Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

23.7.23

Rozdział 80. Ze szkła i lodu

[tu będzie ilustracja]
_______________

WALCZĄC Z ZAWROTAMI GŁOWY, Elsa przystanęła w połowie schodków prowadzących do wagonu. Już jeden pokonała. Zostało jej drugie tyle.

Nie była pewna, czy żałuje bardziej tego, że zasnęła w landolecie, czy że podróż na stację kolejową zajęła tak mało czasu. Miała wrażenie, że mogłaby spać już do samego Baden.

Dłoń dygotała jej spazmatycznie na poręczy, kiedy odwróciła się w stronę peronu. Nad torami unosiła się mgła, której nie widziała we własnym oddechu, spowolnionym, prawie nieistniejącym. W stronę kolejnego wagonu gramolił się bagażowy z pokrzywdzoną miną.

Wiatr wdarł się pod jej spódnicę, szarpiąc ją w stronę odległej plamy czerwono-złotych drzew. Materiał wydął się jak balon.

Oparła czoło o dłoń, pilnując, żeby nie ześlizgnęła się z poręczy, i nasłuchiwała, ale nie dotarł do niej żaden szept, nawet najmniejsze ah! – więc na pewno nie żałowała wszystkich zażytych leków: przeciw bólom, przeciw lękowi, przeciw nerwom, przeciw bezsenności, przeciw  ż y c i u .

Rozległ się gwizd lokomotywy.

— Ostrożnie, panienko!

Poczuła majaczący pod łokciem grzbiet dłoni konduktora i z nerwowym uśmiechem się cofnęła, próbując uniknąć jego spojrzenia. Jego twarz była dla niej niewyraźną smugą – ciemne wąsy, jasne oczy, chyba też się uśmiechnął.

Zrobiła krok do tyłu i potknęła się na ostatnim stopniu.

Anna przyciskała nos do szyby, za którą kłębiła się para. Elsa zerknęła nad jej ramieniem. Zmierzchało, nie była w stanie zobaczyć wiele poza sadzą osadzającą się w kącikach okna i nikłym cieniem Arendal we mgle. 

Koła załomotały, pociąg szarpnął, a ona przechyliła się najpierw w tył, a później gwałtownie w przód, kiedy siostra złapała ją za nadgarstek i przytrzymała. Elsa mechanicznie ścisnęła jej palce, wymusiła uśmiech.

— Chcesz zamówić gorącą czekoladę — powiedziała i chociaż sformułowała to jak pytanie, to wcale tak nie zabrzmiało.

— Chętnie. — Anna pokiwała głową. — I może zagramy w makao, masz ochotę? Na pewno będzie strasznie przyjemnie, rozmawiałam z konduktorem, mówił, że w naszym przedziale już napalono – ale może chciałabyś się najpierw przejść po pociągu? To wszystko jest dla mnie jakieś nierealne, czuję się, jakbym jechała nim pierwszy raz!

Elsa spróbowała się nie krzywić. Nie znosiła pociągów, były brudne, kopcące i zawsze czuła się w nich jak sardynka w puszce, nawet w tych królewskich. Pierwszy raz miała okazję się o tym przekonać, kiedy przed jej ósmymi urodzinami w Arendelle uruchomiono pierwszą linię kolejową i przechorowała całe sześć mil. To było na rok przed wypadkiem. Anna płakała, bo nie udało jej się wypatrzeć żadnej obiecanej krowy. Miała mnóstwo powodów, żeby tego nie pamiętać.

— Może później — obiecała, z trudem odrywając dłoń od parapetu i zmuszając się, żeby zrobić krok naprzód. Monotonny dźwięk kół stukających o szyny ją usypiał. Na końcu korytarza migotała lampa naftowa.

— Jasne, to… chyba po prostu pójdę sama. Mogę? A zresztą, pff, jestem teraz wdową, sama mogę chyba o sobie decydować? — Zamiast zachichotać, Anna tylko pociągnęła nosem. — Kto wie, czy nie trafię aż do lokomotywy. I będę bezwstydnie flirtować z palaczami, na pewno są nieziemsko przystojni.

— Myślałam, że nie umiesz flirtować?

— Nie, chyba faktycznie nie umiem... ale może któryś uzna to za rozbrajające?

Jej uśmiech ani na chwilę się nie zmienił, tkwił na twarzy jak przyklejony. Elsa zobaczyła, że znika dopiero w odbiciu w ciemnej szybie, kiedy siostra odwróciła się do niej plecami.

Co się stało? — pomyślała tylko, bo nie miała siły zapytać. Patrzyła, jak Anna ściąga kapelusz, żeby nie zahaczyć nim o sufit i bezceremonialnie wciska go pod pachę, zgniatając główkę.

— No chodź! — zawołała przez ramię. — Może przynajmniej pokłócimy się trochę o miejsce? Mogę udawać, że zależy mi, żeby siedzieć przodem do kierunku jazdy.

Splecione w koronę z warkoczy włosy odsłaniały kark nad sztywnym czarnym kołnierzem bluzki. Wydawała się taka smutna, młoda i krucha. Elsa wciąż widziała w niej piętnastoletnią dziewczynę, która znienacka stała się jednocześnie sierotą i następczynią tronu.

Co się stało z  n i m i ?  W pewnym sensie były dla siebie jak obce.

Przesunęła dłonią po parapecie, starając się nie myśleć, jak wiele brudu zbiera teraz jej rękawiczka. Drugą oparła płasko o przeciwległą ścianę. Krajobraz za oknem stał się ostry.

Weź się w garść, von Kitzbühel-Imst — rozkazała sobie, robiąc chwiejny krok do przodu. I jeszcze jeden. Wagon kurczył się i rozszerzał jak miech, jej serce przylgnęło na chwilę do mostka, a ona zadrżała… z zimna? Nie, to nie to, ta myśl była równie niedorzeczna, co jej nowa tożsamość autorstwa Anny. Przynajmniej zapomniała o francuskim.

Zadrżała.

Zwyczajnie zadrżała.

Zdecydowanie nie powinna brać tego dnia więcej leków, zwłaszcza, że żadne nie mogły nic poradzić na ból, który gromadził się w niej od trzynastu lat – ten niefizyczny, który nie miał nic wspólnego z jej klątwą.

Doszła do końca wagonu, uniosła spódnicę, żeby pokonać próg i straciła równowagę. Chwyciła za klamkę najbliższego przedziału, na chwilę oślepiona rozbłyskiem zawrotów głowy i puściła. Klamka była tak zimna, że parzyła.  M o g ł a b y  parzyć, gdyby Elsa nie była odporna na chłód. Nie powinna była tego poczuć. Nie – nie poczuła.

Spojrzała na swoje dłonie. Rękawiczki bez trudu zsunęły się z palców, bladych jak śnieg, ale po raz pierwszy, odkąd sięgała pamięcią, niewykazujących jego najmniejszych śladów.

Panika zaczęła przejmować kontrolę nad jej ruchami. Szarpnęła za mankiety, kilka guzików się rozpięło, reszta rozsypała po podłodze. Przedramiona bez śladu żył, z pulsującym niebieskim siniakiem w zgięciu prawego łokcia. Dywan po jej stopami nadal był czerwony, bez śladu mroźnych odcisków stóp. 

Odwróciła się za siebie, spodziewając się zobaczyć przynajmniej ścieżkę szronu, ale korytarz wyglądał dokładnie tak, jak w chwili, gdy wsiadała do pociągu. Spojrzała przed siebie: to samo.

To było niemożliwe. Serce brzęczało jej w piersi – w gardle – jak zardzewiały mechanizm. Słyszała turkot kół i gwizd lokomotywy za oknem, odległe głosy obsługi – ale w jej głowie panowała cisza.

Niemożliwe, dopiero co się zbliżyła

Szybę przed nią skuła warstwa szronu, ale jej klątwa milczała. Uniosła palce, które w zetknięciu ze szkłem nagle wydały się zaskakująco ciepłe, pod nimi wyrosły mroźne kwiaty. Ciepło niepodobne do niczego, co kiedykolwiek czuła, pulsowało jej w opuszkach jakby rozpoznawało nadchodzącą magię – ale tym razem było to przyjemne uczucie.

N i e m o ż l i w e .

Pochyliła się, jej oddech odcisnął się na szkle wilgotnym kółkiem, kwiaty zbladły. Mogłaby przysiąc, że pod nimi, po drugiej stronie szyby majaczy dłoń.

_______________

Linkuję poglądowy landolet, bo przez to, że Anna nie ogarnia powozów, nie miałam okazji zrobić tego pod poprzednim rozdziałem.

I rany-rany, trochę trudno mi uwierzyć, że to do tego momentu dążyła prawie cała drugą część, ale w sumie tak, to do tego dążyła prawie cała druga część :D

10 komentarzy

  1. Cześć!

    Przepraszam za zaległości (rodzice). Postaram się niedługo je nadrobić, ale daję znać, że czytam i życzę dużo weny.

    Czytanie opowiadania rozjaśnia cienie nauki.

    Pozdrawiam,
    Anonimek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś ty, jak zwykle po prostu bardzo mi miło, że czytasz <3
      Mam w takim razie nadzieję, że listopad będzie obfitował w publikacje i mocno bardzo trzymam kciuki za wszystko!!!

      Usuń
    2. Cześć!

      Zaczynam powoli obrabiać się ze sprawdzianami. Mam nadzieję, że do napisania już za niedługo!

      Pozdrawiam,
      Anonimek :)

      Usuń
  2. Cześć!

    To znowu ja, tym razem z mnóstwem komentarzy, opinii i przemyśleń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy słusznie mi się wydaje, że tym razem będzie rozdział z Elsą? Ale super! Ostatnio bardzo polubiłam rozdziały z Elsą (może to ta zimowa aura za oknem), ale przy tym bardzo się o nią matwię! Aż jestem ciekawa co wyniknie z tego rozdziału.

      Wyjaśnia sie kwestia leków Elsy i tego dlaczego ich tyle musi zażywać. To znaczy, było to w pewien sposób dla mnie oczywiste, ale dobrze, że tak dokładnie to podkreślasz w tym rozdziale. Nie pozostają żadne wątpliwości. Zastanawiam się tylko, kiedy leki nie wystarczą. Kiedy to Elsa będzie musiała przestać opierać się wołaniu, bo już żadne leki tego nie zagłuszą.

      Usuń
    2. Zamawianie czekolady, kominek w przedziale (w którym do tego już napalono - idealnie dla Anny) i cała magia XIX-wiecznego pociągu! Słabo znam się na technologiach i rzeczach tego typu. Ale uwielbiam klimat rewolucji przemysłowej XIX wieku. Ach, aż widzę ten potężny pociąg! Pewnie ma zielono-czarny lakier!

      Anna piątka! Też liczę krowy w pociągach!

      A Elsie współczuję. Raczej długa droga przed nimi, a jeśli jej pociągi kojarzą się w taki właśnie sposób, to zdecydowanie nic dobrego dla niej z tego nie wyniknie.

      Usuń
    3. Czuję ogromny żal wobec Anny. Jest mi jej tak niezwykle szkoda, zdaje mi się, że próbuje zachować dobry humor ze względu na Elsę i żeby sama mogła rozproszyć swoją uwagę od Kristoffa i własnej siostry. Elsa proszę, naprawdę bardzo proszę (dużo wykrzykników) zaopiekuj się własną siostrą! Wiem, że jest otumaniona, ale tak bardzo bym chciała, żeby ktoś Annę przytulił!

      Usuń
    4. Jestem w ogromnym szoku! Rany! Co tutaj się dzieje! O co chodzi z tą klamką i szybą? A już tym bardziej z dłonią, która majaczy za szybą? ŁAŁ, O CO CHODZI (przepraszam Caps Lock)? Jestem strasznie zaintrygowana, tym bardziej, że magia Elsy pozytywnie na to zjawisko reaguje. Po raz pierwszy pozytywnie reaguje na cokolwiek. Jestem bardzo zaintrygowana! Aż nie mogę się jeszcze bardziej niż zwykle doczekać co w następnym rozdziale! Muszę się dowiedzieć co dalej!

      Usuń
    5. Tymczasem, rozdział bardzo mi się spodobał! Mam wielką nadzieję, że jak najszybciej uda Ci się dodać kolejne.

      Pozdrawiam,
      Anonimek :)

      Usuń
    6. O tak, zdecydowanie zima to najlepszy czas na pisanie Elsy (a przynajmniej kalendarzowa, bo za oknem jest jakiś wannabe marzec DDD:)
      Mam nadzieję – bo jeszcze nie wiem, jak dokładnie to wyjdzie – że właśnie docieramy do momentu, w którym jej rozdziały zaczną być bardziej czynne niż bierne :D

      Też totalnie kocham wajby rewolucji przemysłowej! Niestety większość detali muszę riserczować albo przedyskutowywać z czatbotem xD Ale mam nadzieję, że mimo to udaje się zbudować klimat :D
      Piąteczka za krówki! <3

      I taki mój mały headcanon – Anna ma chorobę morską, ale za to Elsa lokomocyjną :D
      I jejku, prawda. W ogóle Anna jest trochę takim rodzinnym błaznem – z braku lepszego określenia, nie mam tu nic złego na myśli – zawsze jest wesoła albo przynajmniej się stara, zwłaszcza, kiedy nie jest :C
      Ktoś zdecydowanie musi ją przytulić! I lepiej dla niego, żeby zrobił to prędzej niż później

      Taktaktak, rozpoczynamy Bardzo Ważny Wątek, jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału – a w sumie w liczbie mnogiej, bo dla cliffhangerów pewnie go sobie potnę na nie wiadomo ile mniejszych :D
      Cieszę się strasznie, że tak wszystko ci się podoba i standardowo, OGROMNIE dziękuję za wszystkie komcie, są niemożliwie motywujące! <333

      Usuń