Ariana dla WS | Blogger | X X X
Fagra, grýttur land, heimr Árnadalr
piękna, kamienna ziemia, dom Arendelle.

7.1.24

Rozdział 91. Nie jesteś sama

[tu będzie ilustracja]

_______________

WNĘTRZE PRZEDZIAŁU BYŁO SKĄPANE W CIEPŁYM ŚWIETLE LAMPY, które łamało się na brudnej od dymu i sadzy szybie i tworzyło cienki, drżący most między ich łóżkami. Z zewnątrz dochodził monotonny stukot kół pociągu i nieregularne wycie wiatru.

Anna podciągnęła koc pod brodę. Piekły ją przemarznięte palce u rąk i nóg, chociaż Elsie taka temperatura przywodziła pewnie na myśl letni dzień.

— Tooo… — zaczęła powoli i odczekała, aż przestaną szczękać jej zęby. — O czym rozmawialiście, kiedy mnie nie było? Znów o literaturze?

— Nie — odparła siostra powoli, z wyraźną przerwą, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale się rozmyśliła.

Anna patrzyła, jak po suficie wirują cienie drzew, z każdą chwilą zdawały się gęstnieć, wystające z ziemi korzenie i przewrócone pnie. Kiedy odważyła się wyciągnąć rękę, okazało się, że pod kołdrą wcale nie jest o wiele cieplej niż poza nią. Zahaczyła paznokciem o wyjątkowo grubą gałąź na ramie łóżka, pociąg zakręcił, a cienie przeskoczyły na nadgarstek Anny i oplotły go aż po łokieć. Wydawało jej się, że wszystko wokół niej umiera.

— Ale chyba nie dasz mu się porwać, co?

Elsa leżała z głową zwróconą w stronę okna, bokiem do niej, płomień lampy rzucał dziwną poświatę na jej policzek. Anna wysunęła stopę spod kołdry i kopnęła ją w żebra.

— Słucham?

— Nic, żartowałam. — Ziewnęła na pokaz, odwracając się na bok i ciaśniej owinęła się kocem, walcząc z dreszczami. Nawet pod puchową kołdrą i ciężkim pledem, z zanikającym ciepłem węgielków w piecu nie potrafiła zatrzymać chłodu wsączającego się jej pod skórę. — Tak tylko sobie pomyślałam, że skoro podróżujemy incognito, w Baden i tak nikt nie będzie wiedział, że my to  m y ,  a dla wszystkich w Arendelle przecież oficjalnie przebywamy w Baden...

— To byłoby… — odpowiedź nadeszła niespieszna i pełna wahania — niedorzeczne.

— Prawda?! I niesamowite! — Anna wyszczerzyła się do poduszki, mając nadzieję, że jej uśmiech wybrzmi w głosie zamiast szczękania zębów. — I niesamowite! To prawie tak, jakbyśmy były w dwóch miejscach jednocześnie.

Elsa przekręciła się na plecy, ale nie odpowiedziała. Powinna się zaśmiać albo jakoś się jej odciąć, albo nawet zganić albo –  c o k o l w i e k .  Po jej twarzy sunęły cienie gałęzi zza okna. Powieki jej zadrżały, kiedy zamknęła oczy. Wciąż nie zasunęła zasłony przy łóżku.

Może ona sama też powinna się przespać, Anna z Później na pewno byłaby jej wdzięczna, gdyby chociaż spróbowała. Zacisnęła powieki i zwinęła się w kłębek, starając się uchwycić tę resztkę ciepła, które jeszcze jej zostało.

Zdecydowanie nie myślała o czekającym na nich w porcie w Weseltonie statku. Z Mariefred do Lubeki było niecałe trzydzieści mil, maksymalnie doba w podróży. Może jednak powinna poczekać z odpoczywaniem, wtedy istnieje szansa, że przynajmniej połowę rejsu spędzi na spaniu zamiast wymiotowaniu.

Nie mogła o tym myśleć, bo już na samą myśl czuła skurcz w żołądku, jakby kłuły ją tam ostre szpilki.

Więc będzie myśleć o – nie, nie o sukienkach, wszystkie były szare i smutne –  z d e c y d o w a n i e  nie o Kristoffie – ciekawe, co robił Olaf, pewnie gdzieś łaził, jak to Olaf – jak było po niemiecku „wdowa”? unglückliche Liebende*, to pamiętała, ale – cóż, może najlepiej w ogóle o niczym.

(Więc nie myślała o niczym.)

(Absolutnie o niczym.)

(Nic.)

Wydawało jej się, że przez wycie wiatru dobiega ją jakiś dźwięk, jakby ciche jęki. Wstrzymała oddech i zaczęła nadsłuchiwać, ale między podmuchami słyszała tylko cichy szmer deszczu, jakby to duchy się skarżyły i nie chciały, żeby Anna słuchała.

Pod powiekami przemknął jej cień kolejnego, prawie zamazanego wspomnienia. 

Przypomniała sobie o tym, co słyszała Elsa. Trolla zawodzącego charczącą blizną po głosie. Zaklętą piosenkę, której nie było, przeklęty joik. Wściekłe Duchy Zaklętej Puszczy z opowieści pappy.

Gwałtownie się wyprostowała, otworzyła oczy. Lampa zdążyła zgasnąć.

— Elsa! — szepnęła w ciemność.

Cisza wnętrza pociągu i hałas sączący się zimno przez cienkie szyby i cienkie ściany. Później delikatne poruszenie w ciemności, oddech, dwa, każdy prawie namacalny w białej chmurze. Byłaby w stanie ich dotknąć? Wyciągnęła rękę i poczuła mrowienie w opuszkach palców.

— Nieważne, co by się stało — wyszeptała poważnie, uroczyście, żałując że nie ma na co przysiąc, bo to, o czym pomyślała, pewnie nie miałoby dla niej żadnego znaczenia — nie wiem, co sobie teraz myślisz, ale chciałabym, żebyś wiedziała…

Ja tu jestem. Nie on. To Anna była rodziną.  J a .

Nawet, jeśli była zupełnie zwyczajna, a on – magicznym, tragicznym, dawno zaginionym eleganckim wujem, a do tego też miał pewnie jakieś dziwne zmyślone nazwisko, to przecież nie jechał z Elsą do Baden.

Czy jechał?

— Nie… nie jesteś już sama, wiesz? — postanowiła dokończyć; postanowiła, że niczego więcej woli się już nie dowiadywać.

— Wiem — zapewniła Elsa. Gwizd pociągu, błysk łzy zamarzniętej na dolnych rzęsach. Annie wydawało się, że siostra przesunęła się odrobinę w jej stronę, zrobiło jej się przykro, że upierała się, żeby spać z głową pod oknem, w przeciwnym kierunku, co ona. W ciemności były bliżej, obok siebie i żałowała, że w świetle dnia jest inaczej. Elsa stawała się niepewna i skryta, kiedy niebo zasypiało. — Ty też nie.

Dłonie miała splecione przed sobą ciasno jak warkocz, ale Anna poczuła się, jakby ją objęła. Jakby wcale nie była tylko zawadą.

_______________ 

Unglückliche Liebende (niem.) – nieszczęśliwi kochankowie.


Linkuję kilka przykładowych przedziałów sypialnych w wiktoriańskich pociągach.

I ogólny vibe, w jaki wcześniej celowałam.

2 komentarze

  1. Doskonale rozumiem zmarznięcie Anny — jest tak zimno w dłonie, że aż to zimno pali.

    I powrót podziału życia Anny na Przedtem, Teraz, Później!

    Och, i Anna ma najwyraźniej chorobę morską. Biedna.

    I och, ta końcówka. Elsa się do nie przesunęła i Anna wyobraziłam sobie, że ją przytula. Biedna, naprawdę potrzebuje kogoś kto ją zrozumie i przytuli (i Anna jest zawadą, yes, yes, bardzo lubię to określenie).

    A te wszystkie przedziały są takie... ciasne? I jakieś dziwne? Nie wiem dlaczego, ale chyba nie potrafiła bym spać w takim. Ale vibe jest git.

    I uwielbiam te wszystkie twoje opisy. Ją cudne! I zdecydowanie oddają klimat tego zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ogólnie jestem fanką tego w sumie niewykorzystanego motywu the spare <3
      (I Anna wciąż jest jakaś biedna i co ja robię D:)

      Bardzo się cieszę, że udało mi się oddać to, co jest na zdjęciach, opisami :D W sumie o tym nie pomyślałam, ale faktycznie, to wszystko wydaje się dość… klaustrofobiczne

      <333

      Usuń