenty Google, bo właśnie zmieniam komputer, stary jest już za stary i na granicy śmierci, więc mam nadzieję, że nowy oszczędzi mi takich niespodzianek!
I bardzo-nerdowskie-pytanie numer 2 - które królewskie rody masz na myśli??
Usuń