Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

30.4.23

Rozdział 74. Z pierwszych stron gazet

_______________

— SZLAG.

Strony „Verden” rozmiękały w slabzi*. Już kiedy przystanął pod wiatą przystanku dla dorożek i wyjął gazetę zza pazuchy, rozłożył ją palcami brudnymi od tuszu.

Litery wciekały pod mankiety, kiedy kartkował. Uniósł dłoń w nieuzasadnionym odruchu odgarnięcia mokrych włosów z twarzy – irytująco za krótkie – i zatrzymał wzrok na gmachu sądu, nad którym kłębiły się deszczowe chmury, jeszcze bardziej czerwieniąc jego dach.

Na niebie nie było ani jednej coica, która usprawiedliwiałaby lepkie, nieforemne płatki śniegu rozmywające druk. Wiatr niósł je z zachodu, od strony skąpanego w cieniach zamku. (Spała jeszcze? Nie spała? Co właściwie oznaczało „zaraz po procesie”?)

Pobieżnie przeczytał oświadczenie na temat wyjazdu królowej do Baden, które wydał zamek.

Dzięki, Øydis — pomyślał z irytacją, bo właśnie wydał siedem ører – których tak na dobrą sprawę nawet już nie miał – tylko i wyłącznie po to, żeby dowiedzieć się, że królowa wyjeżdża „w towarzystwie następczyni tronu”.

Zbyt gwałtownie przerzucił stronę, odrywając róg i skracając czający się u dołu nagłówek do …odmówiła zajęcia stanowiska w sprawie procesu. Próbował skupić się na drobnym druku pod nim, ale ten – szlag-szlag-szlag – stał się zupełnie nieczytelny. Udało mu się rozszyfrować wyłącznie szereg-dolegliwości-zdrowotnych, specyficzny-mikroklimat, odpoczynek, na-czas-nieokreślony.

Przestało siąpić dokładnie w chwili, kiedy przekroczył próg gospody. Zdjął kurtkę i z irytacją wyżął pozostałości „Verden”, które wciąż ściskał.

Jens i Juhani siedzieli w opustoszałej sali na dole, obaj w białych koszulach i ciemnych spodniach od bunadu. Za ich plecami w palenisku dogasał ogień.

— Ładne z was sroki — zauważył Kristoff. Cisnął zmiętą papierową kulę w płomienie i zaciągnął się dymem.

— Ja pierdolę. — Jens zmarszczył brwi, widząc, jak otrzepuje dłonie z mokrych strzępków gazety. — Do procesu zostały cztery godziny, a jeśli tobie zebrało się na łażenie po mieście tylko po to, żeby sobie, kurwa, poczytać, to wystarczyło powiedzieć — skinął głową w kierunku przysypiającego za ladą mężczyzny — pan dobrodziej dał nam do wglądu najnowsze wydanie „Gateavisa”, żebyśmy się nie zanudzili na śmierć w tym pierdolonym czyśćcu.

Mina Juhaniego nieszczególnie świadczyła o tym, że gazeta okazała się dobrą rozrywką. Oparł policzek na dłoni i wskazał podbródkiem w stronę Jensa.

— Jesteś pewny, że tak to powinno wyglądać?

— „Jesteś pewny, że tak to powinno wyglądać?” — powtórzył Jens, przewracając oczami, ale sięgnął, żeby rozwiązać chustę pod brodą. Kiedy ją poprawił, wiązanie przypominało kokardki, które nosiły dziewczynki znacznie grzeczniejsze od Ninni. — Jak teraz?

— Ślicznie. — Kristoff spróbował wyszarpnąć spod stołu krzesło, na którym opierał buty. — Mógłbyś… kurwa…

— Czemu się nie chwaliłeś, że zmajstrowałeś księżniczce dzieciaka? — zagadnął przyjaciel z niewymuszoną swobodą.

— Jens… niech cię— zaraz, co?

Gwałtownie puścił oparcie w tej samej chwili, w której Jens postawił stopy na podłodze. Krzesło jeszcze przez chwilę chybotało się na swoich krzywych nogach, ale żaden z nich nie wykonał ruchu, żeby je zatrzymać.

Księżniczka. Dziecko. Co-kurwa.

Przesunął spojrzeniem od jednego do drugiego. Juhani nieznacznie pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć „daj spokój”.

— Co niby, kurwa, zrobiłem? — zapytał wreszcie Kristoff.  Jego myśli rozpierzchły się jak stado spłoszonych perkozów.

Zajął miejsce obok kuzyna i spojrzał tępo na przygniecioną przez jego łokieć gazetę. Palce Jensa bębniące o jej brzeg brzmiały jak rzęsisty jesienny deszcz.

— Zaciążyłeś? — powtórzył uprzejmie.

Kurwakurwakurwa,  C O .

— Dlatego tak się bałeś tego procesu? — Kącik ust Jensa drgnął w pobłażliwym uśmiechu. — Myślisz, że oberwie nam się za to, że nie umiałeś utrzymać kutasa w gaciach?

Umysł Kristoffa uparcie obracał się wokół tych trzech słów. Anna, księżniczka Arendelle. Anna. W ciąży. Anna-w-ciąży.

Że-kurwa-co.

— Ona nie jest… nie ze mną – nie  w  o g ó l e ,  co ty pierdolisz.

— To czemu wyjeżdża? — Uśmiechnął się szerzej, jakby na zachętę. — Tak daleko i na czas nieokreślony?

— Nie mam, kurwa, pojęcia, królowa nie spowiada mi się ze swoich decyzji, wyobraź sobie! — warknął Kristoff, bezmyślnie wpatrując się w litery przed sobą: nagła-decyzja-o-wyjeździe, coś-wspólnego-z-Bjorgmanem?, choć-zamek-stanowczo-zaprzeczył. Wciąż nie mógł się skupić. — Skąd ci się to w ogóle wzięło?

— Mam ci wytłumaczyć, jak…

— Z  g a z e t y  p a n a  d o b r o d z i e j a  — przerwał mu Juhani, z wymuszoną swobodą stukając palcem w zdjęcie na rogu strony przedstawiające – przez chwilę nie był pewny – czarną suknię czy wypchanego kruka.

Kristoff odsunął od siebie „Gateavisa”. Zdjęcie przez chwilę sprawiało pozory ruchu – szaleństwo – palce mnące czarny, żałobny materiał, rozmyte krawędzie rozkołysanego dzwonu spódnicy – a więc jednak suknia, dziwnie zbytkowna jak na żałobną.

— Zajebię cię — obiecał, chociaż wydobycie z siebie głosu przyszło mu z trudem. Plotki roznosiły się jak pióra na wietrze – ale przecież to były tylko plotki, zupełnie bezpodstawne, nawet zamek stanowczo zaprzeczył

— Obawiam się, że możesz nie zdążyć — zauważył beztrosko Jens, krzyżując ramiona nad głową i odchylając się na krześle do tyłu. — Co nie zmienia faktu, że dupek z ciebie.

— I do tego ślepy — dorzucił Juhani.

Spojrzenie Kristoffa powędrowało w górę.

— Co znowu?

Zauważył znajomy obwód talii i kruchość obojczyka, punkt w miejscu, w którym szyja łagodnie przechodziła w ramię, i który miał ochotę pocałować nawet na zdjęciu, i nawet nie musiał zastanawiać się, czyja twarz kryje się pod woalką, tak samo jak nie potrzebował wczytywać się w treść artykułu:


KSIĘŻNICZKA ROBI SIĘ POLITYCZNA

Księżniczka Anna zabrała głos w sprawie procesu wydobywców lodu. Symbolika jej gestu ma wielką moc…


– żeby zdać sobie sprawę, że to „królowa” musiała być brakującym słowem z nagłówka w „Verden”.

— No, tak czy siak — skwitował Juhani — masz równie przejebane co my.

_______________

Slabzi (płn.-lap.) – deszcz zmieszany ze śniegiem.

5 komentarzy

  1. Cześć!

    Zacznijmy od początku. Na wstępie chciałabym powiedzieć, że jestem absolutną fanką Twoich opisów! Bardzo podobają mi się "litery wciekające za mankiety", "lepkie, nieforemne płatki śniegu" i całą masę innych! Rzadko to wspominam, a praktycznie w każdym rozdziale jest jakiś opis, który doskonale działa na moją wyobraźnię. Przez to zaskarbia sobie miejsce w moim sercu.

    Ojej! Teraz dopiero do mnie dotarło o kim czytam! TAK! Czyżby był to kandydat do kolejnego mojego ulubionego rozdziału? Być może!

    Och, właśnie sobie wyobraziłam, że te piękne i idealne dłonie Kristoffa ściskaja gazetę. Przecież to coś pięknego. Taki surowy i przyjemny obraz dla moich oczu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I czyżby był to Kristoff szukający informacji na temat Anny i jej wyjazdu do Baden razem z Elsą? Hm, niestety raczej niewiele się z tego dowiedział.

      Nie potrafię powiedzieć na czym polega ta zależność, ale bardzo lubię mechanikę Kristoff-jego rodzina/bliscy. Uwielbiam Jensa i to w jaki sposób odzywa się do wszystkich wokół, ale do Kristoffa... faworyt! Swoją drogą mam nadzieję, że proces nie toczy się za zamkniętymi drzwiami i będzie można nieco przyjrzeć się postępowaniu sądowemu jak i w szczególności zeznaniom!

      ... zdałam sobie właśnie sprawę, że na rozprawie być może będzie też Hans! Nie cieszy mnie to, pewnie będzie chciał zniszczyć bliskich Kristoffa. Co za zawistna i podła istota. Dla mnie jest to żałosne i plugawe.

      Usuń
    2. Zaraz zaraz... jak to Anna mogła zajść w ciążę z Kristoffem. Przecież to bardzo poważna sprawa, żeby nie powiedzieć oskarżenie! Jens jak możesz! Chociaż... ale nie, nigdy nic o tym nie pisałaś Autorko! Nie sądzę, żeby Kristoff i Anna... Moja głowa chyba się właśnie zawiesiła. To nie może być aż tak sprytne. Przecież Anna cały czas się przy nim bardzo stresuje i na dodatek oni ledwo się całują i bardzo powoli rozwijasz ich relację. Chyba, że... a gdyby Anna miała wobec Kristoffa taki dystans bo coś jej zrobił? Krzywdę jak Hans ale inaczej? Boże. Nie! Na pewno nie! Przecież to Kristoff, jak ja głupia mogę go o coś takiego podejrzewać. O nie! Jestem teraz pewna, że to jakaś pomyłka. Anna przecież tam jedzie ze względu na Elsę!

      Usuń
    3. Och chłopcy, odpuście już temu biednemu Kristoffowi! Chłopak się wyraźnie męczy! Ale faktycznie [plotka ma wielką moc i mam szczerą nadzieję, że nie zaszkodzi to Annie i nie będzie miała z tego tytułu jakiś strasznych konsekwencji!

      Podsumowując, jak dla mnie jest to za krótki rozdział biorąc pod uwagę, że jest w nim opisany Kristoff. Ale poza tym lubię tak! Czasami rozdziały krótkie i na temat są potrzebne. Tak jak tata mówi - to potrafi mocno podkręcić akcję!

      Życzę weny i pozdrawiam,
      Anonimek :)

      Usuń
    4. Awww <333 no, staram się zawsze z tymi powiedzmy-że-poetyckimi opisami, bo bez nich rozdziały wydają mi się płaskie, „tusz się rozmazał” nie oddałoby tego, co chciałam przekazać :D

      Bardzo się cieszę, że lubisz Kristoffa z bliskimi! To taka moja odpowiedź na fakt, że siłą rzeczy pozbawiłam go trollowej rodziny :D I nie ukrywam, że też bardzo lubię o nich pisać :D
      Proces zostanie zrelacjonowany może nie w całości, ale w znacznej części, także spokojnie! I, cóż, Hans też siłą rzeczy się w nim przewinie

      Iiii wracając do rodziny Kristoffa, od razu mogę cię zapewnić, że Jens to straszny zbok, więc w jego toku myślenia praktycznie wszystko sprowadza się do jednego. I to chyba nie będzie żaden spoiler, jeśli powiem, że Anna absolutnie w żadnej ciąży z nikim nie jest. Jensa już przed chwilą wytłumaczyłam :D ale dodam jeszcze, że to była całkiem powszechna taktyka, wysyłać niezamężną pannę w ciąży – gdzieś daleko, z wizytą do krewnych albo do jakiegoś „sanatorium” do czasu porodu, żeby uniknąć skandalu; wcześniej chciałam trochę bardziej pociągnąć ten wątek, ale zrezygnowałam, bo za bardzo odbiegał od głównej akcji – w każdym razie zainspirowały mnie plotki na temat duńskiej księżniczki Thyry
      I to opowiadanie raczej nie będzie erotykiem, ale gdyby miało do czegokolwiek u Kristanny dojść, na pewno bym tego tak po prostu nie ominęła! Ale dobrze, że zwróciłaś uwagę na powolny rozwój ich relacji, głównie ze strony Anny – bo to nie jest przypadkowe, to dość ważna kwestia, do której będę wracać. Mam nadzieję, że już niedługo, tylko będę ich do tego potrzebowała obojga w jednym rozdziale :DD

      (I no wiem, że rozdział jest krótki, ale nie mogłam się powstrzymać ze względu na obsadę :DDD)

      Dziękuję za komcia! ♥♥

      Usuń