Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

3.9.23

Rozdział 82. Powrót do domu

[tu będzie ilustracja]

_______________

HANS UNIÓSŁ TWARZ W STRONĘ WIEŻY ZEGAROWEJ, poczuł płatki śniegu na powiekach i zmrużył oczy. Wskazówki przesunęły się w stronę siedemnastej. Nad linią wzgórz rumieniło się niebo.

Od czasu, kiedy opuścił biuro telegraficzne i dwukrotnie obszedł Kongeligplass, minęły dwie godziny – o pół więcej niż od zakończenia rozprawy.

Ojciec uparcie milczał, ale chociaż równowartością nadanego telegramu Hans mógłby prawdopodobnie opłacić sobie podróż do Agdair pierwszą klasą, to zadał w nim tylko jedno pytanie: czy ma wrócić.

Czy może.

Żadnych niedomówień, okrągłych zdań – jasne, zwięzłe komunikaty, których nawet, gdyby bardzo się postarał, ojciec nie mógłby zrozumieć opacznie.

Bardzo starał się nie myśleć o tym, czy  c h c e .

Skręcił przed witryną piekarni, czując, jak gniew narasta w nim jak ciasto w dzieży. Jeszcze kwadrans — obiecał sobie po raz szósty i zatrzymał gwałtownie, żeby uniknąć zderzenia z nadbiegającym z przeciwnej strony ulicy chłopcem.

Nie zatrzymał się, ale wymamrotał przeprosiny; ten, który biegł za nim, ściągnął czapkę, kiedy go mijał. Hans uniósł nieznacznie dłoń, a później uchylił kapelusza przed mężczyzną, który skinął mu głową i poczuł wiatr wdzierający się pod poły płaszcza jak niechciany uścisk. Przyniósł ze sobą zapach soli i dźwięki miasta: odgłosy codziennego życia, ostrożnych kroków na śliskim bruku i ciche szepty historii skrytych w zakamarkach uliczek.

Z daleka widział promienie zachodzącego słońca drgające na wzburzonej powierzchni wody i przypomniał sobie wczesne poranki z czasu studiów w Havnie, świeży zapach pokrytej rosą trawy w Fælledparken, krzyk mew i poczucie, że coś się znaczy.

Starając się wymyślić coś, co może tak zajmować Jego Królewską Mość w trakcie picia popołudniowej herbaty, że nie ma czasu polecić komuś przesłać w odpowiedzi prostego „tak”, zszedł aż na nabrzeże.

Zbliżył się do krawędzi i stanął za pordzewiałym łańcuchem, rozkołysaną, kruchą granicą między lądem i morzem.

Pod jego stopami rozbiła się fala, piana przylgnęła do nogawek spodni jak koronka, woda prysnęła mu w twarz. Hans pokręcił głową i spojrzał niepewnie na kołyszące się na wzburzonej wodzie promy.

Jeszcze kwadrans.

Cisza była równie niepokojąca, co falowanie morza, aż nagle zegar, który zostawił za sobą, zaczął wybijać pełną godzinę; kolejne cztery kwadranse dobiegły końca. Rozdzwoniły się dzwony niewidzialnych kościołów.

Skręcił w Stortorget z żelaznym postanowieniem, że to już ostatnia godzina, którą spędza na rynku i wrażeniem, że przez tę chwilę spędzoną na nabrzeżu, jego myśli przesiąkły zapowiedzią sztormu i stały się równie nieprzewidywalne.

Minął kawiarnię i skrzywił się, kiedy zapach świeżo palonych ziaren kawy i cynamonu przeszedł w nadpsutą woń ryb od rana zalegających na straganach na Fisketorget.

Przyspieszył kroku. Wśród cieni rozlała się plama światła z koksownika, w którym rozpaliła obdarta przekupka. W zaciśniętej pięści zagrzechotały kasztany.

Wydawało mu się, że zmierzch wydobywa z każdego zaułka nędzę, która w świetle dnia mogła jeszcze uchodzić za zwyczajność.

— A może fiskebolle*, szanowny panie? — usłyszał za plecami. Poczuł przy ramieniu ruch, jakby ktoś chciał złapać go za rękaw, ale w ostatniej chwili cofnął dłoń. — Jeszcze cieplutkie, niedawno smażone, dzisiejsze! W taką pogodę to jak znalazł!

Hans nie prychnął z pogardą tylko dlatego, że podobało mu się, że znów mógł być dla kogoś panem. Nie zamierzał się zatrzymywać, ale wiatr przybrał na sile i musiał przytrzymać rondo cylindra, żeby nie zerwał mu go z głowy. W przestrzeni, która nagle powstała między rękawem płaszcza a rogiem budynku, tkwiła chuda dziewczyna – już nie dziecko, ale wciąż nie młoda kobieta. Ile mogła mieć lat – trzynaście, czternaście?

Wyciągała w jego stronę kawałek zatłuszczonej tekturę, na której parowały złote medaliony, ale on widział tylko ciemne obwódki pod jej paznokciami i zastanawiał się, jak najdelikatniej ją wyminąć, bo nie chciał jeść niczego, co miała mu do zaoferowania.

Zapadająca ciemność nadawała biedzie rysów okrucieństwa.

— Najlepsze w mieście! — dodał drugi głos, chłopięcy i cieńszy i nad ramieniem dziewczynki Hans dostrzegł zmierzwione włosy Sigurda w kolorze brudnego blondu i jego zwyczajnie już tylko brudne ręce.

Przystanął.

— Najlepsze w mieście? — powtórzył. Poczuł, jak w policzku drga mu mięsień.

— Na pewno najlepsze w tej części miasta i o tej porze — sprostował Sigurd, wychylając się nieznacznie znad straganu, jakby chciał się upewnić, że wokół nie ma nikogo innego, kto mógłby zaoferować mu fiskeboller.

— Dwa za øre — dodała dziewczyna.

— Przestań, Inga! — ofuknął ją i zniżył głos: — To ten książę, o którym ci mówiłem! On nic nie musi nam płacić.

— Och! — zreflektowała się dziewczyna  Inga. Rumieńce na jej bladych policzkach miały odcień mięsa łososia. — Na koszt firmy, Wasza Królewska Mość.

Hans próbował obliczyć, jak dużo pieniędzy mogło zostać Sigurdowi z korony, którą od niego dostał, ale biorąc pod uwagę, ile gazet udało mu się zebrać, nawet z doliczeniem dwóch tygodniówek, nie mogło być ich wiele.

— Nalegam. — Pokręcił głową. — Skoro to najlepsze fiskeboller w mieście…

— No, może w dzielnicy… — Sigurd przygryzł wnętrze policzka.

— W takim razie poproszę pięć, jeśli tyle jeszcze się znajdzie.

Inga pokiwała głową i schyliła się po gazety. Hans położył na krawędzi straganu osiem szylingów i patrzył, jak druk nasiąka tłuszczem i nagłówki rozpływają się, wybarwiając panierkę.

— Cztery speciedaler, tak? — zapytał, ignorując wytrzeszczone oczy Sigurda, który wyraźnie starał się nie patrzeć mu w twarz. Dłoń chłopca drżała na cienkim drewnie pomiędzy monetami a pierwszą stroną „Aftenposten”, po którą sięgnął Hans.

Kiedy Inga się wyprostowała, uderzyła głową w krawędź straganu, a fiskeboller przesunęły się niebezpiecznie do przodu, pozostawiając za sobą smugi zorzy polarnej w negatywie.

— Cztery to  ø r e r ,  psze… Wasza Wysokość — wymamrotała bez przekonania, jakby zastanawiała się, czy powinna go poprawiać.

— Niestety, nie mam drobniej. — Hans posłał im cienki uśmiech, zacisnął pakunek w garści, parząc sobie palce, i odwrócił się, żeby odejść bez słuchania, że nie mają mu z czego wydać. Nie spodziewał się, że zdążyli już coś tego dnia sprzedać bardziej, niż tego, że sami coś jedli.

— Zaraz, wziął pan tylko jednego!

— Proszę zaczekać!

Przystanął, ale się nie cofnął. Odwrócił tylko delikatnie głowę, zdjął cylinder i włożył go pod pachę. Skinął głową z rewerencją – galanterią – wystudiowaną uprzejmością – i, co zaskoczyło nawet jego – z kolejnym uśmiechem, do którego wcale nie musiał się zmuszać.

Bo przyjemnie było kłaniać się przed wdzięczną publicznością, nawet jeśli składała się tylko z dwójki obdartych dzieci.

Pomachał im tłustą dłonią. W świetle latarni lśniła prawie tak mocno, jak ich oczy.

— Smacznego.

Ręce cuchnęły mu rybą i zjełczałym tłuszczem, od którego mienił się zamek od kufra podróżnego, ale zużył prawie całe opakowanie proszku do zębów i przyjął zaproszenie Hænninga na kieliszek chartreuse, więc przynajmniej nie czuł ich już we własnym oddechu.

Cisnął do środka zmięte spodnie – źle; wyciągnął i złożył w niestaranną kostkę – jeszcze gorzej. Lort.

Za oknem wzmagał się wiatr, gałęzie stukały o parapet. Miał niemal wrażenie, że ktoś przechadza się po nim z miotłą i zamiata. Z irytacją pomyślał o pokojówce, która powinna pakować jego rzeczy – ale żeby do tego doszło, musiałby ją zaczepić – a ona nie mogłaby znów uciec w popłochu – a później trzeba byłoby jeszcze tłumaczyć gospodarzowi, że wyjeżdża z powodu treści telegramu, który jeszcze nie nadszedł.

— Wynoś się — mruknął, kiedy ktoś zapukał do drzwi, bo nie zamierzał poświęcać ani sekundy dłużej na wymówki Pernille.

Z korytarza dobiegło wyraźnie męskie, lekko obrażone chrząknięcie.

— Wasza Królewska Wysokość?

— Och, to ty, Olsen. — Westchnął, przesuwając dłońmi po twarzy. — W takim razie wejdź — rzucił zza palców. Deska w progu skrzypnęła. — Czego chcesz?

Kamerdyner wbił oskarżycielskie spojrzenie w swoje buty.  

— Polecono mi poinformować pana, że ktoś chce z panem pomówić.

— Kto?

— Przedstawił się jako książę… — Smakował tytuł, jakby próbował dania, którego jeszcze nigdy nie jadł. — Książę Gottorp.

Hans natychmiast się wyprostował, jakby ktoś szarpnął za podtrzymujące go sznurki, zmarszczył brwi.

On znał wszystkie tytuły na Południowych Wyspach, bo lubił pocieszać się myślą, że otrzymał jeden z ważniejszych spośród zupełnie nieważnych obszarów, i że hrabia Nasturii za nazwiskiem jest lepszy od litościwie nadanych nieistniejących włości w historycznych krainach. Podczas gdy Frederik w dzieciństwie recytował Elle m’aime…, on wyliczał wszystkie tytuły, które otrzymywał następca tronu, i zastanawiał się, jaki zrobiłby z nich użytek.

Na pewno lepszy niż Niels.

Ale – do diabła –  N i e l s ?  Nie miał żadnych nowych ofert matrymonialnych do rozważenia? Czemu właściwie zdecydował się na używanie tytułu, który utracił cztery lata wcześniej? Jedynym fałszywym nazwiskiem, pod jakim znał go Hans, był zawsze hrabia Amager.

I, jeśli nie ojciec – dlaczego to właśnie on musiał się z nim skontaktować?

Hans przełknął ślinę. Miała smak przetrawionego likieru i upokorzenia.

— Odpowiem mu później — odparł nieuważnie, odprawiając Olsena ruchem ręki i ponownie omiótł wzrokiem sypialnię w poszukiwaniu spinek do mankietów. Nie zostawił ich w żadnym z ubrań pożyczonych od Hænninga, dokładnie przetrząsnął wszystkie kieszenie. Gdzie w takim razie

— Obawiam się, że to niemożliwe, Wasza Królewska Wysokość — zaoponował kamerdyner.

Hans, który uniósł właśnie krawędź kapy zaścielającej łóżko, żeby pod nie zajrzeć, aż się wzdrygnął – był przekonany, że kamerdyner zdążył się już ulotnić – posłał mu zirytowane spojrzenie i powoli się wyprostował, żeby sięgnąć po płaszcz.

— Bo?

— Bo książę czeka na dole. 

_______________ 

Fiskeboller – norweskie klopsiki rybne, gotowane lub smażone w głębokim tłuszczu.

17 komentarzy

  1. Cześć!

    O nie... to znowu ty...

    Ale nie ma tego złego, wierze, że ten rozdział jest potrzebny! Za chwilę sama się przekonam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to tak, jest to bardzo słuszne rozwiązanie dla postaci Hansa. Co ma robić po procesie, na który został powołany. Powrót do domu wydaje sie być logicznym i słusznym rozwiązaniem. Ale jak słusznie wspomniałaś, nie powinien wracać bez pozwolenia króla. Mogę sobie tylko wyobrażać jaką torturą musi być czekanie na odpowiedź w takiej sytuacji. Chyba wyszłabym z siebie i stanęła obok czekając na jego miejscu. Teraz tak sobie myślę. A jeśli ojciec specjalnie trzyma go w tak mocnej niepewności? Z namysłem bierze go "na przetrzymanie". Czy jest po prostu złośliwy? Czy ma w tym jakiś cel?

      O rany.

      Usuń
    2. O rany. Przepraszam, ale serce właśnie mi zaczęło pękać. Arendelle bardzo kojarzy mi się z XIX-wiecznym Londynem. Gdzie jedni są bajecznie bogaci, a drudzy są tak biedni, że mogą często jeść co najwyżej piasek. I założę się, że te dzieci są w drugiej grupie. To musi być straszne, przecież one sprzedając te medaliony z pewnością same nie mogą ich sobie zjeść. Pewnie tam stoją głodne.

      Bardzo boli mnie to, że muszę nieco skrytykować władzę Elsy. Przypuszczam, że bardzo wiele w rządzeniu państwem przypada w udziale jej politykom, premierowi i Peterssenowi, a ona ma funkcje reprezentacyjne. Nie zmienia to jednak faktu mówiącego o tym, że bieda aż piszczy. I biedne dzieciaki wałęsają się po ulicach.

      Usuń
    3. Chwileczkę! Hans, który chciał iść dalej nie zaszczycając tych dzieci uwagą jednak sie przy nich zatrzymał. I jedno z tych dzieci to Sigurd!

      I tutaj pojawia się problem.

      Jestem w kropce. Bardzo chciałabym napisać, że z pewnością Hans sobie kpi, unosi się nad nimi swoją pozycją łaskawie kupując od nich jedzenie. Chce jedynie nakreślić swoja wyższość szczególnie w czasie kiedy to jego ojciec zupełnie jasno pokazuje jak mało jest dla niego istotny.

      Usuń
    4. Ale nie mogę tego powiedzieć.

      Hans jest miły w tej scenie. Niezwykle wyrozumiały, czarujący i wręcz szarmancki. Przez tych kilka krótkich minut zdaje się zajmować tymi dziećmi tak, jak powinien się nimi zająć wyjątkowo dobry dorosły. Taki, który potrafiłby się nimi zaopiekować i bardzo wysoko podnieść ich morale. Hans jest niezwykły w tej scenie, a przy tym tak skrajnie idealnie oparty w ramach swojego charakteru. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Tak jak już pisałam, ale z przyjemnością to ponownie nadmienię - twój Hans droga Autorko jest doskonały. Po prostu wielkie łał!

      Usuń
    5. Na początku kolejnej części tego rozdziału w pierwszym akapicie nieco uciekł tekst. To pewnie przy edycji! Nic strasznego, ale pomyślałam, że dam znać.

      Idealnie pasuje mi do Hansa jego perfekcyjność. To, że niedbale rzucił spodnie, ale nie był w stanie tego znieść wobec czego wyjął je i złożył w perfekcyjną kostkę.

      Ojej, ktoś przyszedł do Hansa z prywatną wizytą! Ciekawe kto. Może jego ojciec wysłał jednego z jego braci, żeby zabrali go z Arendelle do domu i pewnie też dlatego mu nie odpisał!

      O tak, to książę! Być może miałam rację.

      Usuń
    6. Chwileczkę... Książę Gottorp... przecież on był w poprzednim rozdziale! Czyżby miało się lada moment wyjaśnić kim ten jegomość jest?

      I... on czeka na dole. Co za emocje! Az mam ochotę krzyknąć, użyć dużo Caps Locka i podskoczyć.

      A co tam.

      Usuń
    7. O RANY CO BĘDZIE DALEJ, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ, MAM MNÓSTWO POMYSŁÓW ALE KAŻDY NIEDOSKONAŁY, JESTEM TAK BARDZO PODEKSCYTOWANA.

      Usuń
    8. A na dodatek na tę chwilę to koniec. Autorko, proszę, błagam, napisz jeszcze! Nie mogę sie doczekać tego co będzie dalej. Kim jest Dunchen, Książę Gottorp? O co chodzi z Elsą i zamarzniętym oknem? Co dalej z Hansem? Jak się poczuje dalej Anna? I przede wszystkim - gdzie jest Kristoff?

      Nie daj się prosić, wyczekuje z wypiekami na twarzy!

      Usuń
    9. Bardzo sie cieszę, że mogłam stworzyć opinię do wszystkich zaległych rozdziałów. Przepraszam, prawdopodobnie moje wypowiedzi nie są zbytnio związane z retoryka, ale w świetle ostatniego lasu rozprawek chyba nie mam na to siły. Tak czy siak, cieszę się, że mam z kim podzielic moje przemyślenia. Dziękuję!

      Tak jak pisałam, czekam na więcej i trzymam mocno kciuki za Twoja wenę. Oby dopisywała tak, jak do tej pory!

      Usuń
    10. Pozdrawiam i Wesołych Świąt!

      Anonimek :)

      Usuń
    11. Jejujeju, już w powiadomieniach na mailu zalała mnie prawdziwa komentarzowa powódź, ale w sumie dopiero pod rozdziałami widzę, ile ich naprawdę jest, i jestem w szoku :D

      Niestety nie dam rady teraz na wszystkie odpisać, ale nie chciałabym, żebyś w jakikolwiek sposób poczuła się zlekceważona, a pomyślałam, że moją odpowiedź pewnie zauważysz najprędzej tutaj, więc tego. Postaram się odpowiedzieć najpóźniej w weekend, wtedy mam też nadzieję wstawić kolejny rozdział.
      (I serio, jak pech to pech, ten rozdział planowałam wstawić jeszcze przed weekendem, ale nie miałam czasu go skończyć, i dosłownie o 2 dni minęłaś się z - poniekąd - rozwiązaniem cliffhangera z końca II części D:)

      Btw, bardzo się cieszę, że udało ci się nadgonić ze szkołą, mam nadzieję, że przed świętami będziesz miała już trochę spokoju - w święta zresztą też, bo z tego, co rozumiem z twoich komentarzy, ten rok szkolny cię nie oszczędza :/

      Ja, ponieważ pojawił się wreszcie mój długo wyczekiwany OC-ek, mam zadziwiająco dużo weny, więc planuję wykorzystać ją w wolne - dlatego nie życzę ci jeszcze wesołych świąt, bo przypuszczam, że jeszcze przed nimi gdzieś się w komentarzach spotkamy :D

      Ale omg, wiedz, że wszystko przeczytałam i po prostu <33333333 tsunami serduszek <33333333333
      Jeszcze się będę zachwycać odpowiadając, ale naprawdę tak mi niemożliwie miło z powodu takich nie dość, że pozytywnych, to jeszcze konstruktywnych i obfitych komci

      I ten akapit spróbuję od razu poprawić, bo od kiedy już go zauważyłam to kłuje mnie w oczy, ale nie mam pojęcia, co blogspot znowu odwalił DDD:

      Usuń
    12. Dobra, widzę mój własny komentarz, więc to chy-yba ostatnia odpowiedź?

      No i już po świętach także jeszcze raz się powtórzę, że mam nadzieję, że obecnie już tylko odpoczywasz, a wcześniej dostałaś wszystko to, czego chciałaś ♥
      (jeśli się powtarzam to przepraszam, jestem po takiej dawce komciów, że o rany :DDD)

      Cóż, plan na Hansa mniej-więcej od początku był mniej więcej taki – przypadkiem, koniecznie w Bardzo Sprytny Sposób dostanie się jakoś do Arendelle, co nie ma żadnego sensu, bo i tak w końcu zostałby tam zupełnie legalnie sprowadzony
      No i niestety jego ojciec wszystko już wie, a jemu samemu nie zostało zbyt wiele do roboty, więc może się zbierać (czy może?) – phii, król na pewno nie odpowiada mu z czystej złośliwości, byłabym tego pewna nawet, gdybym sama tego nie pisała xD
      Nie zastanawiałam się jeszcze głębiej nad jego motywacjami, za bardzo go nie lubię, ale większość jego działań wynika z małostkowości i chęci pokazania, kto tu rządzi

      Ogólnie to staram się jak najwięcej inspiracji czerpać z Norwegii, a jeśli nawet nie z Norwegii, to przynajmniej ze Skandynawii – ale źródła są strasznie ograniczone, a poza tym epoka wiktoriańska to głównie Wielka Brytania, więc wszelkie skojarzenia są pewnie nieprzypadkowe, jeśli nie mam skąd wziąć jakiejś informacji, zawsze wracam do Londynu :D (swoją drogą, kocham Londyn XIX-wieku, więc tym bardziej, wiele nawiązań może być też totalnie podświadomych) – mam tylko nadzieję, że nadal czuć, przynajmniej troszkę, że to jednak Arendelle

      Tak, Elsa mało co robi Osobiście (nie to, co w kanonicznych komiksach-czy-czym-tam-jeszcze :DD), ale cóż, Norwegia – a więc i Arendelle – XIX wieku to kraj głównie rolniczy, już przed zimą stulecia musiało być ciężko ze względu na ukształtowanie terenu i małą powierzchnię gruntów rolnych (3% kraju?), a lipcowe mrozy zdecydowanie nie poprawiły sytuacji
      Na obronę Elsy, minęły dopiero trzy miesiące jej faktycznych rządów, a takie procesy wymagają czasu. I w sumie już, tyle, nic więcej na jej obronę nie mam
      I chciałabym, żeby coś się zmieniło, ona pewnie też, jak dotrze do niej skala problemów innych niż jej własne, kwestia tego, co panowie rada na to


      … to wcale nie tak, że Hans chciał być miły
      Myślę, że wcale nie chciał. Ale był. I to szczerze.
      (on ma trochę dobrych stron, musi)
      Asjgjfdksalgfkd jeśli był przy tym w chrakterze to <333333333

      Nadal mam problem z edycją tego akapitu, ale może nie zapomnę i zaraz to poprawię D:

      Spoiler, który wcale nie jest spoilerem – nie, to żaden brat, ale to lada chwila szczegółowo wyjaśnimy, na razie na kilka rozdziałów możesz pożegnać się z Hansem :D

      To ja dziękuję, że się dzielisz tymi przemyśleniami, rany, zawsze się powtarzam i moje komentarze to dopiero bełkot, ale tak strasznie doceniam każde zdanie komentarza, zwłaszcza biorąc pod uwagę niesprzyjające pisaniu ich szkolne okoliczności ;___;
      Idę się jeszcze pozachwycać ♥♥♥

      Usuń
  2. Jeju, co tu się zadziało. Hans był tutaj taki idealny dramatyczno-teatralny, że och. No i pokazał, że niby jest zły, ale jest też dobry, że niby jest dobry, ale jest też zły. I ten ukłon przed tymi dzieciakami-widownią.

    Ojciec Hansa raczej zbytnio się nim nie interesuje, co?

    I w ogólnych tak trochę dziwnie się czuję pisząc komentarze pod najnowszymi postami, ale spokojnie, pozachwycam się tutaj troszkę Hansem i wracam do początku.

    I czy ja już wspominałam, że Hans to pedant? Ta scena ze spodniami idealnie to odwzorowuje. I doskonale czuję tę jego wściekłość na te durne spodnie, sama jestem prawie-że-pedantką i wkurza mnie nawet brakujący pisak z kolekcji mojej siostry.

    Gottrop? Znowu jakiś Gottrop? Tylko pytanie, czy to ten sam, czy już jakiś inny. Niemniej mam przeczucie, że ci Gottropowie są jacyś podejrzani.

    Och, i pojawiło się „Elle m’aime” Anny z rozdziału 84.

    Ej, ten Gottrop to jakieś fałszywe nazwisko Nielsa? I w ogóle szalenie jestem zaciekawiona wątkiem Nielsa. I o co z nim chodzi. Stracił tytuł? Bo on był tam najstarszy, nie? Czyli nie jest już następcą Wysp?

    I no, jeszcze raz — aaaa, Hans, ty chodzący ideale. W końcu ktoś cię odkupił po tej hańbie zaserwowanej ci w „Krainie Lodu 2” i „Gorączce Lodu” (dla mnie przerzucanie gnoju jest kompletnie bez sensu i bardzo nieśmieszne).

    Przeczytałam twoją odpowiedź i Gottrop, to jednak nie Niels. Ale nadal — k t o t o j e s t? I o co chodzi z Nielsen. I ja się stanowczo nie zgadzam na taki niedobór Hansa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Ostatnia odpowiedź, zanim zrobię sobie małą przerwę, ale wrócę!)

      Dramatyczny Hans <3 Teatralny Hans <3
      Kocham twoje interpretacje (chyba Hansa i Elsy najbardziej), jakoś tak idealnie punktujesz to, co chciałabym w tych postaciach najistotniejszego pokazać – i też to, jakie już, bez mojej ingerencji i w materiale źródłowym są

      I tak, zdecydowanie jest pedantem! Cieszę się, że nawet taką drobną wstawką udało się to przemycić :D
      I o nie, to ty jesteś siostrą! xD Moja jest dokładnie taka sama – w tym przypadku to u mnie są brakujące pisaki i w ogóle

      Gottorp jest dokładnie ten sam co wcześniej, chyba tyle mogę zdradzić, hm
      O Nielsie mogę powiedzieć tyle, że nadal jest następcą tronu, w tym przypadku stracił tytuł razem z prawem do mało istotnego księstwa na kontynencie, bo po prostu Południowe Wyspy (w rzeczywistości Dania) przegrały wojnę i musiały oddać te ziemie Niemcom (one już akurat w moim uniwersum istnieją normalnie, tylko Skandynawia ma swoje frozenowe odpowiedniki :D) – a jako następca tronu ma jeszcze 138692028 innych
      ALE sam w sobie tytuł księcia Gottorp będzie jeszcze istotny
      I aż mi przykro, że braci Hansa jest tak dużo, bo jak opisać wszystkich wyczerpująco ;__;

      A wyliczanka to w sumie przypadek, Frederik jest taki snobistyczny i frankofilski, że jakoś tak idealnie mi to do niego pasowało :D

      Aaa dziękuję za wszystkie takie cudowne komentarze i opinie i w ogóle <333

      Usuń
    2. ❤️❤️❤️ — chyba inaczej nie potrafię już odpowiadać, bo nawet za bardzo nie mam co, więc na wszystkie twoje odpowiedzi, ja sama nie odpowiem.

      I tak, ja jestem tą siostrą, i to czasami jest takie denerwujące, okropne, uprzykrzające życie i czasami się zastanawiam, po co w ogóle komuś obsesja na punkcie porządku.

      I dzięki za Gottropa i Nielsa, znów się zawirowałam w tematach Wastergaardów. A ilość braci to przecież nie twoja wina, do Disney wymyślił ich aż tyle (w zasadzie to nie mam pojęcia po co, skoro przecież nie mieli żadnej roli, chyba że Mam-Dwunastu-Braci-I-To-Starszych -Ilu?!).

      Usuń
    3. Jedyne wyjaśnienie - poza twoim! - które przychodzi mi do głowy, to skojarzenie trzynastki z pechem, tylko nie wiem, co to miało wnosić, skoro postać Hansa jest tak bardzo niepogłębiona D:

      Usuń