LALKA W ELEGANCKIM PUDEŁKU WYDAWAŁA SIĘ JESZCZE BARDZIEJ NIEREALNA NIŻ NA SKLEPOWEJ WYSTAWIE, majtająca nogami nad miniaturowymi torami kolejowymi, kiedy to pudełko stało na prostym trójnogim stole.
Pachniało lakierem i nowością, która zupełnie nie pasowała do Heimsett, jego belkowanych ścian z wiekowych sosen i ryijy* z kolorowymi kaczkami rozpostartego na blacie.
— O kurde.
Ninni uniosła wieko i zamarła z oczami otwartymi niemal tak szeroko, jak usta.
— Nie chcesz rozpakować? — ponaglił ją delikatnie Jesper.
— No… Nie wiem.
— Czego nie wiesz? Jak jest pozwolenie, to już nie ma zabawy?
Jesper wyciągnął rękę, żeby zmierzwić jej włosy. Tym razem mankiet rękawa nie przesunął się w dół przedramienia, a Kristoff zdał sobie sprawę, że wszystkie nici rozłożone na stole zniknęły razem z Ragną.
— Na pewno mniejsza — przyznała Ninni. Wahała się jeszcze chwilę, zanim zaczęła odzierać lalkę z kolorowych chmur bibuły.
— No nie! — Kiedy Jesper spojrzał na Kristoffa, jego uśmiech nie sięgał oczu. — Musiałeś dosłownie sprzątnąć mi ją sprzed nosa.
— Zawsze mogłeś kupić inną, wujaszku — zauważyła nieśmiało Ninni, zeskakując ze swojego krzesła pod oknem, które zawsze zajmował ojciec, i na którym Kristoff nigdy nie miał odwagi usiąść. Na chwilę zapadła cisza. — No przecież żartowałam!
Jesper się zaśmiał, tylko na moment – uśmiech, a potem coś jak ciche westchnienie – a Kristoff wyczuł w tym śmiechu napięcie.
Wiedział.
Piętnaście koron nie stanowiło małej sumy nawet dla młodego adwokata, zwłaszcza, że ten adwokat wciąż pomieszkiwał kątem u asesora.
To była zabawka dla księżniczki, panienki z dobrego domu, dla której wydawanie podobnych kwot musiało być równie łatwe, co oddychanie. Nie dla handlarza lodem.
— Taa — wymamrotał Kristoff, pocierając kark. — Sprzedawca coś wspominał, że jest rozchwytywana.
Podłoga zaskrzypiała, kiedy Ragna wróciła do izby z talerzem kuchennych ciastek Ninni. Były „trochę przypalone” do tego stopnia, że przypominały powykręcane pnie drzew, ciemniejsze od czerniejącego w spiżarni jagodowego dżemu.
Z cichym „och” postawiła talerz na stole, w bezpiecznej odległości od lalki, a Kristoff stwierdził, że to niewłaściwe. Jej życie mogło wyglądać zupełnie inaczej. Mogłaby pozostać uprzywilejowaną córką handlowca z Vinstra, w otoczeniu porcelanowych lalek popijać herbatę z porcelanowych filiżanek i maczać w niej herbatniki upieczone przez kogoś innego.
— Nic nie mów — mruknął Jesper, wzrokiem pokazując na Ninni. Ragna się zawahała, ale wreszcie potrząsnęła głową i podeszła do okna, otworzyła je i wpuściła do środka świeże jesienne powietrze. Halki zaszeleściły. Zapach wilgotnej ziemi mieszał się teraz z zapachem zielonego mydła, którego używała do podłóg, i perfumowanego z ubrań lalki.
Kristoff odruchowo uniósł głowę. Oślepiło go zachodzące słońce, wrzynało się w czaszkę jasnym snopem i przypominało głowie, że jeszcze nie powinna przestawać boleć.
Na słomkowym kapeluszu lalki, wśród różowych róż i jeszcze tych pomarańczowych kwiatów, których nie umiał nazwać, gasło lato.
— Kristoffer… — wyszeptała Ninni. Stanęła za nim, zarzuciła mu ręce na szyję i ścisnęła tak mocno, jakby miała zamiar go udusić, nie przytulić. — Chyba jeszcze nigdy nie dostałam nic tak ładnego! Znaczy, poza Andrine oczywiście, sam przyznasz, że Andrine to akurat była śliczna jak z obrazka, aż głupią Linę zazdrość zżarła — trajkotała mu dalej prosto do ucha. — No, i jeszcze książką od frøken Larsen… chociaż właściwie to chyba od królowej – mówiłam ci już o książce?
— Później mi powiesz, co? — wydyszał Kristoff, łapiąc ją za łokieć i próbując utrzymać go z dala od swojego jabłka Adama. Promieniała jak słońce, które rozlewało się po izbie, jakby też próbowało ich objąć – albo udusić.
Zerknął na lalkę, chociaż wcale nie musiał, znał na pamięć każdy detal, który nie usprawiedliwiał ceny.
Anna miała rację. Porcelanowa buzia była idealna – miała nawet dołek w brodzie, zupełnie jak Ninni, a jednak brakowało w niej piegów i… jeszcze czegoś – czegoś nieuchwytnego, co widział od razu, patrząc na siostrę.
— Niech ci będzie.
Pozwolił jej wyszarpnąć z uścisku rękę, którą wbiła mu w zagłębienie między szyją a ramieniem, pochylając się nad nim, żeby sięgnąć głębiej do pudełka. Przytrzymał je dla niej. Kostki jego dłoni były tylko odrobinę bledsze od czerwonej wstążki na wieku.
— O rany, ma nawet parasolkę!
Kiedy Ninni, niecierpliwie i już bez słowa, wyrwała ją z waty wyściełającej dno pudełka, na blat wypadł konik z drewna, który musiał zawieruszyć się gdzieś między jej kłębkami.
— A to? — Ragna podniosła figurkę.
Kristoff czuł, że wyraźnie stara się podchwycić jego spojrzenie, więc utkwił wzrok w malowanym z kwiecistych splotów siodle.
Konik wyglądał łudząco podobnie do tych, które kiedyś strugał dziadek – ale te jego były tylko gładko oheblowane, z grzywą wyciętą za pomocą noża, nie kolorowych farb, nie kosztowały tyle, co porządny nocleg, i, jak każdy owoc ciężkiej pracy, nie były rozdawane tak lekką ręką.
Dołożyłem mały drobiazg. To prezent dla tej uroczej młodej damy.
— Za to akurat możesz podziękować An… księżniczce — zwrócił się do Ninni, która tylko nieuważnie skinęła głową, zajęta wirowaniem z lalką po izbie.
— W takim razie mam nadzieję, że księżniczka również zapłaciła. — Ragna zniżyła głos. — Kristoffer…
— Nazwę ją Emmerentze! — oznajmiła nagle Ninni w połowie piruetu.
— E m m e r e n t z e ? — powtórzył Kristoff, tak zbity z tropu, że nawet nie musiał już udawać, że nie słyszał, jakim tonem Ragna wypowiada jego imię. — Dlaczego akurat Emmerentze?
— No tak, bo ty to byś pewnie taką ładną lalkę wolał nazwać Marthe, jak psa! — Wykrochmalony kołnierz lalki szeleścił przy każdym obrocie, jakby się smażył, mieniąc się na przemian żółto, pomarańczowo i czerwono. — A twojej d z i e w c z y n i e to może i bym nawet podziękowała, gdyby tylko ktoś mi ją raczył wreszcie przedstawić.
Kristoff zamierzał właśnie zaprotestować, kiedy kątem oka podchwycił spojrzenie Ragny nad stołem.
— Czyś ty, do cholery, zwariował?! — syknęła.
— Ja… — Spojrzał na swoje dłonie. Już sam fakt, że Ragna mówiła tak spokojnie, doprowadzał go do szaleństwa. Miał wrażenie, że tylko on nie był świadomy ceny, jaką będzie musiał zapłacić za prezent dla Ninni, zanim ostatecznie się na to nie zdecydował. — Nie wiem — przyznał szczerze.
Przycisnął palce do blizny we wnętrzu prawej, czuł krawędź w miejscu, gdzie skóra się schodziła.
Przez całe lato próbował ją sobie racjonalizować – chwycenie piły do lodu ze złej strony, zasłonienie się otwartą dłonią, wybór między rozżarzonym uchwytem garnka a palącym głodem, siekiera chybiająca celu, żałosna próba złapania czekana zamiast pozwolić mu spaść; nagły, niespodziewany atak niezdarności – mogła być śladem po tym wszystkim. Cokolwiek innego byłoby – cóż – szaleństwem.
Poczuł, jak sztywnieją mu palce.
— Kurwa, chyba tak.
Kristoff z trudem wdrapał się za Ninni na strych. Przy każdym kroku, każdym uniesieniu nogi kolana prawie wbijały mu się w brzuch, chociaż siostra bez trudu przeskakiwała ze stopnia na stopień, omijając przedostatni, który od zawsze skrzypiał. Świeca w jej dłoni drżała, malując na schodkach chaotyczne cienie.
Ninni popchnęła drzwi i światło wyzłociło łóżko, odrobinę na wyrost, w którym przez te wszystkie lata nie zmieniło się chyba nic poza pościelą.
— Tylko nie siadaj! — zastrzegła natychmiast, kiedy Kristoff poklepał siennik. Jego palce uderzyły w coś twardego. Uniósł poduszkę, pod którą najzwyczajniej w świecie leżały sobie dwie książki w kolorze oczu Anny, zielona i niebieska.
Zielona wyglądała, jakby nikt jej jeszcze nie otwierał, niebieska miała wgłębienie na grzbiecie i okładkę cętkowaną odciskami palców.
— Co do…
— Czekaj, nie pchaj się, Kristoffer, zrób miejsce dla Emmerentze…
Ninni uniosła koc zaścielający łóżko i otuliła nim lalkę aż po szyję. Kristoff patrzył, jak przeciąga palcem po nadąsanych usteczkach lalki z zalążkiem uśmiechu w kącikach. Ona też się uśmiechnęła; Kristoff nie.
— Cieszę się, że tak ci się podoba — powiedział. Jego głos był drewniany, ale słowa szczere.
On też kiedyś spał z tym, co dostał, żeby rano móc upewnić sobie, że to wszystko to nie sen – ale on miał finkę, garść szklanych kulek i Svena, jedno mniej warte od drugiego.
Przez chwilę wydawało mu się, że może teraz uda się wtopić lalkę w otoczenie, jakby muślin mógł nagle zmienić się w stertę gałganków, a ona – przestać wyglądać jak roztrwonione pieniądze, ale z jakiegoś powodu kontrast stał się jeszcze bardziej kłujący, niemal bolesny.
To nie tak, że żałował zakupu, czuł tylko rozgoryczenie na myśl, że znów musiał wybierać, że sprawienie prezentu siostrze wiązało się z wyrzeczeniami, na które być może nie on będzie musiał się zdobyć. Obie z Ragną zasłużyły na lepsze życie.
— Strasznie! — zapewniła Ninni, rozkładając ręce, żeby go uścisnąć, mała i krucha, w połatanej sukience. Mimo że nie miał już na sobie beaski, nie mieścił się w jej ramionach. — Kocham cię!
Zanim zdążył przetrawić ciężar tych słów – nie mówiła ich często; nikt nie mówił – siostra go puściła i z pustymi rękami przeskoczyła do kolejnego tematu; rozmowa z nią przypominała grę w klasy.
— A to ta książka, o której chciałam ci powiedzieć. Nie ta. — Zielona okładka mignęła mu przed nosem, luźna kartka sfrunęła na poduszkę, kiedy Ninni bezceremonialnie odłożyła ją na taboret, ale ona zdawała się tego nie widzieć; w ręce już wciskała mu niebieską. — Ta.
— Skąd je masz? — zapytał Kristoff nieufnie, bo książki nie należały do wąskiej kategorii rzeczy, które przychodziły ł a t w o .
Jedyną, jaką kiedykolwiek posiadali, była stara Biblia z wytartą skórzaną okładką i niewidocznym napisem, jeśli jakikolwiek kiedyś na niej był. Od czasu jego konfirmacji zbierała tylko kurz z półki, na której stała.
Ninni wzięła głęboki wdech i wyrecytowała, praktycznie nie robiąc miejsca na kropki:
— Frøken Larsen powiedziała, że ministerstwo jej kazało, więc przyniosła do szkoły taki arkusz, na którym było mnóóóstwo napisów – z ostatniej ławki za dobrze nie widać – ale tyle ich było, że na początku już myślałam, że to jakiś psalm, którego znowu każe nam się uczyć, ale ona powiedziała, że to tytuły książek i każdy może wybrać sobie jedną, i że zamówią nam je aż z Arendal! I wcale nie będziemy musieli płacić! Podobno królowa tak powiedziała.
— To chyba jakaś pomyłka. Królowa? — Palce Kristoffa dziwnie drżały nad żłobieniami tytułu: Baśnie i podania ludowe. — Nie – nie wiem, nie księżniczka?
Pod kciukiem złociły mu się włosy huldry.
— No właśnie nie! My z Tobiasem to nawet powiedzieliśmy, że moglibyśmy mieć jedną na pół, bo oboje chcieliśmy taką o potworze, ale frøken Larsen powiedziała, że chyba nas Bóg opuścił, więc w końcu wybraliśmy sobie takie dwie o facetach na wyspie — Ninni wskazała na książkę, którą odłożyła; płomień świecy tańczył w żłobieniach liter, ale wciąż były zbyt niewyraźne, żeby zdołał je odczytać ze swojego miejsca — żebyśmy później mogli się przynajmniej wymienić – ale ja dostałam jeszcze to!
Baśnie i podania otworzyły się na sprasowanej stronie, ze śladami palców i delikatnymi podkreśleniami.
— Czyżby zjawił się tu człowiek, chrześcijańska dusza? — zawołała księżniczka. — Nie wiem, od jak dawna tu jestem, ale przez cały ten czas nie widziałam żadnego człowieka. Lepiej postaraj się stąd wydostać, bo tu mieszka troll o sześciu głowach.
— Nie odejdę — powiedział Halvor — choćby miał i sześć dodatkowych.
— On cię pożre żywcem — dodała księżniczka**.
Kristoff przekartkował. Jak Askeladden z trollem jedli na wyścigi, O chłopcach, którzy spotkali trolle w lesie Hedalsskogen. Tytuły brzmiały niepokojąco znajomo – niedosłownie, jak przeczucie, lód wędrujący tuż pod skórą.
Każdy napis „troll” wydawał się bledszy niż pozostałe, jakby ktoś za często go dotykał – czarne litery starły się do koloru ołówkowych szkiców, z których rosły trolle z brodami splatającymi się z trawą, konarami włosów sterczącymi do nieba i postrzępionymi kawernami oczu. Ani trochę nie przypominały głazów o magicznych dłoniach, które spotkał, w mrocznych górach, stapiające się z mgłą.
Zamknął książkę i otworzył jeszcze raz, na stronie tytułowej. Okładka zaskrzypiała jak nienaoliwione drzwi.
Arendal, 1853.
Zmarszczył słowo, widząc dwa wypisane atramentem słowa. Ex libris. Powtórzył je w myślach kilka razy, ale nie znalazł żadnego sensu, zanim nie przesunął palców w dół strony, żeby odkryć H.K.H. Elisabet Árnadalr stojące poniżej.
— Pierdolisz.
To Anna żyła baśniami, ale ona nie wpadłaby na to, żeby szukać w nich wskazówek, odpowiedzi.
Co właściwie spodziewała się tam znaleźć?
W pięćdziesiątym trzecim miała tylko siedem lat – dokładnie tyle, co on, jeszcze daleki od zaciskania oczu na widok skał leżących przy drodze, żeby tylko nie zobaczyć wyskakujących z ukrycia trolli, którymi straszył go ojciec.
Śmiał się z ognisk, które zapalano na rozdrożach w noc świętojańską, żeby odpędzić moce złych trolli, i z Ragny i Nataszy Helland zostawiających miseczki z jedzeniem dla skrzatów, które każda nazywała je po swojemu.
Wtedy uważał to wszystko tylko za bajkę, w którą wierzyło zbyt wiele osób.
Teraz sam wierzył.
— Wyrażaj się — skarciła go Ninni tonem, który najwyraźniej wydawał jej się bardzo dorosły, i na chwilę przybrała oburzony wyraz twarzy. Jakby rozmawiał z zupełnie inną Janne.
W jednej chwili poczuł się o wiele młodszy niż w rzeczywistości, bardziej jak chłopak niż mężczyzna, którym starał się być – dziewięciolatek skulony pod bramą i karzącym palcem pastora, który grzmiał o ogniach piekielnych.
W wieku s i e d m i u lat nie umiałby nawet przeliterować słowa „troll”. A królowa… królowa nie mogła przecież jeszcze wtedy o nich wiedzieć – czy mogła?
Anna aż do początku tygodnia nie pamiętała prawdy.
Przypomniał sobie, jak w drodze do Doliny Żywej Skały królowa zapytała go, czy wierzy w magię.
Cudowne córki Przesilenia.
Błogosławione, tak mówili w Wiosce. Przeklęte, szeptali później. Jedna urodziła się pod letnim słońcem, druga w najciemniejszy dzień w roku. Świece przed ikonami nie przestawały płonąć.
„To wszystko wyjaśnia”, powiedział Pápi, ale o tym Anna zapomniała. Nie pamiętała, dlaczego oddał jej to, co od nich dostał, ale być może nie widziała sensu, żeby pytać – ognisty kryształ, zamrożone serce; to było bardzo proste równanie. „Nic tak gorącego nie mogłoby powstać z zimy”.
Z niechęcią pomyślał o królowej. To było coś nowego. W ostatnich dniach podobnym myślom towarzyszyła głównie wściekłość.
A teraz zawdzięczali jej coś większego od baronii niszczejącej w zapomnieniu od wieków i tytułu, który prawdopodobnie nawet nie istniał, i ta świadomość osiadła mu na dnie żołądka jak kamień.
— Kristoffer! — Wełniane sploty rękawa zatrzeszczały, materiału na łokciu nagle zrobiło się mniej. — Słuchasz mnie w ogóle?
Wzdrygnął się na dźwięk głosu Ninni.
— Co? — zapytał nieprzytomnie. — A mówiłaś coś?
— Pytam po raz trzeci: będziesz chciał ze mną poczytać?
— Co? — powtórzył.
— Bajki? Wiesz, te, które trzymasz w ręce? Są o trollach, co zresztą pewnie widziałeś, bo gapisz się na nie chyba od kwadransa.
Kristoff raczej nie znał bajek. Znał legendy. Bajki opowiadano mu tylko wtedy, kiedy pytał, co na obiad.
Ciężko przełknął ślinę.
— Nie wolisz czegoś o księżniczkach? — spróbował bez przekonania, bo trolle z prawdziwych opowieści różniły się od tych z głupich piosenek, które układali na poczekaniu.
— Ale przecież wszystkie księżniczki mieszkają w zamkach, których pilnują trolle — zaprotestowała Ninni, a on, po tym wszystkim, co wydarzyło się od lipca – a nawet jeszcze wcześniej, kiedy wydanie Baśni i podań ludowych wciąż musiało jeszcze stanowić nowość, kiedy się w to wszystko wpakował – nie mógł nie przyznać jej racji.
* Ryijy – fińska makatka, forma sztuki ludowej.
** Cytat z baśni Zamek Soria Moria w tłumaczeniu Beaty Hłasko.
Zielone mydło służyło do mycia drewnianych podłóg, bo dobrze konserwowało drewno.
Linkuję makatkę w kaczuszki i najpiękniejsze wydanie norweskich baśni, które udało mi się znaleźć. Jest co prawda z 1896 roku i duńskie, ale nieważne, wygląda na idealne dla Elsy.
A książką Janne i Tobiasa docelowo miał być Frankenstein, ale stanęło na Podróżach Guliwera (Tobi) i Robinsonie Crusoe (Ninni), w mojej wersji Norwegii istnieją ich XIX-wieczne przekłady :D
Edit: OMG mam animację do tego rozdziału <333
Cześć!
OdpowiedzUsuńNie... czy moje oczy mnie nie mylą? Czy ja na prawdę mam przyjemność ponownie czytać małą Ninni? To chyba moje urodziny! Ależ sie cieszę!
Nie rozumiem dlaczego aż tak, ale "O kurde." tak mi pasuje do Ninni i potrafię sobie to wyobrazić jak po raz pierwszy chyba w całym swoim życiu zamilkła zszokowana. Oj, czuję, że będzie zachwycona swoim prezentem. I ta uwaga, że jej wujaszek zawsze mógł kupić inną lalkę. Ha ha ha ta dziewczynka jest niesamowita!
Ojej, czyli Jasper też wie ile kosztowała ta lalka. I wie, że samemu też ciężko byłoby ją kupić dla Ninni. Trudno mi powiedzieć co to oznacza dla Kristoffa. Czy sie wstydzi czy może raczej jest zmieszany, jak chłopiec, którego złapano na gorącym uczynku. Mam wrażenie, że zdecydowanie wolałby, żeby Jasper nie wiedział. Bo to chyba trochę tak jakby wyrzuty sumienia za to ile wydał na lalkę mogły go złapać i pogrążyć.
UsuńKristoff na prawdę mocno tkwi w tym, że Ragna mogła mieć dużo lepsze życie gdyby nie była z jego ojcem. Tylko, że nie wiem czy Kristoff zawsze o tym pamięta, ale w tedy w jego życiu nie byłoby jego siostry, a to dopiero mogłoby być dla niego przykre.
Jakie to słodkie i urocze, że Ninni tak mocno przytula Kristoffa, że dosłownie wyciska z niego wszystko jak z gąbki w ramach podziękowania! Widzę tą scenę i jestem bardzo rozczulona. O rany, jak Ninni musi się niemożliwie cieszyć z lalki i przecież ta radość jest tak wielka, że mam wrażenie że zaraz eksploduje ze szczęścia!
UsuńBardzo podoba mi sie akapit o koniku! Nie chcę nic mówić, ale dziadek Kristoffa jak nic wymiótłby wszystkich sklepikarzy swoimi umiejętnościami.
Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie, żeby Ninni mogła nazwać swoją lalkę jakoś inaczej. Po prostu nie, to imię jest równie oryginalne, co jej właścicielka lalki.
Tak, w końcu ktoś powiedział na głos, że Anna jest jego dziewczyną! Co za szkoda, że przez Ragne sie do tego nie ustosunkował, ale co moje to moje. Już nikt mi tego nie odbierze.
UsuńZupełnie nie dziwię się reakcji Ragny - jest córką kupca, z całą pewnością wie ile taka lalka potrafi być warta. I jestem praktycznie pewna, że jest równie dumna i uparta co Kristoff - wie, że to dla Ninni, ale wie, że to też za dużo. A ona z pewnością nie przyjmuje jałmużny.
Tak bardzo pasuje mi do Ninni, że ma pokój na strychu. Pewnie cały jest pełen jej znalezisk z dworu i suszonych kwiatków, żeby było tam przytulniej!
I ten Kristoff porównujący okładki do kolorów oczu Anny... Niech jeszcze raz powie, że czuje do niej tylko ot taką tam sympatię. Dobrze Kristoffer, jasne...
Rozumiem rozterki Kristoffa i nie martw się Autorko bieda-opisy nie są nachalne, a rzeczowe i sensowne. Nic dziwnego, że Kristoff tak do tego podchodzi a nie inaczej. Ma do tego zupełne prawo. Sam zasypiał mając niewiele (nieprawdopodobnie mocno ukłuł mnie ten opis), a teraz ma siostrę i za wszelką cenę nie chce, żeby musiała żyć tak jak żył on.
UsuńAle pomysłowa akcja, żeby dostarczyć dzieciom ze szkoły książki! To fantastycznie tym bardziej, że dosłownie myślę, że większości osób w Wiosce nie stać na nie, a tutaj taka okazja. Wiem, że Kristoff jest niezbyt przyjaźnie nastawiony do Elsy, ale ja jakoś czuję, że to na pewno jej, a nie Anny sprawka. Poznała Ninni i na pewno ktoś sie dla niej wywiedział gdzie ona się uczy. Bo chcę dodać, że nawet jeśli taka akcja z książkami jest zakrojona na więcej szkół to z pewnością Ninni szkoła nie znalazła się tam przez przypadek.
Także Kristoff, mój drogi, więcej wiary!
UsuńAle teraz to i ja mam wątpliwości. To znaczy nie, może nie wątpliwości, ale to chyba nie przypadek skoro Ninni dostała aż DWIE książki w tym jedną, która wygląda na to, że pochodzi z prywatnych zbiorów samej królowej! Łał, ale się dziewczynie poszczęściło to ogromny zaszczyt! Ale też, nie wierzę, że to mógłby być przypadek. Jestem prawie pewna, że to było celowe. A jeśli... ktoś wiedział, że to siostra Kristoffa i przez to książka też trafi w jego ręce. Kristoff ma mieszane relacje z trollami, ale jakieś ma. Jeśli ktoś specjalnie popodkreślał w książce fragmenty wskazujące na bytność trolli, bo ma do nich jakiś magiczny interes i chce Kristoffa naprowadzić. Tak, żeby on sam poszedł do trolli wyjaśnić wątpliwości wzbudzone podkreślonymi fragmentami a ten ktoś mógłby go śledzić i dostać się do trolli, żeby wykorzystać ich magię?
Trochę popłynęłam, ale byłby to ciekawy zwrot akcji!
UsuńHa ha ha wyobrażam sobie Ninni, która tak strasznie gwałtownie i nagle zwraca mu uwagę! Sama bym się jej bała!
A właśnie! Czyli ta książka wskazuje też na to, że to Elsa może coś wiedzieć o trollowej magii. A jeśli to ona byłaby tą osobą, która chce go tak wykorzystać jak pisałam. Ale to nie pasuje do Elsy... chyba, że... a gdyby tak, Elsa potrzebowała tej magii, żeby zapanować nad swoją własną mocą? Przecież od czasu kiedy była z rodzicami może nie wiedzieć jak sie dostać do Doliny Żywej Skały, a tym samym móc porozmawiać z trollami. Ale to już bardzo daleko idąca interpretacja. Jeśli Ninni dostała książkę z woli Elsy to na prawdę z całego serca wierzę w dobre intencje królowej!
To, że Ninni sprowadziła na ziemię Kristoffa z jego rozmyślań idealnie tutaj pasuje! Mam nadzieję, że razem poczytali i czuję, że Ninni usnęła wygodnie na jego ramieniu.
UsuńPodsumowując, jeszcze raz napomknę, że rozdziały z udziałem Kristoffa to moi ulubione. Czytanie ich to czysta przyjemność. A Ninni - ona zawsze jest na medal!
UsuńNie mogę się doczekać co będzie dalej.
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Anonimek :)
Widziałam totalnie wszystkie komentarze i asfjdkslkladk <333333
UsuńAle stwierdziłam, że odpowiadaniem zajmę się w nagrodę, jak dopnę rozdział 65 - a jego zaraz pewnie wstawię, więc mam nadzieję, że na bardziej szczegółowe odpowiedzi znajdę czas w święta.
Odpowiadam tylko, żebyś przypadkiem nie poczuła się olana (:
Nie mam zielonego pojęcia, od kiedy w słownikach istnieje „kurde”, ale żadne inne wyrażenie/przekleństwo do Ninni nie pasowało, więc mamy to :D
UsuńMam nadzieję, że dobrze to przedstawiłam, bo Kristoff absolutnie nie żałuje, że kupił Ninni lalkę – ale jednocześnie cały czas gryzie go to, ile kosztowała, bo to wydatek – być może – na kieszeń barona, nie wydobywcy lodu i on wciąż nie akceptuje takiego stanu rzeczy
W Kristoffie w ogóle wciąż jest dużo gniewu i wyrzutów w stosunku do ojca – wydaje mi się, że złość jest dla niego łatwiejsza niż smutek, więc lepiej winić go, że ich zostawił niż po nim płakać; stąd te wszystkie wjazdy
A no ba, że Ninni jest najlepszym, co go (i to opowiadanie) spotkało :D
A Ragna idealnie się dla Bjorgmanów nadaje; wszyscy są do przesady dumni i uparci, aż czasami chciałoby się nimi potrząsnąć
Ninni śpi w starym pokoju Kristoffa i myślę, że masz totalną rację co do wystroju ♥
Nie powiem, to duża ulga, jeśli wspomnienia o biedzie są na miejscu; bardzo nie chciałabym dojść do momentu, kiedy robią się zbyt nachalne i ciągle się powtarzają, jakby ktoś w ogóle mógł zapomnieć, że Kristoffowi się nie przelewa i jaki to on bjedny D:
Myślę, że to nie spoiler, więc od razu mogę powiedzieć – tak, Elsa polubiła Ninni na Lodowych Polach i stąd to dofinansowanie; jej szkoła nie była jedyna, ale Ninni jako jedyna dostała gratisową książkę z królewskiej biblioteki
Kristoffowi wygodniej jest chyba po prostu myśleć o Elsie jak najgorzej
Bardzo podoba mi się twoja teoria spiskowa, jest trochę (sporo) bardziej zagmatwana niż to, co oryginalnie zaplanowałam, co nie zmienia faktu, że jest ciekawa :D Nie będę pewnie miała zbyt wiele wyjaśniania w jej sprawie, ale na pewno w jednym z najbliższych rozdziałów do tego wrócę!
Strasznie dziękuję za tak wyczerpujący komentarz, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że rozdział nie był najdłuższy <33
A z Kristoffem pewnie spotkamy się znowu w kolejnym rozdziale :D