Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

11.6.23

Rozdział 77. Sprzeciw

_______________

— CZY ZROZUMIAŁ PAN TREŚĆ AKTU OSKARŻENIA?

Juhani skinął głową. Kristoff zauważył to nawet ze swojego miejsca w ostatnim rzędzie, do którego przesiadł się po kilku minutach nachalnego chrząkania i postukiwania w plecy kobiety, której kapelusz z martwym czarnym ptakiem zupełnie zasłaniał mu teraz cały stół sędziowski.

Starał się nie zastanawiać, czy tak sprasowany, z dziobem wygiętym pod nienaturalnym kątem i wykrochmalonymi skrzydłami, może jeszcze przypominać kruka, ale wydawał się odpowiednio duży; miał problem nawet, żeby dostrzec sylwetkę Jespera siedzącego przy skrajnie lewym brzegu ławy oskarżonych. Królową z drżącym podbródkiem widział za to doskonale.

— Tak — odparł Juhani, kiedy gest okazał się niewystarczający.

— Czy przyznaje się pan do zarzucanych mu czynów?

— Nie.

— Pouczam, że przysługuje panu prawo do składania zeznań. Ma pan też prawo do odmowy ich składania. Czy chce pan wyjaśniać w tej sprawie?

Juhani rozłożył ręce i przekręcił mankiet koszuli. Pełen gorzkiego rozbawienia uśmiech zawisł w kąciku ust.

— Szczerze mówiąc, sam chciałbym, żeby ktoś mi to wszystko wyjaśnił.

— Wysokie Sądzie, czy mogę…? — W górę wystrzeliła dłoń Jespera.

— Proszę.

Kiedy wstał, Kristoff widział tylko czubek jego głowy i połyskujące między piórami okulary.

— Obaj moi klienci zostali wezwani do złożenia wyjaśnień w sprawie, która już trzy miesiące temu została uznana za zakończoną. Wówczas dotyczyła ona wyłącznie członków królewskiej straży obecnych na Lodowym Wierchu w nocy z ósmego na dziewiątego lipca. Nie podjęto wtedy działań procesowych, sprawa została rozwiązana polubownie, a żaden wydobywca lodu nie został nawet wspomniany jako jej uczestnik. Dopiero kilka tygodni temu wypłynęła do wiadomości publicznej lista rzekomych nazwisk wydobywców lodu biorących udział w wydarzeniach na Lodowym Wierchu. Dwa z nich to nazwiska ludzi blisko powiązanych z osobą barona Grimstad, Nadwornego Wydobywcy Lodu.

Sędzia uniósł długie, białe ręce przypominające skrzydła łabędzia. Kristoff spuścił wzrok na własne, zaciśnięte konwulsyjnie na skraju ławy. Baron Grimstad. Nadworny Wydobywca Lodu. Lord-pierdolony-Bjorgman.

— Panie Garnes, sugerowanie takich nieprawidłowości w działaniu wymiaru sprawiedliwości jest co najmniej…

— Przedstawiam tylko fakty, Wysoki Sądzie — ciągnął niezrażenie Jesper. — Biorąc pod uwagę obecne wydarzenia, wydaje się dziwnym… 

Opadły skrzydła, opadł młotek.

— Panie Garnes! Sąd przywołuje pana do porządku! Proszę usiąść.

Krucza dama przed nim aż podskoczyła, łapiąc się za serce. Kristoff uniósł odruchowo głowę i spojrzał prosto na Peterssena. Przez jego twarz przemknął cień, i to mogła być tylko wędrówka światła za oknem, naprzeciwko którego siedział, ale nie zdążył się nad tym zastanowić, bo kobieta się wyprostowała i na powrót zasłoniła mu widok.

— Panie Setälä, czy był pan obecny na Lodowym Wierchu w nocy z ósmego na dziewiątego lipca?

— Nie.

— Gdzie wobec tego pan wtedy przebywał?

— W górach.

— W Górach Północnych, jak rozumiem?

— Nie, w Dovre.

— A czy jest ktoś, kto może to potwierdzić?

— Mój… przyjaciel, Arne Kjærholm. — Skrzywił się, jakby powiedział właściwą rzecz w niewłaściwym czasie.

— Wysoki Sądzie — jasny głos Jespera przebił się nad szelestem przewracanych kartek — pragnę przypomnieć, że zeznania pana Kjærholma zostały przedłożone jako dowód. Poświadczył, że…

— Sprzeciw! — Prawnik zajmujący miejsce u boku królowej machnął ręką, poły marynarki zatrzepotały. Jedna musnęła jej policzek, a ona się wzdrygnęła. — Materiał dowodowy został oddalony ze względu na zeznania panny Susanny Olavesdatter Syversen.

Juhani wydał z siebie dziwny dźwięk, coś pomiędzy parsknięciem a chichotem.

— Co, kurwa?! — warknął Jens, podrywając się z miejsca, bo najwyraźniej skojarzył to nazwisko szybciej niż Kristoff. — Sprzeciw!

Dłoń Jespera pociągnęła go z powrotem w dół. Krzesło zaszurało, musiał znów wstać.

— Mój klient… — Odchrząknął i umilkł, zupełnie jakby chciał dać Kristoffowi czas na zebranie myśli.

Kristoff przez chwilę słyszał tylko zawodzenie rozwarstwiających się włókien drewna i ciężki oddech faceta siedzącego obok. Gwałtownie wciągnął powietrze przez zęby, kiedy paznokieć kciuka pękł i pod płytkę wsunęła się drzazga gruba jak gwóźdź.

Fy faen — syknął, unosząc palec do ust i zatrzymał się w pół gestu. Syversen. Pastorówna. —  F y  f a e n .

— Mój klient chciał tylko zwrócić uwagę na fakt — powiedział wreszcie Garnes i znów odchrząknął — że rodzina panny Syversen od wielu lat pozostaje we wrogich stosunkach z rodziną pana Setäli, co poddaje w wątpliwość motywacje, które mogły kierować nią w trakcie składania zeznań…

Greseth pokręcił głową.

— Skoro już przy tym jesteśmy, panie Garnes, to czemu nie pochwali się pan, jakie powiązanie łączą pana z lordem Bjorgmanem?

Elsa zerknęła przez ramię w stronę publiczności, którą starannie do tej pory ignorowała, bo spodziewała się, że zobaczy w nim niemego oskarżyciela, ale on wydawał się tylko zwyczajnie, po ludzku przejęty.

Siedział w jednym z tylnych rzędów, niekomfortowo zgarbiony, z krwawym rumieńcem w kąciku ust i mrużył oczy, jakby próbował dostrzec coś ponad jej głową.

Elsa poprawiła się na miejscu. Miała wrażenie, że podłoga ucieka jej spod stóp, więc wbiła w nią pięty jak ostrogi.

Greseth zamachał rękami, guzik marynarki uderzył ją w policzek, a on niezgrabnie opadł na miejsce. Zerknął w dół, na gładką i błyszczącą jak fiord plamę lodu, ale wyraz irytacji na jego twarzy szybko zastąpiło coś przypominającego dumę, kiedy nachylił się konfidencjonalnie w jej stronę.

— Cóż, muszę przyznać, że Jesper Jąkała naprawdę się wyrobił — szepnął, kładąc dłoń na piersi. — Znam go jeszcze ze studiów, wtedy nic nie zapowiadało, że coś z niego będzie. Ale jest takie powiedzenie, Wasza Królewska Mość — jakimś cudem nawet jego słowa miały zapach perfum — że dobry adwokat zna prawo, ale świetny zna sędziego.

— Pański sprzeciw zostaje podtrzymany, panie Greseth — oznajmił sędzia.

Elsa otworzyła usta. Zamknęła. Poczuła – najpierw gorzką pomarańczę, później, jak drży jej podbródek – więc szybko wcisnęła go we wnętrze dłoni, którą oparła na blacie.

— Rozumiem, że pan musi być wybitny — rzuciła cierpko.

— Czy wobec tego chciałby pan dodać coś na swoją obronę, panie Setälä?

— Wobec tego nie, to wszystko — odpowiedział w podobnym tonie Juhani. Oszczędnie skinął głową i usiadł, nie czekając na zezwolenie.

Kristoff nie widział ani twarzy, ani dłoni sędziego, ale w nagłej, niezręcznej ciszy dało się wyczuć dezorientację. Smakowała rdzą, krwawo, jak chude surowe mięso.

— Zatem… zatem wzywam kolejnego oskarżonego, Jensa Ivarssona Havika.

W przeciwieństwie do Juhaniego Jens poruszał się przesadnie lekko, zbyt szybko, ze zbyt dużym spokojem.

— Pouczam pana, że przysługuje panu prawo do składania wyjaśnień przed sądem. Ma pan również prawo do odmowy zeznań bez podawania przyczyny.

Jens skinął głową i uniósł dłoń, jakby miał zamiar zasalutować, ale momentalnie ją opuścił, a Kristoff zdał sobie sprawę, że tylko ocierał ze skroni pot.

— Co robił pan w nocy z ósmego na dziewiątego lipca?

— Prawdopodobnie odmrażałem sobie dupę gdzieś… w Hedmarku może.

— Przypominam, że zwraca się pan do sądu. Proszę, żeby zważał pan na język i odpowiadał na pytania precyzyjnie. — Jens się żachnął. — Powtarzam: co robił pan w nocy z szóstego na siódmego lipca?

— Nie wiem dokładnie, wracałem z pracy, wszystkie drogi zasypało i musiałem bardzo kluczyć. Nie umiem powiedzieć, czy byłem wtedy akurat w Kongsvinger czy Røros. Tak czy siak do domu wróciłem dwunastego nad ranem.

— Jest pan wydobywcą lodu. Jakie okoliczności sprawiły, że znalazł się pan tak daleko od Wioski Wydobywców?

— Zamieniłem się z ojcem – swoją drogą, też jest na liście obecnych na Lodowym Wierchu, ale jego przynajmniej mieliście na tyle przyzwoitości, żeby tu nie ściągać – więc zamieniłem się z nim na dostawę do Arendal, żeby móc pojechać razem z przyjacielem, nie jest szczególnie towarzyski, więc staram się wykorzystywać każdą okazję. I można powiedzieć, że miałem przeczucie, bo to kawał dupka jest, ten mój przyjaciel — Jens odnalazł go wzrokiem, przygryzł uśmiech i środkowym palcem podrapał się po nosie. Kristoff przewrócił oczami. Rasshøl — i od tamtego czasu widziałem się z nim tylko dwa razy…

Wsunął zaciśniętą pięść do kieszeni, paznokieć zahaczył o rozprutą podszewkę i ból na chwilę rozproszył jego uwagę.

— Na temat, panie Havik.

— …ale lodu zabrakło o wiele szybciej niż się tego spodziewaliśmy, więc musieliśmy wrócić do lodowni. Wtedy się rozdzieliliśmy, on pojechał na południe do Vinstra, ja na północ do Harmon, ale w drodze powrotnej koń mi się spłoszył, młody jest, narowisty, i trochę odbiliśmy.

— W stronę?

— Gdzieś w okolice Trollheimen. W pobliżu jest mały sklep, właściciel po prostu przepada za wydobywcami lodu, więc stwierdziłem, że na chwilę się u niego zatrzymam.

— W celach?

— Kurtuazyjnych.

— Proszę o dokładne zdefiniowanie, co pan tam robił.

— Cóż, wolę marchewkę od kija, więc chciałem kupić coś dla Strålena – mojego konia – ale że u Oakena za wszystko trzeba płacić jak za zboże, a trzeba mu oddać, że targować się umie, to chwilę mi to zajęło. Ostatecznie stwierdziłem, że niech stracę, po koronacji i tak to sobie odbiję.

— I odbił pan?

— Ajuści. Nie zdążyłem wrócić do Arendal, jak pierdolnęła zima.

— Wydaje się pan wzburzony. Nagle stracił pan źródło dochodów. Rozumiem, że to popchnęło pana do uczestnictwa w… obławie na Lodowym Wierchu.

— Sprzeciw! — zaoponował Jesper. — Wypowiedź sugestywna.

— Oddalam.

— Nie wiem, czy orientuje się pan w kwestii zawodu wydobywcy lodu — podjął Jens — więc może wyjaśnię. Zimą wydobywamy lód, bo jest potrzebny – głównie do przechowywania jedzenia, ale co kto lubi – latem. Kiedy na zewnątrz piździ jak w przerębli, raczej nikt normalny nie jest zainteresowany jego kupnem. Więc pyta pan, czy byłem wzburzony? Nie, kurwa, wściekły byłem! Zresztą, biorąc pod uwagę, co się potem odjebało, to nie tylko ja – bez urazy, Wasza Wysokość.

Krucza dama wyraźnie odprężyła się na swoim miejscu, bo tym razem ledwie drgnęła na dźwięk młotka.

— Proszę zwracać się do sądu!

— A więc, Wysoki Sądzie, nie, nie było mnie na Lodowym Wierchu, już mówiłem.

— Powiedział pan, że załamanie pogody nastąpiło jeszcze zanim dotarł pan do stolicy. Co w związku z tym postanowił pan zrobić?

— Przespać się, a potem zawrócić, złożyć kolejną kurtuazyjną wizytę w nadziei, że uda mi się odzyskać trochę pieniędzy, i poczekać, aż koń mi odtaje.

— I ósmego lipca podczas pobytu w… — rozległ się głuchy odgłos, jak okładka grubej książki uderzająca o blat, później pospieszny szelest kartek — …w dyskoncie wielobranżowym natknął się pan na…

— Ugh, jego. Taa.

— Proszę nie przerywać, kiedy sąd mówi!

— Och — przerwał ponownie Jens, tym razem odrobinę grzeczniej  darujcie, Wysoki Sądzie.

Sędzia westchnął tak głośno, że Kristoff miał wrażenie, że podmuch jego oddechu dotarł aż na koniec sali i dosięgnął wypchanego ptaka, który wyglądał, jakby zamierzał rozłożyć skrzydła do lotu.

— Jego Książęca Wysokość i kapitan Enger zaproponowali panu, by przyłączył się pan do nich w drodze na Lodowy Wierch, a pan na to przystał.

— Sprzeciw!

Jens skinął Jesperowi głową.

— Dokładnie, odmówiłem — doprecyzował, po czym splótł dłonie za plecami i zamilkł.

Na podwyższeniu zapanowało poruszenie, Kristoff odrobinę uniósł się ze swojego miejsca, żeby zobaczyć zalewającą blat falę ławników – wydawało mu się, że w jednym z nich rozpoznał chyba przewodniczącego z Isdrift – dłoń przy dłoni, usta przy uchu…

— Siadaj pan, do diabła! — obruszył się męski głos za jego plecami. Krucza dama odwróciła się zamaszyście, cała nastroszona, i z oburzeniem spojrzała na odłupany brzeg ławki.

 — Chuligan — zawyrokowała. — Mój Boże, młody człowieku, że też nie jest panu wstyd…! To mienie publiczne, ma służyć latami, a co rusz widzę, z jakim brakiem szacunku odnosi się do niego młodzież!

Kristoff spojrzał na sterczące jak kolce drzazgi. Na swoje dłonie, długi czarny szew ciągnący się od palca wskazującego lewej ręki aż do kciuka. Znów na blat. Uniósł brwi.

— To często bywa pani w sądzie?

Kobieta prychnęła, krople śliny na chwilę zawisły w powietrzu zanim opadły na broszkę pod szyją.

— Proszę o spokój! — zawołał sędzia, waląc młotkiem jak w kowadło. — Panie Johansen, proszę zaprowadzić wśród publiczności spokój.

Krępy policjant podpierający drzwi stuknął obcasami i ruszył się z miejsca.

— No, zamknijta się wreszcie — zgodził się facet z tylnego rzędu. Zawtórowało mu kilka gniewnych chrząknięć.

Krucza dama wyraźnie miała jeszcze wiele do powiedzenia, ale potulnie opuściła grożący palec wskazujący i odwróciła się do nich plecami, kiedy policjant niespiesznie zaczął się zbliżać. Ludzie wokół zamilkli jak zaklęci.

— No — mruknął, zawracając w pół kroku.

— Wysoki Sądzie, czy mogę zadać oskarżonemu pytanie? — Prawnik królowej poderwał się z miejsca, ale gdyby Kristoff chciał na niego patrzeć, widziałby też królową, a w sposobie w jaki zagryzła wargę, było coś tak nieznośnie annowego, że nie mógł się na to zdobyć. 

— Tak, oczywiście, proszę.

— A więc, panie Havik — zwrócił się do Jensa — czy miał pan przy sobie tego dnia broń palną?

— Sprzeciw, pytanie nie na temat!

— Panie Garnes, sąd daje panu ostrzeżenie, równocześnie oddalając sprzeciw. — Uniesiona dłoń Jespera opadła. — Jeśli jeszcze raz bezpodstawnie przerwie pan sądowi, zostanie pan ukarany grzywną w wysokości dziesięciu koron.

Jens delikatnie pobladł.

— Panie Havik, proszę odpowiedzieć na pytanie — ponaglił sędzia.

— Ee, no oczywiście, mam strzelbę, jak chyba każdy w Nordland, praktycznie nigdzie się bez niej nie ruszam.

— Proszę precyzyjnie — nakazał prawnik królowej. Wypiął pierś, poprawił marynarkę i władczym tonem zapytał: — Co ma pan na myśli?

— Wilki są u nas – znaczy, na północy – prawdziwym utrapieniem, często zdarza się, że podchodzą nawet pod domy, głupotą byłoby nie mieć czym się przed nimi bronić, jak człowiek porusza się głównie po leśnych drogach, często zupełnie sam.

— Czyli przyznaje pan, że miał pan przy sobie strzelbę również ósmego lipca?

Jens zmarszczył brwi i wyprostował ramiona, zrobił się czujny.

— A co to ma niby do rzeczy?

— Proszę odpowiedzieć na pytanie!

— No żeż ja pierdolę, chyba nie sugeruje pan, że wybrałem się ze strzelbą na królową jak na jakiegoś królika?

Młotek musiał nie trafić w podstawkę, bo tym razem dźwięk był mniej donośny, bardziej głuchy, jak uderzenie pięści w biurko. Jens się wzdrygnął. Kristoff go nie słyszał, widział tylko, że poruszają się jego wargi:

— O kurwa.

Przełknął ślinę. On miał na ten temat podobne zdanie.

— Panie Havik, sposób, w jaki wyraża się pan o Jej Królewskiej Mości podchodzi pod zniesławienie, co stanowi poważne przestępstwo, za które grozi nawet do czterech lat pozbawienia wolności. Jednak ze względu na zaistniałe okoliczności i fakt, że dopuścił się pan tego po raz pierwszy, zostaje pan wyłącznie ukarany grzywną w wys…

— Sprzeciw! — Elsa usłyszała swój własny głos. Wszystkie żyły ją mrowiły, jakby zaraz miały wywrócić jej skórę na lewą stronę. Zobaczyła, jak między jej palcami po blacie wiją się pędy szronu. Winna – winna–ah – ah –  a h . . .

Po sali ruchem jednostajnym rozeszło się westchnienie – AH – a później zapadła cisza wypełniona trzeszczeniem lodu i grzechotaniem kości drżących, ściskających krawędź stołu ramionach.

Sędzia odwrócił wzrok w stronę Peterssena, który poruszył ustami jak ryba wyjęta z wody i uniósł dłoń w znajomym geście coś-ty-narobiła

Poczuła majaczącą nad barkiem dłoń Gresetha.

— Jeśli Wasza Królewska Mość źle się poczuła… — zaczął niezgrabnie, oferując jej ramię. Zamknęła oczy. Bliżej skóry jego woda kolońska miała rześki cytrusowy zapach. Oddychała głęboko, mając nadzieję, że podziała na nią jak sole trzeźwiące.

— Wobec sprzeciwu oddalam zarzut o zniesławienie ze strony pana Havika.

— Ee… — wykrztusił zbity z tropu Jens. — Czy mogę o coś zapytać adwokata?

— Wracając do tematu pana uczestnictwa w wydarzeniach…

— Ach, rozumiem.

— …które miały miejsce na Lodowym Wierchu. Czy jest ktoś, kto może poświadczyć, że nie skorzystał pan wówczas z propozycji Jego Królewskiej Wysokości?

Jens obejrzał się przez ramię na Juhaniego i Jespera, poruszył ustami i odwrócił z powrotem w stronę sędziowskiego stołu.

— Panie Havik? Proszę odpowiedzieć na pytanie. Czy ktoś może potwierdzić, że odmówił pan udziału w wyprawie?

— Ee, tak. To znaczy poza mną? Kapitan – były, znaczy – książę i Oaken, jak sądzę. — Obok splecionych dłoni Juhaniego na blacie wylądowała jego chustka. — O mojej nieobecności na Lodowym Wierchu z kolei podejrzewam, że mogłoby poświadczyć więcej osób, ale raczej żadnej nie jest to na rękę.

— Rozumiem, ale zeznania innych uczestników oraz dowody wskazują inaczej.

— Sprzeciw! — Krucza dama powachlowała się chusteczką i pod jej ramieniem Kristoff zauważył zarumienioną twarz Jespera. Nie przestawał kręcić głową, jakby chciał powstrzymać Jensa przed dalszym gadaniem. — Wyprawa księcia Hansa rozpoczęła podejście na Lodowy Wierch o zmierzchu, a więc w okolicach dwudziestej trzeciej. Z powrotem do Arendal dotarli dziesiątego lipca. Z przeprowadzonych na potrzeby dochodzenia obliczeń wynika, że droga w jedną stronę musiała zająć około dziesięciu godzin. Zatem ze sklepu musieli wyruszyć najpóźniej w okolicach dwunastej-trzynastej ósmego lipca. Z kolei z księgi rachunkowej Oakena Ekle wynika, że mój klient opłacił swój rachunek dopiero o godzinie czternastej czterdzieści siedem, co absolutnie wyklucza możliwość, żeby udało mu się dotrzeć na Lodowy Wierch w czasie, w którym miał miejsce zamach na królową.

Jens gwałtownie pokiwał głową. Juhani chwycił chustkę, przez chwilę się nią bawił, zanim na powrót złożył dłonie i ukrył ją między palcami.

— Przypominam, że od lipca sąd ma dostęp do dokumentów z dochodzenia w sprawie zamachu na królową — Jesper podniósł głos, żeby przebił się nad narastającą wrzawą. — Swoją drogą pragnę zaznaczyć, że przedstawiłem już dowód w postaci wpisu do księgi rachunkowej i został on przez sąd zaakceptowany.

Peterssen dostał ataku kaszlu. Facet z Isdrift pospiesznie wstał i podszedł, żeby poklepać go po plecach. Kristoff widział tylko jego zgarbione plecy i rytmicznie unoszącą się i opadającą dłoń – a później się wyprostował, uniósł głowę, demonstrując rozpanoszoną po całej twarzy kozią bródkę – i tak, to musiał być Ingebrestend.

— Sąd uznaje te dowody — potwierdził z wyraźną niechęcią sędzia. — Proszę usiąść, panie Garnes.

Ingebrestend wycofał się rakiem na swoje miejsce. Peterssen nieznacznie się przesunął, na chwilę znajdując się w zasięgu wzroku Kristoffa. Przysunął pięść do ust, jakby miał zamiar odchrząknąć, ale jego grdyka się nie poruszyła.

— Przypominam, że zeznaje pan pod przysięgą — sędzia nagle zwrócił się na powrót do Jensa. — Zdaje pan sobie sprawę, jaka kara grozi za krzywoprzysięstwo?

— Niestety nie, ale podejrzewam, że mniejsza niż za próbę zamachu stanu?

Kristoff nie był pewny, czy sędzia użył młotka, bo głuchy odgłos uderzeń wciąż odbijał mu się echem po czaszce.

— Czy rozumie pan zarzuty i…?

— Sprzeciw! — powtórzył jak refren Jesper.

— Panie Garnes, to już kolejne upomnienie ze strony sądu. Otrzymuje pan grzywnę w wysokości dwudziestu koron. Proszę usiąść.

Nogi krzesła Jespera zazgrzytały w zupełnie nowy sposób, jakby nie przesunęły się po podłodze, tylko po bulži*, odsuwając go od stołu, na co wyraźnie poruszona krucza dama wychyliła się z ławki.

— Zatem, panie Havik, czy rozumie pan stawiane panu zarzuty i czy przyznaje się pan do winy?

Kristoff sztywnym ruchem uniósł podbródek w stronę podwyższenia i nagle zaczął żałować, że aż tak zlekceważył Peterssena, że ignorował wszystkie przesłanki i pozwolił wciągnąć się w bajkę Anny, w której dla takich jak oni nie było szczęśliwych zakończeń.

Otaczający go ludzie wstrzymali oddech, po raz pierwszy od początku rozprawy przestając mu sapać do ucha, więc doskonale usłyszał pierwsze ciche „tak” Jensa.

Drugiego się nie spodziewał.

— Ale, jak już zostało wspomniane, moją jedyną winą — ciągnął, dźwięczniej, donośniej, każde słowo było jak uderzenie, popychało go bliżej miejsc dla ławników, aż dotarł do końca własnego – co-ten-kretyn-wyprawia — jest to, że przyjaźnię się z Kristofferem Bjorgmanem.

_______________ 

Bulži (płn.-lap.) – warstwa lodu pod nartami.


Najwyraźniej jestem nie tylko polityczną, ale też prawniczą amebą, i mimo że sprawdzałam kilka razy układ sali rozpraw, to dopiero wygrzebany na yt odcinek Sędzi Anny Marii Wesołowskiej uświadomił mi, że Elsa i Juhani/Jens siedzą dokładnie naprzeciwko siebie, więc musiałam pozmieniać trochę opisów D:

Isdrift” to jedna z norweskich nazw używanych do opisu działalności związanej z lodem, więc stwierdziłam, że mogę jej użyć; od teraz będzie funkcjonować jako nazwa spółki, która w jakiś sposób nadzoruje pracę wydobywców lodu i jest jedną z gałęzi Kompanii Handlowej, o której już gdzieś napomknęłam. A to broda prezesa :D

I nie wiem, na ile prawdopodobne są moje wyliczenia co do czasu dotarcia Hansa z ekipą na Lodowy Wierch, ale sugerowałam się poniekąd tą rozpiską i czasem wschodu i zachodu słońca w Oslo w lipcu.

7 komentarzy

  1. Cześć!

    O fuj! Kapelusz z martwym czarnym ptakiem! Wiem, że w XIX wieku takie uchodziły za bardzo modne, ale i tak jest to dla mnie skrajnie szokujące!

    Odnoszę ogromnie silne wrażenie, że Kristoff jest boleśnie wręcz świadom tego, że fakty bycia baronem mógł zagnać jego bliskich na ławę oskarżonych. Nie powiem... bardzo (!) mi się podoba to, że podchodzisz do tematu całego opowiadania tak bardzo poważnie. Zdecydowanie nie owijasz w bawełnę i niezwykle to mi się podoba. Trudne sytuacje, rzeczy, które moim zdaniem faktycznie powinny nastąpić jako konsekwencje wydarzeń z "Krainy Lodu"... to jest zdecydowanie to, czego mi potrzeba! Zupełnie jak przepisanie akcji "Krainy Lodu 2" na nowo To jest fantastyczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie! NIE! Przecież to farsa! Sprzeciw! Sprzeciw! Sprzeciw!

      To niedopuszczalne, absolutnie zgadzam się z Jesperem, przecież są dowody, zeznania! Co jest złego w tym, że Juhani był ze swoim kolegą czy też przyjacielem w górach Dovre. Pewnie byli na piwie jak u Hilde i tańczyli całą noc z jakimiś fajnymi dziewczynami! Kto by się przejmował jakąś obławą na Lodowym Wierchu kiedy to nastała porządna zima i należało się ogrzać tańcem i śpiewem. Żałosne. Absolutnie nie do pomyślenia! Zgłaszam sprzeciw!

      I pastorówna... jedyne o czym myślę to pastor z retrospekcji i wcale nie napełnia mnie to spokojem. Na pewno zrobiła to złośliwie! Bździągwa jedna! Reakcja Kristoffa wcale mnie nie dziwi, choć ta drzazga przyprawia mnie o żywe dreszcze!

      Usuń
    2. A cały ten Greseth... niech tak nie macha łapami, bo Elsa będzie miała pełne prawo aby go pozwać o uszczerbek na zdrowiu! Co za energiczny typ w najgorszym tego słowa znaczeniu! Coś mi sie nie podoba w tym typie... jakoś tak nie podoba mi się. O tak! Brawo Elsa, dobrze powiedziane! Ekhm... prokurator kalosz.

      A teraz, czas na Jensa! Czuję, że te zeznania to będzie jedna z ciekawszych rzeczy jakie usłyszę!

      No i proszę, na dzień dobry pozdrawia Kristoffa soczystym określeniem i środkowym palcem. Jest coś takiego w tym Jensie, co niezwykle szanuję! Tak czytam jego zeznania i aż mu współczuję, że stracił nagle źródło dochodu. I w pewien sposób doskonale wprost mi do niego pasuje to, że zwrócił się wprost do Elsy. Co to dla niego! I rany! Jak go pchają w to, że na pewno (NA PEWNO.) był na Lodowym Wierchu w trakcie tych feralnych wydarzeń. Naprawdę proces jest ustawiony.

      Usuń
    3. Krucza Dama to niech się lepiej swoim interesem a nie Kristoffa zajmie. Co za wścibskie babsko! Typowe.

      Niedoczekanie jeśli Jesper miałby jeszcze płacić grzywnę. Halo, on tu jest za darmo! Bez przesady.

      O! Dobrze Elsa! Kurczę, ale musiała zbić wszystkich z tropu! Ale się cieszę, że się wypowiedziała i postawiła! Super!

      Usuń
    4. Z Jespera jest fantastyczny adwokat! Nie ma co, dobrze jest przygotowany, zna prawo i fantastycznie broni chłopaków! Super! Bardzo podoba mi się jego postać. Myślę, że fantastyczny z niego facet!

      I och... jaki biedny Peterssen... czyżby coś szło nie po jego myśli? Och...

      Acha i stało się. Jesper zarobił karę i wydaje się, że chyba bardzo wysoką! On w ogóle tyle zarabia?

      I och co za mocne słowa padły ze strony Jensa na temat Kristoffa na koniec. Niby nic, a mówi absolutnie wszystko! Mocne zakończenie tego rozdziału.

      Usuń
    5. Jak zawsze, to pewnie już nic nowego, ale podziwiam Cię, Autorko, za research i to, jaką pracę wkładasz w to opowiadanie! Nie miałam pojęcia czym, bądź kim jest Anna Maria Wesołowska, ale już wiem! Wszystko nabrało sensu.

      Biegnę czytać i komentować dalej,

      Anonimek :)

      Usuń
    6. O rany tak, mnie te kapelusze napawają głównie czymś pomiędzy grozą a obrzydzeniem, i raczej wolałabym nie ubierać w nie żadnych jednoznacznie pozytywnych bohaterek :D

      Omgggg, proces nie był planowany od początku, pojawił się dopiero jako naturalna konsekwencja pewnego wątku, który zaczęłam w drugiej części (ale jeszcze nie zgłębiłam, więc wszystko przed nami), tym bardziej cieszę się, że wydaje się również naturalnie wynikać z akcji jedynki
      Już epilog filmu zamiótł wszystkie ewentualne negatywne konsekwencje zimy Elsy pod dywan, nie wspominając już o bardzo wygodnym przeskoku czasowym z dwójki – więc w miarę możliwości staram się łatać największe dziury fabularne (i aż się boję zastanawiać, ile własnych mogłam przez to stworzyć :DD)

      (Nadal myślę o Jesperze Budowniczym, ony XD Ale cieszę się, jeśli wygląda na dobrego adwokata, mnie co prawda też wygląda, ale rany tak bardzo się nie znam, w każdym razie też go bardzo lubię)
      O-hoho, pastorówna jest idealną ilustracją dla powiedzenia „niedaleko pada jabłko od jabłoni”, więc wszystkie wyzwiska pasują perf
      Ten wątek na pewno też kiedyś wróci, bo to konflikt rodowy na miarę Romea i Julii XD
      (Aaa, weź, ta drzazga to w ogóle fu D: nie wiem, co mnie podkusiło, bo złe rzeczy dziejące się z paznokciami to dla mnie jakaś trauma DDD:)

      Sędzia też kalosz, proszę państwa
      A Gresetha to ja już nawet na poziomie osobistym nie lubię, mam jakieś skłonności do tworzenia niby-nie-negatywnych, ale jednak zdecydowanie antypatycznych postaci :DD

      Usuń