Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

24.7.22

Rozdział 54. Do dna

_______________

USTAWA O ODSTRZALE DZIKICH ZWIERZĄT, dzięki której – i pomocy Ivara – dwunastoletniemu Kristoffowi udało się po raz pierwszy zarobić kilka speciedaler na skórze rysia, była starsza od niego, podobnie jak większość wydobywców lodu, których znał.

Większość była też przesądna, a każdy, co do jednego, biedny.

— Suka — zawyrokował na wydechu Kristoff. Przez chwilę rozważał krzyk, ale to byłoby karygodne marnowanie energii.

Pomyślał o lecie, którego na szczytach gór nie było nigdy, i poczuł przypływ wściekłej rozpaczy.  Wydało mu się, że rozumie, co kierowało grupką, która w lipcu wybrała się na Lodowy Wierch, żeby zakończyć zimę.

W końcu królowa przestała być tylko profilem z monet, wyretuszowanym zdjęciem z pierwszych stron gazet, do którego maluczcy mogli wzdychać, marząc o lepszym życiu i pocieszając się, że gdyby tylko wiedziała...

Ale przecież wiedziała.

Latem stała się namacalna.

Przypomniał sobie bohaterkę opowieści Anny, w których była smutna i budziła współczucie, i jak sam przez jeden dzień – mniej więcej do zachodu słońca, kiedy zamroziła siostrze serce i czar prysł – był nią szczerze zafascynowany, stojąc u stóp pałacu, który wzniosła na Lodowym Wierchu, błyszczącego już z oddali i potężniejszego niż człowiek.

Kiedy później ściskał jej dłoń, kości nadgarstków sterczące w górę jak skały po dwóch stronach wąskiej cieśniny, wydawała mu się czymś nieskończenie kruchym, co w każdej chwili mogło rozpaść się na kawałki.

Na żywo wyglądała na młodszą i bardziej zagubioną niż na wszystkich podobiznach, które oglądał, ale wciąż pamiętał strach przed jej mocą, który poczuł na własnej skórze.

Może to właśnie w niej wtedy widzieli: shakkalag* z brzuchem wypełnionym srebrem.

Bjarne Sørlie i ten koleżka Oskarka, któremu chyba po raz kolejny złamał nos – jak mu było? – i zachlany Klas od Kielicha – ale przecież nie Havikowie. Nie Juhani.

Wpatrywał się w kieliszek, jakby na jego dnie czekała odpowiedź, z wrażeniem, że brakuje mu tlenu. Poczuł się, jakby ktoś kopnął go w brzuch.

Co  o n  by zrobił, gdyby najpierw, zamiast na księżniczkę, wpadł na księcia?

Troska o Nini popchnęła go do pochopnego przyjęcia tytułu i wszystkiego, co się z nim wiązało – co, by zrobił, gdyby od zakończenia większości problemów dzieliła go jedna wspinaczka – nie przedzieranie się przez zamieć w towarzystwie nieznośniej, niepokaźnych rozmiarów księżniczki?

„Nie robię za przewodnika”, powiedział jej, kiedy stanęła w drzwiach stodoły Oakena, wreszcie ubrana odrobinę rozsądniej, ale wciąż próbowała się z nim targować. Nie był człowiekiem, który zawiera umowy i pomaga innym ze szczerego serca. Miał swoje własne problemy do przepracowania, nie zamierzał nikogo nigdzie zabierać, próbował wymyślić sposób, jaki najlepiej da jej do zrozumienia, że niekoniecznie jest tak godny zaufania, jak się jej wydaje – a ona w odpowiedzi rzuciła w niego workiem, z którego wysypywała się marchew, Sven zaryczał z podekscytowania, i Kristoff wiedział już, że się z tego nie wykręci.

Próbował pocieszać się, że robił już dziwniejsze rzeczy, żeby zdobyć dla niego jedzenie – żadnej nie mógł sobie przypomnieć, ale był pewny, że jakieś musiały istnieć – a jeśli był w stanie tyle znieść dla  r e n i f e r a  – co zrobiłby z obietnicą lepszej przyszłości dla  s i o s t r y ?

Nie zamierzał o tym myśleć, bo bał się, do jakich wniosków mógłby dojść.

Dwoiło mu się przed oczami, czas płynął poza jego świadomością, a on wiedział, że robi się coraz później tylko dlatego, że kminkówki wciąż było pełno, chociaż cały czas pił.

— Ale żadnego oficjalnego wezwania jeszcze nie dostaliśmy — zakończył Ivar, przekrzykując wichurę szalejącą za oknem. Jej porywy zwalały się na pustoszejącą kantynę jak fale, przywodząc na myśl raczej sztorm na otwartym morzu niż wiatr w górach. — Jezu! Gdybym nie wiedział, że już jej tu nie ma, powiedziałbym, że królowa słyszała, o czym gadamy.

— I chyba nieźle ją to wkurwiło — mruknął Juhani. — Duje jak w lipcu, co?

Świat zawirował, kiedy Kristoff potrząsnął głową.

— To skąd wiecie?

— Co wiemy?

— Że postawiono wam, kurwa, zarzuty!

Spojrzenia, które wymienili, były podszyte troską i łagodnością, od których aż zrobiło mu się niedobrze. Przełknął kwaśny posmak słowa „przepraszam”, które plątało mu się na końcu języka, jakby którykolwiek z nich je od niego przyjął.

— Mema dowiedziała się przypadkiem od ciotki — wyjaśnił kuzyn, powoli, z wahaniem — i powiedziała Jensowi, a on nam.

—  T o b i e ,  Juhani, własnego ojca nie raczył wtajemniczyć – ale zresztą… plotki i tak już się plenią.

Kristoff znów przełknął; usprawiedliwienia ściekły po ścianie gardła razem z alkoholem.

— Możesz tak o niej nie mówić? — burknął tylko.

— Mema? To jak mam mówić?

— Najlepiej w ogóle.

Merete-Margit Helland nie miała prawa do żadnych zdrobnień, podobnie jak nie miała prawa do wtrącania się w jego życie po tym, jak sama zdecydowała się je opuścić.

W tych wspomnieniach tkwił ciężar lat, a on nie znał kobiety, którą się stała. Zabawna, zuchwała dziewczyna, którą kochał w innym życiu, zniknęła.

Zastanawiał się, czy w nim dostrzegłaby podobną różnicę, ale nigdy się nie dowie, bo nigdy nie zapyta, podobnie jak ona.

— Się jej, kurwa, przypomniało — wymamrotał, sięgając po kolejny kieliszek, kiedy zdał sobie sprawę, że chociaż nie czuje się trzeźwy, to zdecydowanie nie jest jeszcze wystarczająco pijany. Znajdował się w tym niebezpiecznym stanie upojenia, znajomym z doświadczeń z ojcem, w którym zbyt wiele prawdy mogło wyjść na jaw, nagle, bez ostrzeżenia.

Tym razem nikt nie napełnił ponownie kieliszka, kiedy już go opróżnił, więc Kristoff sięgnął po butelkę i pociągnął tęgi łyk prosto z niej.

— No, Kristoffer — powiedział Ivar, bez krzty autorytetu w głosie. — Może już wystarczy.

Zadrżała mu dłoń, kiedy ojciec chrzestny dotknął jego ramienia, wódka pociekła po brodzie, ale Kristoff jak uparte dziecko tylko mocniej zacisnął palce wokół szyjki, aż na stół posypał się deszcz szklanych odłamków, kiedy butelka pękła.

Zakrztusił się i zaczął kaszleć, ale i tak przełknął. Miał wrażenie, że ogień, który czuje, gasi inne płomienie trawiące go od wewnątrz.

Paliły go wargi, paliła rozcięta dłoń – poza tym czuł tylko tnące jak nóż zimno setek sopli. Ciemna, lodowata woda kłuła go w oczy, jakby wypłukiwała z niego siłę. Przed twarzą falowały mu włosy i ten widok miał w sobie coś obezwładniającego.

Klęczał nad przeręblą, dopóki reszta świata nie zaczęła zanikać. Poczuł uszczypnięcie zębów na barku, lód zadrżał w rytm niespokojnych uderzeń kopyt Svena, który przestępował z nogi na nogę, ale dopiero na sekundy od utraty przytomności, kiedy w pole widzenia wsączyła się inna ciemność, gwałtownie poderwał głowę, ociekający trzeźwością.

Wciągnął do ust pół haustu powietrza i resztę wody.

— Spokojnie, lávvi — zakaszlał do renifera, niezdarnie klepiąc szybko unoszący się bok. Zostawił w sierści odbicie mokrej dłoni. — Nic mi nie jest. — Strząsnął z siebie krople, które nie zdążyły jeszcze zamarznąć. — Mam wszystko pod kontrolą.

Chociaż akurat tego ostatniego nie musiał dodawać.

Mgła kładła się nad Lodowymi Polami jak gruby dywan. W miarę, jak dogasały ostatnie ogniska, robiło się coraz zimniej i ciemniej. Gęsto.

Kiedy Kristoff zaciągał tasiemki przy wejściu do namiotu – przesadnie mocno, aż brezentowe ściany zapadły się na chwilę do środka, a rozcięcia we wnętrzu dłoni zalśniły na mroźnym tle blizny – rozmowy praktycznie ucichły. Obóz wypełniały już tylko odgłosy kroków wydobywców lodu i ich oddechów.

Opadł na prowizoryczne posłanie. Czubki jego kommagar zupełnie zesztywniały, a kiedy wreszcie udało mu się je ściągnąć, miał problem, żeby poruszyć palcami.

Chociaż po południu topili się we własnym pocie, wieczorny mróz sprawiał, że nawet wełniane podkoszulki i kalesony poupychane pod beaskami były równie przydatne, co chusteczka do nosa.

— Choler-ra — mruknął, rozcierając stopy, żeby je rozgrzać. Zęby zaszczękały, przeciągając „r”. Picie szło mu zdecydowanie zbyt dobrze. Mimo że się starał, nie udało mu się doprowadzić do stanu, w którym przestałby zwracać uwagę na odmrożenia.

Juhani spojrzał na niego spod srebrnych brwi i wyciągnął rękę, żeby zmierzwić mu włosy.

Kristoff przez chwilę siedział bez ruchu, czując jak čilvi z zastygłego potu i wody z Bygdin grzechocze w dłoni kuzyna, pełnej czerwonych kostek i spuchniętych palców, zupełnie jak jego własne, jakby próbował ugłaskać jego niezadowolenie.

— Gdyb-byś b-był miły dla M-mmm-arf-ffy — zauważył w końcu z niewyraźnym uśmiechem, na tyle szczerym, na ile było go stać — t-tto może p-przynajm-mmm-niej jutro m-mmm-ielib-byśmy ha-aaa-allet.

— Pierdol się, dobra? — Juhani uderzył go w tył głowy tak mocno, że płatki śniegu topniejące na rzęsach zawirowały mu pod powiekami, i cofnął rękę. — Najlepiej z księżniczką – jeśli nawet nie hallet, to może chociaż zapewniłbyś nam łagodniejszy wyrok.

 Kristoff uniósł drżący środkowy palec, zbyt zziębnięty na prawdziwe oburzenie.

— Możesz go sobie wsadzić w dupę — zasugerował Juhani. Kąciki jego ust drgnęły, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale milczał.

— Sssskoro o m-mmm-o-ojej d-dupie m-mmmowa — wymamrotał Kristoff. Sztywnym gestem odrzucił równie sztywny sweter w kąt i z trudem wciągnął beaskę na gołe ciało — p-planuję ssspać n-nnna b-brzuch-hhh-u, żeb-byś p-pamiętał, że m-mmmożesz mnnnie w nią p-pocałowa-aaać.

Kłamał.

Łgał zupełnie jak ktoś, czyje podszepty doprowadziły królową do dopisania dwóch niewinnych nazwisk do jej grzesznej listy oskarżonych o Lodowy Wierch. (Jeśli, rzecz jasna, kogoś w ogóle potrzebowała do pomocy w podejmowaniu głupich decyzji, w co Kristoff raczej wątpił. Może to u nich rodzinne.)

Wcale nie spał. Czekał, aż do końca wytrzeźwieje albo uda mu się zagrzać – cokolwiek będzie pierwsze – w towarzystwie ciemnych myśli, które przyszły znienacka, oplotły mu skronie, ściskały jak imadło i nie chciały puścić.

Grovena wygodnie byłoby o wszystko posądzić. Bycie zięciem lensmana powinno powstrzymać go od wymierzania sprawiedliwości na własną rękę, tylko co z wiarygodnością zeznań?

A Oskar Stenberg? Nie, biorąc pod uwagę pozycję jego rodziców, zbytek łaski. Więc może Sørlie, którego udział w książęcej wyprawie był faktem, nie chciał iść na dno sam?

Fy faen.

Możliwe, że to dlatego Kumple od Kielicha praktycznie nie trzeźwieli.

Inaczej trudno się zasypiało.

— Nie boisz się? — szepnął w ciszę, bo mętlik w głowie domagał się ujścia. Leżał na boku, przodem do Juhaniego. Jego głos uniósł się w obłoczku pary, już nie drżący, ale wciąż mały, słaby i cuchnący kminkiem, a on szybko przewrócił się na plecy, zażenowany tym, jak żałośnie to zabrzmiało.

— Procesu? — zapytał kuzyn.

„To nie moja wina”, tłoczyło się na ustach Kristoffa, chociaż tak naprawdę nie wiedział, czy to prawda.

Chciałby móc wytłumaczyć, jak bardzo kłuje różnica między anonimowością a rozgłosem komuś, kto zrozumiałby to lepiej od Svena, opowiedzieć o uczuciu cierpnącej skóry przypominającym pluskwy wpełzające pod ubranie, które ogarnia go za każdym razem w stolicy, gdzie zbyt wiele oczu zbyt wielu ludzi może mu się przyglądać, zaciekawionych i osądzających.

Może kiedyś.

Postawił kołnierz z reniferzego futra, koniuszkami palców musnął skórę w zagłębieniu szyi, gdzie miarowo tętnił puls, i pomyślał o tym, jak rytm serca i oddechu Svena zawsze go uspokajał.

— Daj spokój, snuppen — żachnął się Juhani, a Kristoff zacisnął zęby, bo ostatnie słowo zbyt wiele obnażało. Poczuł się dokładnie tak, jak wtedy, kiedy cioteczka Astrid tak do niego mówiła, a oni wszyscy powtarzali, jakby udowadniali mu, że wciąż jest tylko dzieciakiem, który bawi się w mężczyznę.

Ale kiedy na powrót na niego spojrzał, w twarzy Juhaniego było coś łagodniejszego, odwzajemnił spojrzenie tak, jakby rozumiał, a on poczuł, jak zalewa go fala ulgi, że tego dnia nie musi jeszcze ubierać swoich uczuć w słowa.

— Bardziej boję się matki — przyznał kuzyn. —  Zabije mnie, jak się dowie.

— Nie zabije — zaprzeczył odruchowo Kristoff.

Spojrzeli na siebie.

—  Z a p i e r d o l i .

Juhani parsknął. Z piersi Kristoffa wyrwał się nieprzytomny śmiech, który później odbił się echem w uszach i pulsujących skroniach, i sprawił, że go zemdliło, co przyjął z ulgą i naiwną nadzieję, że może przynajmniej opróżnienie żołądka pomoże mu wreszcie opróżnić głowę.

_______________

* Shakkalag – upiór z samskiej mitologii, żywy trup podobny do człowieka, ale rozmiarów dziecka. Leży pod ziemią z brzuchem wypełnionym srebrem, głównie w postaci monet.


Norweska ustawa o wynagrodzeniu za odstrzał (wilków, niedźwiedzi, rysiów, lisów i orłów) pochodzi z 1845 roku. Hallet to tradycja rybacka, którą przywłaszczyłam sobie dla wydobywców lodu, oznacza dobry połów, ale do szczegółów podejrzewam, że jeszcze wrócimy, więc tym razem bez gwiazdki.

I jakby co to spokojnie, wszystkie niejasności w sprawie Lodowego Wierchu zmierzają do wyjaśnienia, które powinno nastąpić w teorii niedługo, w ramach punktu kulminacyjnego części drugiej.

4 komentarze

  1. Cześć!

    Ostatnio trochę mnie tutaj nie było, ale wróciłam! Miałam dużo rzeczy na głowie i nie dałam rady sobie wszystkiego naraz poukładać ale i tak stale tutaj zaglądam!

    Dzięki temu dowiedziałam się, że jest nowy rozdział i… że przeczytałam kolejny i nie napisałam komentarza. Mój błąd ale postaram się to nadrobić.

    Zanim zacznę pisać chciałabym tylko dać znać, że bardzo się cieszę, że nie zaprzestałaś publikacji, bo zaczynałam się już o to martwić. Ale widzę, że wszystko jest dobrze! I bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ to opowiadanie potrafi mi bardzo rozjaśnić dzień!

    I od razu Kristoff na dobry początek! Czego mogłabym chcieć więcej w ten jesienny wieczór?

    Bardzo ostre słowa Kristoff rzuca w ocenie królowej! Suka brzmi w jego ustach bardzo wulgarnie ale przy tym niewymuszenie naturalnie! Myślę, że ma wszelkie powody aby tak myśleć. Bardzo lubię Elsę, ale niestety tak wygląda sprawa na prawdę.

    Podoba mi się jak podchodzisz do postaci Elsy oczami Kristoffa. To, że on dostrzega te różnice między Elsą dla ludu i Elsą prywatnie. Przez kontakt z Anną ma taką możliwość i cóż… dzięki temu rozumie jak duże są to rozbieżności. I z jednej strony może Elsie tylko współczuć tego jak jej na co dzień ciężko. Ale z zupełnie innej perspektywy może szczególnie w chwilach złości postrzegać ją jako słabą i kogoś kto na siłę ogranicza jego związek z Anną. Taki villain, który budzi mieszane emocje, ponieważ niby robi dobrze ale przez to jak bardzo tego nie chcesz postrzegasz to, jakby robił coś złego.

    I też zupełnie mi to nie pasuje, że Jens i Juhani mieliby uczestniczyć w łowach na królową. Podoba mi się, że sam Kristoff to rozważa czy dla Nini by tego nie zrobił. Szczególnie kiedy czas w kraju stał się niepewny i nikt nie wiedział czy będzie miał pieniądze na wyjazd czy przetrwanie.

    O kurczę czyli chłopaki się dowiedzieli od Mari, z którą Kristoff nie rozmawia, przez pocztę pantoflową? To chyba najgorszy możliwy scenariusz. To musi być dla niego bardzo upokarzająca sytuacja.

    Podoba mi się moment kiedy Ivar stara się powstrzymać Kristoffa od picia. Jest bardzo dosadny i mocny.

    Czy to Sven starał się go ocucić z alkoholu nad przeręblą? Chyba starał się, żeby wytrzeźwiał. Czy to tylko ja czy właśnie zastanawiam się jak wygląda Kristoff z mokrymi włosami w środku nocy?

    Hahaha bardzo bawi mnie scena w namiocie i z wkładaniem palcy w ramach odpowiedniej reakcji na uszczypliwości. Juhani wydaje się być na prawdę bardzo fajny! Myślę, że zdecydowanie go lubię!

    Jeszcze to zdanie a propozycje matki Juhaniego, która mu pewnie głowę urwie jak się dowie, że ma się stawić na procesie. To straszne, że jest pozwany ale coś w tym wszystkim sprawia, że nie do końca pottrafię to traktować maksymalnie poważnie kiedy chłopaki tak dobrze się dogadują.

    Bardzo dobry rozdział, chciałabym więcej (przede wszystkim Kristoffa, jego nigdy dość!) i jestem bardzo ciekawa co dalej! Czekam na kulminację w temacie lodowego Wierchu i życzę jak najwięcej weny w te deszczowe dni!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Bardzo miło widzieć komentarze od ciebie ♥
      Ja jeszcze żyję, ale po ostatnich opóźnieniach i przerwach w pisaniu nie zdziwiłoby mnie założenie, że blog umarł xD Ale spokojnie, AM w planach doprowadzenie tego do końca, przynajmniej drugą część mam już jako-tako rozplanowaną i lada chwila powinna się skończyć – ale może lepiej, żebym na razie nic nie obiecywała :’)

      Miałam problem z tą „suką”, bo nie chciałam, żeby wyszło aż za mocno, ale z drugiej strony przypomniałam sobie, że Kristoff nigdy specjalnie na eleganckie wypowiedzi nie uważał, więc ostatecznie została
      Bardzo podoba mi się twoja interpretacja postaci Elsy! Chyba nie myślałam o niej tutaj bezpośrednio jako villainie, ale w sumie po czytaniu o niej z perspektywy Kristoffa to trochę nasuwa się samo przez się. Chyba taki urok ze zróżnicowanymi perspektywami, bo w ocenie Anny Elsa jest po prostu zagubiona i tragiczna, ona pewnie umiałaby wszystko usprawiedliwić

      I bardzo się cieszę, że podobała ci się scena z Ivarem (on jest akurat ostatnią osobą, której zależałoby na tym, żeby Kristoff zaczął topić problemy w alkoholu), i że polubiłaś Juhaniego, bo Juhani akurat jeszcze kilka razy się przewinie :D
      A upokorzenia dla Kristoffa jeszcze się nie wyczerpały!

      Jeśli chodzi o przerębel, Kristoff na jakimś etapie musiał uznać, że morsowanie to świetny pomysł, żeby się ocknąć, skoro upić się w zadowalającym stopniu nie umiał, a Sven zaczął panikować, więc kiedy na zbyt długo się zanurzył, próbował go wyciągnąć

      Teraz pewnie zrobimy od Kristoffa małą przerwę (może na którąś z sióstr), ale niedługo wróci :)

      Bardzo, bardzo dziękuję za komentarz (i ten pod poprzednim rozdziałem też, ale nie byłam pewna, czy chcesz coś jeszcze dopisywać, więc na razie się nie wtrącam – ale widziałam!), dał mi dużego motywacyjnego kopa i mam nadzieję, że na rozdział 55 nie będzie trzeba czekać do końca jesieni, bo moim zdaniem najlepiej się wtedy pisze to opowiadanie
      Pozdrawiam również ♥♥♥

      Usuń
    2. Cieszę się bardzo! Lubię pisać takie mini opinie tym bardziej, że przyjemnie tak porozmawiać w komentarzach!

      Nie mogę w takim razie doczekać się nowych rozdziałów. Zawsze raz na jakiś czas tutaj zaglądam, żeby nie mieć zaległości.

      Dziękuję za pochwalenie interpretacji! Bardzo lubię je robić na języku polskim, więc to dla mnie duża pochwała :)

      To czekam na więcej Juhaniego ale też Kristoffa! Szczególnie tego trochę upokarzanego. Jak się denerwuje to emocje sięgają zenitu!

      Nie ma za co! Lubię komentować opowiadania. Szczególnie te, które należą do mojego top 3! Albo nawet top 1. Życzę bardzo dużo weny i inspiracji w trakcie tej jesieni.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Jeju, ogromnie mi w takim razie miło, twoje komentarze naprawdę potrafią zrobić mi dzień i tym bardziej doceniam, że wkładasz w nie tyle wysiłku ♥♥♥♥♥

      Usuń